Znaleziono 0 artykułów
05.08.2025

Heterofatalizm: Gorzkie rozczarowanie heteroseksualnym randkowaniem

Współczesne heteroseksualne relacje to źródło rozczarowań, szczególnie dla kobiet. Dlatego coraz więcej z nas stawia na siebie i przedkłada przyjaźń nad miłość. (Fot. Arthur Elgort/Conde Nast via Getty Images)

Heterofatalizm dotyka coraz więcej heteroseksualnych kobiet. To pojęcie oznacza gorzkie rozczarowanie randkowaniem i romantyczną wizją (hetero)związków. I wcale nie chodzi o zbyt wysokie wymagania – nie mamy już nawet nadziei, że znajdziemy kogoś, kto spełni choćby minimum oczekiwań. Spotykamy coraz więcej mężczyzn, którzy „nie potrafią” być w relacji, „nie mają przestrzeni” czy nie wiedzą, czego od nas chcą. Niektórzy nie potrafią nawet szczerze tego zakomunikować. Efekt? Zamiast się denerwować, podnosić poziom kortyzolu, tracić czas i energię na kogoś, kto nie ma nawet czasu odpisać na wiadomość, stawiamy na siebie i na zaangażowane przyjaźnie.

Amerykańskie media podbija hasło „heterofatalizm”. Zaczęło się od eseju Jean Garnett „The Trouble With Wanting Men” na łamach magazynu „The New York Times”, w którym autorka opisuje emocjonalne wypalenie w randkowaniu z mężczyznami, odnosząc się do pojęcia heterofatalizmu ukutego przez Asę Seresin. Wiele kobiet rozumie ten paradoks – jednocześnie pragnie seksu czy relacji, ale czuje, że nie ma z kim budować związku.

Z jednej strony rodzi się we mnie sprzeciw wobec takiej polaryzacji, z drugiej też dostrzegam ten problem. Jeszcze kilka lat temu randkowanie wydawało się łatwiejsze i przyjemniejsze. Obecnie stanowi przede wszystkim źródło cierpień. Liczba singielek rośnie. Wcale nie uważam, że to wyłącznie wina mężczyzn. Należę jednak do pokolenia sfrustrowanych kobiet, które pragną happy endu, choć wiedzą, że są znikome szanse, by się im udało.

Koniec z romantyzmem? Czym jest heterofatalizm i skąd się wzięło to pojęcie

Pojęcie „heterofatalizm” ukuł Asa Seresin z Uniwersytetu Pensylwanii od lat badający sposób, w jaki kobiety myślą o mężczyznach, o miłości, o sobie. Najpierw zjawisko zostało określone jako heteropesymizm, z czasem zmienione na pojęcie heterofatalizmu oznaczającego pogodzenie się z myślą, że relacje heteroseksualne wiążą się z zawodem – choć są z góry skazane na niepowodzenie, i tak w nie wchodzimy. Mamy bowiem głęboko zinternalizowane pragnienie bycia w relacji. Bo jakżeby inaczej. Bo rodzice dopytują. Bo chcemy mieć dzieci. I tak dalej. Robimy sobie przerwy od randkowania (patrz: boysober), deklarujemy się jako selfpartnered, wymieniamy się z przyjaciółkami memami o facetach, o tym, jak długo nie odpisują, ale i tak idziemy na kolejną randkę, choć z negatywnym nastawieniem. Trudno jednak o inne.

W efekcie spotykają się osoby z różnych powodów zamknięte na możliwość autentycznego zaangażowania emocjonalnego. Jeszcze niedawno ja i moje rówieśniczki nie miałyśmy problemu z inicjowaniem randek. Nasze wysiłki często były nieodwzajemnione. Okazało się, że najpierw zdobywamy, a potem czekają na nas kolejne zadania określane jako mankeeping, czyli niewidzialna praca emocjonalna: przypominanie, rozmawianie, tłumaczenie, analizowanie nastrojów. By potem i tak usłyszeć: „Nie jestem gotowy. To nie twoja wina”.

Do podobnych wniosków doszły dziennikarki amerykańskiej edycji magazynu „Forbes”. Według nich heterofatalizm napędza narastające przeciążenie emocjonalne: brak wzajemności w emocjach, nadmiar wysiłku wkładanego w budowanie relacji oraz coraz większa przepaść dzieląca romantyczne wyobrażenia z rzeczywistością współczesnego randkowania obciążonego ghostingiem i różnymi formami przemocy. Coraz więcej kobiet dostrzega, że czas, pieniądze i energię wkładane w randki i związki z facetami może lepiej spożytkować, stawiając na własny rozwój i dbanie o przyjaźnie czy kontakty z rodziną.

Rozważne heterofatalistki. Czy narzekanie na mężczyzn staje się formą buntu lub transgresji?

Jean Garnett w eseju dla „The New York Times” analizuje własne doświadczenia randkowe. Autorka zaznacza, że nawet „dobrzy mężczyźni” nie spełniają oczekiwań. Garnett sugeruje, że osoby idealizujące miłość mogą przekształcać rozczarowanie w uogólnioną frustrację wobec mężczyzn. Zauważa, że badaczki upatrywały w narzekaniu i negatywności formę buntu lub transgresyjnej mocy. Cóż, praca znów leży po stronie kobiet. Czy to my mamy wymyślić heteroseksualne relacje na nowo? Na pewno potrzebujemy renegocjacji warunków, wyjścia poza utarte schematy, równości w praktyce, skrojonej na miarę każdej pary. Dlaczego? Ponieważ wciąż pragniemy heteroseksualnych facetów. Oni zresztą też są sfrustrowani i zdezorientowani. Ale dopóki nie wykażą chęci zrozumienia i współpracy, dopóki będą odpowiadali przemocą lub popadali w marazm, do niczego nie dojdziemy.

Z moimi przyjaciółkami balansujemy pomiędzy frustracją a pozbawionym nadziei szukaniem, pomiędzy – jak pisze Garnett – upokarzającym obsadzeniem w roli „kobiety spragnionej związku” a stworzeniem listy oczekiwań bare minimum. A może lepiej podejść do sprawy jeszcze bardziej radykalnie? Nie spełniasz oczekiwań, nie odpisujesz, nie dbasz, wystawiasz czerwoną flagę, thank you, next. Tak zachowujemy się często w koniecznej samoobronie. Nie mamy więcej siły, by czekać, rozumieć, wybaczać, starać się, zabiegać.

Garnett w swoim tekście przytacza też słowa Vivian Gornick, która we wspomnieniach „Fierce Attachments” opisała swojej przyjaciółce udrękę bycia ignorowaną przez kochanka: „Nie mogłam znieść – pisze – tego, że ponownie wpędził nas w okrucieństwo staromodnego związku między mężczyzną a kobietą, zmieniając mnie w kobietę, która czeka na telefon, który nigdy nie nadchodzi, a siebie w mężczyznę, który musi unikać kobiety, która czeka”.

Kobiety rezygnują z relacji z mężczyznami z potrzeby odzyskania własnej przestrzeni

Można pomyśleć, że dzisiaj jesteśmy bohaterkami jakiegoś kiepskiego rom-comu. Jesteśmy wyemancypowane, wyedukowane, robimy kariery, dbamy o siebie. W końcu mamy aplikacje randkowe i... wypalenie randkowe, bo randkowanie dla kobiet jest koszmarem. Na łamach Vogue.co.uk Hettie Judah pisze, że rozumie Emily Ratajkowski, która wyrzuciła mężczyzn ze swojego życia. Nie z nienawiści, tylko z potrzeby odzyskania przestrzeni. Bo przez dekady kobiety były trenowane, by być „dla” – dla mężczyzny, dla związku, dla narracji. Może naprawdę trzeba po prostu zająć się sobą, skasować raz na zawsze apki? Skoro wiemy, że nie jesteśmy połówkami, że jesteśmy pełnowartościowe, niezależnie od tego, czy solo, czy w duecie. Tylko co zrobić z pragnieniami?

Heterofatalizm: W tym szaleństwie jest metoda?

Nie wierzymy już w księcia z bajki. Chcemy poznać kogoś, z kim można wspólnie pisać pasujący obu stronom scenariusz. Póki co możemy przemyśleć swoje oczekiwania, by móc mówić otwarcie, jakiej chcemy relacji. Tradycyjnie rozumiany romantyzm stracił rację bytu. Znalazłyśmy się w niełatwym momencie przesilenia. Drzemie w nas nadzieja, że odczarujemy miłość widzianą jako pasmo poświęceń i wielkich gestów, a zobaczymy, że jej sedno jest tam, gdzie nie odstrasza nas byle ick, ale potrafimy szanować swoje granice i są one szanowane przez najważniejsze dla nas osoby.

Paulina Klepacz
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Heterofatalizm: Gorzkie rozczarowanie heteroseksualnym randkowaniem
Proszę czekać..
Zamknij