
Stylizacje z planu filmu „Diabeł ubiera się u Prady 2” już teraz inspirują fanów mody. Ale czy sam sequel filmowego przeboju podbije serca widzów?
„Diabeł ubiera się u Prady” – bestsellerowa powieść Lauren Weisberger i jej kultowa ekranizacja z 2006 roku – na stałe ukształtowały sposób, w jaki postrzegamy świat mody. Oczami marzącej o karierze w mediach Andy Sachs oglądaliśmy tytułowego „diabła”, Mirandę Priestly. Tak narodził się mit bezkompromisowej, często bezwzględnej redaktorki naczelnej magazynów o modzie. Choć Priestly (za tę rolę Meryl Streep otrzymała kolejną nominacją do Oscara) na kartach powieści i na ekranie kierowała fikcyjnym magazynem „Runway”, szybko utożsamiono bohaterkę z Anną Wintour. I choć rzesze widzek i widzów razem z Andy marzyło o karierze w świecie blichtru, wielu przekonało się, że sukces wymaga poświęceń. Czy w nowej odsłonie filmu zmieni się obrazowanie branży mody i mediów oraz relacji w nich panujących?
Media przechodzą ogromne zmiany. „Diabeł ubiera się u Prady 2” ma pokazać nowe czasy
Choć o szczegółach fabuły filmu wciąż wiadomo niewiele, kontynuacja kinowego przeboju ma pokazać starcie „starego” z „nowym”. Role się odwróciły i karty rozdaje już nie Miranda Priestly, która siała postrach wśród asystentek, lecz jej dawna podwładna, Emily Charlton (Emily Blunt) – wysoko postawiona menedżerka w koncernie dóbr luksusowych. Prowadzony przez Priestly magazyn nie przetrwa bez wsparcia marek z portfolio zarządzanego przez Charlton. O postępujących zmianach w mediach rozmawiają już nie tylko ich pracownicy.
Nacisk na wyniki, wyzwania związane ze sztuczną inteligencją, potrzeba pozyskiwania prestiżowych partnerstw przeobraziły nie tylko krajobraz mediów, lecz także codzienną pracę dziennikarzy, redaktorów czy stylistów. W „Diabeł ubiera się u Prady” bogini (i diablica, oczywiście) Miranda decydowała o wszystkim – jednym zdaniem mogła zbudować albo zniszczyć renomę projektanta, wylansować trend na kolejny sezon, zdecydować o losie pracownika. Dziś realia są inne – to jej los będzie zależeć od dyrektorów finansowych, PR-owców, zaufanego zespołu. Czy w filmie uda się autentycznie oddać ten ferment? Przydałoby się, by przyjrzał się on bliżej nie tylko relacjom między przełożonymi a podwładnymi, co stanowiło oś oryginalnego filmu, lecz także szerzej – przeanalizował współczesną rolę magazynów o modzie. Czy wciąż inspirują? Czy pokazują piękno? Czy podlegają prawom rynku?
Andy Sachs dla pracy poświęciła wszystko inne. Nie tylko przez toksyczną relację z szefową. Jak inaczej pokazać karierę?
W finałowych scenach oryginalnego filmu Andy Sachs otrząsnęła się z uroku rzuconego na nią przez Mirandę Priestly. W kluczowym dla swojej kariery momencie – a w każdym razie w momencie chwały, gdy Miranda ją fetowała – zrezygnowała z pogoni za doskonałością. Postanowiła poświęcić się temu, co naprawdę kocha: pisaniu, przyjaciołom, przyjemnościom. Choć puenta przenosiła punkt ciężkości na życie prywatne, fabuła filmu toczyła się w większości w czterech ścianach biura w szklanym wieżowcu na Manhattanie. Autorka książki i twórcy filmu oczywiście świadomie opowiadali o „diable” – szefowej toksycznej, trudnej, mobbującej (a z drugiej strony – wyznaczającej najwyższe standardy) – ale w dużej mierze gloryfikowali marzenie o karierze. Praca po godzinach, pełnienie roli prywatnej asystentki swojej szefowej (naprawdę prywatnej – w końcu Andy wykonywała też część obowiązków domowych Mirandy, co wielu asystentkom w polskich realiach przypomniało ich doświadczenia zawodowe), wypełnianie poleceń służbowych jak rozkazów. Andy dała się wciągnąć w tę matnię jako dziewczyna niedoświadczona – nie tylko w pracy, lecz także w życiu. Dojrzała Andy skorzysta zapewne ze swojego doświadczenia, by nie dać już sobą manipulować. „Diabeł ubiera się u Prady” powinien też pokazać, że środowisko pracy stało się bardziej inkluzywne, bezpieczne, demokratyczne, lecz wciąż niewolne od nadużyć.
W „Diabeł ubiera się u Prady” brakowało siostrzeństwa. Przyjaźń między kobietami powinna stać się tematem przewodnim sequela
W środowisku pracy coraz większą rolę odgrywa wzajemne wsparcie – nie tylko teamwork, lecz także rozmowy o zdrowiu psychicznym, stresie, wypaleniu. W „Diabeł ubiera się u Prady” doświadczona kobieta u władzy dla własnych celów nastawiała młodsze podwładne przeciwko sobie. Choć ostatecznie Andy i Emily zaprzyjaźniły się, musiały wykonać olbrzymią pracę, by nie patrzeć na siebie wyłącznie przez pryzmat rywalizacji. W nowej odsłonie dawne współpracowniczki już ze sobą nie konkurują. Czy sequel pokaże nowe pokolenie kobiet, które odmawia walki z innymi dziewczynami? Fani chcieliby z pewnością zobaczyć nie tylko to, jak rozwinęła się więź Andy i Emily, lecz także to, w jaki sposób coraz większa rola, jaką kobiety odgrywają w środowisku pracy, wpływa na ich wzajemne relacje.
Andy Sachs w „Diabeł ubiera się u Prady 2” zasługuje na lepszego chłopaka niż Nate z pierwszego filmu
Chłopaka Andy z oryginalnego filmu, Nate’a (Adrian Grenier), wielu fanów uważało za prawdziwego „diabła”. Partner asystentki Mirandy Priestly nie wspierał jej w karierze, nie rozumiał jej poświęcenia dla pracy, podważał jej wartość. Wygląda na to, że nielubiana postać nie powróci w kontynuacji przeboju. Na planie Anne Hathaway sfotografowano z nowym, starszym ukochanym, w którego wcieli się Patrick Brammall. W momencie premiery „Diabeł ubiera się u Prady 2” minie niemal 20 lat od kinowego debiutu pierwszej części. Po tak długim czasie Andy z pewnością zasługuje na partnera, który w pełni ją akceptuje.
W komediach romantycznych lat 2000. motyw partnerstwa liczył się o wiele mniej niż namiętność, motyle w brzuchu czy wiara w „tego jedynego”. Dziś reżyserzy i reżyserki najnowszych odsłon gatunku, chociażby Celine Song przy okazji „Materialistów”, próbują podważać stereotyp, pokazując poszukiwanie miłości w oparciu o równościowe zasady. „Diabeł ubiera się u Prady 2” z pewnością pójdzie w tym kierunku. Anne Hathaway grała już kobietę po czterdziestce wchodzącą w związek z młodszym mężczyzną w „Na samą myśl o tobie”, teraz także pokaże, jak nawigować randkami i jak łączyć je z życiem zawodowym w dojrzalszym wieku.
Niezależnie od tego, czy „Diabeł ubiera się u Prady 2” zrealizuje postulaty fanów, wydaje się, że ustawiczne sięganie po znane już historie nie robi kinu dobrze. Tylko w pierwszych miesiącach 2025 roku oglądaliśmy kontynuacje horroru „M3GAN”, „28 dni później”, „Zakręconego piątku”. Końca dobiegły także serie filmowe „Mission: Impossible” czy „Bridget Jones”. Rebootu doczekał się natomiast „Jurassic Park”. Nie od dziś mówi się, że Hollywood zjada własny ogon. Skoro producenci korzystają ze sprawdzonych pomysłów, powinni przynajmniej uwzględnić postępujące przemiany społeczne. Nie tylko na pokaz i na pozór. Jeśli „Diabeł ubiera się u Prady 2” ma okazać się filmem współczesnym, musi podjąć temat nie tylko rewolucji w mediach, lecz także sposobu, w jaki podchodzimy do pracy w ogóle.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.