Znaleziono 0 artykułów
26.02.2023

„Infinity Pool”: Zbrodnia bez kary

26.02.2023
Section: Berlinale Special 2023 / Courtesy of NEON and Topic Studios

Najnowszy film Brandona Cronenberga najciekawszy jest wtedy, gdy zadaje filozoficzne pytania o to, jak wpływa na człowieka poczucie bezkarności. Prowokacyjny „Infinity Pool” z odważną rolą Alexandra Skarsgårda miał swoją międzynarodową premierę na Berlinale.

W „Infinity Pool” zobaczycie jedną z najbardziej przejmujących scen śmierci, jakie przygotowali nam w tym roku filmowcy. I nie chodzi o to, że oglądamy w niej przywiązanego do pala, nagiego Alexandra Skarsgårda, do którego podchodzi młody chłopiec z nożem i niespiesznie dziurawi idealny sześciopak aktora. Bardziej mroczne jest to, że na widowni siedzi identyczny bohater i patrzy, jak jego klon powoli dokonuje żywota.

Skarsgård gra Jamesa Fostera, wypalonego literata, który z partnerką leci na wakacje do fikcyjnego kraju gdzieś na południu Europy, gdzie pełno jest piaszczystych plaż, a woda w morzu nie schodzi poniżej przyjemnej dla ciała temperatury. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się rajem, szybko odsłania diaboliczne oblicze. W owym kraju system prawa jest bowiem skonstruowany w myśl zasady „Zero tolerancji dla przestępców”. Za sporą liczbę wykroczeń winnego czeka stryczek.

James też ma coś na sumieniu. Wyrwał się ze znajomymi z kurortu na wycieczkę po okolicy, do której turyści nie mają legalnego dostępu. To może jakoś jeszcze uszłoby mu na sucho, tyle że na przejażdżce potrącił przechodnia i uciekł z miejsca zdarzenia. Gdy następnego dnia oszołomionego Jamesa aresztuje policja, film wydaje się skręcać w stronę thrillera więziennego.

Brandon Cronenberg, syn Davida, mistrza odjechanego kina z USA, ma jednak smykałkę do mylenia tropów. Nie traci czasu na długie przesłuchania, wizje lokalne ani procesy sądowe. Wyrok zapada w mig, równie szybko pojawia się opcja wyboru: albo James spróbuje przekonać otoczenie, że jest niewinny, albo bierze winę na siebie i otrzymuje możliwość odbycia kary przez swojego klona.

Mroczna strona

Reżyser wykorzystuje motyw sobowtóra w ciekawy sposób. James może przeżyć własną śmierć i pochówek, a do tego zyskuje ubezpieczenie: już wie, że kolejny klon go uratuje, gdyby znowu narozrabiał. Najciekawszy „Infinity Pool” jest właśnie wtedy, gdy bohater zyskuje poczucie bezkarności, a my zostajemy zmuszeni, by zastanowić się razem z nim, do czego bylibyśmy zdolni, gdybyśmy wiedzieli, że za grzechy nie spotka nas kara. Czy każdy z nas dusi w sobie mroczną stronę i nie pozwala jej się uaktywnić jedynie z obawy przed konsekwencjami prawnymi?

To film Brandona Cronenberga, więc nie liczcie na zniuansowane studium ludzkiej moralności i etyki. Twórca od subtelności woli rozkwaszanie pięścią twarzy, seks po na narkotykach i masturbację w trakcie sikania. I to nie będą sceny, od których kamera odwróci wzrok. Przeciwnie, to właśnie ilustracje działań napędzanych instynktami pociągają ją najbardziej.

James musi walczyć nie tylko ze swoimi atawizmami i biologią, lecz także z chętnym do wykorzystania go otoczeniem. Ewą wodzącą na pokuszenie bohatera jest postać grana przez Mię Goth. Brytyjska aktorka udowadnia tą rolą, że jest dziś jedną z najciekawszych przedstawicielek młodego pokolenia w międzynarodowym kinie. W swoich metamorfozach jest wiarygodna, nie musi się nadmiernie wysilać, by sterować naszymi emocjami. Jej Gabi jest zadziorną manipulantką, nieokiełznaną i dziką. Raz próbuje uwodzić, za moment bierze na litość, by chwilę później bez mrugnięcia okiem upokarzać Jamesa na oczach rozbestwionej grupki znajomych

Brandon Cronenberg / © Rich Polk / 2020 Getty Images

Estetyka szoku

Portret tych rozwydrzonych, bogatych dupków, którzy myślą jedynie o własnej przyjemności i nie okazują szacunku wobec nikogo ani niczego, rymuje się z takimi hitami jak „Biały Lotos” czy „Sukcesja” (amerykański recenzent napisał nawet, że to „Biały Lotos” dla psycholi). Tyle że Cronenberga nie interesuje satyra, która ma nam przypomnieć, że amoralność wyjątkowo chętnie chodzi pod rękę z zamożnymi i uprzywilejowanymi. Twórca sięga po estetykę szoku, która sporą część odbiorców skutecznie odepchnie od fantazjowania na temat bycia na miejscu bohaterów. O ile oglądając „Biały Lotos”, trudno nie dać się zwieść urokowi miejsca, gdzie spędzają wakacje bogacze, o tyle przy „Infinity Pool” czuje się głównie odrazę.

Trudno o inne odczucia, gdy co chwilę serwuje się nam nagość, krew, przemoc i płyny ustrojowe w nietypowych kombinacjach. Jak w scenie, w której sklonowany James wychodzi z samochodu, kompletnie nagi, na smyczy, i posłusznie, niczym pies, wykonuje komendy Gabi. Nie trzeba dodawać, że nie są to polecenia typu: „siad” czy „aport”, tylko: „bierz go!”.

Widać, że Skarsgård w tych zmultiplikowanych rolach czuje się dobrze. Nie boi się zaangażować w wymagające sceny, otwiera się na pomysły reżysera, kupuje jego prowokacyjne podejście do tego stopnia, że na amerykańskiej premierze filmu na Sundance zjawił się w obroży na szyi. Natomiast w Berlinie na konferencji prasowej mówił o substancji, która imitowała na planie spermę. – Smakowałem ją, ale nie przypominała prawdziwego nasienia. Była zbyt słodka. O ile faktura była podobna, to w smaku nie udało się uzyskać podobieństwa. Ale i tak była pyszna! – mówił z bardzo poważną miną na konferencji prasowej filmu w czasie Berlinale.

Brandon Cronenberg znalazł nie tylko oddaną obsadę, lecz także swój autorski styl wypowiedzi. Swój poprzedni film, świetnie przyjętego „Possessora” (2020), robił aż osiem lat. Nie mógł zamknąć budżetu. Szukał więc nowych źródeł finansowania, a w międzyczasie eksperymentował z kolejnymi ujęciami, filtrami i kamerami. Gdy w końcu stanął na planie, wiedział już, że opowiedzieć o dystopijnym świecie bohaterów najlepiej poprzez stroboskopową, psychodeliczną estetykę.

Neonowo jest też w „Infinity Pool”, ale spokojnie, nie czeka nas powtórka z rozrywki. To zupełnie inny film, choć pytanie o granice ludzkiej moralności pozostało to samo. Strona wizualna jest dopieszczona i oferuje z jednej strony ponure zdjęcia plaży, z drugiej obrazki nowobogackich wnętrz, w których bohaterowie noszą odjechane maski, z trzeciej mroczne wizje Jamesa, które popisowo się przenikają.

Całość się broni. Bo choć Brandon Cronenberg nie ma nam do zaoferowania odkrywczych wniosków na temat ludzkiej natury, to i tak te, które powtarza za innymi, podaje w niepodrabialnej formie.

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij