Znaleziono 0 artykułów
14.11.2023

Agata Tuszyńska: Nadzieja dla wszystkich

14.11.2023
(Fot. Getty Images)

Jak pomóc Izraelowi, który został podstępem zaatakowany? Matkom żydowskich dzieci, które zostały z premedytacją zabite? Jak nie zapłakać nad dziećmi palestyńskimi, ginącymi na skutek obrony koniecznej? Jak poradzić sobie z bliskowschodnią pułapką, żeby nikogo nie skrzywdzić? W co uwierzyć? Jak pomóc?

XXI wiekowi nie wystarcza dziesięć przykazań. Potrzebuje kolejnych. A każde z nich ma u podstaw odwagę. „Nie bój się” – powtarzam. Coraz częściej i coraz ciszej. „Nie bądź obojętny” – przywołuję głośniej wezwanie człowieka, który poznał smak Zagłady. Ocaleni z drugiej wojny czują lepiej i wyraźniej swąd nienawiści. Trudno mi wyobrazić sobie, co przeżywają, patrząc na dzisiejszy świat.

Słabniemy wszyscy pod naporem zła, którego doświadczamy. Które nas otacza, osacza, usidla. W jego pola rażeniu znajdujemy się niekiedy przypadkiem, wbrew naszej woli. Na jego skalę nie mamy wpływu. Czy nie mamy? Jak się zaopatrzyć w narzędzia sprzeciwu? Jak protestować skutecznie? Skąd brać moc?

Trwamy przyklejeni do ekranów. Pochłaniająca setki ofiar wojna w Ukrainie spowszedniała, rozpoczęła się kolejna, w Gazie, krwawa i ostateczna inaczej.

„Napisz o tym” – słyszę. Nie potrafię. Mój głos byłby głosem bezradności. A pielęgnowanie takiego osłabia. Opuściły mnie słowa. 7 października Hamas dokonał żydowskiego pogromu, jakiego nie doświadczono od lat. Nie umiem jeszcze się z tym zmierzyć. Próbuję sobie przypomnieć powojenne próby Tadeusza Różewicza czy Zofii Nałkowskiej opowiedzenia o tym, co zgotowali „ludzie ludziom”. Tamci autorzy nie od razu umieli znaleźć odpowiedni wyraz opisu apokalipsy. Tego nie można było pojąć, a więc i nazwać. 

Pamiętam niemoc wobec mojej osobistej tragedii, śmierci najbliższego mi człowieka. I przekonanie, że oto zawiodły mnie słowa. Przeżycie przekraczało możliwość wypowiedzenia. Nie, nie porównuję dramatu wielu z własnym, ale trudno mi nie widzieć podobieństw. Bo oto w wywiadzie Michała Nogasia z Adanią Shibli, palestyńską autorką „Drobnego szczegółu”, czytam: „Zawsze w rozumieniu świata i losu moich bliskich pomagał mi język, był moim przewodnikiem i podporą. Teraz zaczął mnie od siebie odpychać, zostałam z tym wszystkim sama”. Czuję podobnie, bezradna i pełna żalu, tyle że stoimy wyrokiem historii po dwóch stronach barykady. 

Czy rzeczywiście nie możemy zjednoczyć się w lamencie? Czy ja, wnuczka polskich Żydów, córka ocalałej z getta, muszę zostać przeciwstawiona palestyńskiej krzywdzie i postawiona przed tragicznym wyborem opowiedzenia się po którejś ze stron? Czy obrona państwa Żydów, ich bezpieczeństwa musi być równoznaczna z nieszczęściem Palestyńczyków? Są wrogami, powie mi każdy Izraelczyk. Chcą nas zetrzeć z powierzchni ziemi. Słucham, słyszę. Wiem, że trzeba bronić własnego domu. I nie mogę stanąć po stronie zabijania. Kogokolwiek. Gwałt i przemoc przeczą ideałom człowieczeństwa, w jakich zostałam wychowana. Nie ja jedna. Co dalej?

Jak pomóc Izraelowi, który został podstępem zaatakowany? Matkom żydowskich dzieci, które zostały z premedytacją zabite?

Jak nie zapłakać nad dziećmi palestyńskimi, ginącymi na skutek obrony koniecznej? Jak poradzić sobie z bliskowschodnią pułapką, żeby nikogo nie skrzywdzić? Czy ten węzeł jest możliwy do rozplatania bez kolejnych tragedii? W co uwierzyć? Jak pomóc?

Obserwuję falę manifestacji. Młodzież na prestiżowych uniwersytetach staje radykalnie po stronie narodu palestyńskiego. Obserwuję falę aktów antysemickich rozlewających się od Paryża po Frankfurt. Czytam zalecenia dotyczące bezpieczeństwa spisane przez rabina Polski na dni listopadowe, w tym ten, który jest świętem niepodległości; pojawiła się wśród nich informacja: „chowamy rytualne elementy stroju”. A potem oddycham z ulgą, że nie doszło do żadnych większych aktów przemocy pod biało-czerwonymi sztandarami, w imię narodowej buty. Teraz jeszcze tylko jatka w sejmie nas czeka. Nieprzyjemna. Wierzę, że bezkrwawa.

Na chwilę wyjeżdżam z Polski. Podróż zawsze jest dobrą receptą na rozpacz, a na pewno na zmianę perspektywy. Potrzebuje dystansu. Kiedy wsiadam do samolotu, w Paryżu zaczyna się marsz przeciwko antysemityzmowi. Oddycham z ulgą.

I zaraz muszę tłumaczyć przyjaciołom Francuzom, co właściwie dzieje się w Polsce. Wygraliśmy te wybory, my opozycja demokratyczna, czy jednak nie wygraliśmy? Warto było chodzić w marszach z czarnymi parasolkami i unijnymi flagami, czy znowu pogrążycie się (pogrążymy) w otchłań prawicowego mroku? Trudno to wyjaśnić. To jak prezent, który dostaliśmy, ale jeszcze nie mamy go w rękach. Jest, wiemy, że jest, nasz, obiecany, ale jeszcze nie został nam dostarczony. Ci, który widzą szklankę półpełną, wierzą, że to kwestia tygodni i że skoro czekaliśmy osiem lat, ta chwila nic nie znaczy. Są też niecierpliwi, a oni tracą wiarę. Dosięga ich zwątpienie.

„JE SUIS JUIF” (JESTEM ŻYDEM) – to pierwsza fotografia z paryskiego marszu, jaka do mnie trafia: plakietka na grzbiecie rudego jamnika. Są też inne. „Jak długo pan już tak maszeruje?” – pyta dziewczynka dziadka w kipie.  „5784 lata…” – odpowiada on. Francuska ulica nie traci poczucia humoru. I taką ją wolę. W całej Francji w marszach przeciwko antysemityzmowi wzięło udział ponad 180 tysięcy osób. Poza Paryżem odbyły się w 70 innych miastach. 

Przedtem z przerażeniem obserwowałam doniesienia prasowe o aktach antysemityzmu w kraju Pereca, Garyego i Dreyfusa, kraju Balzaka i Prousta. Domy znaczone niebieskimi stemplami gwiazd Dawida. W ciągu ostatniego miesiąca, od chwili ataku Hamasu na Izrael 7 października miało miejsce ponad 1400 takich zajść i aktów agresji. W mojej Francji?!? Wolność, równość, braterstwo…

Adania Shibli mówi, że na terytoriach okupowanych popularny jest cytat z Franza Kafki: „Jest nadzieja, ale nie dla nas”. Chciałabym umieć ją pocieszyć. Jeszcze nie czas. Tymczasem konflikt się nasila.

Na białej ścianie naznaczonego podparyskiego domu ktoś dorysował chłopca z balonikiem. I izraelską flagę. Niebieska gwiazda Dawida odzyskała moc. Może też nadzieję? Chcę wierzyć, że jest dla wszystkich.


Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020), przeniesioną na scenę Muzeum POLIN, oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W 2022 roku miały premierę jej „Żongler. Romain Gary” oraz tomik wierszy „Niesny”. W kwietniu 2023 roku, przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, nakładem wydawnictwa Osnova ukazała się „Czarna torebka”. – Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby nie przestały istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa – mówi Agata Tuszyńska. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką Vogue.pl.

Agata Tuszyńska
Proszę czekać..
Zamknij