Znaleziono 0 artykułów
06.12.2019

Bliskość nie musi znikać

06.12.2019
Błażej Strzelczyk (Fot. materiały prasowe)

Błażej Strzelczyk, dziennikarz z pokolenia 30-latków, postanowił od ludzi o generację lub dwie starszych dowiedzieć się, co myślą o małżeństwie, o byciu razem i o miłości. W książce „Moja żona głaszcze jeże. Rozmowy małżeńskie” spotyka się m.in. z Henryką Krzywonos-Strycharską i Krzysztofem Strycharskim, Małgorzatą Goetz i Karolem Modzelewskim oraz Anną i Tadeuszem Sobolewskimi.

Już dawno książka nie wywołała we mnie tyle uśmiechu. Czytając, uśmiechałam się to do siebie, to do bohaterów. Błażej Strzelczyk, 30-letni dziennikarz, znany głównie z wywiadów dla „Tygodnika Powszechnego”, postanowił wysłuchać ludzi o pokolenie lub dwa starszych. Dowiedzieć się, co myślą o małżeństwie, o byciu razem, o miłości. Już za sam pomysł dałabym mu medal, bo mam wrażenie, że dziś młodzi często jedynie w rówieśnikach widzą partnerów do rozmowy. To ich chcą podziwiać, naśladować, podglądać w mediach społecznościowych. Jakby świat istniał zaledwie od wczoraj. 

Strzelczyk nie wybrał małżeństw pierwszych z brzegu, ale takie, które – mogę się domyślić, że miał taką nadzieję – inni też będą chcieli poznać od domowej, intymnej strony. 

Odwiedził Henrykę Krzywonos-Strycharską i o 11 lat młodszego jej męża Krzysztofa Strycharskiego. Usłyszał piękną opowieść. To było już po tym słynnym dniu w sierpniu 1980 roku, gdy ona jako motornicza zatrzymała tramwaj. A on już rzucił pracę w milicji, w 1986 roku dostał spadek i kupił sklep. 

Gdy Strycharski po raz pierwszy wszedł do mieszkania Henryki Krzywonos, zobaczył tylko dmuchany materac i lodówkę. Nie było innych mebli. Nie zaproponowała mu kawy, bo nie miała. Za piwo on podziękował. Więc pili oranżadę i palili papierosy. Następnym razem, gdy przyniósł jej kawę w prezencie, ona się rozkleiła, łzy płynęły jej po policzkach, bo nigdy wcześniej nie dostała prezentu. Później założyli rodzinny dom dziecka, w którym wychowali dwanaścioro dzieci. „Nie ma mowy o heroizmie ani przesadnym bohaterstwie – ja tylko wzruszam się, że z takich bagien – jakie zresztą oboje mieliśmy z Krzyśkiem – udało się wydostać i zrobić dobry dom” – mówi Henryka Krzywonos.

Błażej Strzelczyk "Moja żona głaszcze jeże" (Fot. materiały prasowe)

Strzelczyk poszedł też do Małgorzaty Goetz i Karola Modzelewskiego. Dla niej i dla niego było to już trzecie małżeństwo, ale zdążyli wspólnie przeżyć ćwierć wieku. On nie pamiętał pierwszego ich spotkania w 1980 roku. Ona, wówczas młoda dziennikarka radiowa, pojechała na konferencję prasową do Wrocławia, on był rzecznikiem Solidarności. Spuścił ją wtedy z wodą, jak pamięta. „Był idealnym rzecznikiem prasowym”. 

Opowiadają, jak się wspólnie starzeją. On, były dysydent i wielokrotny więzień polityczny, musiał przestrzegać ścisłej diety, jeść o wyznaczonych porach, wiedział, że nie pojeździ już na nartach, drażniły go własne niesprawności, ale oboje bardzo się przyjaźnili i nie przestali okazywać sobie miłości. Ona: „Trzeba dotykać się bez przerwy”. On: „Ciało to nie jest problem. Nie przeszkadza w miłości”. Ona: „Gdyby człowiek był zdziwiony tym, że się postarzał, byłby to objaw braku inteligencji”. Dobrze, że autorowi udało się umówić to spotkanie. Karol Modzelewski zmarł 28 kwietnia tego roku.

Od Anny i Tadeusza Sobolewskich, z zawodu krytyków – ona: literatury, on: filmowy – autor wysłuchał sporo gorzkich słów, bo ich trwające prawie pół wieku małżeństwo przeszło wiele prób. Gdy urodziła im się pierwsza córka, ona czuła się bezradna i samotna jako młoda matka. „Znikąd ratunku. Doba była za krótka, żeby zdążyć ze wszystkim. Karmieniem, praniem, prasowaniem, gotowaniem zupki. Koszmarem było odciąganie pokarmu. Justynka płakała w nocy, nie mogłam spać, w dzień też nie mogłam się zdrzemnąć, Tadek wychodził do pracy. Nie mogłam oczekiwać żadnego podziału obowiązków. U ciebie w rodzinie – zwraca się do Tadeusza – mężczyzna nic nie robił w domu”. I dodaje: „Przychodziła do nas twoja mama, która zamiast pomagać przy niemowlęciu, tylko wypytywała, czy jej ukochany syn ma co jeść, czy ma wyprane. I prała tylko twoje rzeczy. Justynka była rozkoszna, a ja stale płakałam”. 

Dziś patrzą na to z dystansem, ale ona nadal podkreśla, że „role w małżeństwie nie są żadnym prawem bożym, tylko muszą być ustalane wspólnie, a ciężary dzielone sprawiedliwie. Precz z patriarchatem”. Dobrze powiedziane, liczę, że autor wziął sobie słowa tej mądrej kobiety do serca. Zresztą później, gdy urodziła im się druga córka Cela z zespołem Downa, nie było mowy o patriarchacie. Wychowali wspaniałą córkę, która dziś jest w zespole Teatru 21. 

Błażej Strzelczyk (Fot. materiały prasowe)

Strzelczyk jest dociekliwy, czasem wydaje się, że chciałby dostać gotowe rozwiązania, które pozwoliłyby pójść na skróty. Pyta psychoonkolożkę Justynę Pronobis-Szczylik i lekarza onkologa, hematologa Cezarego Szczylika, w jaki sposób wybieramy ludzi, z którymi chcemy spędzić resztę życia. On: „W świecie mamy mnóstwo wróżek i swatów. Ale do tej pory nikt nigdy nie wynalazł wiarygodnego wzoru na zakochanie”. A co, gdy zapał gaśnie, bo życie okazuje się zwykłe, nudne? Ona: „Kłopot w tym, że cały czas zajmujemy naszą głowę tym, co było lub co będzie, a nie tym, co tu i teraz. (…) Jedyna chwila, w której możemy doświadczać siebie oraz dzielić się sobą, dzieje się teraz. A problemy i niedoskonałość są częścią naszej natury”. 

To bardzo wzruszająca i ciepła książka. Chce się ją czytać bez końca, niekoniecznie po kolei, słuchać tych mądrych ludzi, którzy zgodzili się podzielić swoją miłością. Dają nadzieję, że warto budować związek z drugim człowiekiem, że bliskość jest ważna – nie ta wirtualna, ale ta rzeczywista. Przytulanie się i głaskanie również. 

 

Błażej Strzelczyk, „Moja żona głaszcze jeże. Rozmowy małżeńskie”, wydawnictwo Czarne. 

Rozmówcy: Henryka Krzywonos-Strycharska i Krzysztof Strycharski, Justyna Pronobis-Szczylik i Cezary Szczylik, Ludwika i Henryk Wujcowie, Elżbieta i Przemysław Malzahnowie, Hanna i Antoni Gucwińscy, Barbara i Ludwik Wilczyńscy, Grażyna i Wojciech Jagielscy, Joanna i Jan Kulmowie, Małgorzata Goetz i Karol Modzelewski oraz Anna i Tadeusz Sobolewscy.

Maria Fredro-Boniecka
Proszę czekać..
Zamknij