
W swoim pożegnalnym przedstawieniu w Teatrze Narodowym Jan Englert w roli Hamleta obsadził debiutanta. Studenta warszawskiej Akademii Teatralnej Hugo Tarresa natychmiast okrzyknięto „aktorskim brylantem”.
Hamleta określa się jako „chłopca z książką”. Hugo Tarresa, wcielającego się w szekspirowskiego bohatera na deskach Teatru Narodowego, zastaję pogrążonego w lekturze. Wybór pozycji zaskakuje. Młody aktor sięgnął po biografię Jana Borysewicza, lidera Lady Pank, bo właśnie wrócił do słuchania rocka. Mogłam się domyślić, że 21-letni debiutant śledzi losy gwiazd z przeszłości. Dopiero co skończył wspomnienia Ala Pacino, „Sonny Boy”, gdy był młodszy, imponował mu James Dean, z którym dzieli zresztą urodziny 8 lutego, teraz zachwyca się filmami ze Zbyszkiem Cybulskim, choćby „Saltem” Tadeusza Konwickiego z 1965 roku. – Słyszałem, że w swoim pierwszym spektaklu w Teatrze Wybrzeże ustawił się do widzów plecami, co już wywołało konsternację, a potem przerywał spektakl, ilekroć się pomylił – przytacza Tarres anegdotę o legendzie polskiego kina. Upodobania do retro aktor dowiódł podczas 44. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu w 2024 roku, zdobywając w duecie z Mateuszem Tomaszewskim statuetkę Złotego Tukana za „Szczęśliwej drogi już czas” z repertuaru Vox oraz „Hop – szklankę piwa” Marka Grechuty. Oba wykonania – lekko ironiczne – przyniosły chłopakom uznanie jury za „radość bycia na scenie”. Tę radość widzę w Tarresie w każdej scenie „Hamleta”. W duńskiego księcia przeobraża się kilka razy w miesiącu. Właściwie nie rozstaje się z Szekspirem – w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu gra Merkucja w inscenizacji „Romea i Julii”. Żartuje, że do kompletu brakuje mu roli Makbeta, a kiedyś, w dojrzałym wieku, zmierzyłby się chętnie z królem Learem.
Hugo Tarres, 21-letni student Akademii Teatralnej, w postaci Hamleta zamknął doświadczenie pokoleniowe
Debiutanckim występem Tarresa zachwycają się stali bywalcy Teatru Narodowego, nastoletni fani Dantego, którego aktor zagrał w popularnych filmach z serii „Piep*zyć Mickiewicza”, krytycy, autorytety aktorskie. Gdy Hamlet dostaje owacje na stojąco, najgłośniej klaszczą koleżanki z roku. – Po premierze pogratulował mi Jerzy Radziwiłłowicz, podszedł do mnie też Daniel Olbrychski, którego przeprosiłem za podkradnięcie pomysłu na całowanie Klaudiusza, wykorzystanego przez niego w „Hamlecie” w reżyserii Adama Hanuszkiewicza z 1970 roku. Spotkałem moich bohaterów z dzieciństwa. Nazwano mnie „aktorskim brylantem”. W pewnym momencie trochę nie wiedziałem, gdzie właściwie jestem. Musiałem szybko zejść na ziemię. Trzeba oddzielić siebie od swoich dokonań, jeszcze dużo nauki przede mną – tłumaczy aktor.
Cały tekst znajdziecie w czerwcowym numerze „Vogue Polska”. Wydanie możesz zamówić z wygodną dostawą do domu.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.