Znaleziono 0 artykułów
12.11.2022

Role, które zrujnowały kariery aktorów

12.11.2022
(Fot. materiały prasowe)

Nawet największe gwiazdy przyjęły kiedyś role, których żałują do dziś. W przypadku niektórych aktorek i aktorów okazały się one jednak błędem, który zaważył na całej ich karierze. Przedstawiamy dziesięć z nich.

Elizabeth Berkley w filmie „Showgirls”: Podwójne standardy

(Fot. materiały prasowe)

Choć dziś film Paula Verhoevena uchodzi za kultowy (przynajmniej w kategorii „tak złe, że aż dobre”), jego premiera wywołała medialny skandal. Krytycy nie pozostawili na produkcji suchej nitki, a „obrońcy moralności” wypowiedzieli krucjatę twórcom. Największe zarzuty formułowano jednak nie w stronę reżysera, ale odtwórczyni głównej roli – Elizabeth Berkley. Jej występ nagrodzono Złotą Maliną, a tabloidy z zamiłowaniem przedrukowywały zdjęcia nagich scen z jej udziałem. Do aktorki przylgnęła łatka gwiazdy filmów erotycznych, która zamknęła jej drzwi do wielkiej kariery. Nawet jej agent zerwał z nią w tym czasie kontrakt. Po latach grania trzecioplanowych ról Berkley zobaczymy niebawem w nowym serialu HBO „Idol”.

Geena Davis w filmie „Wyspa piratów”: Kosztowna porażka

(Fot. materiały prasowe)

W latach 90. aktorka uchodziła za jedną z najciekawszych aktorek młodego pokolenia. Na koncie miała już Oscara („Przypadkowy turysta”) i nominację do Złotego Globu za występ w „Thelmie i Louise”. Nic więc dziwnego, że do Davis zaczęły napływać nowe intratne zlecenia. Wśród nich znalazł się film przygodowy „Wyspa piratów”, w którym aktorka wystąpiła u boku Matthew Modine’a (dr Martin Brenner ze „Stranger Things”). Mimo przeszło stumilionowego budżetu produkcja okazała się kompletną porażką, zarabiając zaledwie ułamek zakładanej kwoty. Zawiedzeni producenci winili za to obsadę i reżysera, ówczesnego męża aktorki, Renny’ego Harlina. Filmowa klapa położyła się cieniem nie tylko na małżeństwie Davis, ale również jej karierze.

John Travolta w filmie „Bitwa o Ziemię”: Upadła gwiazda

(Fot. materiały prasowe)

O ile po latach doceniono kampowy urok „Wyspy piratów”, o tyle w „Bitwie o Ziemię” do dziś trudno znaleźć choć jedną mocną stronę. Adaptacja powieści L. Rona Hubbarda, samozwańczego pisarza i duchowego przywódcy Kościoła scjentologicznego, trąca nie tylko tanim patosem i dziwaczną ideologią, ale również słabą grą aktorską, niespójną fabułą i zwyczajnie nudną historią. W centrum tej tragedii znajdujemy Johna Travoltę, w którym nie sposób dostrzec gwiazdora takich filmów, jak „Gorączka sobotniej nocy” czy „Pulp Fiction”. Porażka filmu stała się początkiem końca jego filmowej kariery. Od tego czasu aktora możemy zobaczyć głównie w filmach akcji klasy C u boku innych emerytowanych (i problematycznych) gwiazdorów.

Demi Moore w filmie „G.I. Jane”: Przerwa w karierze

(Fot. materiały prasowe)

– Koniec kariery wróżono mi od samego jej początku, ale nigdy nie myślałam, że to właśnie ten film będzie temu winien – mówiła lata po premierze „G.I. Jane” Moore. Przyjmując rolę komandoski, aktorka liczyła, że to będzie jej wielki moment. Aby przygotować się do roli, stosowała drakońską dietę, trenowała pod okiem wojskowych i zgoliła włosy. Jej wysiłek miał się jednak nie opłacić. Film Ridleya Scotta zebrał marne recenzje, kończąc dobrą passę Moore. Przytłoczona krytyką aktorka na trzy lata zniknęła z ekranów. Nigdy jednak nie odzyskała już dawnej pozycji w Hollywood.

Lindsay Lohan w filmie „Wiem, kto mnie zabił”: Trudny czas

(Fot. materiały prasowe)

Lindsay Lohan zadebiutowała na wielkim ekranie w familijnej komedii „Nie wierzcie bliźniaczkom”, zapewniając sobie status dziecięcej gwiazdy i małej milionerki, jeszcze zanim skończyła 15 lat. Kolejne ekranowe sukcesy szły w parze z medialnymi skandalami z udziałem aktorki. Gwoździem do jej zawodowej trumny stał się jednak występ w „Wiem, kto mnie zabił”. Lohan wcieliła się w pracownicę seksualną, która zostaje porwana i torturowana przez seryjnego mordercę. W końcu udaje jej się uciec, ale to, co przeżyła, sprawia, że doświadcza rozdwojenia osobowości. Mroczny thriller okazał się zaskakującym zwrotem dla fanów nastoletniej gwiazdy, co krytycy uznali za dowód jej upadku. Niedługo po zakończeniu zdjęć aktorka zgłosiła się do kliniki odwykowej, a w filmach pojawiała się jedynie sporadycznie.

Hayden Christensen w trylogii prequelów „Star Wars”: Trudny seans

(Fot. materiały prasowe)

Po występach w takich filmach jak „Przekleństwa niewinności” czy „Życie jak dom” aktor zapewnił sobie uwagę krytyków i oddane grono fanek. Kiedy zaoferowano mu rolę Anakina Skywalkera w nowej trylogii „Gwiezdnych wojen”, nie wahał się ani chwili. To miał być jego wielki moment. Niestety szybko okazało się, że Christensenowi brakuje nie tylko charyzmy, ale przede wszystkim talentu, co było szczególnie widoczne w zderzeniu ze wspaniałym Ewanem McGregorem. Fani uniwersum nie byli zadowoleni, niektórzy domagali się nawet zastąpienia go innym aktorem. Od tego czasu możemy go oglądać jedynie w drugoplanowych rolach.

Sofia Coppola w filmie „Ojciec chrzestny III”: Zmiana planów

(For. materiały prasowe)

Zanim została jedną z najlepszych reżyserek swojego pokolenia, Sofia Coppola próbowała sił przed kamerą. I choć na ekranie debiutowała jako niemowlę, to nigdy nie marzyła o karierze aktorskiej. Aby spędzić więcej czasu z wiecznie nieobecnym ojcem, przyjmowała małe role w jego filmach, zwykle bez linijki dialogu. Kiedy jednak Winona Ryder zrezygnowała z roli Mary Corleone, by wystąpić w „Edwardzie Nożycorękim”, Francis Ford Coppola poprosił córkę, by ją zastąpiła. Sofia zgodziła się, choć nie była przekonana do tematu. Jej opory okazały się uzasadnione. Trzecia część gangsterskiej trylogii okazała się porażką, a złośliwi krytycy nie zostawili na młodej Coppoli suchej nitki, zarzucając jej ojcu nepotyzm. Aktorska wpadka utwierdziła Sofię, że jej miejsce jest za kamerą.

Meg Ryan w filmie „Dowód życia”: Seks, kłamstwa i kasety wideo

(Fot. Warner Bros/Courtesy Everett Collection)

„Kiedy Harry poznał Sally”, „Bezsenność w Seattle”, „Masz wiadomość” – to tylko niektóre z kultowych komedii romantycznych, które zapewniły Meg Ryan status królowej najntisowych rom-comów. Niestety nowe milenium nie było już tak łaskawe dla gwiazdy. A wszystko zaczęło się od filmu „Dowód życia”, w którym aktorka wystąpiła u boku Russella Crowe’a. Mimo mocnej obsady i obiecującej fabuły film nie przyciągnął do kin zbyt wielu widzów. Producenci zrzucili winę na Ryan. Jeszcze podczas zdjęć donoszono o romansie między aktorką a Crowe’em, który miał przyczynić się do ostatecznego rozpadu jej małżeństwa z Dennisem Quadem. Choć Ryan zaprzeczała temu raz za razem, skandal przyćmił premierę filmu, a sama aktorka straciła dawną pozycję w branży: – W Hollywood nie liczą się prawda czy talent, tylko pieniądze – mówiła później z gorzkim uśmiechem.

Taylor Lautner w filmie „Zmierzch”: Krótka kariera

(Fot. materiały prasowe)

W 2008 roku jedno pytanie podzieliło świat, internet i wiele przyjaźni: „Jesteś team Edward czy team Jacob?”. Wybór między przystojnym wampirem a napakowanym wilkołakiem był bardziej wymowny niż horoskopy czy testy psychologiczne. Mimo to blisko 15 lat później Robert Pattinson gra kolejnych tajemniczych bohaterów w kasowych megaprodukcjach, a Taylor Lautner sporadycznie występuje na ekranie. Występ w „Zmierzchu” był początkiem krótkiej kariery aktora, który miał problem ze znalezieniem następnej „wielkiej roli”. Ta jednak nigdy nie nadeszła, a Lautner na zawsze został wilkołakiem Jacobem.

Alicia Silverstone w filmie „Batman i Robin”: Karierowy reset

(Fot. materiały prasowe)

– Po premierze filmu byłem pewien, że właśnie zabiliśmy jedną z najbardziej dochodowych franczyz w historii kina – mówił po latach George Clooney o filmie „Batman i Robin”. Produkcja stała się branżowym pośmiewiskiem (po części za sprawą plastikowych sutków na kostiumie superbohatera), a związani z nią aktorzy mieli problem ze znalezieniem pracy – może z wyjątkiem Clooneya, który szybko stanął na nogi. Alicii Silverstone nie przyszło to jednak tak łatwo. Jej występ jako Batgirl uznano za koniec obiecującej kariery. Do dziś nie udało jej się odzyskać dawnej pozycji.


(Fot. Paola Kudacki)

Więcej inspiracji znajdziecie w listopadowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Julia Właszczuk
Proszę czekać..
Zamknij