Znaleziono 0 artykułów
09.06.2025

Książka „Wredne dziewczyny i twoja córka” radzi, jak wychować dziewczynki

09.06.2025
Jak mądrze wychować dziewczynki na pewne siebie kobiety (Fot. materiały prasowe)

Wredne dziewczyny można spotkać nawet w przedszkolu. W książce „Wredne dziewczyny i twoja córka. Jak wspierać jej siłę, pewność siebie i empatię” psychoterapeutka Katie Hurley radzi, jak mimo to pomóc dziewczynkom wyrosnąć na szczęśliwe kobiety. 

Sięgnęłam po książkę „Wredne dziewczyny i twoja córka”, bo wychowuję córkę – to najprostsze wytłumaczenie. Ale też dlatego, że uważam film „Wredne dziewczyny”, do którego nawiązuje jej tytuł, za najwnikliwsze studium dziewczęcego dojrzewania. Poza tym trudno mi właściwie stwierdzić, czy w szkole należałam do grona tych „wrednych”, czy ich ofiar. A może te role się zmieniały, a dynamika relacji fluktuowała? 

Psychoterapeutka Katie Hurley bije na alarm. „Wredne dziewczyny” nasze córki mogą spotkać już w przedszkolu. Ta poparta badaniami diagnoza specjalnie mnie nie zdziwiła. Obserwowałam zachowania trzylatek na przyjęciach urodzinowych, na placu zabaw, w przedszkolnej szatni. Widziałam moją córeczkę wykluczającą z zabawy koleżankę i koleżanki wykluczające ją. Przyglądałam się intrygom, konfrontacjom, power playom. I choć Hurley podkreśla, że w procesie socjalizacji muszą pojawić się konflikty, wskazuje nie tylko na przedwczesne powstanie animozji, lecz także na nieświadomy udział rodziców w ich podsycaniu.

Dziewczynki coraz wcześniej stają się „wredne” 

Autorka wychodzi od konkretnych przykładów – w ciągu ponad 20 lat pracy zawodowej rozmawiała z szerokim gronem dziewczynek – i pięcio-, i piętnastolatek. Zauważyła, że w ostatnich latach problemy, z którymi dotąd przychodziły do niej nastolatki, coraz częściej dotyczą przedszkola czy niższych klas podstawówki. Niepokoją się rodzice, obawiają dzieci. Coraz mniejsze dziewczynki porównują się do innych, coraz wcześniej upatrują źródła pewności siebie w wyglądzie, coraz częściej sięgają po metody „wrednych dziewczyn”, by zdobyć popularność. 

Do tych metod należy agresja relacyjna, definiowana jako „umyślne zachowanie mające na celu skrzywdzenie drugiej osoby przez zniszczenie jej relacji z innymi lub manipulowanie nimi”. Według badań przeprowadzonych przez amerykańską organizację non profit Ophelia Project aż 48 proc. regularnie jej doświadcza – to przecież zatrważające! 

Każde z przytoczonych badań pozwala lepiej zrozumieć świat, w jakim dorastają nasze dzieci. Według Girls’ Attitude Survey, przeprowadzonego w 2016 roku w Wielkiej Brytanii aż 36 proc. dziewcząt w wieku 7 do 10 lat twierdzi, że otaczający je ludzie dają im do zrozumienia, że najważniejszy jest wygląd zewnętrzny. 69 proc. dziewcząt w wieku od 7 do 21 lat uważa się za niewystarczająco dobre, 37 proc. obawia się nękania przez rówieśników. 

Coraz młodsze dziewczynki czują się więc oceniane przez rówieśników, zwłaszcza przez pryzmat wyglądu, wykazują brak wiary w siebie, porównują się do innych, często niesprawiedliwie. To wszystko przeszkadza im w budowaniu zdrowych relacji – z samą sobą i z innymi dziewczynkami. Hurley zwraca uwagę na to, że ulegamy pokusie facylitowania przyjaźni – prowadzimy córkom kalendarze towarzyskie, umawiamy je z koleżankami, sugerujemy, z kim powinny się widywać. W ten sposób hamujemy naturalny proces formowania się grup. 

Te sceny z „Wrednych dziewczyn” (ale też z „Plotkary” i wielu innych produkcji dla nastolatek) pamięta każda z nas – queen bee, czyli szefowa grupy, decyduje o tym, jak ubierają się jej koleżanki, co myślą i z kim siedzą na przerwie. Mogą kogoś do grona przyjąć albo kogoś z grona wyrzucić. Hurley wskazuje na to, że i queen bees, i ich ofiary tracą na „kulturze wrednych dziewczyn”. Po pierwsze, w wyniku roszad mających na celu zdobycie władzy w grupie zrywane są wieloletnie przyjaźnie. Po drugie, zamknięte grupki nie pozwalają na spontaniczne rozwijanie się znajomości poza nimi. Po trzecie, uzależnienie poczucia własnej wartości od roli w grupie czyni dziewczynki podatnymi na zranienie.

Kto zawinił?

Czy to wpływ mediów społecznościowych? Nie tylko i niekoniecznie. Hurley dowodzi, że dziewczynki nie mają jak zdobyć umiejętności komunikacyjnych. Ucząc je empatii, a jednocześnie asertywności, samoregulacji i radzenia sobie ze stresem, można wspierać nawiązywanie przyjaźni.

Katie Hurley jednej z przyczyn pogarszającego się samopoczucia dziewczynek upatruje też w… nieograniczonych możliwościach. Dziewczynkom – słusznie! – powtarza się, że wszystko mogą. Za tym manifestem wolności idzie jednak ogromna presja, która dziewczynki przytłacza. Bo przecież skoro mogą wszystko, to i powinny wszystko… Ten obowiązek próbowania swoich sił w różnych dziedzinach, osiągania sukcesów, dążenia do doskonałości odbiera im przyjemność, pozbawia beztroski dzieciństwa, zmusza do wcześniejszego dojrzewania. Rodzicom często brakuje zrozumienia dla dylematów, z którymi w tej kwestii mierzą się ich córki. Pragnąc je uszczęśliwić, zapisują je na mnóstwo zajęć pozalekcyjnych – balet, piłkę nożną, francuski. Nie dość, że w natłoku obowiązków trudno im znaleźć czas dla siebie (i dla rodziny, czego dziewczynkom bardzo brakuje, i na nudę, która rozwija kreatywność), to jeszcze czują, że powinny wykazywać wiele talentów. Gdy nauka nowej rzeczy nie przychodzi im z łatwością, rezygnują. Albo, co gorsza, porzucają coś, co kochają i w czym są naprawdę dobre, ze strachu, że nie będą jeszcze lepsze. Uczą się więc unikać ryzyka, żeby nie ponieść porażki, a z drugiej strony podkręcają perfekcjonizm, żeby nigdy nie popełnić błędu. Tak wysoko podniesiona poprzeczka nie tylko wywołuje kompleksy, lecz także skłania dziewczęta do nadmiernie krytycznej oceny innych dziewczynek według tej samej krzywdzącej skali. 

Książka uczy więc rodziców uważności na te drobne niuanse. Może za często mówię córce, że świetnie jej idzie na angielskim? Może nie powinnam zwracać wciąż uwagi na to, jak ślicznie wygląda? Może zamiast komplementować albo komentować, powinnam jej po prostu posłuchać? Może określanie córki mianem „zdolnej”, nawet jeśli to etykietka z pozoru pozytywna, zamyka ją w szufladce, nie pozwalając rozwinąć indywidualnych cech? 

 (Fot. materiały prasowe)

Na pewno zacznę podchodzić do córki z większą empatią, wiedząc, że jej momentami „wredne” zachowania mogą wynikać z lęku, niepewności, zazdrości. I jedno jest pewne – przydałaby się podobna pozycja o wychowaniu chłopców. 

Anna Konieczyńska
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Książka „Wredne dziewczyny i twoja córka” radzi, jak wychować dziewczynki
Proszę czekać..
Zamknij