
Tegoroczny eurowizyjny finał w Bazylei to konkurs powrotów. Sam festiwal kolejny raz wraca do kraju, w którym wszystko się zaczęło. Justyna Steczkowska po 30 latach wraca na Eurowizję.
Jest 13 maja. Dokładnie tego samego dnia 30 lat temu Justyna Steczkowska zajęła w Irlandii 18. miejsce z piosenką „Sama”. We wtorek awansowała do finału Eurowizji. Wraca i tym razem wie, co robi. Jej dojrzałość sceniczną widać gołym okiem.
Bo przecież nie zniknęła ze sceny. Odebrała lekcję pokory, obrała swój kierunek jako artystka, której twórczość nie będzie trafiać do każdego słuchacza, a mimo to w ciągu 30 lat nagrała 19 albumów studyjnych i stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych głosów w Polsce.

Justyna Steczkowska przeżywa drugą estradową młodość, udowadniając, że kariera artystyczna może rozkwitać po pięćdziesiątce
Justyna Steczkowska przeżywa drugą estradową młodość, a ze swojego wieku uczyniła powód do dumy. Trudno uwierzyć, że ma 52 lata. Jest w świetnej formie. Na słowa, że jako najstarsza uczestniczka konkursu w Bazylei wraca po najdłuższej w historii przerwie, reaguje śmiechem, a okrzyknięta „Matką Eurowizji” typuje swoje ukochane „dzieci” wśród uczestników 69. edycji.
Komentatorzy i influencerzy mówią o „odkryciu tegorocznej Eurowizji”. Podczas półfinałów Justynę wspierała sama Conchita Wurst. Informacje na jej temat krążą po wszystkich kanałach społecznościowych, nie tylko TikToku czy Instagramie.
Justyna Steczkowska razem z innymi uczestnikami śpiewa i nagrywa filmiki, na których tańczy, czerpiąc z choreografii „Gai”. Świetnie się promuje, dociera do coraz młodszej publiczności, ale widać przy tym, że oprócz realizowania strategii promocyjnej po prostu dobrze się bawi. Zna własną wartość i jest w swoim żywiole.

Czterooktawowa skala głosu, wizualizacje Marcina Bani i strój szyty przez kostiumografkę Madonny. Przepis na zwycięstwo Eurowizji?
„Gaja” to mieszanka folku, rocka i elektroniki, pełna symboli. Justyna zaczyna występ od podobnego gestu, jaki na zakończenie wykonała 30 lat temu. Tekst utworu nawiązuje do mitycznej bogini Ziemi, zwracającej się bezpośrednio do człowieka, który nie okazuje jej należytego szacunku. Śpiewa po polsku i angielsku, a na koniec wplata słowiańskie agmy, mające wyzwolić w człowieku energie, które pomagają walczyć z przeciwnościami losu.
Po finale polskiego konkursu zdania o zwycięskim występie były podzielone. Pojawiały się skrajne opinie, od „przerostu formy nad treścią” po „dzieło kompletne”. Niektórzy żartują, że Steczkowska na pytanie o efekty specjalne w czasie show odpowiedziała: tak. Trudno się jednak dziwić. Po 30 latach i bardzo skromnej prezentacji w Dublinie, dostając bilet do Bazylei, zapewne pomyślała sobie: teraz albo nigdy. Kto nie zrobiłby tego samego?
Chociaż oprawa sceniczna faktycznie może odciągać uwagę od tego, co jest zdecydowanie największym atutem Steczkowskiej, czyli nieskazitelnego głosu (w końcu może pochwalić się czterema oktawami, sprawnym przechodzeniem między rejestrami i imponującymi wokalizami), jej występowi nie można zarzucić braku profesjonalizmu.
Wizualizacje 3D, m.in. słynnego smoka, stworzył Marcin Bania. Kombinezon wykonała Katarzyna Konieczko, kostiumografka, która swoje projekty przygotowywała m.in. dla Madonny. Kuba Walica, pracujący również przy ostatniej edycji „You Can Dance”, odpowiada za choreografię high heels. Justyna Steczkowska, pomimo oporów szwajcarskich producentów show, zawiśnie nad sceną bez żadnej asekuracji. Bije też kolejne rekordy, wirując na jednym dźwięku przez ponad 10 sekund.
Piosenką „Sama” z 1995 roku polska gwiazda wyprzedziła czasy i… zasady konkursu
Tym, co łączy dwa występy odległe o 30 lat, jest konsekwencja. Już w 1995 roku Steczkowska zdecydowała, że nie zaśpiewa typowo festiwalowej piosenki. Wracając do niej po latach, można mieć wrażenie, że utwór „Sama” wyprzedził swoje czasy. Trudno go nawet znaleźć na Spotify. Dziś eklektyzm na Eurowizji nikogo nie dziwi, a choć wielu może się to nie podobać, od treści utworu często bardziej liczy się forma. Justyna dobrze o tym wie.
Oczywiście 30 lat temu różniły się też zasady Eurowizji. Do 1997 roku o wyborze najlepszego utworu decydowały jedynie głosy jury. Artyści byli zobligowani do przygotowania piosenki w swoim ojczystym języku. To prawdopodobnie dlatego Edyta Górniak w 1994 roku zajęła drugie miejsce, będąc faworytką konkursu. Podczas próby generalnej zaśpiewała po angielsku, co część jury uznała za złamanie regulaminu i, choć nie zdecydowała się na dyskwalifikację, odmówiła zagłosowania na nią w finale.
Muzyka musiała być instrumentalna i na żywo, z czego zrezygnowano w 1999 roku. Tak, Måneskin w 2021 roku czy występujący w tym roku litewski Katarsis tylko udają, że grają na gitarach lub perkusji.

Niezależnie od wyniku Eurowizji Justyna Steczkowska już wygrała
Do finału 69. Eurowizji w Bazylei pozostało kilka godzin. Bukmacherzy wciąż są bezlitośni dla Justyny Steczkowskiej, typując, że „Gaja” uplasuje się w drugiej dziesiątce tabeli wyników. O gustach, także muzycznych, się nie dyskutuje, ale podczas Eurowizji bardzo często działa zasada: nieważne, jak mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska. To właśnie jej występ zebrał najwięcej wyświetleń w pierwsze pięć godzin po wtorkowym półfinale.
Justyna Steczkowska 30 lat temu wystąpiła z utworem „Sama”, ale teraz sama już nie jest. Ma za sobą coraz większe grono fanów, także międzynarodowe. I może właśnie o ten rodzaj zwycięstwa i nowy początek chodzi? Patrząc na „Gaję”, trudno nie uwierzyć, że życie zaczyna się po pięćdziesiątce.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.