Znaleziono 0 artykułów
31.08.2023

Film z przeszłości: „Łatwa dziewczyna”

31.08.2023
Fot. East News

„Łatwa dziewczyna” („Easy A”) proponuje świeże spojrzenie na komedię romantyczną, wprowadzając bohaterkę świadomie zarządzającą swoją reputacją seksualną. Film, nawiązujący luźno do powieści Nathaniela Hawthorne’a „Szkarłatna litera” i komedii Johna Hughesa z lat 80., był przełomowy dla kariery Emmy Stone. Poza tym odegrał ważną rolę w edukacji seksualnej milenialek. Jakie emocje towarzyszą jego seansowi dziś?

„Pogłoski o mojej rozwiązłości były grubo przesadzone” – tymi słowami sarkastyczna Olive Penderghast (Emma Stone) zaczyna historię o przypisywanych jej romansach, które doprowadziły do uznania jej za szkolną „puszczalską”. Wszyscy w liceum myślą, że weekend spędziła na bezwstydnych harcach, a tymczasem ona zajęta była skakaniem do piosenki Natashy Bedingfield „Pocketful of Sunshine”. Gdy odkrywa, że przemilczenie prawdy przyniosło jej popularność w społeczności East Ojai High School, decyduje się nie dementować plotki. Do nowej, mocno skąpej garderoby przyszywa zatem czerwone „A” (wzorem bohaterki powieści Hawthorne’a), a od szkolnych kolegów zaczyna pobierać opłaty w zamian za informację, że spędziła z nimi noc.

Jak to jednak w filmach bywa, sytuacja prędzej czy później wymknie się spod kontroli. Przytłoczona ostracyzmem i rosnącą samotnością, Olive wyzna prawdę.

Fot. East News

„Łatwa dziewczyna” odegrała rolę w edukacji seksualnej milenialek

Zrobi to w internetowej transmisji, mówiąc przy okazji, że „internet to najlepsze miejsce na dzielenie się swoimi przemyśleniami”. „Łatwa dziewczyna” rejestruje początki tego, co dziś mamy na dzień: dominacji indywidualnych perspektyw i dzielenia się intymnymi szczegółami życia w mediach społecznościowych. Bohaterowie piszą do siebie na komunikatorach, które powoli zastępują SMS-y, a rozmawiają przez video calle częściej niż po prostu przez telefon.

Film Willa Glucka pochodzi z 2010 roku, a wydaje się, że minęła wieczność. Gdy miał premierę, chodziłam do liceum. Takie komedie jak „Łatwa dziewczyna”, równolegle z poradami na temat życia uczuciowego w pismach pokroju „Bravo Girl” czy „Filipinki”, odegrały niebagatelną rolę w edukacji seksualnej milenialek.

Film nie tylko opowiadał o młodzieńczych rozterkach, ale też wchodził z nami w dialog: rozwiewał nierealne wyobrażenia na temat współżycia nastolatków, a także przekonywał, że droga do feministycznej emancypacji może prowadzić poprzez seks. Nieważne, że chodziło tylko o słowne deklaracje. Liczył się komunikat.

Fot. East News

„Łatwa dziewczyna”: Komedia o seksie bez seksu

„Łatwa dziewczyna” jest zatem łatwa tylko z nazwy. Olive decyduje się na kłamstwo po pierwsze dlatego, że jest zawstydzona prawdą (choć moim zdaniem nie ma nic wstydliwego w tańczeniu do Natashy Bedingfield), a po drugie, bo wreszcie czuje się zauważona. Daleko jej do nieprzyzwoitości – pomimo ciętego języka i skłonności do buntu jest przecież dobrze wychowaną dziewicą (o czym film nieustannie przypomina), która fantazjuje o romansie rodem z komedii romantycznych lat 80.

Fot. East News

Szkolna popularność okazuje się dla niej ważniejsza niż reputacja. Już to wiele mówi o potrzebach i hierarchii wartości, jakie ma się w nastoletnich latach. „Easy A” jest w gruncie rzeczy komedią o seksie bez seksu – w końcu w szkole średniej więcej się o nim mówi, niż go doświadcza. Rzekoma aktywność seksualna dziewczyny (jak się okazuje, w Kalifornii dziwnie oburzająca) stanowi element gry społecznej – jakże popularnej w erze tabloidów – w której wygrywa ten, o kim się mówi. Zgodnie z zasadą: „Nieważne co, byle po nazwisku”. O cenie tej wygranej grana przez Emmę Stone bohaterka przekonuje się w bolesny sposób.

Fot. East News

„Łatwa dziewczyna”: przełomowa rola w karierze Emmy Stone

Olive Penderghast nie przekonuje mnie jako postać. Jej przemianę z przestrzegającej zasad uczennicy w wyzwoloną (choć tylko na poziomie gadulstwa i ubioru) boginię seksu odbieram jako zbyt pretekstową i powierzchowną. Jednak już jako uosobienie pewnej postawy wydaje mi się bohaterką istotną. Poza tym to przełomowa rola w karierze Emmy Stone – na długo zdefiniowała jej emploi.

Pomimo deklarowanych wartości film cechuje ambiwalencja. Etykieta „dziwka”, którą hojnie obdarzają się tu niestety głównie dziewczyny, za pośrednictwem głównej bohaterki ma zostać odczarowana. Na pierwszy rzut oka „Łatwa dziewczyna” stroni bowiem od slut shamingu i unika wartościowania życia łóżkowego kobiet, oddając im seksualną sprawczość (Rosemary, wyluzowana matka Olive, opowiada córce, że uprawiała seks z „całą grupą ludzi, mnóstwem, głównie facetami”). Jednak nieliczne aktywne seksualnie bohaterki są tu waloryzowane negatywnie: pani Griffith przenosi stygmatyzującą chlamydię, a dla Rosemary młodzieńcze wyzwolenie okazuje się formą walki z niskim poczuciem wartości. Tak jakby seksu z wieloma partnerami nie można było potraktować jako czegoś normalnego.

Fot. East News

Pomimo tych nieścisłości w kodeksie moralnym „Easy A” od nierządu zdecydowanie gorsze pozostają kłamstwo i hipokryzja – i myślę, że to jednak z tego powodu tak obrywa się szkolnej pani psycholog (Lisa Kudrow), ukrywającej romans z jednym z uczniów, oraz religiom, z naciskiem na katolicyzm.

„Łatwa dziewczyna”: Wyzwanie rzucone seksizmowi

„Easy A” jest zatem jedną z tych komedii, które na marginesie lekkiej opowieści o miłosnych perypetiach nastolatków chcą poruszać ważne społecznie kwestie. W tym wypadku jest to przede wszystkim brak tolerancji.

Kłamstwa Olive cechuje pewna przewrotna szlachetność – przyznawanie się do współżycia z niewyoutowanymi gejami i szkolnymi ofermami można uznać za pomoc im w oswojeniu bezlitosnej szkolnej dżungli. Film Willa Glucka to też rezolutne wyzwanie rzucone seksizmowi, podwójnym standardom oraz zapowiedź pytań, które wkrótce zadał ruch #metoo: kiedy kobieta może powiedzieć w łóżku „nie” i dlaczego jej „nie” tak często brane jest za kokieteryjne „tak”?

„Easy A” w dobry – bo pozornie przypadkowy – sposób demaskuje to, że niektórych nic nie przeraża tak, jak kobiety, które samodzielnie decydują o swoim ciele i, o zgrozo, życiu seksualnym. Utrata kontroli nad nimi oznacza kryzys patriarchalnej władzy i zachwianie konserwatywnego porządku. Od 2010 roku wątek ten został omówiony przez feministki niejednokrotnie – na przykład w kampanii Terre des Femmes z 2015 roku „Nie oceniaj kobiety po jej ubraniach” lub w manifeście „Be A Lady They Said”, w którym Cynthia Nixon recytowała poezję Camille Rainville. Problem regularnie powraca w dyskursie, ale czy znikł z życia? No właśnie.

Film Willa Glucka zmierzył się z negatywnymi stereotypami dotyczącymi seksu kobiet, a przy okazji przypominał, że bycie samotnym i niepewnym siebie to w szkole średniej zupełnie normalne. Poszukiwanie własnego „ja” to złożony proces, któremu towarzyszą błędy i wątpliwości. Przypuszczam, że ten przekaz „Łatwej dziewczyny” nigdy się nie zestarzeje.

Joanna Najbor
Proszę czekać..
Zamknij