Znaleziono 0 artykułów
02.10.2022

Karen Blixen: Walka o siebie

02.10.2022
(Fot. materiały prasowe)

Najchętniej widzi się w niej skandalistkę i prowokatorkę, a ona zasługuje na to, żeby pokazać, jak skomplikowaną była osobą – mówi Connie Nielsen, pomysłodawczyni serialu „Marzycielka – Stając się Karen Blixen”, w którym gra również główną bohaterkę.

Serialową Blixen poznajemy, gdy nad jej życiem zbierają się czarne chmury. Jest 1931 rok. 46-letnia Karen po nieudanej próbie samobójczej wraca do rodzimego Rungsted w Danii. Musiała opuścić Kenię, gdzie przy Wzgórzach Ngong przez 17 lat prowadziła plantację kawy. Kryzys gospodarczy oraz zakaz importu kawy do Wielkiej Brytanii w połączeniu z nieumiejętnym zarządzaniem doprowadziły farmę do bankructwa.

Upokorzona i niewidząca sensu dalszego życia kobieta trafiła pod kuratelę matki i rodzeństwa. Młodszy brat, prawowity dziedzic majątku po ojcu, zgodził się ją utrzymywać. Wypłacał jej pensję i starał się znosić jej ekscentryczność. A także jej „wstydliwą” chorobę – cały czas leczyła się arszenikiem z syfilisu, którym zaraził ją rozpustny mąż Bror Blixen-Finecke.

Nie byli dobrym małżeństwem. Ona tak naprawdę kochała jego brata Hansa. Brora poślubiła dla tytułu szlacheckiego. Matka sfinansowała wyjazd młodych do Afryki, gdzie mieli hodować bydło. Bror jednak nie miał ochoty na zajmowanie się zwierzyną, więc zaczęli uprawiać kawę. Karen pokochała to zajęcie, a znudzony mąż szukał odskoczni w alkowach innych kobiet. Rozwiedli się w 1921 roku. Karen została dyrektorką Karen Coffee Company i przeżyła romans z Denysem Finchem Hattonem. O tym, jak wyglądało wtedy życie Blixen w Kenii, wiemy z książki „Pożegnanie z Afryką” i jej przebojowej adaptacji z Meryl Streep w roli głównej. Teraz czas dowiedzieć się, co działo się później.

(Fot. materiały prasowe)

Kiedy Karen Blixen chciała wydać pierwszą książkę, otoczenie traktowało ją protekcjonalnie

Dania lat 30. to na ekranie kraj, w którym dochodzi do ścierania się postaw obywatelskich. Matka i siostra Karen, reprezentantki starego systemu, przestrzegają konwenansów i wpisują się w role nadane im przez społeczeństwo. Przeciwstawia się im kobiety, które próbują rozbijać szklane sufity, są złaknione czegoś więcej niż szydełkowania i życia w gorsecie. Symbolem takiej postawy staje się Karen Blixen, która nie przyjmuje odmowy i walczy o realizację marzeń do końca.

– Karen nie była oczywiście jedyna. W latach 20. i 30. mnóstwo Dunek przejawiało nietypowe dla tamtej epoki zainteresowania. Pociągały je podróże, wyścigi samolotowe, aeroplany czy sztuka – mówi mi Connie Nielsen. – Rzecz jasna, dotyczyło to kobiet zamożnych, pochodzących z arystokratycznych rodzin, które nie musiały się martwić, co włożyć do garnka, tylko mogły się skupić na walce o wyrażanie siebie. Chciały się rozwijać, były tego spragnione. A patriarchat niczego tak się nie boi, jak intelektualnie rozwiniętych, samoświadomych kobiet.

W serialu ten wątek wybrzmiewa dzięki temu, że historia koncentruje się na perypetiach Blixen, związanych z wydaniem pierwszej książki – zbioru opowiadań, w których realizm miesza się z fantazją. Twórcy ilustrują poszczególne sceny z jej utworów. Otoczenie traktuje ją protekcjonalnie, podchodzi do jej pisania jak do fanaberii, a nie artystycznego głosu, mającego znaczenie dla literatury. Brat wstydzi się polecić ją znajomym z prestiżowego wydawnictwa, siostra studzi jej zapały i oskarża o przerost ambicji. A brytyjskiego wydawcę nie interesuje jej pisanie, tylko ona sama. „Nie możemy inwestować w nikomu nieznane kobiety z Danii” – mówi bez ogródek. I odmawia przeczytania maszynopisu mimo wcześniejszych zalotów.

(Fot. materiały prasowe)

Ekranowa Blixen źle to wszystko znosi. Twórcy nie wykreowali jej na jedną z posągowych bohaterek, których nie złamią żadne przeciwności losu. Ta Karen jest ludzka, ma swoje słabości, upada, traci wiarę. A gdy się podnosi i walczy o swoje, robi to kosztem swojej rodziny, cierpiącej, gdy Blixen próbuje ścigać marzenia. Serial nie próbuje płynąć na fali mody na opowieści o silnych kobietach. – Najbardziej zależało nam, żeby widz zrozumiał proces, w którym Karen stała się pisarką. Sfilmowanie tego, jak bohaterka siada do maszyny i stuka w klawisze, byłoby nudne. Wolałam, żebyśmy mogli popatrzeć na świat jej oczami, dostrzegli to, co ona widzi, i w ten sposób zrozumieli jej pasję do przelewania tego na papier – mówi Connie Nielsen.

Zaskakujący jest też sposób wizualnego przedstawiania pisarki, która na ekranie pojawia się w strojach zupełnie przysłaniających jej fizyczność. – To przemyślany zabieg – tłumaczy Nielsen. – Najwyższa pora, żebyśmy zweryfikowali to, jak prezentujemy w sztukach audiowizualnych artystki. Mam wrażenie, że nadal skupiamy się na ich fizyczności. A przecież chodzi o ich intelekt. Nasz serial jest o procesie stawania się artystką, a on zachodzi w głowie.

(Fot. materiały prasowe)
Marilyn Monroe i Karen Blixen w 1959 roku (Fot. Getty Images)

Blixen po doświadczeniu bankructwa chciała się zabić, ale potem znalazła siłę, by walczyć o nowe życie

Twórcy są w swoim zamierzeniu konsekwentni. W retrospekcjach, w których cofamy się z Blixen do czasu spędzonego w Kenii, nie ma pocztówkowych zdjęć. Zamiast zapierających dech w piersiach widoków jest mikroświat, który bohaterka sobie zbudowała: nieprzesadnie bogata chata, wierni ludzie, którzy u niej pracowali, narzędzia stające się symbolami. To przecież z pomocą narzędzi reperujemy i rozwijamy ważne dla nas miejsca. Pisarka nie była szczęśliwa dlatego, że żyła pośród majestatycznej przyrody, tylko dzięki ludziom, którzy stali się dla niej nową rodziną. Rozumieli się, bo Blixen czuła się tak samo ograniczona jako kobieta jak czarni pod rządami kolonialistów.

– Była antykolonialistką. Nie mogła uwierzyć, do czego Brytyjczycy są w stanie posunąć się wobec Afrykańczyków. Szokowało ją, że najeźdźcy tak po prostu zagrabiają ziemię lokalnej ludności – opowiada Nielsen. – Kiedy Blixen zbankrutowała, pisała podania do brytyjskich zarządców z prośbą o spotkanie. Chciała na nich wymóc gwarancję, by z terenu jej farmy żaden jej pracownik nie mógł zostać usunięty siłą. I choć jej tego odmawiano, w końcu udało jej się to załatwić.

(Fot. materiały prasowe)

W dzisiejszej Kenii tereny, gdzie stała farma Blixen, na przedmieściach Nairobi, noszą nazwę Karen – na jej cześć. Ale gdy Blixen żyła, nie przez wszystkich Kenijczyków była szanowana. – Zachowały się listy, z których wynika, że w potarganym ubraniu, pełnym dziur, leży obok autochtonów. Tak bardzo przejmowała się ich losem. Jednak lokalni mieszkańcy nie mogli tego zrozumieć, bo przecież była biała, uprzywilejowana, więc po co miałaby sobie zawracać głowę ich problemami? Niektórzy myśleli, że jest wariatką. Karen jednak zawsze powtarzała, że troszczy się o nich, bo są takimi samymi ludźmi jak ona. Chciałam, żeby to w serialu wybrzmiało.

Wybrzmiewa również wątek kompletnej zmiany życia w dojrzałym wieku. – Gdy Karen Blixen zaczęła pisać, miała 47 lat. Dla mnie to było najciekawsze. Pomyślałam, jak wiele jest ludzi skupionych na pracy niebędącej ich pasją, opiekujących się chorymi rodzicami albo będących po zakończeniu wieloletniego związku, którzy mogliby się w jej sytuacji przejrzeć – mówi Nielsen. – Karen po doświadczeniu bankructwa chce się zabić, ale potem znajduje siłę, by walczyć o nowe życie. I to początek jej zupełnie nowej historii. Chciałabym, żeby dzięki niej ludzie przestali myśleć, że w ich życiu jest na cokolwiek za późno.

(Fot. materiały prasowe)

Scenarzystka Dunja Gry Jensen oparła historię na listach Karen Blixen i jej opowiadaniu „Marzyciele”. Efekt nie przypomina klasycznych biografii. Uwypukleniu ulegają tu raczej pytania stawiane przez Blixen; wśród nich najważniejsze: „Co to znaczy być kobietą w jej epoce?”. – Jej niezależność przyciągała mężczyzn, a ona, z natury filozofka, próbowała wytłumaczyć sobie, dlaczego tak jest – mówi Nielsen. Pytam aktorkę, czy sama rozumiała stosunek mężczyzn do Blixen. – Moim zdaniem szaleli za nią tak bardzo, bo chcieli ją kontrolować. A gdy im się wymykała, chcieli tego jeszcze bardziej. Karen zastanawiała się, czy wolno jej być artystką, mieć życie duchowe i zaspakajać swoją seksualność, skoro wszystko to oznacza wyrywanie się spod nadzoru mężczyzny. Według mnie te pytania są nadal aktualne, choć upłynął już prawie wiek od czasów życia Blixen – odpowiada.

W ubiegłym roku w Danii premierę miał film „The Pact”. Opowiadał o bliskiej relacji Karen Blixen i młodego poety Thorkilda Bjørnviga. Wyreżyserował go 73-letni dziś Bille August, nestor duńskiego kina. Mogłoby się wydawać, że to oznacza, że zainteresowanie Blixen jest w jej ojczyźnie duże, ale Nielsen temu zaprzecza. – Problem polega przede wszystkim na tym, że po śmierci Karen pisali o niej głównie mężczyźni. A oni widzieli w niej najchętniej skandalistkę i prowokatorkę. Regularnie podkreślali, że nie mogła utożsamiać się z feminizmem, bo pochodziła z uprzywilejowanej rodziny, w której nie doświadczała przemocy fizycznej ze strony mężczyzn, więc nie identyfikowała się z tym problemem, choć był codziennością w klasie robotniczej. Film Augusta też nie stara się pokazać, jak skomplikowaną osobą była, nie pogłębia jej postaci. A ona na to zasługuje, dlatego naszym serialem staraliśmy się wypełnić tę lukę – podsumowuje Nielsen.

Karen Blixen w 1940 roku (Fot. Getty Images)

Serial „Marzycielka – Stając się Karen Blixen” można oglądać na platformie Viaplay

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij