Znaleziono 0 artykułów
15.02.2023

Julia Tymańska: Lubię podkręcić głośność

15.02.2023
Fot. Materiały prasowe

Ma 25 lat, zdobyła imponującą liczbę nagród, w swoich pracach chce opowiadać o świecie, który opiera się na szybkiej konsumpcji. Inspirujące są dla niej kontrasty między pięknem a kiczem, produktem i śmieciem. – Lubię przesadzić, podkręcić tak, żeby to było „aż za bardzo”. Chciałabym zwiększyć głośność mojej sztuki, tak na maksa – mówi Julia Tymańska.

Niedługo po tym, jak pokazała swoje prace na przekrojowej wystawie „Pop & Trash” w przestrzeni Leonarda Art Gallery w Warszawie (do zobaczenia do 26 lutego 2023 r.), myśli o następnej ekspozycji. – Bardzo dużo tworzę i szybko zmieniam koncepcje. W trakcie trwania jednej wystawy potrafię mieć już w głowie pomysł na następną – mówi Julia Tymańska, absolwentka Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Świat wyobraźni Tymańskiej, który odtworzyła w warszawskiej przestrzeni na Pradze, jest wciągający tak bardzo, jak bardzo wciągający potrafi być surrealistyczny sen. Opiera się naabsurdzie – fluorescencyjne kolory, abstrakcja, niekontrolowany kicz, w którym królują neonowe dewocjonalia i demoniczne misie-żelki. – Ta estetyka to moje guilty pleasure – wiem, że to dziwne, ale mnie się podoba – z tego ambiwalentnego uczucia rodzą się moje prace.

Ucieczka od prostokątów

Jako dziecko chciała być weterynarzem. Ma ścisły umysł, ale ramy logiki nie były dla niej, tak z resztą jak ramy obrazu nie są. Ucieka od form prostokątów i od płótna w płaskorzeźby oraz instalacje. Inspiracje do tworzenia czerpie z popkultury, kultury konsumpcjonizmu, graffiti. Inspirujące są dla niej kicz i contrast. Relacja między estetyką a antyestetyką to coś, co przyciąga wzrok, ale jest przy tym kiczowate, jak określa Tymańska, „w złym sensie piękna”. – Gdy stworzę coś bardzo ładnego, muszę to zepsuć jakimś brudnym gestem – wyjaśnia. – Bałam się, że nie odnajdę się w świecie sztuki współczesnej. Bo lubię przesadzić, lubię podkręcić, tak dokręcić, żeby to byłaż za bardzo”. Chciałabym zwiększyć głośność mojej sztuki, tak na maksa – tłumaczy Julia Tymańska.

Fot. Materiały prasowe

Największym grzechem sztuki według Julii Tymańskiej jest wtórność. – Nie lubię sztuki, która nie zatrzymuje wzroku, której nie można eksplorować. Bardziej podoba mi się forma pogniecionej butelki czy nadgryzione jabłko. Lubię nobilitować zwykłe rzeczy, banał, prozę życia. Dostrzec moment, gdy dana rzecz zastyga między produktem a odpadem, jest owocem konsumpcjonizmu. Chcę opowiadać o świecie opierającym się na szybkiej konsumpcji. Chciałabym dojść do etapu, w którym moje prace, oprócz tego, że korzystam z farb i utrwalaczy, będą eco-friendly, upcyklingowe.

Jak łamać system, to od środka

Jej sztuka wydaje się antysystemowa, ale artystka dobrze wspomina czas spędzony w szkole. – Mogłam siedzieć od rana do wieczora w pracowni, koncentrować się tylko na tworzeniu. To dla artystki prawdziwa wolność. Julia Tymańska szkoliła się w pracowni Henryka Cześnika. – Tam dowiedziałam się, że malarstwo nie musi być piękne. A estetyzacja i poszukiwanie piękna były dla mnie naturalne – studia nauczyły mnie myśleć inaczej. Mogłabym pracować na uczelni, bo jak łamać system, to najlepiej od środka.

Fot. Materiały prasowe

Młoda artystka zdobyła imponującą liczbę nagród, jej prace można było oglądać na wielu wystawach, m.in. trzykrotnie w Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku i w Tower Bridge w Londynie. W trakcie studiów została dwukrotną Laureatką Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za znaczące osiągnięcia. Otrzymała także nagrody w Ogólnopolskim Przeglądzie Malarstwa Młodych, Konkursie Malarskim im. Wojciecha Fangora oraz na Międzynarodowej Wystawie Rysunku Studenckiego #RYSOWAĆ i podczas „Dyplomów 2019–2021”.

Sztuka wizualna powinna bronić się sama

Przyznaje, że długo zastanawiała się, czy w hermetycznym środowisku sztuki, w zamkniętych galeriach, wśród obrazków powieszonych równo, pod linijkę, znajdzie swoje miejsce. – Wiele zmienia się w polskim świecie sztuki – coraz częściej zgłaszają się do mnie najważniejsze państwowe instytucje z naprawdę szalonymi projektami, zauważam nowy sposób myślenia o podejściu do odbiorcy. W podobny sposób zmienia się przecież świat kultury, mody – zaczyna się doceniać różnorodność oraz inkluzywność, w siłę rosną ruchy takie jak body positivity. Tak też zmienia się też świat sztuki, chociaż trochę wolniej. Na szczęście są takie miejsca jak Leonarda Art Gallery w Warszawie, które nie szufladkują artystów i dają im totalną wolność twórczą.

Fot. Materiały prasowe

Według Tymańskiej, która chciałaby pokazywać swoje prace poza tradycyjnymi miejscami, na przykład w galerii handlowej, zadaniem sztuki jest odgrywać rolę interwencyjną. – Powinna docierać do ludzi, być czymś, czego się nie boimy, bo jest daleko poza naszym polem zainteresowań, wywyższone, dostępne tylko dla uprzywilejowanych. Najbardziej lubię, kiedy moje rzeczy podobają się ludziom spoza świata sztuki – to dla mnie największy komplement. Sztuka wizualna powinna bronić się sama, bez zbędnych opisów, powinna być egalitarna.

Fot. Materiały prasowe

 

Katarzyna Mizera
Proszę czekać..
Zamknij