Znaleziono 0 artykułów
04.10.2023

Co robią z nami wybory?

04.10.2023
(Fot. Getty Images)

Psycholożka Marta Rolnik radzi, jak możliwie spokojnie przetrwać kampanię wyborczą. – Wybory wywołują stres społeczny, więc kiedy przychodzą, możemy być bardziej podatni na różnego rodzaju pejoratywne myśli, zachowania, emocje – mówi. Rozmawiamy o niebezpieczeństwach zamykania się w społecznych bańkach, nieakceptowania możliwości przegranej oraz o nakręcającej się spirali negatywnych myśli.

Wedle badań z 2019 roku 40 procent Amerykanów i Amerykanek stwierdziło, że polityka była źródłem wielkiego stresu, bezsenności, a nawet skutkowała myślami samobójczymi. Czy Polki i Polacy mogą podobnie odbierać to, co się dzieje w naszej polityce?

Polityka i wybory to gorące tematy. Coraz częściej pojawiają się na sesjach terapeutycznych czy konsultacjach psychologicznych. Towarzyszą temu lęk, frustracja, złość. Jako społeczeństwo po pandemii ledwie wróciliśmy do równowagi, jesteśmy nadal jej pozbawieni w związku z wojną w Ukrainie. Nasze poczucie bezpieczeństwa nie jest takie, jak kilka lat temu. Czujemy niepewność w związku z inflacją. Stąd też jako, że mamy mniej adaptacyjne mechanizmy radzenia sobie z niepewnościami i przewidywaniem porażki bliskiej nam partii. Wybory wywołują stres, więc automatycznie możemy być bardziej podatni na różnego rodzaju pejoratywne myśli, zachowania i emocje. Nasz radar wykrywający to, co negatywne, jest wyczulony na informacje w jakiś sposób nam zagrażające. A to może nakręcać emocjonalną spiralę.

Przyszłość rysuje nam się w ciemnych barwach?

Jako psycholożka widzę wzrost katastroficznego sposobu myślenia. Towarzyszy nam więcej lęku. Moja klientka, opisując, jak widzi przyszłość Polski, posłużyła się metaforą. Ma wrażenie, że stoi przed murowanym domem, który na jej oczach, cegiełka po cegiełce, jest rozbierany przez rzeszę ludzi. Ona ma opuszczone ręce, bezsilne. Nie może się przeciwstawić. Jest sama.

Część z nas ma nadzieję na utrzymanie status quo. Jednocześnie coraz więcej osób zaczyna się zastanawiać na przykład, skąd politycy wezmą pieniądze na spełnienie obietnic wyborczych, niezależnie od opcji politycznej. Myślenie o tym może budzić niepokój.

Czy tegoroczne wybory są wyjątkowe przez wojnę, pandemię, inflację? A może przez to, że jesteśmy zmęczeni skrajnie prawicowym rządami?

Wybory zawsze są wydarzeniem wyjątkowym. Tym bardziej dla nas, społeczeństwa o młodej demokracji. Niderlandzki psycholog Geert Hofstede w swoim badaniu dowiódł, że kulturowo Polki i Polaków cechuje wysoki poziom unikania niepewności. Lubimy przewidywalność. Wybory są jej przeciwieństwem. Poziom niepokoju w społeczeństwie wzrasta ze względu na zagrożenia dotyczące niepewnej przyszłości. W związku z tym, kiedy piłka jest nadal w grze, jesteśmy bardziej pobudzeni.

Tym, co wyróżnia tegoroczne wybory, jest silniejsze niż dotychczas używanie przez startujących mediów społecznościowych. Niedawno jedna z partii wydała na spot na YouTubie 400 000 złotych. Mocniej angażują się też młode i bardzo młode osoby. Ich głos jest jeszcze mało słyszalny, ale niewątpliwie istotny. Po raz pierwszy też tak silnie aktywizują się kobiety. Nie tylko posłanki, ale też celebrytki czy aktorki namawiają Polki do wzięcia udziału w wyborach. Pokazują, że mamy wpływ.

Wyjątkowa jest także brutalizacja języka w kampanii, co dotyczy nie tylko polityków partii rządzącej, ale także – przez obserwację – niektórych odbiorców. Widzą, że agresja słowna jest „na salonach”, a stąd już blisko do agresji na ulicy czy w galerii handlowej.

(Fot. Getty Images)

Social media wraz z machiną polityczną to prosta droga do przebodźcowania, prawda?

Oczywiście! Ostatnio zaangażowałam się w skomentowanie postu, który nosił znamiona indoktrynacji. Byłam przekonana, że wyleje się na mnie hejt. Nie mogłam spać, bo oczekiwałam na odpowiedź. Ta, co ciekawe, nie pojawiła się. Natomiast sama jej możliwość spowodowała moje pobudzenie emocjonalne.

Branie udziału w tak zwanych „gównoburzach” może powodować spiralę emocji i zawężać postrzeganie świata. Jeżeli w social mediach natrafię na post, który spowoduje u mnie nieprzyjemne emocje, będę podświadomie szukać faktów, na przykład w serwisach informacyjnych, potwierdzających te odczucia. Żeby uzasadnić to, co się ze mną dzieje. I spirala negatywności się nakręca.

Jakie jeszcze mogą być negatywne skutki kampanii wyborczej?

Przebywanie w smogu informacyjnym. Otacza nas wiele niespójnych i emocjonujących treści, z których wyłuskanie sprawdzonych faktów może zabrać bardzo dużo czasu lub być wręcz niemożliwe. Nie zapominajmy o konsumpcji fake newsów, jeszcze mocniej nakręcających wspomnianą spiralę negatywności. Politycy posługują się komunikatami mocno oczerniającymi, co budzi irytację i jednocześnie podkręca lęk. W konsekwencji prowadzi na przykład do wyrzucania ludzi z grona znajomych w social mediach. Tworzymy bezpieczną bańkę. To miecz obosieczny – z jednej strony nie oglądamy treści nas triggerujących, lecz z drugiej zakrzywiamy rzeczywistość. Złudnie myślimy, że podobnych do nas ludzi jest więcej. Możemy być negatywnie zaskoczeni po wyborach.

Społeczeństwo się polaryzuje.

Włączamy stereotypizację. Niektórym trudno siadać do wspólnego stołu z rodziną, która będzie głosować na przeciwną nam partię. Nie patrzymy na siebie z zaciekawieniem, tylko z oczami pełnymi hejtu. Myślimy o „przeciwnikach” jako o osobach niezasobnych, czyli głupszych, gorszych, pozbawionych kręgosłupa moralnego. Stąd blisko do wykluczenia i traktowania jako obcych. Jedynie nasza racja jest słuszna. Rozpad więzi i brak umiejętności dialogu z innymi to jedna z przyczyn doświadczanego przez nas kryzysu relacji, ale także zdrowia. Nikt już nie debatuje. Wszyscy mają „rację”.

Czy wydarzenia kampanii politycznej mogą bardziej zagrażać osobom, które zmagają się z cyklicznym obniżonym nastrojem?

Dla takich osób to może być trudniejszy czas. Mocniej niż inni narażone są na wyłapywanie informacji potwierdzających ich nastrój czy myśli. Na ogląd rzeczywistości wpływają trzy aspekty: postrzeganie siebie, innych oraz świata w ogóle. W czasie wyborów trudno uciec od niekorzystnych treści. Obniżonemu nastrojowi towarzyszy też lęk. Chociaż zdarzają się osoby, które będą tak skoncentrowane na sobie i na swoim świecie wewnętrznym, że nie „złapią” ich treści wyborcze.

Co w zachowaniu bliskich powinno nas w takiej sytuacji zaalarmować?

Między innymi zmiana wzorca snu i odżywiania, na przykład ktoś śpi zaskakująco bardzo długo albo zupełnie nie może zasnąć. Nie tyka jedzenia albo ma wzmożony apetyt. Alarmujące mogą być większe problemy z koncentracją, spadek energii czy brak odczuwania przyjemności z ulubionych czynności. Osoby mogą zaniedbywać swoje obowiązki i siebie, doświadczać spadku lub nawet braku poczucia sensu życia. Mogą wycofywać się z relacji społecznych, mieć poczucie zwiększającej się bezradności. Zwracajmy uwagę na nagłe ataki ucisku w klatce piersiowej, które nie mają uzasadnienia w zaburzeniach pracy serca. Starajmy się, by normalne były rozmowy o samopoczuciu, zdrowiu psychicznym, skutecznych sposobach radzenia sobie. Wreszcie dzielmy się swoimi wyzwaniami, bo w ten sposób pokazujemy, że inni nie są sami ze swoimi trudnościami.

Prawica na celownik bierze też osoby z mniejszości i kobiety. To grupy szczególnie narażone na stres?

Bycie w grupie mniejszościowej, niezależnie, czy seksualnej, czy etnicznej, samo w sobie jest już stresujące. Poczucie zagrożenia może zwiększyć nagonka partyjna czy społeczna. Najgorsze, co można zrobić mniejszości, to ją unieważnić, czyli powiedzieć, że nie jest u nas mile widziana albo że trzeba ją leczyć. Takie ataki dotykają najważniejszej potrzeby człowieka – chronienia życia i zdrowia. Jeżeli jest ona nawet w łagodny sposób podrażniana, absolutnie może zwiększyć strach, poziom stresu.

Co z kobietami?

Mówi się, że kobiety mogą zadecydować o wyniku tych wyborów. Mam nadzieję. Chociaż muszę przyznać, że nadal od niektórych słyszę: „Nie głosuję, bo polityka nie jest dla mnie”. Takie zachowanie może wskazywać na poczucie braku wpływu. Jeżeli tak podchodzę do tematów wyborów, to czy w innych obszarach życia też odpuszczam? Zastanówmy się, na ile dbam o swoje psychologiczne i fizyczne granice, jeżeli nie czuję wpływu na świat i innych? W tych wyborach rozstrzygają się ważkie sprawy dla kobiet. Wypowiedzmy się o nich!

Dlaczego jednak tak często górę bierze nasza powściągliwość?

Generalizując, część z nas była wychowywana na pozbawione głosu opiekunki domowego ogniska. Byłyśmy sprowadzane do funkcji pomocowej i niedecydującej. Przez co, świadomie bądź nie, możemy wycofywać się z dyskursu życia społecznego i politycznego. Pytamy męża czy ojca, na kogo głosować. Tym samym umniejszamy swoje możliwości. Nie korzystamy z praw, o które walczyły nasze przodkinie. A przecież parasolki były już za Piłsudskiego!

(Fot. Getty Images)

Istnieją dobre metody przetrwania czasu wyborów bez zbyt dużego stresu?

Przede wszystkim dawkujmy sobie truciznę informacyjną. Umówmy się sami ze sobą, że zaglądamy do mediów na nie dłużej niż na przykład 30 minut dziennie. Konfrontacje polityczek i polityków w radiu czy w telewizji to bardzo często teatr. Później rozmówcy mogą razem iść na papierosa, a my zostajemy same albo sami w burzy emocjonalnej. Spróbujmy zdystansować się od tego, co tam się dzieje.

Pomaga też wspieranie organizacji, które wyznają ważne dla nas wartości. Nie trzeba od razu rzucać się do wolontariatu, ale warto aktywizować się przy nawet najmniejszych działaniach, jak zbiórka darów czy udostępnianie ważnego dla mnie posta. Nie powinniśmy radzić sobie ze stresem jedynie przez unikanie. Ryzykowne jest przyjęcie postawy: „I tak nic nie zmienię”. Stąd prosta droga do poczucia niebezpiecznej bezradności.

Nie wchodźmy we wspomniane „gównoburze”. To się nam emocjonalnie po prostu nie opłaca. Warto też spojrzeć w przeszłość. Przetrwaliśmy już niejedno, teraz też mamy na to szansę. Taka retrospekcja może być uspokajająca.

Pracuję z wieloma osobami, również ze społeczności LGBTQ+, które deklarują, że po ponownym wygraniu PiS wyprowadzą się z Polski. Zwykle zapraszam ich do tego, by nie patrzyli na rzeczywistość zero-jedynkowo. Pomiędzy wylotem a pozostaniem jest dużo opcji, które pozwolą zachować własne wartości i bezpieczeństwo, takich jak zaangażowanie się w jakąś formę edukacyjną czy przynależenie do społeczności lokalnej, wspierającej swoich członków. Poza tym coraz więcej firm działających w Polsce wyraźnie deklaruje swoją otwartość i troskę o równość. Tworzą wewnętrzną politykę i działania wspierające poczucie bezpieczeństwa i przynależności.

Trudno jednak nie popaść w fatalizm, gdy w dniu wyborów ziszcza się nasz najczarniejszy scenariusz.

To prawda, dlatego warto przygotować się na taką opcję. Może pomóc myśl, że skoro wahadełko idzie w jedną stronę, w pewnym momencie wreszcie musi się odbić. Mówią o tym zjawiska ekonomiczne, polityczne i społeczne. Zanim jednak to się stanie, być może będziemy potrzebowali przejść żałobę. Jak po odejściu bliskiej osoby czy rozwodzie, tak po przegraniu „naszej” partii politycznej. Uproszczony model tego procesu to zaprzeczenie, gniew, opór, dostosowanie się i akceptacja. Być może po wyborach niektórzy z nas będą potrzebować krótkiej interwencji kryzysowej?

Pamiętajmy też, by nie dusić w sobie emocji. Warto rozmawiać, nie tylko ze specjalistą czy specjalistką, ale też w grupach znajomych, przyjacielskich. Gdy cierpienie się wzmaga, korzystajmy z konsultacji psychologów, psychoterapii, interwencji kryzysowej. A w ostateczności – z pomocy psychiatry i wsparcia farmakologicznego.

Czy wybory mogą mieć jakiś pozytywny wpływ na wyborców?

Być może mało zaktywizowane społecznie osoby w końcu ruszą do działania? Temat mniejszości na pewno będzie szerzej dyskutowany. Próby zaklejenia ust poskutkują szukaniem kolejnych możliwości komunikacji i dotarcia do innych.

A skutki psychologiczne?

Po obecnie wysokim natężeniu emocji, silnych nadziejach czy obawach pewnie przyjdzie „zjazd” emocjonalny. Nie będziemy wiecznie przebywać w wysokich rejestrach. Przyjdzie ulga, gdy wygrają „nasi”, a ewentualne rozczarowanie i żałoba po utracie szansy w końcu przeminą. Warto podążać za słowami Theodore’a Roosevelta: „Rób, co możesz, w miejscu, w jakim jesteś, i z tym, co masz”.

Marta Rolnik jest psycholożką, ekspertkę z grupy szkoleniowo-doradczej Happy Dealer. Prowadzi konsultacje i szkolenia indywidualne oraz dla zespołów, między innymi z obszarów radzenia sobie ze stresem i treningu pozytywności i odporności psychicznej. 

Jakub Wojtaszczyk
Proszę czekać..
Zamknij