Znaleziono 0 artykułów
16.05.2023

Postmodernistyczna harmonia domu Margaret

16.05.2023
Fot. Mood Authors

„Złote” ekrany, ledy, falujące łuki, a do tego ikony dizajnu i kuchnia opalana drewnem – te elementy nie powinny ze sobą współgrać, a jednak łączą się w postmodernistycznej harmonii. Zaglądamy do domu muzyków – Małgorzaty „Margaret” Jamroży i Piotra „KaCeZeta” Kozieradzkiego.

Mogę powiedzieć, że wszystko zaczęło się od pieca. Piotr, który dużo gotuje, już na pierwszym spotkaniu powiedział, że marzy mu się kuchnia opalana drewnem, więc ją zaprojektowałyśmy mówi projektantka Aleksandra Dobrowolska-Grobel. Szukając odpowiedniej formy razem z drugą projektantką Anną Wójcicką-Legień, przyglądały się meksykańskim paleniskom z żywym ogniem i ręcznie lepionym glinianym kominkom. Jest więc miejsce na drewno i charakterystyczna ława, na której można przysiąść.  Zadanie było o tyle skomplikowane, że obok pieca miały znajdować się płyta indukcyjna i piekarnik. Technologię i konstrukcję projektantki opracowały razem z ekspertami, koncentrując się na kolorze i bryle. Masywna forma była na miejscu ciosana, gładzona i malowana. – Jestem wzrokowcem i „dotykowcem”, to, co jest narysowane, jest tylko punktem wyjścia. Docelowy kształt zawszę muszę sprawdzić na żywo, a potem szlifować do skutku – opowiada Aleksandra. W tym przypadku liczyło się surowe wykończenie: nieregularne krzywizny, chropowata faktura i właściwy odcień. Taki, który otworzy rustykalną formę na dialog z drewnem czy betonem. 

Fot. Mood Authors

Architektka, mieszając barwniki, metodą prób i błędów doszła do zieleni złamanej błękitem i szarością: – Bo to kolor przyrody, ma w sobie coś delikatnego, nie wychodzi na pierwszy plan. Jest szlachetny, a mnie kojarzy się z Kalifornią. 

Amerykański kontekst podbiła mosiężnymi detalami – kranem, obudową wyciągu i kolekcją ceramiki na półkach. Ale to nie jest scenografia, sztuczna kolekcja kupiona na potrzeby wystroju domu. To prace Margaret, która tworzy w glinie.

Fot. Mood Authors

O ile kuchnia jest swobodną grą i eksperymentem, o tyle salon to deklaracja elegancji i wyrafinowania. Sofa Camaleonda z 1970 roku, przełomowy projekt Maria Belliniego dla B&B Italia, to jedna z pierwszych kanap modułowych, sztandarowy przykład włoskiego dizajnu, a dziś symbol dobrego projektowania. Z jednej strony podąża za użytkownikiem – zmienia kształt i dostosowuje się do jego potrzeb, z drugiej pozostaje bezkompromisowym akcentem we wnętrzu: rozdętym, masywnym, rzeźbiarskim. 

Fot. Mood Authors

Sięgając po kolejne funkcjonalne elementy – stolik czy dywan – projektantka traktowała je niczym elementy kompozycji. Do zwartej i połyskującej formy dodała grube transparentne szkło. Do nabrzmiałych obłości – miękką, wełnianą fakturę dywanów. – Nazywam je sadzawkami, bo są jak oczka wodne w ogrodzie – mówi Aleksandra, a nawiązanie do ogrodów zen rozwija w kolejnym meblu. Wielki cementowy stół projektanci Edward Barber i Jay Osgerby nazwali Tobi-Ishi. Tak Japończycy określają gładkie wypolerowane kamienie, umieszczane w krajobrazie.

Spokój w pomieszczaniu mącą pomarańczowe krzesła Ekstrem. To znów ikoniczny projekt, tym razem norweskiego postmodernisty Terje Ekstrøma, który projektując wnętrza i meble, łączył przeciwstawne światy – rzemiosło z przemysłem. Jego słynne krzesło, choć wydaje się konceptualnym obiektem, wariacją na temat siedziska, zostało stworzone zgodnie z zasadami ergonomii. Jest na tyle wygodne, by mogło zostać wdrożone do masowej produkcji i służyć w jadalni na co dzień.

Cały tekst przeczytacie w trzecim wydaniu „Vogue Polska Living” w sprzedaży od 11 maja. Już dziś możecie zamówić numer z dostawą do domu online.

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij