Znaleziono 0 artykułów
01.06.2022

Elena Poniatowska: O wolność kobiet trzeba walczyć

01.06.2022
(Fot. Maja Tybel)

Nigdy nie wyglądała na wzorową arystokratkę. W jej uśmiechu zawsze dało się dostrzec przekorę, trochę buntu, gotowość do łamania zasad. Elena Poniatowska, meksykańska pisarka, reportażystka, feministka, skończyła w tym roku 90 lat. O jej fascynującym życiu opowiada właśnie wydana polska biografia „Meksyk, moja miłość. Historia Eleny Poniatowskiej” Magdy Melnyk.

Gdyby to był film fabularny, bo dokumentów telewizyjnych o Elenie Poniatowskiej powstało wiele, mógłby się zaczynać od sceny, w której młoda kobieta idzie ulicą miasta Meksyk, niosąc walizkową maszynę do pisania. Trzyma ją za rączkę jak torebkę. To nic, że maszyna waży ponad pięć kilo, prezentuje się dobrze, futerał modelu Lettera 32 marki Olivetti jest całkiem zgrabny. Ale na początku lat 50. ubiegłego wieku taki gadżet oznacza znacznie mniej, niż Poniatowska oczekuje od życia. 

Maszynę dostała od ojca, który namówił ją na kurs stenografii, bo według jego wyobrażeń ma zostać sekretarką. A ona jest fanką tekstów z gazety „Excélsior”, sama chce pisać podobne. 

Żwawym krokiem, odrzucając do tyłu spadające na czoło włosy, Helena – dopiero później zacznie podpisywać się „Elena” – idzie więc na spotkanie z koleżanką, której wujek tam pracuje. A redaktor sekcji towarzyskiej, po wysłuchaniu dwóch młodych kobiet o ich marzeniach związanych z dziennikarstwem, proponuje, żeby na próbę przyniosły wywiad, który jedna zrobi z drugą. Dwudziestoletnia Poniatowska znajomości wykorzystuje, ale we własny sposób. 

(Fot. Getty Images)

Helena, potomkini księcia Józefa Poniatowskiego, brata króla Stanisława Augusta, w Meksyku mieszka od 1942 roku, dokąd jako dziesięciolatka razem z matką i siostrą przyjechała z Francji, gdzie się urodziła. Miały tu tylko przeczekać wojnę, ale dołączył do nich ojciec dziewczynek i zostali na zawsze. Rodzina jej matki, pochodzącej z meksykańskiej arystokracji, odzyskała część majątku skonfiskowanego podczas rewolucji, Helena żyła więc wśród uprzywilejowanych.

Do przywilejów rodziny Poniatowskich należały koktajle w ambasadach, udział w przyjęciach i balach. Po rozmowie w „Excélsiorze” Helena wybrała się zatem z mamą Paulette na spotkanie z nowym ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Meksyku Francisem White’em. Kilka dni później przyniosła do gazety wywiad z ambasadorem zaczynający się od pytania: „Czy jest pan szczęśliwy?”. Tekst opublikowano w maju 1953 roku, to debiut Poniatowskiej.

Jako dziennikarka Poniatowska zadebiutowała w magazynie „Excélsior”

W latach 50. pracę kobiety w gazecie, jak sama Elena mówiła w wywiadach, uznawano za etap, w którym czeka się na męża. Na początku trafiła, jak większość jej koleżanek, do działu publikującego informacje o wydarzeniach towarzyskich, ślubach, rozwodach, pogrzebach. Redaktorzy nie traktowali serio ambicji młodych dziennikarek. Magda Melnyk w „Meksyku, mojej miłości” przywołuje wywiad, którego dwudziestopięcioletnia Poniatowska udzieliła swojej koleżance z redakcji Lyi Kostakowsky w 1957 roku. – Moim prawdziwym problemem, tak w głębi duszy, jest to, że czuję się jak aktorka, którą ludzie chcą widzieć w jej wiecznej roli naiwnej, słodkiej dziewczyny z tendencjami ekshibicjonistycznymi – mówiła Elena. I dodawała, że chce być pisarką. A także że walka o zrealizowanie tego planu wiele kosztuje.

Dążyła jednak do celu konsekwentnie, wykorzystując różne wersje metody sprawdzonej przy pierwszych spotkaniach z mężczyznami, którzy mieli wpływ na jej drogę zawodową. Ten sposób, w uproszczeniu, polegał na dawaniu redaktorom czy bohaterom tekstów wrażenia, że to oni w dużej mierze decydują o przebiegu rozmowy. A było całkiem inaczej. 

Jej wywiad z Diego Riverą, cytowany do dziś, zaczęła od pytania dotyczącego wyglądu artysty. Wspominała potem, że potężny mężczyzna z wielkim brzuchem zadziwił ją drobnym uzębieniem. – Czy pan ma ciągle mleczne zęby? – zagadnęła więc. – Tak, i tymi zębami zjadam małe, ciekawskie Poleczki – usłyszała. Ale rozmowa, jakby niepostrzeżenie dla artysty, przeszła do spraw, które nie mogły zostać spuentowane dowcipem. Dotyczyła rewolucji październikowej, stosunku Rivery do Marksa, Engelsa, Lenina.

W ciągu roku od debiutu przeprowadziła dla „Excélsiora” około 300 wywiadów. Naiwne pytania zadawała w taki sposób, że każde z nich wydawało się warte jak najbardziej wyczerpującej odpowiedzi. Śpiewaczkę fado Amálię Rodrigues dopytywała na przykład, gdzie leży Portugalia. Ten rodzaj odwagi nie tylko skracał dystans i szybko tworzył między rozmówcami relację opartą na wzajemnym zaufaniu, ale też bawił czytelników. A Poniatowska, nawet jeśli na początku z rozmysłem sprawiała wrażenie dobrze wychowanej niepozornej blondynki, która nie skończyła uniwersytetu, ostatecznie dawała znać, że naprawdę potrafi rozmawiać.

O ile w przypadku mężczyzn tę metodę stosowała często, o tyle do kobiet zazwyczaj podchodziła bez masek, z podziwem, empatią. Fascynowały ją życie poetki Rosario Castellanos, siła malarki Leonory Carrington, o której napisała powieść, doświadczenia praczki Josefiny Bórquez, z której uczyniła pierwowzór bohaterki jednej ze swoich najważniejszych książek „Do sępów pójdę”, w której opowiedziała o niesprawiedliwości społecznej, meksykańskiej rewolucji, ludziach, o których nie wiedziałaby wiele, gdyby chciała trzymać się towarzyskich zwyczajów swojego środowiska. Z „Excélsiora” Poniatowska przeszła do konkurencyjnych „Novedades”, gdzie przez 30 lat przeprowadziła ponad 10 tysięcy wywiadów.

(Fot. Maja Tybel)

Przed debiutem literackim Poniatowska zaprzyjaźniła się z Carlosem Fuentesem

Nie dało się nie zauważać urody dwudziestoletniej Poniatowskiej, ale nie wszyscy otaczający ją mężczyźni zwracali uwagę przede wszystkim na jej urok. Późniejsza literacka gwiazda Carlos Fuentes, wtedy student prawa, lecz wyłącznie z woli rodziców, razem z Poniatowską trafił pod opiekę cenionego meksykańskiego autora opowiadań Juana José Arreoli. Pisarz mieszkał w Meksyku sam, jego żona z trójką dzieci – w oddalonym o ponad 500 kilometrów Jalisco. Poniatowska i Fuenes chodzili do mieszkania mistrza na poddaszu, żeby rozmawiać o literaturze, planować własne teksty, słuchać porad, dzielić się pomysłami. Arreola wymyślił serię wydawniczą, którą rozpoczęła pierwsza książka Poniatowskiej, „Lilus Kikus”, a jako drugi tytuł ukazał się debiut Fuentesa. Wśród setki tomów znalazł się też „Koniec zabawy” Cortázara. 

Tamten czas w życiu początkującej pisarki był też naznaczony tragedią, o czym czytelnicy dowiedzieli się dopiero przy okazji premiery jej książki „El amante polaco” z 2019 roku, opowieści o Stanisławie Auguście z elementami biografii Poniatowskiej. W niej napisała o przemilczanych wcześniej elementach relacji z Arreolą, o gwałcie, którego stała się ofiarą jako podopieczna pisarza. Pierwszy syn Eleny, Mene, jest jego dzieckiem. 

„Czuję ogromną siłę, siłę, jakiej nigdy nie miałam, tysiąca koni, tysiąca smoków, ja sama ją podsycam, mogłabym wyjść w koszuli na plac Świętego Piotra z moim synem w ramionach i ogłosić jego narodziny całemu światu” – wspominała narodziny syna w Rzymie w 1955 roku. Rodzina jednak próbowała ukryć niechciane narodziny – chłopiec jako niemowlę został oddany matce chrzestnej, ciotce Eleny. Ostatecznie Poniatowska odebrała syna, nie zgodziła się na adopcję.

Premiera „El amante polaco” wywołała medialną dyskusję wpisującą się w ruch MeToo. Poniatowska, zawsze wspierająca kobiety, współtwórczyni feministycznego magazynu „Fem”, ukazującego się od lat 70. do połowy 2000., znowu zabrała głos w sprawach, o których zbyt często się milczy.

(Fot. Maja Tybel)

Elena Poniatowska jest laureatką Nagrody Cervantesa z 2013 roku

Dobre urodzenie nie pomagało emancypacji. Według zasad przekazywanych z pokolenia na pokolenie kobieta powinna przede wszystkim mieć czas dla domu, męża, dzieci, dopiero na ostatnim miejscu dla siebie. I rzadko po to, żeby realizować swoje pasje.

Miłością życia Eleny był meksykański astronom Guillermo Haro, który zmarł po koniec lat 80. Żartowała, że zakochała się w nim, bo miał buzię okrągłą jak naleśnik. Stworzyli dom pełen książek, ludzi, gości. 

Dziś Poniatowska jest nie tylko jedną z najważniejszych autorek hiszpańskojęzycznych, mistrzynią dla młodszych pisarzy i pisarek, matką, babcią, ale też szefową fundacji swojego imienia, której dyrektorem został jeden z jej synów, Felipe Haro. Fundacja zajmuje się pielęgnowaniem dorobku Eleny, ważnego w opisywaniu historii Meksyku. Bo wśród niezliczonych wywiadów były i te ze świadkami oraz ofiarami masakry protestujących studentów w Meksyku w 1968 roku, których efektem stały się książka „Noc Tlatelolco” i cykl rozmów z najważniejszymi meksykańskimi architektami, zebrany w „De la Tierra al cielo”, i setki tekstów, których bohaterami i bohaterkami stali się meksykańscy politycy, działacze, artyści.

W 2014 roku odebrała Nagrodę Cervantesa, najważniejsze wyróżnienie dla pisarzy w świecie hiszpańskojęzycznym, jako pierwsza Meksykanka, czwarta kobieta w historii wyróżnienia. Na uroczystość założyła tradycyjną suknię, którą podarowały jej kobiety z Juchitán. Do uniwersyteckiej sali w rodzinnym mieście Cervantesa, Alcalá de Henares, zgodnie ze zwyczajem weszła razem z królem Hiszpanii. A w rozmowach po przyznaniu nagrody podkreślała, że wartością, o którą wciąż trzeba walczyć, jest odwaga kobiet.


Książka „Meksyk, moja miłość. Historia Eleny Poniatowskiej” Magdy Melnyk ukazała się w wydawnictwie OsnoVa.

Podczas Big Book Festival, 25 czerwca o godz. 16, odbędzie się spotkanie poświęcone książce. Rozmowę z Magdą Melnyk poprowadzi Katarzyna Sroczyńska, fragmenty „Meksyku, mojej miłości” przeczyta Aleksandra Justa.

Marta Strzelecka
Proszę czekać..
Zamknij