Znaleziono 0 artykułów
09.05.2023

Syndrom Wendy: Dlaczego nie warto być przyjaciółką Piotrusia Pana

09.05.2023
(Fot. materiały prasowe)

Żeby zadbać o swojego partnera, zrobią wszystko. Są pomocne, empatyczne i wyrozumiałe. – Robią rzeczy tak idealnie, jak tylko jest to możliwe. A jeśli tak się nie dzieje, to czują się winne, że nie są wystarczające, że nie postarały się odpowiednio – wyjaśnia psycholożka Jessica Kmieć, z którą rozmawiamy o syndromie Wendy i o tym, jak się z nim uporać.

W powieści „Przygody Piotrusia Pana” Jamesa Matthew Barriego Wendy, starsza siostra dwóch braci, za namową Piotrusia Pana przenosi się na wyspę nazwaną Nibylandią. Ma wszystkie cechy, których szukał u drugiej osoby beztroski bohater: staje się jego przyjaciółką i opiekunką, jest przy nim zawsze, kiedy jej potrzebuje. Model takiego zachowania widać jednak także w prawdziwym życiu. Amerykański psycholog Dan Kiley w książce „Syndrom Piotrusia Pana. O nigdy niedojrzewających mężczyznach” opisał wiecznych chłopców – którzy mimo upływających dekad nie dorastają i pozostają marzycielami niczym bohater powieści Barriego. Kiley, rozszerzając swoje badania, stworzył także określenie „syndrom Wendy”, które, jak tłumaczy psycholożka Jessica Kmieć, odnosi się do kobiet, które realizują potrzeby innych kosztem swoich.

Dlaczego osoby z syndromem Wendy poświęcają się dla innych?

Dobrze znany Piotruś Pan to osoba charakteryzująca się niedojrzałością emocjonalną. Unikająca konfrontacji z niewygodnymi dla siebie sytuacjami. – Piotruś Pan nie będzie zainteresowany zmierzeniem się z problemem. Jego zachowanie będzie oddziaływać na różne obszary funkcjonowania. Elementem takiej postawy jest również niechęć do brania odpowiedzialności za swoje zachowanie czy wykonywanie różnego rodzaju obowiązków, dlatego Piotruś Pan poszukuje kogoś, kto go w nich wyręczy – wyjaśnia Jessica Kmieć. Wtedy pojawia się Wendy, która staje się uzupełnieniem tego schematu.

Osoby z syndromem Wendy niejednokrotnie wykonują szereg obowiązków, których nikt od nich nie wymaga, jednak same często narzucają sobie nadmierne oczekiwania. Robią to z lęku przed poczuciem odrzucenia. – Takie osoby starają się również mieć wiele rzeczy pod kontrolą, by zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa i uniknąć nieprzewidzianego, nieprzyjemnego scenariusza. Są to osoby pomocne, empatyczne, wyrozumiałe, jednak w tym wszystkim pomijające same siebie – tłumaczy psycholożka. Przyświecają im myśl i przekonanie, że powinny zadowalać innych, często też wyręczać ich i brać za nich odpowiedzialność. – Ostatecznie w wielu przypadkach kończy się to pojawieniem się frustracji, przemęczenia, stresu, poczucia bycia niezrozumianą, niezauważaną, a nawet wykorzystywaną – dodaje.

(Fot. materiały prasowe)

Ignorowanie swoich potrzeb nie prowadzi do niczego dobrego

Osoby, które mają syndrom Wendy, posiadają pewien zestaw cech, które sprawiają, że są bardziej podatne na uroki Piotrusiów Panów. To osoby, które unieważniają, bagatelizują i pomijają swoje potrzeby, jednocześnie troszcząc się o innych. Z drugiej strony starają się być idealne we wszystkim, co robią. Są perfekcjonistkami. – Robią rzeczy tak idealnie, jak tylko jest to możliwe. A jeśli tak się nie dzieje, to czują się winne, że nie są wystarczające, że nie postarały się odpowiednio. Próbują także mieć wszystko pod kontrolą, aby uniknąć rozczarowania, że nie dopilnowały czegoś wystarczająco dobrze. Osoby te będą charakteryzować się także silną potrzebą troszczenia się i opiekowania innymi, zapominając jednocześnie o swoich własnych potrzebach. Mają wrażenie, że jedynie one są w stanie wykonać pewne czynności najlepiej, dlatego często wyręczają innych nawet w prostych aktywnościach – tłumaczy Jessica Kmieć. Kiedy nie uda im się wykonać zaplanowanego zadania albo nie spełnią wszystkich wymagań, które sobie narzuciły, mierzą się z poczuciem winy. Nie skupiają się na sobie, ale na kolejnych zadaniach, które same sobie narzucają, zatracając tym samym siebie. Angażują się w wykonywanie czynności zdejmujących ciężar odpowiedzialności z innych.

Syndrom Wendy nie pozostaje obojętny dla samopoczucia i kondycji psychicznej. – W pewnym momencie może nawet dojść do pojawienia się objawów depresji. Wszystko bierze się z ignorowania swoich potrzeb. Jeśli do tego dodamy poświęcanie się, wykonywanie czynności za innych, to w rezultacie możemy zauważyć u siebie przemęczenie, poczucie wydrenowania, narastający stres, złość, frustrację, smutek. Za tym bezpośrednio może iść poczucie ugrzęźnięcia w miejscu, w którym nikt nie myśli o naszych potrzebach – wyjaśnia psycholożka.

Jak zerwać z syndromem Wendy

Syndrom Wendy, jak tłumaczy psycholożka, w pewnym momencie będzie wpływał na każdy obszar życia społecznego. Na relacje partnerskie, rodzinne i koleżeńskie. Dlatego dobrze zacząć pracować nad stawianiem granic. – Mogą pojawić się żal, złość, gniew na innych, że nie myślą o nas. Ważne będzie też zadanie sobie pytania, czy oni zdają sobie z tego sprawę i czy inicjatywa brania na siebie zbyt wielu obowiązków nie wyszła od nas lub naszego braku sygnalizowania, że potrzebujemy wsparcia i pomocy – dodaje Jessica Kmieć.

Ale to świadomość problemu jest pierwszym krokiem do pracy nad nim. – Istotne będzie rozpoczęcie wsłuchiwania się w swoje potrzeby, a następnie ich realizacja. Kolejnym elementem będzie poznanie siebie samej. Jak możemy spełniać się na różnych polach, jeśli do tej pory tak mało zdążyłyśmy poznać samą siebie. Dlatego ważne będzie rozpoznanie tego, co lubimy, co nas interesuje, czego potrzebujemy, czego nie chcemy, a co chcemy robić – mówi Jessica Kmieć. Warto zwrócić uwagę na to, że osoby, które do tej pory opiekowały się innymi, potrafią być troskliwe i czułe. Tę troskę i czułość muszą skierować także na siebie. – Bądźmy przy tym jednocześnie dla siebie wyrozumiałe, życzliwe i dajmy sobie czas, żeby przywyknąć do rzeczywistości, która może być dla nas nowa, nieznana. I bądźmy dumne z każdego osiągnięcia w tym zakresie – zachęca psycholożka.

Anna Korytowska
Proszę czekać..
Zamknij