Znaleziono 0 artykułów
09.05.2025

Poruszający obraz dorastania w filmie „Król Maciuś Pierwszy”

09.05.2025
(Fot. materiały prasowe)

Jaśmina Wójcik, artystka wizualna, społeczniczka i nagradzana dokumentalistka, kieruje kamerę na swoje dorastające córki, by zgodnie z duchem pedagogiki Janusza Korczaka „podążać za dzieckiem”. Między premierą zagraniczną (Toronto) a polską (Warszawa, MDAG Festival) opowiada nam o „Królu Maciusiu Pierwszym” – wyjątkowym portrecie dojrzewania dwóch współczesnych „królewien”, Zoi i Lei.

Jaśmina to umie. Brać się za niejednoznaczny, mozolny temat, który na pierwszy rzut oka zdaje się być słuszną nudą – i robić z niego perełeczkę, fajerwerk, olśniewające odkrycie. Zanim więc poetycki, melancholijny i zabawny, słodko-gorzki „Król Maciuś Pierwszy” trafi na festiwale, chwila o tym, czym była „orka na traktorze” i odkrywanie nieoczywistego czaru prawdziwego życia. Mam na myśli pięcioletnią pracę aktywistyczno-twórczą artystki z lokalną społecznością dawnych pracowników podwarszawskiego zakładu produkcji traktorów (!), która zaowocowała brawurowym, porywającym, nagradzanym dokumentem kreacyjnym (a może dokumentalnym musicalem?) – „Symfonia Fabryki Ursus”. Ma tu znaczenie eksplorowanie przez filmowczynię pozasystemowej edukacji, warsztaty z dzieciakami z różnych miejsc i środowisk oraz czynienie z tych doświadczeń podstawy dla projektów artystyczno-badawczych pokazywanych m.in. w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej. A teraz do rzeczy....

Pomysł na film „Król Maciuś Pierwszy” przyszedł dzięki córkom Jaśminy Wójcik i Jakuba Wróblewskiego

Jaśmina Wójcik, absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, autorka ursusowskich warsztatów i reżyserka „Maciusia”, skrzyknęła sprawdzoną ekipę: scenarzystę Igora Stokfiszewskiego i otwartego na eksperymenty kompozytora Dominika Strycharskiego, by pociągnąć dalej wątek warsztatowo-edukacyjny i przyjrzeć się tym razem młodym bohaterom i bohaterkom. U jej boku stanął operator i zarazem życiowy partner Jakub Wróblewski.

Naszą pierwszą wprawką z Jakubem była SARHA, czyli rezydencja artystyczna w Palestynie, na którą udało nam się wyjechać z córkami, i tam staraliśmy się iść ich tropem – opowiada Jaśmina. – Dziewczynki zatrzymywały się na każdym kroku, zachwycały się wszystkim, np. strąkami ze ściętego drzewa – wykorzystały je jako grzechotki. Trafialiśmy w miejsca, które nam wydawały się wysypiskiem śmieci, a one uznawały je za najlepsze place zabaw. Zrozumieliśmy, że musimy wycofać naszą potrzebę organizowania im życia, bo one same nas prowadzą.

Drugim impulsem dla filmu była wizyta z córkami w Muzeum POLIN w 2019 roku, na wystawie o rządach młodego „Króla Maciusia”. Dziewczynki zafascynowały się wtedy bohaterem i chciały wiedzieć o nim więcej. Dostały audiobooka z książką i słuchały go na okrągło.

„Król Maciuś Pierwszy” Janusza Korczaka zainspirował Jaśminę Wójcik do pracy z dziećmi. W pandemii filmowała córki

Pamiętam, że dla mnie – małej dziewczynki czytającej wszystko, co wpadnie jej w ręce, książka Janusza Korczaka o młodocianym królu, który nagle musi prowadzić polityczne potyczki i działania wojenne, była przerażająca. Według mnie to brutalna opowieść, ale jej autor naprawdę szanował dzieci (wierzę, że pamiętacie Korczaka, który dekady później prowadził sierociniec dla najbiedniejszych żydowskich sierot w getcie, a w czasie okupacji, kiedy Niemcy uznali, że trzeba ostatecznie rozwiązać tzw. kwestię żydowską, zdecydował, że pójdzie z wychowankami „do gazu”).

– Ja też nie lubiłam tej książki – przyznaje Jaśmina Wójcik. – Potrzebowałam historii, które kończą się dobrze: dzieci wygrywają, dobro zwycięża. Ale potem porozmawiałam ze znajomą, której dziecko, tak jak nasze, bardzo lubiło Maciusia i zaczęliśmy się zastanawiać, czy możemy sprawdzić, co z tej historii jest nadal ważne dla dzieciaków.

Pojawił się plan, by wyjechać z mieszaną grupą dzieci na warsztaty (Jaśmina pracuje z podopiecznymi z ośrodków opiekuńczych i wychowawczych, ale też z uczniami szkół), ale przyszła pandemia. – Uciekliśmy z rodziną z miasta w naturę – mówi. – Dziewczyny całe dnie spędzały w przyrodzie i zaczynały się tam dziać między nimi niesamowite interakcje. W porozumieniu z ekipą i producentkami uznaliśmy, że chcemy to dokumentować. Zgodziły się na filmowanie, a my nie przeszkadzaliśmy im w zabawach, bo one były wtedy dla nich najważniejsze. Tak zaczęła się wieloletnia obserwacja ich przemian.

Zoja i Lea miały wtedy sześć i osiem lat. Dziś mają 11 i 13, uważają „Króla Maciusia” za wzruszający pamiętnik ich wczesnej relacji i dorastania. Właśnie wróciły z Toronto, gdzie były zaproszone z rodzicami na festiwal filmowy Hot Docs, a film z ich udziałem został przyjęty entuzjastycznie.

Zdaniem Jaśminy Wójcik książka Janusza Korczaka Król Maciuś Pierwszy” przynosi rodzaj ulgi

Jeśli ktoś nie zna okoliczności powstania dokumentu Jaśminy Wójcik, może sądzić, że to bezpośrednie odniesienie do dziecięcej powieści słynnego pedagoga. Tymczasem książka Korczaka stanowi tu tło i punkt wyjścia. A może i hołd dla wyjątkowej na tle światowej pedagogiki – humanistycznej metody obcowania z małoletnimi.

– Jego sposób pracy z dziećmi jest mi bliski, od kiedy zaczęłam swoją przygodę z edukacją pozasystemową, bo systemowa okazała się przemocowa wobec do moich dzieci – mówi Jaśmina Wójcik. – W pewnym sensie to chory system zmusił nas do poszukania innych ścieżek i na tych drogach pojawiły się postaci, takie jak: Jesper Juul, Ken Robinson, Maria Montessori i właśnie Janusz Korczak. Zafascynował mnie. Przede wszystkim podejściem do dzieci, traktowaniem ich podmiotowo. Miałam kilkuletnie doświadczenia pozasystemowej pracy z dzieciakami i „podążania” za nimi, ale Korczak pokazywał jasne i czytelne ramy tego procesu. To dorosły nad wszystkim panuje i jest za to odpowiedzialny, a dzieci swobodnie szukają swojego kształtu.

W 2022 roku wybuchła wojna rosyjsko-ukraińska i książka Korczaka nie była już mroczną baśnią, tylko światem, w którym istniejemy my i nasze dzieci. – Okazało się, że rzeczywistość, w której żyjemy, jest podobna do książkowej – mówi dokumentalistka. – Pandemia, wojna, problemy klimatyczne. Żyjemy w niekończącym się kryzysie. A książka Korczaka przynosi jakiś rodzaj ulgi, jest ujściem dla emocji.

Tak się zaczął filmowy proces. Potem były jeszcze warsztaty z dziećmi filmowane na pięć kamer w pięknej scenerii i wydarzył się bunt dzieci, które nie chciały, by zajęcia były wymyślane przez dorosłych. Uczestnicy pisali manifesty (niektóre pozostały w warstwie dźwiękowej filmu) i tworzyli sztandary oraz wygłaszali żądania wobec dorosłych.

– Zaczęliśmy montować te materiały z Anią Garncarczyk, ale po kilku miesiącach okazało się, że u nas w domu znowu coś się dzieje z dziewczynami – wspomina reżyserka. – Starsza zaczyna wychodzić z dziecięctwa, a ich wspólny z siostrą rytm rozjeżdża się. Zapaliła nam się lampka, że trzeba to dokumentować. Zapytaliśmy, czy pozwolą nam się filmować, a córki powiedziały: tak. Zrozumieliśmy, że trzeba odrzucić inne wątki i skupić się tylko na tej relacji.

Film „Król Maciuś Pierwszy” w szczery sposób dokumentuje przejście z dzieciństwa ku dorosłości. Reżyserka Jaśmina Wójcik uznała, że są rzeczy ważniejsze od intymności

Film Jaśminy Wójcik i Jakuba Wróblewskiego to intymna dokumentacja momentu transgresji ich córek ku dorosłemu życiu. Twórcom udało się uchwycić naturalny język i sposób myślenia dzieci, a wszystko jest podszyte melancholią, domniemaną utratą. Młodsza z dziewczynek tęskni za drugą, która odchodzi w dorosły świat. Pod spodem czai się przemijanie.

– To jest trudne, ale uczy akceptacji dla różnych stanów, emocji – mówi reżyserka. – Tego, że gdy czujesz smutek czy melancholię, to też jest w porządku. Towarzyszyliśmy im, ale nie próbowaliśmy na siłę poprawić im humoru. Zdarzały się różne momenty – w pandemii córki znalazły się przecież poza kręgiem swoich przyjaciół. Były w naturze i ona rzeczywiście dawała ukojenie – nie dochodziły dźwięki ludzkiego hałasu i krzątania, nie latały nad głowami samoloty. Słychać było po prostu przyrodę, którą nagrywałam przez te cztery lata.

Z reżyserką dźwięku Agatą Chodyrą połączyły to z muzyką Dominika Strycharskiego.

W tym filmie czuję się kompletnie naga, bo to nie tylko moje dzieci, lecz także nasz świat, nasze prywatne rozmowy. Ale myślę, że jedynie w takiej szczerości rzeczywiście może się wydarzyć coś ważnego. Coś może kliknąć w innym człowieku. Dostrzeżenie dziecka w sobie, ale też dostrzeżenie w dziecku człowieka może być początkiem ogromnej zmiany. Otwierasz na świat, na te „robaczki i motylki” oraz wszystko, co jest wokół nas i bez czego zginiemy, a o czym nie pamiętamy jako dorośli. To wydało mi się ważniejsze od chronienia intymności.

Film Jaśminy Wójcik „Król Maciuś Pierwszy” może pomóc dorosłym przypomnieć sobie, jak było, kiedy byli dziećmi. Dzieci też się w nim odnajdą

Bohaterkami tego kameralnego, poetyckiego dokumentu obserwacyjnego są siostry i nie jest to bez znaczenia.

– Autorką wspaniałego, zmysłowego plakatu, który przywołuje motyw siostrzeństwa jest moja duchowa siostra, malarka Magda Karpińska, z którą znamy się jeszcze z kursów przygotowawczych na ASP – mówi Jaśmina Wójcik. – Kiedy zaproponowałam jej współpracę, okazało się, że pracuje właśnie nad wystawą, w której porusza wątek swojej relacji z siostrą Marią. Ten aspekt siostrzeństwa, kobiecej wspólnoty, ale też płci i dziewczyńskości jest w tym filmie dla mnie bardzo ważny.

Dorastanie sióstr to także szukanie swojej wersji bycia dziewczynką i kobietą. Czy być księżniczką, czy raczej rozbójniczką, dziką dziewczynką? Córki wychowywane przez reżyserkę i jej partnera żyją w bliskości natury i otwarciu na to, co z niej płynie. To nie jest rodzaj kobiecości uładzonej i pod linijkę, a raczej tej wziętej z ziemi i jej kreacyjnej siły. – To matka Gaja, opiekunka natury, ale i buntowniczka – świadoma siebie kobieta, która dba o swoje granice – zgadza się reżyserka.

„Król Maciuś Pierwszy” nie ma – to dziś rzadkie – jasnej tezy ani puenty walącej między oczy. Opowiadany subtelnym obrazem i wyrafinowanym dźwiękiem dotyka bardzo delikatnych strun, które my, dorośli, często zagłuszamy.

– Bardzo zależało mi, żeby tym filmem pootwierać jakieś kanały energetyczne i zostawić to widzom i widzkom do dalszej eksploracji – mówi Jaśmina Wójcik. – Niektórzy dorośli mówią po obejrzeniu: „Kurczę, przypomniałem sobie, jak to jest jeść poziomki! Ostatni raz jadłem je, kiedy byłem małym chłopcem!”. Ktoś inny wspomina: „My z kumplami eksplorowaliśmy pofabryczne miejsca, to była nasza wolność, nasze krainy, nasze światy”.

Ten film może więc być też drogą do przypomnienia sobie o tym, jak to było, kiedy byliśmy dziećmi.

– Chciałam, żeby dorośli obejrzeli film z dziecięcymi bohaterkami i żeby posłuchali przez 75 minut dzieci – podkreśla Jaśmina Wójcik. – Oddajemy głos dzieciom i pokazujemy ich świat właśnie po to, żeby dorośli mogli go docenić. Żeby przypomnieli sobie, że każde dziecko ma w sobie cały wszechświat, który zabijamy, formatując je pod nasz „poważny” świat, który wcale nie jest fajny.

W filmie „Król Maciuś Pierwszy” również dzieci mogą się odnaleźć i przejrzeć.

*

„Król Maciuś Pierwszy”, reż. Jaśmina Wójcik. Polska premiera: 11 maja, festiwal Millennium Docs Against Gravity w Warszawie

Anna Sańczuk
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Poruszający obraz dorastania w filmie „Król Maciuś Pierwszy”
Proszę czekać..
Zamknij