Znaleziono 0 artykułów
11.09.2023

Jak Londyn stał się jedną ze światowych stolic mody?

11.09.2023
Fot. Getty Images

Jak stolica Wielkiej Brytanii – dotąd miasto zdolnych naśladowców – została Swingującym Londynem, zyskała wpływ na globalną kulturę młodzieżową i doczekała się własnych gwiazd w świecie mody?

Słynny film Antonioniego „Powiększenie” z 1966 roku to wybitne dzieło, które jako jedno z pierwszych uchwyciło fenomen Londynu jako serca ówczesnej mody. Mody dla młodych ludzi i przez młodych ludzi tworzonej. Mody prostej, kolorowej i krótkiej (jak mini na nogach kultowej modelki Veruschki). Mody, w której promocji strategiczną rolę odgrywa fotografia, a sam fotograf jest wręcz celebrytą otoczonym pięknymi modelkami. Wybitny reżyser tym samym świetnie uchwycił istotną przemianę – miasto naśladujące paryską modę, podglądające trendy gdzie indziej, a nawet profesjonalnie je kopiujące stało się Swingującym Londynem. Nową stolicą mody, określoną tak przez Amerykanów z uwagi na dynamikę zmian, wpływ na globalną modę i nagłe uzyskanie statusu najważniejszego miejsca powstawania trendów.

Fot. Getty Images

Brytyjski styl: dla królów i dżentelmenów

Przez wieki Anglia, jeśli mogła pochwalić się czymś związanym z modą, to tak jak w przypadku świetnie ubranych Henryka VIII czy Elżbiety I – świadomością wykorzystywania jej elementów do kreowania wizerunku władców czy arystokratów. Ci do dziś zresztą wspierają lokalny rynek mody. Jednak większość elementów, zwłaszcza tych najdroższych, Anglicy przez wieki sprowadzali z kontynentu. Za czasów Elżbiety I próbowano nawet pobudzić lokalny rynek, ale rzemiosło związane z wełną, choć na przyzwoitym poziomie, miało niewiele wspólnego z luksusowymi wyrobami z Włoch, Francji czy Hiszpanii, zwłaszcza z popularnymi w XV i XVI wieku tkaninami jedwabnymi.

W XVII wieku monopol na modę damską zdobył Paryż, a cała Francja stała się destynacją dla poszukujących surowców luksusowych. Ale w Anglii też zaczęło się robić ciekawie – to tu zrodził się sportowy, nieformalny styl, bo tamtejsze elity stosunkowo wcześnie polubiły sport na świeżym powietrzu – zwłaszcza polowania, konną jazdę czy pikniki. Pomału też Londyn stawał się ostoją męskiego krawiectwa, by w XIX wieku wraz z Savile Raw – ulicą wybitnych krawców – stać się jego stolicą i przyciągać osobistości pokroju samego Napoleona I. Nieoficjalnie, równolegle z rozwojem haute couture w Paryżu (czyli od ok. 1850 roku), sobie równych nie będzie miało również tutejsze profesjonalne kopiowanie paryskich kreacji. Znane są nawet biografie twórców pokroju Madeleine Vionnet, która przez taką pracę nauczyła się mistrzowskiej techniki, by potem otworzyć w Paryżu własny dom mody i zrewolucjonizować krój. Ale kopiowanie długo jeszcze pozostało tajemnicą poliszynela. Oficjalnie sławę Wyspom Brytyjskim przyniosły szyte na miarę męskie ubrania z wysokiej jakości tkanin, m.in. te Henry’ego Poole’a czy Henry’ego Huntsmana.

Fot. Getty Images

Z takich krawieckich tradycji wyrósł chociażby John Redfern. Należał do pierwszych brytyjskich krawców znanych międzynarodowej arystokracji także jako projektant mody damskiej – zwłaszcza że jako jeden z pierwszych zaoferował ubrania sportowe i rekreacyjne, świetnie wyczuwając ducha czasów. W początku wieku podobną karierą poszczycić się mogła również znana z „sukienek na herbatę”, ocalała z Titanica Lucie (Lady Duff-Gordon) – niepokorna projektantka, która otworzyła własne filie w Paryżu, Nowym Jorku czy Chicago. Ich kariery opisywał już brytyjski „Vogue”, który pojawił się w 1916 roku pod redakcją Elspeth Champcommunal. Po części bazował na amerykańskim wzorcu, ale też zlecał rodzimym autorom artykuły o sporcie, społeczeństwie czy zdrowiu. Sporo pomogły też rodzina królewska i arystokracja, kupując u rodzimych projektantów, ale ich prace wciąż pozostawały ekskluzywne i znane raczej wąskiemu gronu.

Fot. Getty Images

Moda na Wyspach Brytyjskich: Ku rewolucji

Druga wojna światowa popchnęła do przodu organizowanie rynku, choć w mało oczywisty sposób. Wielka Brytania już od 1938 roku zaczęła czynić wielkie zapasy i pomału reglamentować podstawowe surowce, w tym te używane w branży modowej. Dlatego musiała ją dookreślić i w pewnym sensie uporządkować. To wtedy pojawiały się więc pierwsze organizacje i zakrojone na szeroką skalę pomysły dotyczące ubrań. Najważniejsze to The Cotton Board (w 1967 roku przekształcone w The Textile Council), mające za zadanie wypromować lokalne tekstylia w kraju i za granicą (zwłaszcza w Ameryce Południowej i Afryce), ściśle z nim współpracujące Colour, Design & Style Centre oraz zrzeszenie projektantów działające od 1942 roku: Incorporated Society of London Fashion Designers (w skrócie IncSoc). Wśród pierwszych byli: Victor Stiebel, Peter Russell, John Cavanagh, Norman Hartnell, Bianca Mosca, Digby Morton, Elspeth Champcommunal (tak, pierwsza redaktorka „Vogue” została później projektantką) czy Hardy Amies. Już wtedy wyznaczono towarzystwu ambitne cele: miało koordynować pokazy brytyjskich twórców, dbać o podwyższanie standardów pracy, ochronę oryginalnych projektów i praw autorskich oraz o tworzenie reputacji Londynu jako centrum mody. Co więcej, cieszyło się pełnym wsparciem arystokracji.

Niestety, rzeczywistość naprawdę była szara. Zakup ubrań wymagał kartek (jak w Niemczech) i system ten utrzymano nawet po zakończeniu wojny, do 1949 roku. Pojawiła się nawet idea stworzenia standardowego cywilnego ubrania (uniformu) – eleganckiego, ale z niewielkiej ilości tkaniny – które miałoby odpowiadać na potrzeby klientów, a przy tym nie nadużywać zasobów. Te działania w wielu wypadkach kojarzyły się z mało atrakcyjnym produktem, ale o ile w 1942 roku systemowi racjonowania podlegało 50 proc. ogółu produkowanych ubrań, o tyle pod koniec wojny już 85 proc.! I choć może się to wydawać mało modowym epizodem, to pokazuje zaangażowanie władz i instytucji w to, co noszą ludzie – a przy tym skuteczność tego zaangażowania.

Fot. Getty Images

W połowie lat 40. istniały już zatem pewne organizacyjne ramy. Próbowano naśladować schemat tworzenia mody na wzór paryskich krawców haute couture, ale oferta ta tylko przez niecałą dekadę cieszyła się zainteresowaniem. W latach 60. XX wieku propozycje Hartnella czy Stiebela pokonał rywal nie z Paryża, ale z szemranych okolic Londynu – młodzieżowa rewolucja oferująca modę egalitarną. Inspirowaną stylem ulicy, grup robotniczych, buntowników. Modę, którą podglądać miało się odtąd nie na wydarzeniach z życia socjety, ale na koncertach nowych idoli młodzieżowych (coraz częściej w skali globalnej): Beatlesów, Rolling Stonesów, Eltona Johna czy u modelek – kultowej Twiggy, Jane Birkin itd. Po czasach powojennego strojnego „new looku” nadeszła era ogromnych przemian w modzie. Teraz miały za nią podążać już nie eleganckie damy z elity (jak we Francji) czy panie domu, które same prowadzą domy (jak w USA) lub spędzają aktywnie czas na świeżym powietrzu. To nie były już nawet damy i ich poważni mężowie, lecz młode, wyzwolone dziewczyny i ich niepokorni koledzy. Zaczęła się rewolucja młodzieżowa, seksualna, ale i rewolucja w branży mody.

Od Mary Quant po Stellę McCartney

Miejscem pracy nowych znawców stylu stały się teraz tętniące życiem butiki stworzone z myślą o nastoletniej klienteli. Prowadzili je w dużej mierze rozczarowani rynkiem pracy absolwenci uczelni artystycznych, zwłaszcza uruchomionych po wojnie nowych kierunków kreatywnych, jak wzornictwo, projektowanie graficzne i przede wszystkim moda. Już w 1951 roku spośród 18 uczelni artystycznych 14 oferowało kursy projektowania ubrań i rysunku modowego. Prawdopodobnie pierwszym z tych butików był londyński Bazaar, otworzony w 1955 roku przez absolwentkę kierunku ilustracji Mary Quant. Mając zaledwie 22 lata, Quant stała się zaradną i znaną przedsiębiorczynią, a następnie projektantką mody. Jej oryginalny pomysł na dystrybucję ubiorów zaś – prototypem nowoczesnego i demokratycznego miejsca sprzedaży.

Fot. Getty Images

Butiki usytuowane były głównie w okolicach Carnaby Street, potem przy King’s Road. Najsłynniejsze z nich, poza wspomnianym Bazaarem, to m.in. Biba Barbary Hulanicki, Granny Takes a Trip Nigela Waymoutha i Johna Pearse’a, Foale & Tuffin, Bus Stop, Mr. Freedom Tommy’ego Robertsa czy liczne odsłony butików Vivienne Westwood i Malcolma McLarena, z których najbardziej znany był Sex. Badacze szacują, że na przełomie lat 60. i 70. ich liczba dochodziła nawet do 2 tys. Wszystkie cechowały się niezależnością, stosunkowo niewielką przestrzenią i wystrojem wnętrz adekwatnym do stylu oferty. Ich fasady często zdobiły niezwykłe graffiti wykonane spontanicznie przez znajomych artystów, czasem zmieniając ich wygląd z dnia na dzień. Tworzyło to ich offowy charakter, nieadekwatność do tradycyjnego miejsca dystrybucji, a tym samym stwarzało tak pożądaną barierę dla starszego pokolenia.

W butikach grała głośna muzyka zgodna z preferencjami obsługi i klientów, odbywały się też wydarzenia o charakterze muzyczno-klubowym. Pracowali tam młodzi ludzie w wieku od kilkunastu do dwudziestu kilku lat. To oni także odpowiadali za tworzenie asortymentu, najlepiej rozumiejąc potrzeby rówieśników. Można tam było nabyć niezbyt drogie (choć jeszcze nietanie) i proste ubrania, nie zawsze projektowane przez butik, czasem podzlecane, czasem tylko przestylizowane. Uzupełniały je akcesoria, klasyczne dodatki, jak buty, torby czy nakrycia głowy, a nawet elementy wyposażenia wnętrz, płyty czy książki. Wszystko utrzymane było w jednym spójnym stylu i odpowiadało konkretnemu stylowi życia (lifestyle’owi). U Mary Quant będzie to tzw. London Look czy styl modsów, korzystający – jak przystało na czas podboju kosmosu – z nowych, sztucznych tkanin, kolorowy, krótki, pozwalający miksować poszczególne części ubrań w dowolny sposób (co było wówczas nowością!).

Fot. Getty Images

Poza butikami, które z czasem stały się wręcz atrakcją turystyczną Londynu (znajdą się na mapach), modę z Wielkiej Brytanii promować będą festiwale muzyczne i muzyczni idole, by wspomnieć choćby taką osobowość, jak David Bowie. Ważną rolę (zwłaszcza w ostatnich dwóch dekadach) odegra też Victoria & Albert Museum, które od późnych lat 60. XX wieku zacznie organizować ekspozycje o modzie, często dotyczące dorobku rodzimych twórców. W 1983 roku powstała rada British Fashion Council, która przyczyniła się do poniesienia rangi londyńskich pokazów, od 1984 sygnując swoim logo oficjalny londyński Fashion Week. Ten szybko dołączył do najbardziej prestiżowych wydarzeń tego typu na świecie, tworząc wraz z Paryżem, Mediolanem i Nowym Jorkiem tzw. Big Four. W latach 90. XX wieku doczekał się w końcu wielkich gwiazd, by wspomnieć tylko Alexandra McQueena, Stellę McCartney czy Philipa Treacy’ego, a równoległa fascynacja britpopem i artystami z grupy Young British Artists sprawi, że moda z Wielkiej Brytanii z powodzeniem będzie stawiana na równi z modą z innych ośrodków, gdzie jest ona nie tylko częścią dorobku gospodarczego, lecz także kulturalno-artystycznego.

Aleksandra Jatczak-Repeć
Proszę czekać..
Zamknij