Znaleziono 0 artykułów
18.03.2024

Jak być dobrym opiekunem dla psa i właściwie rozumieć jego mowę?

18.03.2024
Audrey Hepburn z psim towarzyszem na planie Sabriny / Fot. Getty Images

Psy – podobnie zresztą jak wiele innych zwierząt – są istotami bardzo zmysłowymi, pilnie obserwują i umieją wykorzystywać tę wiedzę w komunikacji z ludźmi, a więc także do realizowania określonych potrzeb – mówi Marcin Wilk. Jego nowa książka „Lepszy gatunek. Psio-ludzkie historie” to wyjątkowy zbiór esejów o niełatwej relacji między człowiekiem i psem oraz licznych metamorfozach, jakie przeszła od swoich początków. 

Jakub Wojtaszczyk: Mieszkamy w kraju psiarzy. Szacuje się, że jest u nas blisko 8 mln psów. Stawiamy je ponad inne gatunki zwierząt. Skąd te emocje względem psów?

Marcin Wilk: Bardzo to ciekawie ująłeś i uświadomiłeś mi, że moja książka „Lepszy gatunek” to również opowieść o przemianach emocjonalnych w psio-ludzkich relacjach. A te emocje są przeróżne. Od miłości przez radość, strach, smutek czy wstręt. To podstawowe emocje, czyli te powszechnie odczuwane przez ludzi, nie tylko w Polsce. W psach się zakochujemy, bywamy również z ich powodu smutni, bo nasz ukochany pies choruje lub gdy widzimy, jak inne psy są krzywdzone. Czasem też psów się boimy lub wręcz się ich brzydzimy.

Psio-ludzkie relacje generują przeróżne emocje i są pretekstem do rozważań o rozmaitych sprawach: przywiązaniu, dobroci, poświęceniu, ale też przemocy, panice czy strachu. Najprostsza odpowiedź na twoje pytanie brzmi więc chyba tak: emocje biorą się z różnorodnych relacji, w które wchodzimy jako istoty współegzystujące.

Kiedy pojawiła się chęć uczłowieczenia psa?

W książce wskazuję na kilka możliwych scenariuszy i przypominam opowieści nieco mitologiczne. Przyjmijmy, że stało się to ok. 30 tys. lat temu. Jedno z podań mówi, że dawno temu pies i człowiek spotkali się w naturalnych okolicznościach przyrody, gdy nie było miast, psychoterapii, marketów budowlanych oraz agencji ochroniarskich, i przypadli sobie do gustu. Człowiek zyskał dość zorientowanego w terenie zwierzęcego towarzysza zabaw, pomocnika przy polowaniach czy opiece nad dobytkiem, a pies żywiciela i w jakimś sensie opiekuna, który ułatwił mu życie. Potem bywało różnie. Jak to w relacjach.

Szczególny okres to połowa XIX w., gdy „narodził się” modernistyczny pies.

To pojęcie jest propozycją badaczy, którzy postulowali, by termin „modernizm” rozszerzyć na przemiany zachodzące ówcześnie w społeczeństwach. Rozpoczęte wtedy procesy modernizacyjne związane z rozwojem miast, przemysłu i poszerzaniem wiedzy miały wpływ na relacje człowieka ze światem przyrody. W książce analizuję m.in. kwestię produkcji ras i „ulepszania” zwierząt. To z wielu względów niełatwa lekcja historii, ale skłania do zadania sobie jednego z istotniejszych dziś pytań o koszty tak zwanego rozwoju.  Z drugiej strony, w XIX w. zaczęły powstawać towarzystwa ochrony zwierząt. Znamienne, że było to połączone z coraz większą publiczną aktywnością kobiet. 

Królowa Elżbieta II z ukochanymi psami / Fot. Getty Images

Przypominasz, że przed II wojną światową próbowano udowodnić, że mowa psia i ludzka są w dużym stopniu zbieżne. Typowa antropomorfizacja?

Pod koniec lat 30. w Polsce zaczęły się pojawiać specjalistyczne periodyki dla hodowców psich ras. Były to publikacje nie tylko specjalistyczne, lecz także elitarne. Wydawano też czasopisma zachęcające do bliższego przyglądania się relacjom między ludźmi i zwierzętami, m.in. „Przyjaciel Psa”. Publikowano w nich artykuły eksperckie, wyjaśniające nurtujące wówczas badaczy i opinię publiczną problemy. Stanowią fascynujący materiał, pokazują stan wiedzy z tamtych czasów. Jeden z wątków, który mnie zainspirował dotyczy psiej mowy. Zacząłem szukać odpowiedzi na pytanie, czy psy mają swój język i jaki on właściwie jest. Antropomorfizowanie tej kwestii nie przynosi odpowiedzi, bo komunikacja u psów przebiega inaczej: mają one inne aparaty – nie mowy – co ma istotne znaczenie.

Postulujesz, by nie pytać, czy psy mogą się nauczyć ludzkiej mowy. Zachęcasz, by ludzkiej mowy używać wobec psów. Zatem jak się do nich zwracamy?

Bardzo rozmaicie. Ludzie na ogół na setki sposobów odmieniają podstawową wersję psiego imienia. Z prostego Bambik robi się Bambuś, Bambidło, Bambek, Bamcio i tak dalej. A badania pokazują, że psy mogą tę mowę doskonale rozumieć. Co więcej, gdy są w stałej relacji mogą nauczyć się pewnych indywidualnych zwrotów czy odruchów, a więc rozumieć także nasze komunikaty niewerbalne. Psy są istotami bardzo zmysłowymi. Pilnie obserwują i umieją wykorzystywać tę wiedzę w komunikacji z ludźmi, a więc także do załatwiania określonych potrzeb. 

Obecnie właściciele i właścicielki psów, zwłaszcza bezdzietni_e, często zwracają się do psów jak do dzieci. Czy to kolejny przykład uczłowieczania?

Ostatnio zobaczyłem w sieci mem, w którym dziecko niejadek odmawia jedzenia mięsa. Zatroskana matka zapytała więc internautów, czy są jakieś zamienniki. Jeden z nich odpowiada: „Tak – pies, pies z chęcią zje mięso”. Przypomniałem sobie teraz ten żart, bo psy rzeczywiście często są w rodzinach traktowane jak dzieci i pełnoprawni członkowie rodziny. Ostatnio sporo przeglądam różnych archiwalnych zdjęć i czytam wiele dokumentów osobistych, w których psy pojawiają się na prawach członków rodziny właśnie. Absolutnie mnie to nie dziwi. Używanie tych samych słów wobec dzieci i psów może się zatem wiązać po prostu z poczuciem wspólnoty i włączeniem psów do rodziny. Dlatego to właśnie psy jako zwierzęta są dla ludzi wyróżnionym, lepszym gatunkiem.    

Paul McCartney i suczka Martha / Fot. Getty Images

Podobnie jak dzieci psy są od nas zależne, a czworonogi nigdy z tego stanu nie wyrosną. Czy stan zależności zawsze jest czymś negatywnym?

Warto pamiętać, że w relacjach opartych na zależności, również rodzinnych, występować mogą troska, czułość, opiekuńczość i odpowiedzialność. Zatem powstrzymywałbym się od jednoznacznej odpowiedzi, tym bardziej gdy w definicji słowa „zależność” uwzględnimy również pojęcie władzy. Ale w tym momencie zaczynamy poruszać kwestie folozoficzne i nie chcę w to wchodzić. Upraszczając i przekładając to na relacje psio-ludzkie, wszystko zależy od tego, na jakiego człowieka pies trafi.

Fot. materiały prasowe

W książce zwracasz także uwagę na mierzenie inteligencji psów naszymi kryteriami. W jaki sposób projektujemy na zwierzaki ludzką perspektywę?

To się zmienia wraz z wiedzą na temat psów oraz ich inteligencji. Badania zaczyna się często od postawienia banalnego wydawałoby się pytania o definicję inteligencji jako takiej. Już wiemy – dzięki przyjmowaniu psiej perspektywy – że te definicje mogą być różne w zależności od kryteriów, jakie przyjmiemy. Człowiekowi trudno będzie uciec od wypracowanych w badaniach  narzędzi, ale można przyjąć perspektywę innej istoty: wziąć pod uwagę, że psy komunikują się zupełnie innymi zmysłami niż człowiek, na przykład węchem.

Fantazjujemy też na temat oczekiwań zwierząt wobec nas.

Trochę tak, bo jesteśmy istotami rozmarzonymi i okrutnymi jednocześnie. Pociągają nas więc sentymentalne historyjki, pełne okropnych perypetii, na końcu których dobro zwycięża zło. W „Lepszym gatunku” piszę, że jedną z ulubionych historyjek w psio-ludzkiej mitologii jest posąg wiernego psa stęsknionego za jego ludzką osobą. Ludzka osoba umiera albo znika, a pies na nią czeka. Czeka, bo jest wierny. Tymczasem czy o wierność tu chodzi? Tego właśnie nie wiadomo. Może chodzić o przywiązanie, które nie zawsze jest wiernością w ludzkim pojmowaniu. Ludzie też często fantazjują, że psy oczekują przytulania i całowania. Otóż niekoniecznie, nie zawsze i nie każdy.

W okresie modernizmu pies stał się towarem. Dziś sektor usługowo-handlowy dla zwierzaków jest olbrzymi. Po co psom kubraczki, buciki i fikuśne zabawki?

Bądźmy ostrożni z odpowiedziami, bo trzeba pamiętać, że w relacjach psio-ludzkich ważną sprawą jest troska. Człowiek kierując się pragnieniem ochrony lub wyróżnienia psa wyposaża go w przeróżne rzeczy. Osobnym pytaniem jest kwestia, czy te przedmioty służą psu czy człowiekowi. W dobie rozpasanego konsumpcjonizmu nie ma się co dziwić, że psy, a raczej ich opiekunowie, mogą wybierać w ubraniach z unikatowych kolekcji pupilowej mody. Nie jest to specjalnie nowe zjawisko. W publikacjach sprzed dekad jest bardzo dużo reklam mydeł leczniczych i dezynfekcyjnych dla psów i kotów przeróżnych marek.

Barack Obama i jego pies Bo / Fot. Getty Images

Przy okazji Oscarów dużo uwagi poświęcono Messiemu, psu, który fantastycznie „zagrał” w filmie „Anatomia upadku”. Porównywano go do Toma Cruise’a. Był rozchwytywany na czerwonym dywanie. Czy Messi jest instrumentem w rękach człowieka?

Mało wiem o Messim, choć oczywiście słyszałem o jego roli. Gdy oglądamy psy czy jakiekolwiek inne zwierzęta wykorzystywane w rozrywkowych produkcjach, warto pamiętać, czy za taką grą stoi rzeczywista historia tych zwierząt. Na ekranie widzimy efekt  montażu, a pies czy inna istota może w związku z występami odczuwać stres lub innego rodzaju dyskomfort. Oczywiście, może też znakomicie spędzać czas, choć trzeba pamiętać, że to przede wszystkim praca. Obecnie standardy zmieniają się. Coraz częściej pojawiają się postulaty poprawiania warunków pracy zwierząt. Zatrudniane są specjalne osoby do opieki i pracy z psami i superwizorzy, którzy pilnują, by dobrostan zwierząt został uwzględniony. Dziękuję w imieniu zwierząt, że o to pytasz. To bardzo ważna kwestia.

Zauważasz, że zwierzęta stały się pożądanymi „przedmiotami”. Jak temu przeciwdziałać?

Gdybyśmy znali dobrą odpowiedź na to trudne pytanie, zapewne świat byłby lepszy. Myślę, że kluczowa jest edukacja – nie tylko ta szkolna. Bardzo ważne są również kwestie prawne i sformułowanie reguł uznających podmiotowość zwierząt ze wszystkimi tego konsekwencjami. Powinna temu towarzyszyć zmiana społeczna – każdy z nas może zacząć działać „tu i teraz”. To wbrew pozorom wcale nie jest mało.

 

Marcin Wilk – dziennikarz, publicysta, kurator. Autor m.in. biografii „Tyle słońca. Anna Jantar” (Znak, 2015), „Kwiatkowska. Żarty się skończyły” (Znak, 2022) oraz reportażu historycznego „Pokój z widokiem. Lato 1939” (W.A.B., 2019). Współpracuje m.in. z miesięcznikami „Znak” i „Charaktery” oraz Instytutem Goethego w Krakowie. 

Jakub Wojtaszczyk
Proszę czekać..
Zamknij