Znaleziono 0 artykułów
18.03.2024

Dla Dilary Fındıkoğlu wybieg to miejsce rewolty

18.03.2024
Podpis

Niektórzy nazywają ją anarchistką i buntowniczką, inni określają nawet mianem enfant terrible. Dilara Fındıkoğlu, której bogate w środki artystycznego wyrazu i dynamiczne pokazy dostarczają dziś podobnych emocji, jak niegdyś prezentacje Alexandra McQueena i Johna Galliano, traktuje swoją twórczość jako nośnik ważnych społecznie tematów i komentarz do trudnej rzeczywistości. Na wybiegu projektantka stara się uporać ze wszystkim, na co się nie zgadza. Jest on dla niej miejscem rewolty, ale też przestrzenią do uprawiania jedynej w swoim rodzaju sztuki.

Gdy Sarah Burton ogłosiła, że rozstaje się z domem mody McQueen, nazwisko Fındıkoğlu najczęściej wymieniano wśród potencjalnych następczyń i następców projektantki. Nie tylko dlatego, że jest jedną z najbardziej utalentowanych i obiecujących młodych artystek, ale przede wszystkim z powodu podobieństw, jakich obserwatorzy branży mody już od kilku sezonów doszukują się między jej twórczością a podejściem do sztuki tragicznie zmarłego kreatora. Nominacja, do której ostatecznie nie doszło (stery domu mody przejął Seán McGirr), byłaby zresztą idealnym zwieńczeniem wspaniałego roku, jaki miała na koncie Fındıkoğlu. Projektantka ubrała Margot Robbie na afterparty po londyńskiej premierze „Barbie” oraz Hari Nef na główny event promujący film w Wielkiej Brytanii, w jej projektach na czerwonych dywanach prezentowały się Anya Taylor-Joy i Cardi B, a na okładkach luksusowych magazynów widzieliśmy w nich m.in. Emmę Corrin. Zamiast triumfować, Fındıkoğlu musiała jednak stawić czoła problemom. W ostatniej chwili odwołała pokaz swojej kolekcji we wrześniu 2023 roku, dołączając tym samym do innych zdolnych projektantów (chociażby Michaela Halperna i Nensi Dojaki), których nie stać było na zorganizowanie prezentacji w ramach tygodnia mody w Londynie.

Kolekcja jesień-zima 2020 / Fot. Spotlight. Launchmetrics
Fot. Begum yetis/ materiały prasowe

Te trudności Fındıkoğlu potraktowała jednak nie jako porażkę, lecz jako punkt zapalny do dyskusji o wyzwaniach, z jakimi muszą dziś mierzyć się młodzi kreatorzy mody i jak niesprawiedliwie traktowani są w branży, w której najważniejsza gra toczy się wyłącznie między dwoma koncernami. Prowokując kolejną już debatę o braku wsparcia ze strony brytyjskiego rządu i rzucając nowe światło na kryzys, jaki po brexicie zalewa tamtejszą scenę mody (tylko w zeszłym roku markę zamknął Christopher Kane, a Halpern otarł się o bankructwo, kilka dni temu poinformowano z kolei o upadłości giganta modowego e-commerce’u, MatchesFashion) nie tylko pokazała, że jest jedną z najbardziej zaangażowanych młodych projektantek, ale i udowodniła, że mówienie o istotnych kwestiach jest w jej twórczości równie kluczowe, jak szerzenie oryginalnej wizji piękna.

Kolekcja jesień-zima 2023 / Fot. Spotlight. Launchmetrics

Pokazy Dilary Fındıkoğlu to zapis trudnych emocji i bunt przeciwko zastanemu porządkowi

Każdy pokaz Fındıkoğlu to inna opowieść – czasami o bólu, a kiedy indziej o gniewie, zapis buntu i cierpienia, testament stłumionych emocji, które mogą, lecz nie muszą kończyć się oczyszczeniem. Dla gości jej prezentacje są wyzwaniem, bo projektantka gra na ich uczuciach i prowokuje, skłania do myślenia o niewygodnych tematach i, ostatecznie, dołączenia do niej w mówieniu o tym, co ważne, a często pomijane w mainstreamie. Pierwszą solową prezentację zorganizowała w klubie ze striptizem. Kolejną, a także zeszłoroczną na jesień-zimę 2023, w sekularyzowanym kościele. Nazwała ją „Not a Man’s Teritory” i stworzyła, opierając na protestach, jakie Iranki organizowały m.in. przeciwko obowiązkowemu noszeniu hidżabu. Prawa kobiet i naruszanie ich niezależności są zresztą tematami, które projektantka do tej pory poruszała najczęściej. Fundamentem jej kreatywnych realizacji są złość i gniew przeciwko zastanemu porządkowi. Te prowadzą z kolei do seksualnego wyzwolenia i feministycznej rewolucji, są środkiem do odzyskiwania władzy nad własnym ciałem, a często także życiem.

Gwiazdy w kreacjach Dilary: Hari Nef, Margot Robbie, Anya Taylor Joy

Pochodząca z Turcji projektantka stawia na pełne dramaturgii prezentacje. Porównuje się ją do Alexandra McQueena

Operując tak wyjątkową, niemalże niespotykaną już w branży formą pokazów mody, Fındıkoğlu zabiera widzów w najdalsze zakamarki swojego umysłu, dokładnie tak jak kiedyś robili to Vivienne Westwood, Alexander McQueen czy John Galliano. Stawia na formę maksymalnie nasyconą środkami artystycznymi, pilnuje, by równie ważne jak ubrania były modelki, które je noszą – każdej daje do zagrania inną rolę, pozwala odkryć alter ego, zaprasza do odkrywania nowych aspektów osobowości. Każdy ruch, krok i najdrobniejszy stukot obcasa mają w tych prezentacjach znaczenie i realizują określone zadanie. Modelki przechadzają się po wybiegu teatralnie, czasem z gracją, a kiedy indziej agresywnie (choreografię do pokazu na jesień-zimę 2024-2025 ułożył Pat Bogusławski), przeszywającym wzrokiem spoglądają w stronę publiki, z niektórymi widzami decydują się nawiązać niepokojący kontakt wzrokowy. Dzięki temu eklektyczne projekty Fındıkoğlu bazujące na inspiracji brytyjskimi subkulturami, gotykiem, XVII-wiecznymi gorsetami i elementami mody wiktoriańskiej nabierają jeszcze więcej dynamiki. Trudno jednak szukać w nich przerostu formy nad treścią, bo choć ociekają teatralnością, tworzone są tak, by nie ograniczać wygody, a nawet ułatwiać funkcjonowanie. Ten kontrast, budowany przez Fındıkoğlu subtelnie, z gracją i wyjątkową wrażliwością, jest przykładem sztuki niemalże wybitnej.

Kolekcja jesień-zima 2024 / Fot. Spotlight. Launchmetrics

Fındıkoğlu dorastała w Stambule, w tradycyjnej tureckiej rodzinie. Dom opuściła w wieku zaledwie 19 lat – wyjechała do Londynu, by rozpocząć naukę w Central Saint Martins. Już wtedy dała się poznać jako utalentowana, nieustraszona młoda artystka. Gdy zabrakło jej w gronie studentów wyróżnionych przez kadrę nauczycielską pokazem dyplomowym dla prasy i buyerów, zorganizowała konkurencyjny event i zaprosiła do niego innych pominiętych uczniów. Nie bała się patosu i dramaturgii, nie unikała wielkich gestów – zarówno w pracowni, jak i prywatnie. – Mój były chłopak zarzucał mi, że cały czas dramatyzuję – mówiła projektantka w jednym z wywiadów. – Teraz myślę sobie: „Dlaczego miałoby cię to dziwić? Widziałeś moje projekty? Taka jestem i albo to akceptujesz, albo nie”. Coraz częściej podchodzę w ten sposób także do swojego publicznego wizerunku – opowiadała. U Fındıkoğlu nie ma półśrodków. Jest wóz albo przewóz, napędzany rytmem artystycznego szaleństwa i trudnych do okiełznania emocji.

Więcej inspiracji znajdziecie w marcowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij