Znaleziono 0 artykułów
22.04.2024

Jane Goodall, badaczka nazywana „panią od szympansów”, całe życie walczy o prawa zwierząt

22.04.2024
Kadr z filmu „Jane” (Fot. materiały prasowe Cosmic Picture)

Zwierzęta kocha bardziej. W końcu poświęciła całe życie walce o ich prawo do godnego bytu. Ale i ludziom nie szczędzi uczucia. Jane Goodall, utytułowana naukowczyni, autorka rewolucyjnych badań nad szympansami i aktywistka, szczerze wierzy, że mamy szansę uratować świat przed ekologiczną zagładą.

Gdy inni straszą końcem, ona przekonuje, że jeszcze może być dobrze. I namawia, by dołączyć do setek tysięcy osób na całym świecie, które każdego dnia robią coś, byśmy wyszli z impasu katastrofy klimatycznej. Jane Goodall, angielska antropolożka, prymatolożka, jedna z najwybitniejszych na świecie badaczek dzikiej fauny, wierzy w potęgę wspólnego działania i krzepiąco przypomina, że to małe kroki robią wielkie zmiany. „Nigdy się nie poddawajmy, nie traćmy nadziei. OK, świat przyrody jest dotknięty głębokim kryzysem, ale nie brakuje wyjątkowych ludzi, absolutnie zdeterminowanych, by wspierać regenerację ekosystemów i ochronę konkretnych gatunków zwierząt czy roślin. Jeśli nie będziemy robić nic, nie będzie nadziei dla świata, bo nadzieja wraca, gdy każdy z nas podejmuje jakiekolwiek działanie”, mówiła w wywiadzie dla magazynu „Forbes”. Goodall pozostaje optymistką, ale nie jest naiwna. Podziwia ludzi, którzy – tak jak ona – naprawiają, ale też widzi tych, którzy psują. „Nie myślimy o tym, jak nasze działania wpłyną na życie przyszłych pokoleń. Interesuje nas natychmiastowa gratyfikacja, najbliższe spotkanie udziałowców, kolejna kampania polityczna. Umysł i serce zostały rozdzielone. A człowiek, który kieruje się w życiu bystrym umysłem, ale zapomina o sercu, języku miłości i współodczuwaniu, to zwykły cwaniak. Nie zależy mu”, dodawała gorzko w tym samym wywiadzie. Kim jest kobieta, której od zawsze zależało?

(Fot. Getty Images)

Urodzona naukowczyni

„Gdy miałam cztery lata, za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć, jak kury znoszą jajka”, wspominała w niedawnej rozmowie z „The Guardian”. „Schowałam się więc w kurniku i czekałam. Gdy wreszcie wróciłam do domu, okazało się, że mama zawiadomiła policję, nie wiedząc, gdzie przepadłam na tyle godzin. Zamiast jednak mnie ukarać, uważnie wysłuchała opowieści o wszystkim, co odkryłam”. Jane Goodall w wielu wywiadach podkreśla, że to właśnie matce zawdzięcza swoją karierę – to ona pielęgnowała rodzącą się w dziecku naturę badaczki, podsycała ciekawość, wzmacniała miłość do przyrody. Goodall urodziła się w Londynie, w 1934 r., na pięć lat przed wybuchem II wojny światowej, która zabrała jej ojca. W wywiadach opowiada, że nie zdążyli nawiązać głębokiej więzi, ale choć dorastała bez niego, to ojciec zaszczepił w niej sympatię do szympansów, którymi zajęła się w życiu zawodowym. Gdy wszystkie dzieci bawiły się misiami, mała Jane dostała w prezencie od taty pluszową małpkę. „Przyjaciółki matki były przerażone. Twierdziły, że będę miała z powodu tej zabawki koszmary”, śmiała się w wywiadach. Podobno pluszowa małpka do tej pory towarzyszy Goodall, siedzi na toaletce w domu na południu Anglii, w którym badaczka znalazła bezpieczną przystań w trakcie pandemii koronawirusa. Dziś naukowczyni poświęca się przede wszystkim pracy aktywistycznej, wystąpieniom publicznym, pisaniu książek i propagowaniu etycznego odżywiania się (jest weganką). Zbudowała Jane Goodall Institute, który działa na rzecz ochrony zagrożonych gatunków. Stworzyła program Roots & Shoots, który wspiera młodych ludzi (od przedszkolaków po osoby studenckie) w edukacji ekologicznej i aktywistycznej. I chętnie opowiada o początkach pracy naukowej w jednym z tanzańskich parków narodowych.

(Fot. Getty Images)

Urodzona buntowniczka

Oczywiście, że w latach 60. ubiegłego wieku antropologia czy prymatologia – nauka zajmująca się badaniem ssaków naczelnych – były dziedzinami zdominowanymi przez mężczyzn. „Gdy wybierałam się na swoją pierwszą ekspedycję naukową na tereny dzisiejszej Tanzanii, władze nie pozwalały kobietom samodzielnie pracować w dziczy. Moja matka zgłosiła się więc jako wolontariuszka i pojechała ze mną. Po jakimś czasie chyba uznali, że jestem wariatką i pozwolili mi pracować solo”. W tej zdominowanej przez mężczyzn dziedzinie to odkrycia kobiety okazały się przełomowe. Jane Goodall latami obserwowała grupy dzikich szympansów. Zanotowała u nich np. stosowanie gestów budujących więzi, identycznych z relacyjnymi zachowaniami człowieka, którymi wyrażamy bliskość i wsparcie: przytulenia, buziaki, poklepywanie po plecach, wesołe podszczypywanie. Goodall zauważyła też, że szympansy łączą się w grupy, są wierne swojej paczce – z taką paczką spędziła zresztą niecałe dwa lata, gdy została zaakceptowana i włączona do szympansiej rodziny. To brytyjska badaczka jako pierwsza odkryła, że szympans nie jest, jak wcześniej uważano, roślinożercą – a do tego poluje i ma skłonność do przemocy. Odkrycia Goodall wzbudzały sensację, jej sposób pracy często jednak spotykał się z oporem. „Gdy we wczesnych latach 60. bezwstydnie używałam takich słów, jak dzieciństwo, dorastanie, motywacja, podekscytowanie i nastrój, byłam często krytykowana”, pisała w zbiorze esejów wydanym przez organizację Great Ape Project. „A jeszcze większej zbrodni dopuściłam się, sugerując, że szympansy mają osobowość”. Badaczka notorycznie buntowała się wobec nakazów i zakazów, które rządziły światem nauki. Zwierzęta poddawane obserwacji numerowano, a nazywanie ich było zabronione, bo buduje to emocjonalną więź, która burzy obiektywizm analizy. Tymczasem każdy członek szympansiej społeczności badanej przez Jane Goodall miał imię: David Greybeard, Humphrey, Flo, Frodo. W tym przepięknym geście upodmiotowienia zawierała się nauka charakterystyczna dla wszystkich działań brytyjskiej badaczki, nadal potężna i ważna. Goodall bowiem uparcie wchodzi w dyskusję z antropocentrycznym przekonaniem o wyższości człowieka nad innymi żyjącymi istotami i postuluje, że wszyscy jesteśmy sobie równi.

(Fot. Getty Images)

Niestrudzona aktywistka

Jane Goodall właśnie obchodziła 90. urodziny, ale nie spieszy się jej do emerytury. Zapytana 10 lat temu przez dziennikarkę „Forbesa”, czy kuszą ją różne odmładzające zabiegi, odpowiedziała: „A. Nie mam na to pieniędzy. B. Nie mam na to czasu. C. Jest parę rzeczy ważniejszych od tego, jak wyglądam. Najważniejsze to zachować sprawność i mieć nadzieję, że sprawny pozostanie również twój umysł”. Jej jest nadal czujny i precyzyjny, ostry jak brzytwa, gdy formułuje opinie. Jak ta, którą dzieliła się w tym samym obszernym wywiadzie dla „Forbesa”: „Nie uważam, żeby każdy miał prawo do dużej rodziny. Już w tym momencie jest więcej ludzi niż zasobów naturalnych, które powinny nas wyżywić. Gdyby każdy miał żyć na wysokim poziomie, potrzebowalibyśmy jeszcze ze czterech albo pięciu planet bogatych w zasoby”, wykładała z zapałem. „I wkurza mnie, gdy słyszę, że problemem jest to, że w Afryce czy Indiach ludzie mają duże rodziny. Nie zdajemy sobie sprawy, że dziesięcioro dzieci z tanzańskiej wsi w ciągu roku zużywa mniej zasobów naturalnych niż jedno amerykańskie dziecko z klasy średniej”. Niegdyś bez strachu wchodziła w nieprzechylny jej metodom świat nauki, a dziś równie odważnie obnaża hipokryzję polityków i ignorancję denialistów zmian klimatycznych. Działa. „Kto wie, ile czasu mi jeszcze zostało, a wciąż jest tak dużo do zrobienia”, mówiła rok temu w „The Guardian”. „Nie spocznę, dopóki ciało i umysł pozwolą”. Zwierzęta zawdzięczają sporo Jane Goodall, ale to ludzie powinni być jej wdzięczni. Za to, że nauczyła co najmniej kilka pokoleń miłości i szacunku do przyrody. I za inspirującą lekcję niespożytej pasji i empatii w działaniu. Jane Goodall wciąż zależy.

Angelika Kucińska
Proszę czekać..
Zamknij