Znaleziono 0 artykułów
05.02.2024

Jak Jack Antonoff został najpopularniejszym producentem muzycznym świata

05.02.2024
Podpis

Nawet ludzie, którzy nie mają pojęcia, kim jest, nucą piosenki, przy których pracował. O tym, jak brzmi dziś muzyka pop, decyduje Jack Antonoff, producent Taylor Swift i Lany Del Rey.

Jack Antonoff od dekady z powodzeniem produkuje albumy największych gwiazd. Regularnie otrzymuje nominacje do nagród Grammy, zdobył już osiem statuetek, w tym dwie dla producenta roku. Płyty, przy których pracuje, rozchodzą się w imponujących nakładach, a piosenki, pod którymi się podpisał, biją rekordy odtwarzania w serwisach streamingowych. Był taki moment, że w pierwszej dwudziestce notowania Global 200 „Billboardu” znalazło się aż 12 numerów, które wyszły z jego studia nagraniowego. Czy to już zakrawa na niebezpieczny monopol? 

Jack Antonoff współpracuje z Taylor Swift, Lorde, Carly Rae Jepsen

Złośliwi twierdzą, że te wszystkie hiperpopularne artystki, jak Taylor Swift, Lorde, Carly Rae Jepsen czy Lana Del Rey, tak chętnie współpracują z Jackiem Antonoffem wcale nie dlatego, że to najbardziej kompetentny czy utalentowany producent w branży, ale dlatego, że jest bezkonfliktowy. Biorąc pod uwagę skalę nierówności w przemyśle muzycznym, przekroczeń i przemocy, również natury seksualnej, mizoginii, drętwych żartów i powszechnego protekcjonalnego mansplainingu, z którym musi zmierzyć się każda kobieta zajmująca się zawodowo muzyką, miły chłopak może być właśnie tym, czego ta branża potrzebuje.

Jack Antonoff i Taylor Swift (Fot. Getty Images)

Jackowi Antonoffowi zarzuca się, że każda jego piosenka brzmi tak samo

– Poszliśmy do jego studia, gdzie zagrał mi progresję sześciu akordów, a ja od razu zapytałam, czy mogę wziąć tę sekwencję na swoją płytę. Była tak piękna – Lana Del Rey w programie radiowym „The Kevin & Bean Show” wspominała jedno ze swoich pierwszych spotkań z Jackiem Antonoffem. – Wariat. Najlepszy. Kocham, jak bardzo pozostaje sobą – opowiadała Lorde w rozmowie z iHeart Radio. – Jego entuzjastyczne podejście do pracy jest zaraźliwe. Dlatego wszyscy go kochają. Osobiście nie ufałabym osobie, która go nie lubi – rozpływała się Taylor Swift w wywiadzie dla „New York Timesa”. Artystki i artyści stoją za nim murem, ale Jack Antonoff nie ma wyłącznie dobrej prasy. Zarzuca mu się, że to przez niego cały pop brzmi dziś tak samo, a pseudointelektualna krytyka straszy zgryźliwą diagnozą postępującej antonofikacji muzycznego mainstreamu. To absurdalne oskarżać o powtarzalność kogoś, kto pracował przy tak różnych płytach, jak dosadna i buńczuczna „Reputation” Taylor Swift, „Melodrama” Lorde, przewrotnie przebojowa w swojej melancholii, czy wreszcie zeszłoroczny album Lany Del Rey „Did You Know That Theres A Tunnel Under Ocean Blvd”, który uwodzi chaosem ekshibicjonistycznej folkowej psychodramy. Jack Antonoff jest biegły w mocnych refrenach, ale też sprawnie porusza się w skromnych aranżacjach i wytrzymuje balladowe tempo. Nie jest producentem, który gwarantuje pierwsze miejsca na listach przebojów, bo często skręca w stronę wytrawnej alternatywy. Jeśli chodzi o najbardziej rozchwytywanych producentów, plasuje się w połowie drogi między ostentacyjnie konwencjonalnym popem Maxa Martina a nowatorskimi wykrętami Pharrella Williamsa. Nie jest tak oczywisty, jak ten pierwszy, ale i nie ma takiego polotu jak ten drugi, choć „brzmienie Antonoffa” jest wystarczająco oryginalne, by zaspokajać rosnący w ostatniej dekadzie apetyt na stylowy pop.

Jack Antonoff z żoną Margaret Qualley (Fot. Getty Images)

Jack Antonoff w marcu 2024 roku wydaje nową płytę pod szyldem Bleachers

Za jaką muzyką tęskni Jack Antonoff, gdy włącza radio lub nasłuchuje nowości w serwisach streamingowych? Sądząc po albumach, które wydaje pod szyldem Bleachers, najbardziej brakuje mu klasycznego softrocka – aranżacji pełnych przestrzeni, podkręcających nastrój pogłosów, sentymentalnych melodii i tekstów, które mogłyby ułożyć się w scenariusz komedii romantycznej z lat 80. XX wieku. Jack Antonoff kocha Brucea Springsteena, pewnie zna na wyrywki płyty R.E.M., a te ikoniczne amerykańskie brzmienia potrafi przenieść do uniwersum współczesnej indierockowej piosenki. Swój autorski projekt Bleachers powołał w 2014 roku, tym samym, w którym ukazało się „1989” Taylor Swift. Od tamtej pory zdaje się funkcjonować w dwóch rolach – tytana popowej produkcji i niereformowalnego romantyka, który nie traci wiary w subtelną moc muzyki alternatywnej. W wywiadach rzadko opowiada o życiu prywatnym, ale pozwala sobie właśnie w piosenkach Bleachers. Pierwsze albumy zdominowały poszukiwania małych radości w życiu naznaczonym dojmującą stratą – młodsza o pięć lat siostra Jacka Antonoffa zmarła na raka mózgu, gdy miała zaledwie 13 lat. Mówi, że dopiero niedawno odzyskał spokój ducha, więc nowy album Bleachers, który ukaże się w marcu 2024 roku, opowie o miłości i równowadze. To zresztą niejedyna z tegorocznych premier, które zapowiedział, bo wspólnie z Charli XCX przygotował ścieżkę dźwiękową do filmu „Mother Mary” i soundtrack do jednego z nowych seriali Apple TV+. Niewykluczone, że znów będzie triumfował na ceremonii wręczenia nagród Grammy. – Mam wrażenie, że skoro w ostatniej dekadzie wypełniłem sobą tyle przestrzeni w muzyce, powinienem dysponować wręcz naukowym uzasadnieniem, dlaczego tak się stało – opowiadał parę tygodni temu w rozmowie z „The Face”. –Nie wiem, może chodzi po prostu o muzykę?  

Jack Antonoff podczas jednego z koncertów The Bleachers (Fot. Getty Images)
Angelika Kucińska
Proszę czekać..
Zamknij