Znaleziono 0 artykułów
19.12.2022

Ponadprzeciętny design zamiast szyldu: Salon fryzjerski przyszłości

19.12.2022
Fot. Materiały prasowe

Zdarza się, że klienci przyjeżdżają do Gaba Hair Story z drugiego końca świata, bo to salon, który słynie nie tylko z najwyższej jakości usług fryzjerskich. Niezwykła atmosfera i przepiękne wnętrze wypełnione rzemieślniczymi dziełami sztuki to zasługa Gabrieli Zalewskiej, stylistki fryzur, która opowiada nam swoje „story”.

Gaba Hair Story to jeden z popularniejszych warszawskich salonów fryzjerskich. Ty od lat dbasz o włosy polskich gwiazd i influencerek – można powiedzieć, że sama jesteś już jedną z nich. Ale nie jest łatwo trafić ani do twojego salonu, ani do ciebie na wizytę. Gaba Hair Story nie chwali się adresem. Na kamienicy, w której się mieści, nie ma nawet szyldu!

Antoni Cierplikowski, jeden z najsłynniejszych fryzjerów na świecie, mawiał, że jeśli chce się stworzyć supermiejsce, to należy ukryć je przed przypadkowym klientem. Od zawsze chciałam mieć salon, który będzie przyciągał czymś innym niż „podświetlonym, dobrze widocznym szyldem”. Zależało mi na tym, żeby to przestrzeń, moja praca i obsługa była swego rodzaju wizytówką. Moimi klientami są osoby, które szukają na co dzień ponadprzeciętnych doznań, dużo podróżują i rozumieją dzisiejszy, nowoczesny świat. Chcę, żeby w Gaba Hair Story każdy z nich miał stuprocentowe zaufanie do naszej pracy, produktów, których używamy, a nawet do tego, że serwowana u nas kawa i herbata są najwyższej jakości.

Fot. Materiały prasowe

Czym wizyta w Gaba Hair Story różni się od wizyty w innych salonach?

Wizyta u fryzjera często wiąże się z koniecznością zrobienia odrostów lub podcięcia końcówek. My chcieliśmy zaoferować o wiele więcej i myślę, że tworząc tę przestrzeń, atmosferę i zespół, udało nam się to. Klienci po skończonej usłudze pytają, czy mogą zostać u nas dłużej. Nie wybiegają z salonu, żeby załatwiać kolejne sprawy, tylko siadają przy ogromnym stole, zamawiają herbatę i czytają książkę albo pracują na laptopach. Chcę, żeby wizyta w naszym salonie była czymś niezwykłym, dlatego cały czas się uczę. Podróżuję, inspiruję i wdrażam w Gaba Hair Story coraz to nowsze rozwiązania. Bardzo podoba mi się popularny w Londynie koncept salonów typu „membership”, w których wykupuje się członkostwo, ale Polska chyba jeszcze nie jest na to gotowa.

Fot. Materiały prasowe

Często podkreślasz, że starasz się zmienić podejście do fryzjerstwa. Na czym się skupiasz? Czego brakuje ci w innych miejscach?

We fryzjerstwie dzieje się to, co wcześniej wydarzyło się w gastronomii. Kiedyś chodziliśmy do restauracji po to, żeby się najeść. Teraz wyjście na kolację to rodzaj celebracji. Zwracamy uwagę na wystrój wnętrza, muzykę i obsługę. Ważny jest dla nas sposób, w jaki jest jedzenie podane, a przede wszystkim kto je dla nas przygotował. Te same zmiany obserwuję w branży beauty. Oczywiście, dobrze obcięte lub ufarbowane włosy to priorytet, ale klienci salonów fryzjerskich coraz bardziej doceniają detale. Pytają, jakiej marki jest lampa, gdzie kupiliśmy kubki, kto namalował obraz wiszący na ścianie…

Fot. Materiały prasowe

Wnętrze Gaba Hair Story zachwyca designem. Widać, że w stworzenie go włożyłaś dużo serca.

Jeśli spędzamy w salonie dwie, trzy, a czasem – np. na dekoloryzacji – nawet siedem lub osiem godzin, to przyjemnie jest być w miejscu, w którym dobrze się czujesz. Otworzyłam Gaba Hair Story, ponieważ w każdym z salonów, w których wcześniej pracowałam, czegoś mi brakowało, a ich właściciele nie byli chętni do zmian. Zależało mi na tym, żeby pracować w wyjątkowym salonie fryzjerskim, dlatego stworzyłam własny. Nigdy nie interesowało mnie chodzenie na łatwiznę. Nie chciałam mieć jednego stanowiska obok drugiego, typowych fryzjerskich mebli i luster i plakatów firm kosmetycznych na ścianach. W moim salonie drewniany stół, który stoi w poczekalni, jest dziełem stolarza, a kawę podajemy w kubkach ręcznie robionych przez dziewczynę, która się w tym specjalizuje. Większość mebli i dodatków to rzemieślnicze dzieła sztuki. Na niektóre trzeba czekać miesiącami, ale warto, bo to właśnie one nadają wnętrzu charakteru. Niezwykle wygodne, bo rozkładane niczym łóżko w klasie biznesowej, fotele do mycia włosów sprowadziliśmy z Japonii. W poczekalni palą się świece zapachowe, a światło jest przygaszone. Wszystko po to, by klienci mogli się zrelaksować. Oczywiście, dostawaliśmy od dużych firm kosmetycznych różne, korzystne dla nas finansowo propozycje, ale nie tylko pieniądze się liczą. Duże firmy chcą mieć branding w widocznych miejscach, a naszym zdaniem plakaty z logo zaburzają estetykę wnętrza i gryzą się z naszym podejściem. Dlatego szukamy niszowych, innowacyjnych firm, które są prowadzone przez młode osoby śledzące trendy i mające większą świadomość, w jakim kierunku zmierza świat. Co bardziej na ciebie działa? Wielki napis, plakaty, reklama w telewizji czy mały, estetyczny, niszowy nieobrandowany butik, któremu ufasz od progu, bo widzisz, że produkty, które są w nim sprzedawane, są nietuzinkowe, wyszukane, inne i po prostu lepsze?

Fot. Materiały prasowe

Co jest dla ciebie najważniejsze w relacji z klientem?

Szczerość. Zawsze przed pierwszą wizytą staramy się odbyć przedwstępną konsultację z klientem i zapytać o oczekiwania. Wiele kobiet prosi o taki sam kolor, jak ma ktoś na zdjęciu na Instagramie. Mówię im wtedy, czy da się to zrobić, opowiadam, jaka jest struktura ich włosów, a jaka tych na zdjęciu. Uświadamiam je, że na Instagramie włosy wyglądają tak pięknie, bo są wymodelowane, i pytam, czy będą w domu miały czas na modelowanie. Opowiadam, jak będą musiały o taki kolor dbać albo jak układać fryzurę. Doceniają moją szczerość, choć często muszą pożegnać się z pomysłem na siebie, z którym do mnie przyszły.

Fot. Materiały prasowe

Teraz rozumiem, dlaczego na wizytę u was czeka się nawet kilka miesięcy…

To prawda. Już nie tylko do mnie, ale i do osób z mojego teamu terminy trzeba rezerwować z wyprzedzeniem kliku, a nawet kilkunastu tygodni. Zwalniają się pojedyncze miejsca, dlatego mamy aktywną „waiting list”, ale wtedy musisz być gotowa, że zaproponujemy ci termin praktycznie z dnia na dzień. Mimo wszystko wielu klientów chce skorzystać z tej spontanicznej opcji.

Fot. Materiały prasowe

Dlaczego tak trudno się do was dostać?

To pytanie nie do mnie. (śmiech) Mogę tylko podejrzewać, że to, co stworzyłam, wyjątkowo podoba się klientom nie tylko z Polski, lecz także ze świata. Niedawno odwiedziła nas klientka z Chorwacji, regularnie przylatują do nas osoby ze Skandynawii, z Niemiec, ze Szwajcarii, ale też z Londynu, Nowego Jorku i Los Angeles. Coraz częściej zauważam, że odwiedzający nas klienci traktują nasz salon jako „must see” na mapie Warszawy. Bardzo mnie to cieszy, bo znalezienie pięknych mebli i dodatków było dla mnie bardzo ważne. Jednak tworząc salon, na pierwszym miejscu stawiałam na jakość usługi. Proces rekrutacji do naszego salonu jest niezwykle trudny, ale dzięki temu mam wspaniały zespół, który od lat gwarantuje najwyższą jakość.

Fot. Materiały prasowe

Twój zespół słynie z tego, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Jak w Gaba Hair Story radzicie sobie z najtrudniejszymi fryzjerskimi przypadkami?

Nasz salon wyróżnia to, że w takich momentach nie krytykujemy tego, co klientowi zrobił inny fryzjer, tylko bierzemy się do pracy. Fryzjerzy często chcą być bohaterami. Narzekają na to, co klient ma na głowie, żeby podkręcić atmosferę. Tylko po co? Żeby klientowi było przykro, że do tej pory miał okropną fryzurę? Klienta trzeba wesprzeć, pocieszyć, zaproponować wyjście z trudnej sytuacji. To zdecydowanie lepsze podejście. Wielokrotnie byłam zaskakiwana tym, co klienci mają na włosach. Zmuszało mnie to do szukania niestereotypowych rozwiązań i myślę, że teraz już mnie nic nie zdziwi. Większość moich pierwszych klientów to były tzw. trudne przypadki: spalone, zielone, poplamione włosy, dla których musiałam znaleźć ratunek. Każdy z tych klientów jest mi wierny do dziś. Uważam, że nie powinno się budować marki na krytyce konkurencji. Takie zachowanie kojarzy mi się z fachowcami z branży budowlanej, którzy zanim zabiorą się do pracy, w negatywny sposób muszą zrecenzować pracę swoich poprzedników. (śmiech)

Alicja Szewczyk
Proszę czekać..
Zamknij