Znaleziono 0 artykułów
14.04.2023

Lubię casualowy seks, ale znalezienie dobrego kochanka to wyzwanie

14.04.2023
Fot East News

Ostatni raz mieszkała z kimś dziewięć lat temu, myślała wtedy, że to może być relacja na zawsze. – Nie udało się, trudno – mówi. Dziś ma 36 lat i nie chce angażować się w stały związek. – Lubię siebie, swoje mieszkanie, pracę. Nie chcę mieć dzieci. A mężczyźni, choć bywają interesujący, nie są dla mnie żadnym celem czy tęsknotą. Na pewno żaden nie jest wart tego, żeby wysadzać w powietrze dotychczasowe życie i układać je na nowotłumaczy Weronika. Dlaczego zatem chętnie zawiera z nimi nowe znajomości? Dla przyjemności.

Lubię spędzać czas z mężczyznami, również w łóżku. I nie widzę w tym niczego uprzedmiotawiającego, wydaje mi się, że oni patrzą na mnie dokładnie tak samo. Cały problem w tym, że znalezienie dobrego kochanka to wyzwanie.

Kultura przelotnego romansu

W Polsce nie istnieje coś takiego, jak flirt. Jest podryw, gruboskórny, pachnący wódką i piwem. Nie lubię, kiedy chłopak stawiając drinka, uważa, że może położyć rękę na mojej pupie. Nie lubię mężczyzn, którzy potrafią tańczyć tylko po alkoholu. 
Dlatego, choć mieszkam w blisko dwumilionowej Warszawie, nie nawiązuję znajomości w klubie, kawiarni czy na spacerze, a najpiękniejsze przelotne romanse miewam na wakacjach, głównie we Włoszech.

To filmowa klisza, ale sprawdza się. Wystarczy, że w Rzymie wyjdę po kawę rano, czuję, że jestem obserwowana, adorowana, czuję, że mam ciało. Nie myślę o niczym wulgarnym, jak gwizdy czy cmokanie. Mówię o uwadze.
Jeśli ktoś pyta mnie, jak się mam i skąd jestem, nie jest to tylko zaproszenie do rozmowy. Mogę zdecydować, jak rozwinie się ta znajomość, czy mam ochotę na kawę albo spacer i gdzie on może się skończyć. 

A tak się składa, że lubię rozmawiać i patrzeć w oczy. Bo casualowy seks nie oznacza dla mnie czegoś przypadkowego i gwałtownego. Żeby był dobry, potrzebna jest chemia, intuicja, jakkolwiek to nazwiesz. To jest rodzaj podświadomiej analizy – muszę powąchać mężczyznę, mówię zupełnie dosłownie. Muszę też porozmawiać z nim, wyczuć, jaki ma temperament. Chcę polubić tę osobę, stworzyć z nią, nawet jeśli krótkotrwałą, to jednak więź. Za tym idzie  zaufanie. Bo jeśli zdecyduję się przejść do jej kolejnego etapu, chcę być dobrze traktowana – z czułością i troską. Zależy mi, żeby kochanek doceniał moje ciało, podążał za nim, nie narzucał własnego tempa, nie traktował mnie instrumentalnie. W seksie nie chcę nikogo używać ani sama być używana, chyba że się na to umówimy. Seks ma być erotyczną zabawą, chwilą zapomnienia i wolności. Tę sztukę opanowali moi włoscy kochankowie. I naprawdę muszę obalić mit, że seksualna przyjemność wiąże się z miłością. 

Kiedy kończymy, zazwyczaj żegnam się czułym gestem i wychodzę. Nie umiem zasnąć przy kimś w łóżku. Wiem, że spotkanie z tą osobą raczej się nie powtórzy, chociaż czasem wymieniamy się numerami telefonów, lubię sexting

Randki w Polsce, czyli Tinder

W Polsce na randki umawiam się przez Tindera. To nie jest mój wybór, ale smutna konieczność, bo mężczyźni na żywo peszą się i uciekają.
Założyłam dyskretne konto – zamiast zdjęcia profilowego kadr z filmu francuskiej Nowej Fali. Zamiast opisu fragment kultowej piosenki. To jak zaproszenie do gry, wielu na nie odpowiada.

Piszą studenci, biznesmeni, lekarze i pracownicy fizyczni. Polacy i obcokrajowcy. Wybieram tych, którzy czymś mnie zaciekawią, są wystarczająco zabawni, starają się. Ktoś po dwóch dniach korespondowania zaprosił mnie na ściankę wspinaczkową, ktoś inny na koncert w Berlinie. Skorzystałam z pierwszej opcji i to było całkiem zabawne, ale bez potencjału na romans, skończyło się na przyjacielskiej rozmowie. Okazał się ciekawym człowiekiem, ale przytłoczył mnie życiowymi problemami. Spotkanie przypominało psychoterapię, a ja nie czułam potrzeby, żeby dłużej ją prowadzić – mężczyzna mówił o kryzysie w długim związku, dziecku, nadmiernym poczuciu odpowiedzialności. To nie były moje problemy. Zresztą, jeśli tylko dowiaduję się, że ktoś jest w związku, zadaję szczere pytanie: – A czy rozmawialiście o otwarciu relacji, ustaliliście zasady? Jeszcze nigdy nie usłyszałam odpowiedzi twierdzącej. 

Znacznie lepiej pisze mi się z pewnym Hiszpanem. Jeszcze nie spotkaliśmy się na żywo, ale myślę, że to wydarzy się wkrótce. Mimo że ostro gra – pyta mnie o ulubione gadżety erotyczne, podsyła rozbierane zdjęcia bez uprzedzenia i doprasza się o moje – jest w nim coś ujmującego. Może chodzi o jakiś rodzaj partnerskiego podejścia, który wybrzmiewa w jego wypowiedzi. Nie stara się mnie zdominować, jest otwarty, ciekawy. Pyta o preferencje i granice, żeby móc odnaleźć się w moich oczekiwaniach. Dzięki temu czuję się zachęcona do eksplorowania nowych obszarów, otwieram się na przygodę.

Ale Tinder bywa męczący. Korzystam z niego falami, czasami codziennie, czasami wyłączam się na dzień albo dwa. Przyjaciele, rodzina czy praca zawsze będą dla mnie priorytetami. Jeśli widzę, że aplikacja zabiera mi za dużo uwagi i zamiast lekko nakręcać, pochłania energię, po prostu usuwam ją z telefonu. Wtedy seks przestaje być dla mnie tematem, skupiam się na innych aspektach życia. Ten etap osiągam zazwyczaj po dwóch, trzech tygodniach korzystania z aplikacji. 
Zresztą od swoich rozmówców na Tinderze też nie wymagam stałości. W ogóle niczego nie wymagam, to jest chyba klucz do sukcesu – jeśli nie ma oczekiwań, nie ma rozczarowań. Z innym podejściem casualowy seks traci lekkość i sens.

Marta Szwarc
Komentarze (1)

Mieczysław Braszka16.04.2023, 11:05
W 100% zgadzam się z Ralfem Kubackim. Komentarze Panów - trudno o większą żenadę. A z drugiej strony - podobnie jest z Paniami, wśród których jest nie lada wyzwaniem znaleźć partnerkę mającą pojęcie o erotyce i seksie. Rozchylić uda to żadna sztuka, a że nie na tym fajny seks polega, to chyba nie trzeba tłumaczyć
Proszę czekać..
Zamknij