Znaleziono 0 artykułów
24.02.2024

Malarka Sana Shahmuradova Tanska mimo trwającej wojny wciąż tworzy w Kijowie

24.02.2024
Sana Shahmuradova Tanska w swojej kijowskiej pracowni, fot. arch pryw.

Hipnopompia to stan pomiędzy snem a czuwaniem. Z zamkniętymi powiekami możesz spacerować po romantycznym krajobrazie, podczas gdy do rzeczywistości przywołują cię odgłosy realnego otoczenia. – Na przykład dźwięk syreny alarmowej albo wybuchu – mówi Sana Shahmuradova Tanska. – Malarstwo to moja próba podzielenia się cielesnym i psychicznym doświadczeniem życia w dzisiejszej Ukrainie – tłumaczy.

Ukrainy wyemigrowała razem z rodzicami jako nastolatka w 2013 roku. – Czyli tuż przed rewolucją, na którą bardzo czekałam w liceum. Marzyłam, że pewnego dnia nastąpi zmiana.
I to się stało, ale inaczej, niż sobie wyobrażała, w dodatku mieszkała już wtedy w Kanadzie. – Jeśli masz 16 lat i żyjesz z dala od przyjaciół, to świat przestaje istnieć – mówi i dodaje: – Wyobrażasz sobie nowy kraj pełen możliwości, ale to nie jest żadna przygoda. Na bycie imigrantem nie da się przygotować. Imigranckie rodziny wychodzą od punktu zero, wszystko muszą zbudować od początku. Nikt nie powie ci prawdy o tym doświadczeniu. 

Sana Shahmuradova Tanska, fot. Dzięki uprzejmości Gunia Nowik Gallery

Przez dekadę życia w Toronto skończyła szkołę średnią, obroniła licencjat z psychologii, choć wciąż co roku na wakacje przylatywała do kraju. – Nigdy nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zostać w Kanadzie na stałe – podkreśla.. W 2020 roku zamieszkała w Kijowie. Moment powrotu wspomina dziś jako formacyjny etap swojego dorosłego życia. – To było bardzo organiczne, czułam szczęście – mówi. I zastrzega: – Z perspektywy czasu idealizuję, bo realia są takie, że kraj znajdował się już w stanie wojny, ale moje życie to były wycieczki na rodzimą wieś, w góry, nad morze. Zatapianie się w krajobrazie, spotkania z ludźmi, osobami, które kształtowały moje zainteresowania i ciekawość świata.
W tym samym momencie postanowiła malować. Nie tak jak w Kanadzie, gdzie ograniczała się do grafik, uczyła się techniki u artystki w zamian za sprzątanie pracowni i naciąganie płócien. W Kijowie 24-letnia Sana zadecydowała, że jest malarką. 

Sana Shahmuradova Tanska, „Circles”, fot.  Dzięki uprzejmości Gunia Nowik Gallery

Jak zmienił się świat po 24 lutego 2022 

– Logiczne byłoby założenie, że wojna może w każdym momencie eskalować, chociaż umysł i dusza nigdy nie będą w stanie uwierzyć i zaakceptować takich faktów. Bez względu na to, jak bardzo starasz się zachować obiektywizm, zawsze będziesz mieć nadzieję na lepszy obrót spraw – mówi dziś. 
24 lutego 2022 na informację, że „zaczęło się”, zareagowała odrętwieniem. – Zamarłam, dopiero następnego dnia zdałam sobie sprawę, co to znaczy. 

W Ukrainie wojna zastała też tatę Sany, mama była za oceanem. – Ustaliliśmy, że muszę zaopiekować się babcią, która mieszkała samotnie we wsi między Oddesą a Kijowem – opowiada.
Pierwszym wyzwaniem było dotrzeć tam w jakiś sposób. Kiedy się udało, postanowiła zaszyć się na wsi i jakoś przetrwać. Przez pierwszy tydzień wciąż dochodziła do siebie. 
– Czułam się jak dziecko, które się uczy, jakbym nigdy nie trzymała ołówka w dłoni – relacjonuje. Dopiero po pewnym czasie zaczęła szukać narzędzi plastycznych, żeby wrócić do swoich zajęć. – Sięgałam po wszystko, co może stać się podobraziem – starą korę, drewniane klocki, szmaty pokryte mchem, worki jutowe, 50-letnie linoleum. Układałam nietrwałe mozaiki z kruszonego betonu, zebranego na podwórku. Używałam dziecięcych gwaszy, które zostały po bracie. Albo soku z buraków, a czasami węgla – wspomina.

Sana Shahmuradova Tanska, „A Nightmare of not Being Able to Enter the Black Sea”, fot.  Dzięki uprzejmości Gunia Nowik Gallery

Z czasem z pomocą przyjaciół udało się zorganizować wysyłkę do niej płótna, pędzli i farb olejnych, lecz mimo to wciąż wykorzystywała rzeczy znalezione w szopie, w garażu, domu. – To stało się moim zwyczajem.

Na pytanie o to, dlaczego zdecydowała się zostać, odpowiada po chwili: – To właściwie nie była decyzja. Wykluczyłam w głowie opcję wyjazdu, nie mogłam już sobie tego wyobrazić.Po trzech miesiącach życia na wsi Sana zdecydowała się wrócić do mieszkania w Kijowie. Zmianą miało być wynajęcie pracowni, bo do tej pory pracowała w domu.
– Nie wypierałam wojny, przystosowywałam się do warunków. O ile można tak mówić o rzeczywistości ciagłego napięcia, ostrzałów, kolejnych nocy spędzanych w schronach – mówi, podkreślając, że każda kolejna taka sytuacja jest szokiem, do którego nie można się przyzwyczaić. Można jedynie obojętnieć, odcinając się od rzeczywistości.

Ostatnie dwa lata

– Staram się pracować codziennie. Niestety, w pracowni nie ma ogrzewania. Walka z zimnem stała się częścią mojej praktyki, przynajmniej przez połowę roku. Próbuję obserwować i analizować, jak to wpływa na obraz: czy następuje przesunięcie linii, czy też zmieniają się kompozycja i paleta barw – opowiada, dodając, że jej pracą na drugi etat jest służba. – Wszyscy jesteśmy włączeni w wolontariat albo współpracę z wolontariuszami, którzy działają na rzecz cywili i obrońców. Staram się też angażować w zbiórki finansowe.

Sana Shahmuradova Tanska, „On Reinforced Ambiguity of Personal and Collective Borders”, fot.  Dzięki uprzejmości Gunia Nowik Gallery

Z pracowni, zza płótna, Shahmuradova Tanska patrzy na wojnę inaczej niż większość. – Kruchość człowieka jest niezależna od płci – mówi, stojąc obok jednego z obrazów – Mężczyźni często czują się zobowiązani do bycia na pierwszej linii frontu. Jednocześnie tak wiele kobiet nas broni. Część z nich nie może opuścić kraju. W wielu rodzinach role społeczne zmieniały się niechętnie, ale dlatego, że wymagały tego przeszkody.
Sana maluje nagiego mężczyznę, który wyrusza w samotną podróż, oddalając się od pary splecionej w objęciu. Zamierza iść w nieznane, a ta wizja nie ma w sobie nic z romantycznej opowieści o kowboju oddalającym się w blasku zachodzącego słońca. W jej obrazie horyzont płonie żywym ogniem.

Sana czasami sięga po motywy ze snów, również tych męczących i uporczywych. To opowieści, do których sama nie ma pełnego dostępu, są nasycone emocjonalnie, ale zakodowane w podświadomości, poza logiką.
– Powraca do mnie sen o tym, że chociaż stoję na malowniczym brzegu, nie mogę wejść do wody. Szukam sposobu, męczę się w bezsilności, ale nie mogę – mówi. – Niedawno zdałam sobie sprawę, że ta sytuacja obrazowo pokazuje naszą relację ze skażonymi zasobami wodnymi – zaminowanym Morzem Czarnym czy powodzią w Kachowce, która stała się gigantyczną katastrofą ekologiczną (na skutek zniszczenia zapory przez Rosjan w czerwcu 2023 roku – przyp. red) – mówi, wskazując kolejne twarze wojennej apokalipsy.

Sana Shahmuradova Tanska, „We had learned a dignity in late winter, from austere trees and dry brown bushes, but Spring disturbs us like the morning,
and we may hope only for no October”, fot.  Dzięki uprzejmości artystki

Jaj obraz z serii „Ocaleni z Apokalipsy/Mieszkańcy Morza Tetydy” przedstawia postacie w ruchu – czy to jest taniec, czy ucieczka, czy ręce zmieniają się w skrzydła, czy to tylko złudzenie optyczne? Jasne smugi mogą być płomieniami ognia albo promieniami słońca. 
– Ta seria została zainspirowana badaniami neuropsychologicznymi, które wykazują, że mózgowe procesy wyobraźni i zapamiętywania są ze sobą powiązane. Aby móc coś sobie wyobrazić, musimy najpierw to zapamiętać. Tak zapisuje się historia – mówi Sana i zauważa, że wszystkie jej prace wychodzą poza konkretny czas i przestrzeń, opowiadają o wojnie, która w tym momencie jest jej doświadczeniem, ale przed 85 laty była przeżyciem prababci. A nawet jeśli wojna się nie toczyła, to jej wspomnieniami, konsekwencjami czy widmem powrotu żyły inne pokolenia – starsze.
– Żyliśmy złudnymi nadziejami, że po doświadczeniach wojen zmienił się globalny kontekst i potworne zbrodnie, o których słyszałam w opowieściach dziadka, nie mają prawa się już nigdy wydarzyć. Czy w końcu uda się przerwać to koło?  pyta Sana. Retraumatyzacja zaciera perspektywę, sposób patrzenia na „wczoraj” i „dziś”, wojna w Ukrainie trwa nieprzerwanie.

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij