Znaleziono 0 artykułów
03.05.2023

Postromantyczne zetki. Jak młode pokolenie zmienia nastawienie do seksu

03.05.2023
Fot. HBO Max

Obserwujemy bardzo ciekawe procesy, jak na przykład ogromne powodzenie kobiet w okolicach czterdziestki w grupie bardzo młodych, dwudziestoletnich mężczyzn. Okazuje się, że są kompatybilni seksualnie – mówi Agata Stoła, psychoterapeutka, seksuolożka, współzałożycielka Instytutu SPLOT. Rozmawiamy o tym, jak zmienia się nasza seksualność, czym jest dla młodego pokolenia, jakie związki i role płciowe wybiera generacja Z.

Badania wskazują, że pokolenie Z nie uprawia seksu. Według badań ABC 40 proc. Australijczyków w wieku od 17 do 24 lat stwierdza, że „nigdy” go nie uprawia. Podobny trend jest zauważalny w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Japonii czy USA. Jak jest w Polsce?

Trudno powiedzieć, jaki jest faktyczny stosunek do seksu młodych osób w Polsce, wiemy natomiast, że podobnie jak w większości państw na świecie obniża się wiek inicjacji seksualnej. W raporcie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę czytamy, że obecnie inicjacja ma miejsce między 15. a 18. rokiem życia, a aktywność seksualna przed ukończeniem 18. roku życia dotyczy około 80 proc. nastolatków. Natomiast badania firmy sondażowej GFK wskazały, że średni wiek inicjacji seksualnej Polek to 19 lat. Wyniki tych badań są jednak często dyskutowane, słusznie wskazuje się, że tradycyjne wartości i normy kulturowe mogą wpływać na ukrywanie, a nawet wypieranie faktycznych informacji na temat doświadczeń seksualnych. Jest to bezpośrednio powiązane z brakiem dostępu do edukacji seksualnej, co sprawia, że seksualność wciąż tkwi dla wielu osób w czymś w rodzaju szarej, a może nawet czarnej strefy. Jako temat, o którym nie powinno się albo nie można mówić.

Można więc nakreślić taki obraz: pierwszy seks pojawia się wcześnie, ale nie jest bardzo świadomy. Z czasem okazuje się, że duża grupa młodych ludzi ma do tego wyraźny dystans.

Wystarczy spojrzeć na to, co działo się na polskich ulicach podczas strajków kobiet. To w większości młode osoby wyszły na ulice, żeby walczyć o wolność seksualną. Właśnie pokolenie Z skandowało w imieniu swoim, ale też swoich mam i babć. Młode osoby w Polsce mają świadomość, że sytuacja z którą przyszło się im mierzyć w momencie wejścia w dorosłe życie, jest naprawdę ciężka. Całkowity zakaz aborcji, najbardziej ograniczony w Europie dostęp do antykoncepcji, fatalna edukacja seksualna pozostawiona NGOS-om, które za prowadzenie zajęć są ciągane po sądach, czy homofobia, obecna w narracji w mediach i debacie publicznej. Całe pokolenie za ten stan rzeczy obwinia przede wszystkim milenialsów, uważa ich za leniwych ignorantów, którzy dla własnej wygody odpuścili zaangażowanie i sprawczość.

Zetki to pragmatyczne osoby, które mają wobec siebie i życia duże oczekiwania, co przekłada się również na seks. Nie chcą go uprawiać z powodu presji rówieśniczej, na złość rodzicom czy żeby komuś coś udowodnić. Seksualność to pole do eksplorowania siebie, swoich potrzeb i pragnień. Towarzyszy temu zmiana w podejściu do seksualności i intymności, przyjęcie różnorodności seksualnej i genderowej jako punktu wyjścia w myśleniu o seksie.

Z jednej strony pokolenie Z bombardowane jest seksualnością przez popkulturę, z drugiej ma świadomość, że seks jest pełen zagrożeń – od emocjonalnych komplikacji, przez choroby weneryczne, aż po role płciowe i różne formy przemocy.

Pokolenie Z faktycznie myśli o konsekwencjach. Ceni sobie wiedzę i sprawczość, chce bezpieczeństwa, więc zrozumiałe jest dla mnie, że i w tej strefie decyzje będzie podejmować powoli i rozważnie.

Skąd ta ostrożność?

Powodów może być wiele – na pewno kryzys klimatyczny, pandemia, wojna, recesja. Ale wiele badań wskazuje też na kryzys rodziny, bycie częścią rozwodów swoich rodziców, z których wielu myślało, że zakłada związek na życie, a jednak poniosło porażkę. Z jednej strony rodzicielstwo bliskości, z drugiej batalie na salach sądowych. Zetki mają potrzebę wypracowania własnego modelu. Wiedzą, że mają do podjęcia trudną decyzję, zastanawiają się więc długo, są w decyzjach powściągliwe.

Nie zapominajmy, że to pokolenie jest jeszcze bardzo młode, więc dopiero za dziesięć lat dowiemy się, jaką strategię ostatecznie wybiorą. Możliwe, że paradoksalnie najbliżej jest im do X, czyli dzisiejszych czterdziesto-, pięćdziesięciolatków. Mimo że dzieli ich rewolucja technologiczna, to na poziomie wartości, ambicji zawodowych, stosunku do pieniędzy i wysokiego statusu społecznego jest im już do siebie nawzajem całkiem blisko. Pracując z młodymi osobami, mam poczucie, że dla nich seks po prostu przestał być jakimś wyjątkowym tematem, nie ekscytują się nim tak bardzo jak na przykład milenialsi, którzy do gabinetów seksuologów przychodzą, żeby odzyskać namiętność i pożądanie z początków związków. Seksuologicznie rzecz biorąc, ten pragmatyzm zetek może bardzo dobrze wpłynąć na dopasowanie i przyjemność w życiu seksualnym.

Niedawno magazyn „Dazed” w jednym z nagłówków pytał retorycznie: „Czy żyjemy w epoce postromantycznej?”, zauważając, że poszukiwanie miłości nigdy nie było jeszcze tak bardzo indywidualistyczne jak na początku XXI wieku.

Bardzo bym chciała. Zeteki mają swoje situationships i ja temu szczerze kibicuję. Uważam, że takie kontraktowanie się na określony czas ma sens, bo żeby związek był udany, nie można o nim myśleć, że jest nam dany raz na zawsze.

Milenialsi też źle się czuli w kajdanach romantycznej miłości, ich sposobem na to był casualowy seks. Niezobowiązujące kontakty, w których oddzielano uczucie od seksu, miały być sposobem na życie, w którym człowiek nie definiuje się przez związek. Afirmowano singielstwo jako nowy model życia, który pozwala realizować się zawodowo, a w skrajnych przypadkach małżeństwo traktowano jak największą represję. Zetki odrzucają ten model, ponieważ uważają, że aby dobrze czuć się z drugą osobą, potrzebne jest zaangażowanie emocjonalne, jednak nie dane na zawsze, tylko na określony czas. Wychodzą z założenia (i słusznie), że by osiągnąć dobrostan, potrzebny jest cały pakiet – intymność, stałość, a także symboliczne „kocham cię”, ale bez romantycznej otoczki, jaką można zamknąć w stwierdzeniu „dopóki śmierć nas nie rozłączy”, bo z obserwacji rodziców wiedzą, że rozłączają zupełnie inne czynniki.

Situationship zakłada, że relacja jest prawdziwa i głęboka, ale ma swoje momenty ewaluacji. Jeśli przestaje służyć którejkolwiek ze stron, należy ją zakończyć albo renegocjować warunki. To jest partnerskie i uczciwe, a co najważniejsze, chroni przez dramatycznymi emocjami. Swoją drogą takie ewaluacje przeprowadzane są na terapiach partnerskich, tylko niestety dzieje się tak dopiero, gdy pojawi się kryzys. Zetki chcą takich sytuacji uniknąć, chcą działać zawczasu.

A czy według ciebie ma to sens?

Lubię szukać tu analogii między związkiem a stosunkiem pracy zawodowej. Pomyśl o tym: Baby boomersi [urodzeni pomiędzy 1943 a 1960 rokiem – przyp. red] byli przywiązani do umowy o pracę, przez całe życie oddani jednej firmie, na dobre i na złe, często z zaciśniętymi zębami.

Milenialsi, pokolenie dorastające w latach 90., woleli (albo dostali) niezobowiązujące, niebudujące relacji zawodowych umowy o dzieło: krótkotrwałe, bez świadczeń, bez bezpieczeństwa socjalnego, ale przez to nieopodatkowane – coś za coś. Z kolei zetki wypracowują w miłości coś, co można by porównać z umową-zleceniem z pełnym pakietem socjalnym czy umową o pracę na czas określony. Jest angażująca, daje zabezpieczenie, ale nic na zawsze.

To wydaje się bardzo egoistyczne i asekuranckie, bo chodzi o umowę, która ma zabezpieczać, ale przed wspólną pracą emocjonalną. W tym układzie każdy odpowiada za siebie. A Esther Perel w „Inteligencji erotycznej” pisze krytycznie o takich eksperymentach. Uważa, że istotą miłości w dojrzałej fazie relacji jest odsłonięcie „miękkiego podbrzusza”, czyli bezradność i zależność emocjonalna w związku z partnerem. Twierdzi, że bez tego ryzyka nie jesteśmy zdolni do miłości.

W moim przekonaniu to nie stoi ze sobą w sprzeczności. „Miękkie podbrzusze”, czyli odsłonięcie się, to moment, kiedy możemy doświadczyć prawdziwego, głębokiego przyjęcia i ukojenia. Trudno dziś powiedzieć, czy będzie to atrakcyjne dla zetek. To kwestia zaufania do drugiej osoby, zawierzenia jej, czegoś, co wiąże się z ryzykiem, a w dynamikę dzisiejszych związków wpisany jest jakiś dystans i otwartość na eksperymenty. Pamiętajmy jednak, że rozmawiamy o bardzo młodych osobach, więc te określone w czasie związkowe umowy mogą ich zaprowadzić w zupełnie nieoczywiste stany emocjonalne

Opowiedz o tym, proszę.

Chodzi o konsensualną niemonogamię, obejmującą wszystkie dobrowolne związki niemonogamiczne, czyli za zgodą wszystkich osób partnerskich uczestniczących w danej relacji. Wychodzi się w ten sposób poza układ friends with benefits tak popularny wśród milenialsów, w którym przyjacielskie relacje z seksem kończą się szybko, czasem ewoluują w tradycyjne związki. Zetki mają nowe umiejętności – uważne przyglądanie się partnerowi, jasne komunikowanie swoich potrzeb czy umiejętność stawiania granic. Takie doświadczenie normalizuje seksualność, sprawia, że staje się ona demokratyczną przestrzenią bez presji.

Zetki, dzięki swojej dobrej znajomości różnych opcji, wiedzą, że na ich stole jest również opcja otwierania się seksualnie na więcej niż jedną osobę – choć to wcale nie oznacza, że będą to robić.

Inną popularną postromantyczną formułą są związki na odległość.

To idealizacja, którą poniekąd można indywidualnie kreować. Mam kogoś, więc nie czuję się samotny albo samotna, a jednocześnie mogę się w pełni realizować, nie doświadczam codziennych trudności związanych z kompromisami, na które trzeba iść w związku, kiedy się na przykład razem mieszka. Jeśli widzimy się kilka, kilkanaście razy w roku, poznajemy się inaczej, jesteśmy dla siebie wsparciem, ale mniej przeżywamy razem, a więcej dzieje się w sferze własnych odczuć oraz interpretacji. To może być trudne, jeśli później przychodzi moment powrotu do siebie, ale jeśli założymy, że nie to jest celem, nie ma jakiegoś długoterminowego planu, taki związek jest w gruncie rzeczy spełnieniem fantazji o „mieć ciastko i zjeść ciastko”.

Seks w takich relacjach jest rzadki, często niewystarczający, więc partnerzy stają się za swoje potrzeby w pełni odpowiedzialni. Seks solo przestaje być wstydem i wychodzi ze strefy cienia.

Samomiłość czy seks solo afirmowany przez zetki jest według mnie gwarancją jakości ich seksualności – milenialsi mogą im pozazdrościć. To świadomy wybór, decyzja, pragnienie, a nie oznaka wykluczenia seksualnego czy, używając starej nomenklatury, „bycie przegrywem”. Dla zetek przegryw to osoba, która nie wie jak i nie umie sprawiać sobie przyjemności.

Choć pewnie nie zgodzą się z nimi incele i incelki, czyli grupa, która czuje się nieatrakcyjna i rzeczywiście jest często odrzucana przez potencjalnych partnerów, na przykład z powodu ich wyglądu. Badania wskazują, że aplikacje randkowe, które bazują na zdjęciach, przez co promują atrakcyjność fizyczną i pewność siebie, wprowadzają wielką dysproporcję – 15 proc. mężczyzn jest w polu zainteresowania 80 proc. kobiet. Odrzucona grupa zmuszona jest do mimowolnego celibatu i czuje frustrację. Twierdzi, że masturbacja niczego nie załatwia. Incele afirmują tradycyjne związki i role płciowe, choć często mają bardzo roszczeniową, wręcz przemocową postawę, twierdząc na przykład: „seks mi się należy” albo „nie muszę dać nic od siebie”.

Jaki będzie więc seks przyszłości?

Terpaeuci i terapeutki par coraz częściej donoszą, że temat otwierania się relacji rozgościł się w ich gabinetach. Można się zastanawiać, czy taka jest właśnie przyszłość relacji i związków. Czy receptą na kryzys będzie otwarcie relacji? Zdania co do tego są podzielone.

Ale obserwujemy bardzo ciekawe procesy, jak na przykład ogromne powodzenie kobiet w okolicach czterdziestki w grupie bardzo młodych, dwudziestoletnich mężczyzn. Okazuje się, że są kompatybilni seksualnie – co akurat seksuologicznie nie dziwi, ale społecznie już zaskakuje. Kobiety pociąga młodość i atrakcyjność młodszych partnerów, czują się docenione ich zainteresowaniem. Z kolei młodzi mężczyźni są spragnieni ciepła emocjonalnego i namiętności, których z różnych względów nie znajdują u swoich rówieśniczek.

Młode kobiety są dziś bardzo ambitne i wymagające, należy się z tego cieszyć, ale też zachować uważność na to, co dzieje się z mężczyznami. Młode Polki mają jasno określone priorytety, stawiają na swoją edukację, rozwój i karierę. Ich rówieśnicy często za tym tempem nie nadążają, w dodatku sami są dość egotyczni. A skoncentrowana na sobie osoba nie otacza ciepłem, nie buduje poczucia bezpieczeństwa.

Za to dojrzałe kobiety mają w sobie opiekuńczość i troskę, a jednocześnie jeśli są już spełnione, są osobami wolnymi. Nie stwarzają presji, nie oczekują zakładania rodziny.

Takie związki międzypokoleniowe, oparte początkowo na dobrym dopasowaniu seksualnym, trwają zazwyczaj w formule situationship. Myślę, że powinniśmy zacząć przyzwyczajać się do myśli, że mamy coraz więcej opcji, ważne jednak, żeby się nimi nie zachłysnąć, tylko iść w ślady zetek, stawiając na świadome, satysfakcjonujące wybory.

 

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij