Znaleziono 0 artykułów
19.11.2021

Płyta Adele „30”: Pierwsze wrażenia

19.11.2021
(Fot. materiały prasowe)

Warto było czekać sześć lat od poprzedniego albumu. Krytycy i fani są zgodni – wydana 19 listopada „30” to najlepsza płyta Adele. Wokalistka opowiedziała na niej o rozwodzie, macierzyństwie i nowej miłości.

Adele na nową płytę kazała fanom czekać aż sześć lat. Poprzednia – „25” –pokryła się platyną, rozeszła w prawie 20 mln egzemplarzy i wylansowała przebój „Hello”, jeden z najlepiej sprzedających się singli w historii muzyki. Od 2015 roku życie gwiazdy zmieniło się diametralnie: Adele rozwiodła się z mężem, Simonem Koneckim, przeszła metamorfozę i zakochała na nowo – w agencie sportowym Richu Paulu. Przede wszystkim jednak odpoczęła. Wokalistka w każdym wywiadzie powtarza, że nigdy nie chciała być sławna. Płyty wydaje tak rzadko nie tylko dlatego, że proces twórczy zajmuje jej dużo czasu, lecz także z powodu uciążliwej promocji. Album „30” zapowiadała od lat, a od kilku miesięcy pojawiała się w mediach. Jako pierwsza diwa wystąpiła równocześnie na okładkach amerykańskiego i brytyjskiego „Vogue’a”, zadebiutowała na instagramowym livie, udzieliła wywiadu Oprze Winfrey w programie „One Night Only” (oglądalność sięgnęła 10 mln widzów). Po latach depresji, wahań i zawirowań Adele jest gotowa znów stanąć w świetle reflektorów. Co pokaże światu na scenie, gdy uda się w trasę koncertową?

Płyta „30”: O rozwodzie, macierzyństwie i miłości

Recenzenci już obwołali „30” najlepszym albumem w karierze Adele. „Piorunujący comeback”, napisano w „The Independent”, „Nigdy nie brzmiała tak dobrze”, dodaje „Rolling Stone”, „Adele wybuchła jak wulkan”, kwituje Vulture. – Nie chciałam, żeby mój nowy album brzmiał jak „Hello”. Tamta piosenka uczyniła mnie aż nazbyt popularną – mówiła gwiazda na łamach amerykańskiego „Vogue’a”. Niemniej pierwszy singiel z „Trzydziestki” – „Easy On Me” wydany w październiku – ze wszystkich utworów na płycie najbardziej przypomina poprzednie dokonania Adele. Jest staroświecki, sentymentalny i spektakularny. Pozostałe piosenki skręcają w kierunku soulu, a nawet R’n’B, łącząc nostalgiczną melancholię wielkich dam jazzu z Ellą Fitzgerald na czele z ciepłem czarnych brzmień lat 60. i 70. XX wieku. Adele nie puszcza oka do generacji Z. Świadomie kieruje album do swoich rówieśników, trzydziestolatków, którzy „chodzą na terapię”. Podążając jej śladem, mogą zaleczyć dawne rany. Jak powieść, Adele spina płytę klamrą. W początkowych wersach pierwszego utworu – „Strangers by Nature” inspirowanym Judy Garland – śpiewa „I will take flowers to the cemetery of my heart” („Zabiorę kwiaty na cmentarzysko mojego serca”). W kolejnych opowiada o miłości do syna, dziewięcioletniego Angelo („My Little Love”), poszukiwaniu siebie („Cry Your Heart Out”), dobrej zabawie („Can I Get It”). Album wieńczy najmocniejsze trio – „Hold On” zaprezentowany wcześniej u Opry, „To Be Loved”, który zaśpiewała na żywo na Instagramie, i „Love Is a Game” z ostatnim wersem: „I can love, I can love again, I love me now, like I loved him” („Mogę znów kochać. Kocham siebie teraz tak, jak kochałam jego”). – To płyta o autodestrukcji, zrozumieniu siebie i nowym początku – tłumaczy Adele. Można podejrzewać, że kolejną płytę wyda prędzej niż po sześciu latach. Skoro się odrodziła, a „30” zamknęła poprzedni rozdział i zaczęła pisać nowy, na „33”, „35” albo „37” zaśpiewa o szczęśliwej dojrzałości. Nikt nie śpiewa o złamanym sercu tak pięknie, jak ona. Ale chętnie posłuchamy też głosu spełnionej Adele.   

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij