Znaleziono 0 artykułów
31.12.2023

„Asy. Czego może nas nauczyć aseksualność”: Jak budować nowoczesne związki

31.12.2023
Angela Chen (Fot. Sylvie Rosokoff)

Książka „Asy. Czego może nas nauczyć aseksualność” pokazuje, jak szerokim pojęciem jest aseksualność. – Najwyższy czas podważyć stereotypowe myślenie o miłości romantycznej – mówi Angela Chen, która sama identyfikuje się jako aska.

Gdy twoja książka ukazuje się w kolejnych krajach – teraz wychodzi w Polsce – zastanawiasz się, na jaki trafi grunt? 

Tak. Nie wiem oczywiście za wiele o sytuacji osób LGBT+ w Polsce, ale mam świadomość, że wasz kraj wciąż pozostaje pod silnym wpływem katolicyzmu, co ma wpływ na postrzeganie miłości, seksu i związków. 

A jak postrzegasz sytuację osób LGBT+ w Stanach Zjednoczonych? 

Nie wydaje mi się, żeby walka o prawa, reprezentację i widzialność osób LGBT+ została w Stanach Zjednoczonych ostatecznie wygrana. Wciąż nie ma równouprawnienia, wciąż z dyskryminacją walczą osoby transpłciowe, a asom brakuje reprezentacji.

Czujesz, że świadomość na temat literki „A” się zwiększa?

Tak, ale nie jest wystarczająca. Amerykanie wiedzą już sporo o „L”, „G” i „B”, ale „A” dla wielu pozostaje tajemnicą. O widzialność walczy przede wszystkim pokolenie zetek, które podkreśla, że w szkole czy na uczelni działa mnóstwo organizacji LGBT+, ale niewiele bierze pod uwagę także asy.

A jak ty odnalazłaś i zrozumiałaś siebie?

Dzięki sieci – w internecie, i sieci wsparcia, na którą tam trafiłam. Mieszkam w Nowym Jorku, więc tam nie miałam problemu ze znalezieniem społeczności asów. Ale osoby z mniejszych miejscowości szukają osób podobnych do siebie przede wszystkim online. 

Dla wielu osób twoja książka będzie pierwszym zetknięciem z próbą przeniesienia dyskusji o seksualności poza sieć. Czy to ma twoim zdaniem znaczenie dla społeczności? 

Tak, książka wydana przez duże wydawnictwo, powszechnie dostępna w księgarniach, wciąż w jakimś sensie legitymizuje podejmowany temat. Mam nadzieję, że książka ułatwia asom rozmowę o swojej tożsamości z rodzicami, przyjaciółmi, partnerami, coming out czy wytłumaczenie, na czym właściwie aseksualność polega. Myślę, że asy są zmęczone tym, że wciąż muszą odpowiadać na te same pytania i obalać te same stereotypy.

A ty czułaś potrzebę dokonania coming outu jako osoba aseksualna?

Niespecjalnie. Nie uważam, że coming out jest konieczny. Nie rozmawiam z moimi rodzicami o aseksualności, bo nie czuję takiej potrzeby, to nie jest relacja, w której taki temat mógłby się pojawić. Oczywiście moja książka jest publicznym coming outem. Gdy teraz mnie wygooglujesz, natychmiast dowiesz się, kim jestem. Nie ukrywam więc mojej aseksualności, ale nie podejmuję tego tematu zbyt często nawet ze znajomymi. 

A uważasz, że twoje osobiste doświadczenie było kluczowe w pisaniu książki?

Tak. To głos ze środka społeczności – głos osoby, która może opowiedzieć o swojej osobistej drodze. Wiem, z czym zmagają się asy. Opowiadając o sobie i innych osobach podobnych do mnie, unikam stygmatyzacji. Wydaje mi się, że gdyby aseksualność tłumaczyła osoba „z zewnątrz”, powstałoby ryzyko pewnej egzotyzacji. I tak wiele osób uważa, że coś jest z nami „nie tak”.

Łatwiej było ci też zdobyć zaufanie rozmówców, innych asów, dzięki temu, że sama identyfikujesz się jako osoba aseksualna?

Na pewno. Wspólne doświadczenia nas łączyły. Ale należy też podkreślić, że to nie są doświadczenia identyczne: inaczej czuje się osoba, która odczuwa do seksu odrazę – tak jak osoba alloseksualna do zoofilii, a inaczej ktoś taki jak ja, kto nie odczuwa pożądania, ale uprawia seks. 

A jakie krzywdzące stereotypy wciąż dotykają osoby aseksualne?

Właśnie to, że asy w ogóle nie uprawiają seksu. Ja też tak myślałam, gdy jako nastolatka po raz pierwszy zetknęłam się z tym określeniem. Dlatego wtedy nie rozumiałam, że sama mogłabym identyfikować się jako aska. Tak, są osoby aseksualne, które nigdy tego nie robiły i nie zrobią. Ale jest wiele odcieni tej tożsamości – ja byłam w związkach i uprawiałam seks, a jestem osobą aseksualną. Jak wiele innych asów odczuwam pociąg seksualny, ale nie odczuwam pożądania. Wchodzę w sytuację seksualną, ale zanim to się nie wydarzy, nie jestem w stanie odczuwać pożądania wobec przypadkowej osoby.

Aseksualność jest więc płynna?

Tak, i tak płynność mi się w tej tożsamości podoba. Można identyfikować się ze społecznością na pewnym etapie życia, a potem już nie. Można próbować różnych rzeczy, a potem z seksu zrezygnować. Można chodzić na randki i się całować, ale nie iść do łóżka. Albo wcale się nie całować. Każdy z nas jest inny – zagłębiając się w temat aseksualności, zrozumiałam lepiej nie tylko społeczność asów, lecz także nas wszystkich uwikłanych w seksualność. 

Książką chcesz jednak nie tylko szerzyć świadomość na temat aseksualności. Podważasz nasze podejście do seksualności w ogóle. 

Tak. Wydaje mi się, że osoby alloseksualne także czują presję związaną z seksem – sposobem jego przeżywania, sposobem opowiadania o nim, częstotliwością jego uprawiania. Zostaliśmy akulturowani do tego, by definiować się poprzez seks – z kobietami albo mężczyznami, częsty albo rzadki, udany albo nieudany. Osoby aseksualne zachęcają resztę świata do tego, by zrobić krok w tył. Gdy przestaniemy oceniać swoje życie przez pryzmat seksu, dowiemy się o sobie ciekawych rzeczy. Seks nie jest przezroczysty. Zacznijmy się bliżej przyglądać temu, co dla nas seks oznacza, czy naprawdę go lubimy, jak lubimy go uprawiać, co on nam załatwia. Bo nie ma jednego sposobu na seks, tak jak nie ma jednego sposobu na bycie w związku.

Piszesz, że długo czułaś się nie dość dobrą feministką, bo przecież feministki powinny być seksualnie wyzwolone…

Właśnie. Seks jest kwestią polityczną. Od kilkudziesięciu lat kojarzymy feminizm z wyzwoleniem seksualnym. Kobiety, które nie chcą seksu, nie chcą go w dużych ilościach albo nie chcą go na jedną noc, czują presję, by przekraczać swoje granice. Panuje fałszywe przekonanie, że im więcej uprawiasz seksu, zwłaszcza niezobowiązującego, tym bardziej wyzwalasz się z okowów patriarchatu. W przeciwnym wypadku zostaniesz uznana za pruderyjną konserwatystkę, a nie lewicową emancypantkę. Seksualne preferencje mogą więc pozostawać w sprzeczności z identyfikacją światopoglądową.

Popkultura jest przesycona seksem – trudno uciec od erotyki w kinie, telewizji, literaturze. To też sprawia, że czujemy się zmuszeni, by gloryfikować seks.

Tak. Absolutnie nie chodzi o to, żeby przestać seks pokazywać. Ale popkultura jest ślepa na niuanse. Nie chodzi tylko o niewielką reprezentację osób aseksualnych, lecz o jednoznaczne skojarzenie seksu ze spełnieniem.  

A jak odróżnić aseksualność od aromantyczności?

Aseksualność może, ale nie musi łączyć się z aromantycznością. Aseksualność w najprostszym ujęciu oznacza, że nie odczuwasz pożądania. A aromantyczność, że nie bardzo rozumiesz, dlaczego jakaś osoba miałaby cię fascynować do tego stopnia, że tracisz dla niej głowę. Ale nie jestem też fanką ścisłych podziałów. Nie musimy dopasować się do sztywnej definicji. Posłuchajmy innych osób ze społeczności, poszukując wspólnoty doświadczeń. To, co pragnę mocno podkreślić, to wolność, którą odnalazłam w aseksualności. Mogę z niej wziąć to, co mi jest potrzebne do mówienia o swoim doświadczeniu, ale nie muszę się zamykać na to, co przyniesie przyszłość. Zastanawiam się, czy to, jak inni postrzegają siebie, pomaga mi lepiej zrozumieć siebie. Czy możliwości, które daje aseksualność, pozwalają wyjść poza schematyczne myślenie o relacjach.

Niełatwo uciec od dziecięcych marzeń o wielkiej miłości – najpierw serwują nam tę wizję bajki Disneya, a potem komedie romantyczne.

Tak, ale podważenie tych zastanych struktur jest konieczne, żeby zbudować związki na miarę XXI wieku. Nie wszyscy – i nie mówię tu tylko o asach – czują się spełnieni w tradycyjnych związkach monogamicznych. Pamiętajmy też, żeby w rozmowie o asach nie koncentrować się na tym, czy ktoś uprawia seks, czy nie. Aseksualność wpływa nie tylko na życie seksualne, ale także na sposób tworzenia związków, potrzeby emocjonalne, różne sfery życia – rodzicielstwo, przyjaźń, mieszkanie. 

Osoby aseksualne pokazują więc osobom alloseksualnym, że mogą szerzej, odważniej myśleć o swoich wyborach życiowych?

Tak, weźmy chociażby przykład Davida z mojej książki, który zawsze pragnął zostać ojcem. Wychowuje więc razem z parą przyjaciół ich dziecko. Jako trzeci rodzic, niezwiązany relacją romantyczną z rodzicami biologicznymi dziecka. Współczesność wymaga nowych modeli relacji – patchworkowej rodziny, otwartych związków (to ważne także dla asów, bo jeśli as wiąże się z osobą alloseksualną, może zdecydować się na jednostronne otwarcie związku), przyjacielskich układów. Wciąż w wielu społecznościach pokutuje przekonanie, że jeśli jesteś trzydziestoletnią singielką, to powinnaś jak najszybciej wyjść za mąż i urodzić dzieci. A przecież opcji jest o wiele więcej. Asy pokazują nam też, żeby zacząć bardziej doceniać przyjaźń – może zamiast tworzyć monogamiczny związek i rodzinę z mężczyzną, wolisz zamieszkać z grupą najlepszych przyjaciół i wspólnie adoptować psy? A może twoją towarzyszką życia zostanie twoja najlepsza przyjaciółka, bo z nią czujesz się najlepiej? 

A jaki jest twój wymarzony układ?

Ostatnio zastanawialiśmy się z partnerem nad wspólnym mieszkaniem. Ale zrozumiałam, że nie chcę mieszkać tylko z nim. Dlaczego miałabym się wycofywać z życia społecznego, rezygnować z innych ważnych relacji, żeby być z jedną osobą? Może wynajmiemy dom z grupą przyjaciół, gdzie każdy miałby osobny pokój? Nie musimy zawsze decydować się na najbardziej oczywiste rozwiązanie – myślmy szerzej, a odnajdziemy osobiste szczęście poza ciasnym schematem. 

Czujesz się więc spełniona?

Tak, odkąd zaczęłam otwarcie identyfikować się jako aska, o wiele łatwiej nawiązuję relacje. Gdy kiedyś umawiałam się na randki z Tindera, wciąż towarzyszył mi niepokój – nie wiedziałam, w jaki sposób tłumaczyć, kim jestem i jakiego związku pragnę. A nie chciałam o tym rozmawiać na pierwszej randce z nieznajomym. 

Książka Angeli Chen ukaże się nakładem Wydawnictwa Czarne (Fot. materiały prasowe)

 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij