Znaleziono 0 artykułów
06.08.2025

Wspólna szafa z mamą. Dlaczego warto wymieniać się ubraniami?

06.08.2025
Wspólna szafa z mamą. Dlaczego warto wymieniać się ubraniami (Fot. Getty Images)

Pożyczam od mamy klasyczne małe czarne, ona ode mnie – bluzki i spodnie zgodne z sezonowymi trendami. Często robimy sobie też małe prezenty – jeśli coś nie sprawdziło się w mojej garderobie, może spodoba się jej. Dlaczego warto dzielić szafę z matką?

Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...


Od dziecka zwracałam uwagę na ubrania mojej mamy. Uwielbiałam chodzić z nią na zakupy. Gdy na początku lat 90. w moich rodzinnych Katowicach otworzył się pierwszy butik Deni Cler, pomagałam jej wybierać garsonki do pracy. Wiele z nich, np. turkusowy kostium ze spódnicą do kolan i marynarką bez klap, sprawdziłoby się w biurze także dzisiaj. Obserwowałam, jak jej styl ewoluował od power dressingu w stronę smart casual, a potem casualu, gdy pod biały fartuch musiała zakładać rzeczy lekkie, przewiewne i wygodne. Widziałam, jak ubiera się do pracy, a jak na wakacje, jak paleta jej ulubionych barw zmieniała się wraz z sezonami, jak zaczyna traktować zakupy jak inwestycję. Pamiętam też dokładnie, czego nie lubiła z trendów, które mi się podobały – butów na niebotycznych platformach w stylu Spice Girls, podartych jeansów, marynarek z poduszkami, które kojarzyły jej się z siermięgą lat 80., gdy kończyła liceum i zaczynała studia. 

Nie zawsze podobały nam się te same ubrania

Nasze gusta rozjechały się chyba najmocniej właśnie wtedy, gdy pod wpływem wyjazdu na Erasmusa do Berlina zainspirowałam się wszystkim, co nosiło się w dekadzie jej młodości – od naszyjników z krzyżami w stylu Madonny, przez kozaki z miękką, marszczoną cholewką, po bluzki w graficzne, kontrastowe wzory. Mama dziwiła się tej fazie tak jak ja dziś powracającej modzie na Y2K z czasów liceum, o której wolałabym zapomnieć. 

Gdy zbliżałam się do trzydziestki, a moja mama skończyła 50 lat, ja traktowałam ubiór jako sposób na to, by osiągnąć doroślejszy, poważny, odpowiedni do miejsca pracy wygląd, a ona wręcz przeciwnie – skłaniała się ku coraz nowocześniejszym rzeczom, w których wyglądała młodziej. Spotkałyśmy się więc gdzieś w pół drogi. Podobały jej się klasyczne ubrania z mojej szafy – dwurzędowe marynarki, proste jeansy, minimalistyczne sukienki z COS-a, a ja zwracałam uwagę na jej odświeżony look – skórzane kurtki, szerokie spodnie, zwiewne sukienki boho. 

Moda na oversize’owe ubrania sprzyja szafie na każdy rozmiar

Choć różnimy się rozmiarem – mama zachowała smukłą sylwetkę, ja po dwójce dzieci nie mieszczę się już w 38, który nosiłam przez większość życia, cały czas wymieniamy się rzeczami, które nie wymagają precyzyjnego dopasowania wymiarów. Oversize’owe koszule, romantyczne bluzki, dresowe sukienki, zamaszyste spódnice – tego typu ubrania albo traktujemy jako wspólne, albo nosimy na zmianę, albo oddajemy sobie, gdy nam się znudzą. 

Z racji wieku sięgamy po ubrania z innej półki cenowej – mama nie zwraca uwagi na metki, lecz na jakość – naturalne, przewiewne tkaniny, dopracowane kroje, oryginalne printy. Gdy więc wybieram się na wielkie wyjście, wesele czy garden party, przed wyprawą do sklepu zaglądam na jej wieszaki z sukienkami, lnianymi garniturami i długimi spódnicami. Mamie brakuje za to cierpliwości do wyszukiwania ubrań z drugiej ręki, dlatego podczas moich licznych wizyt w butikach vintage zawsze szukam perełek, które pasowałyby także jej. W ten sposób jej garderoba wzbogaciła się np. o lnianą spódnicę w kwiaty wyszperaną w second handzie w Nashville czy spódnicę o syrenim fasonie w najpiękniejszym odcieniu brzoskwiniowego różu – tym razem z lumpeksu na Pradze-Północ. 

Wymiana ubraniami z mamą to jeden ze sposobów na zrównoważone podejście do mody

Drugie życie nasze ubrania zyskują także poprzez wewnętrzny recykling – ostatnio nie rozstaję się z czarną koszulą z lnu, która mojej mamie zwyczajnie się znudziła. Zamieniła ją na białą, ażurową bluzkę z bufiastymi rękawami, która równie dobrze wygląda do jeansowych dzwonów co do spodni w kant od garnituru. 

Ostatni element naszej stylowej „współpracy” stanowią prezenty. Znając dokładnie swoje upodobania – i te drobne niuanse, które nas różnią – zawsze wiemy, z czego ucieszy się druga strona. Mama przywozi mi więc prezenty z dalekich podróży – od Japonii po Nową Zelandię, a ja na urodziny czy Gwiazdkę wymyślam dla niej podarunki od polskich marek, w których mam większe rozeznanie. Te prezenty – jej dla mnie i mojej dla niej – też potem między nami krążą. Zieloną torebkę The Mar kupowałam jej z myślą o tym, żeby później ją pożyczać. 

Międzypokoleniowa wymiana: Co naprawdę daje mnie i mojej mamie? 

Ale największą chyba radość sprawia nam po prostu spontaniczne przekazywanie rzeczy. Gdy mama komplementuje jakiś dodatek, np. biżuterię, dostaje go, gdy następnym razem potrzebuje czegoś wyjątkowego, np. na wakacyjny wyjazd. 

Choć na co dzień dzieli nas kilkaset kilometrów, gdy się spotykamy, do stałych punktów naszego programu należą rozmowy o stylu – co ostatnio kupiłyśmy, co nam się podoba, a co przestało, co nas inspiruje. Gdy razem uczestniczymy w jakiejś uroczystości, stylizujemy się nawzajem. Może wiele osób uznałoby ten jednoczący gest za dosyć banalny, ale dla mnie moda zawsze należała do sposobów budowania z mamą więzi. Dla dobra naszych szaf i naszych relacji – niech tak pozostanie. 

Anna Konieczyńska
  1. Moda
  2. Zjawisko
  3. Wspólna szafa z mamą. Dlaczego warto wymieniać się ubraniami?
Proszę czekać..
Zamknij