Znaleziono 0 artykułów
14.04.2023

Marieta Żukowska: Dopiero się rozpędzam

14.04.2023
Marieta Żukowska o roli w serialu #BringBackAlice

W nowym serialu HBO Max „#BringBackAlice” gra kobietę, która mierzy się z trudną sytuacją związaną z wychowywaniem córki. – Dla mnie, jako aktorki, na pewno otworzyły się nowe drzwi. Czuję się wolna od tej presji bycia młodą i piękną – mówi Marieta Żukowska o swojej karierze i życiu po czterdziestce. Rozmawiamy o pracy nad serialem, pielęgnowaniu młodości, rolach dla kobiet we współczesnym kinie.

W „#BringBackAlice” córka bohaterki, którą grasz, tytułowa Alicja, nagle znika. Domyślam się, że konfrontacja z taką sytuacja, nawet tylko na planie, musiała być dla ciebie, jako matki, wyjątkowo emocjonalnym doświadczeniem.

Nie mylisz się – świadomość utraty dziecka, z jaką musi się konfrontować moja bohaterka, jest uczuciem granicznym. Zależało mi na tym, by zbudować postać kobiety, która doświadcza niewyobrażalnej wprost bezradności. Wydaje mi się, że to jedno uczucie w takiej sytuacji dominuje. Gdy więc jej córka Alicja znika, moja bohaterka popada jakby w stan zawieszenia. Zamraża swoje emocje i nie dopuszcza do siebie myśli o zniknięciu dziecka. Dlatego codziennie robi sobie perfekcyjny makijaż, układa włosy, pracuje, szuka jej tak, jak potrafi, i po prostu czeka na swoje dziecko. Robi to, żeby przetrwać, ale też ostatkiem swoich sił wierzy, jako jedyna, że jej córka  wróci. Gdy tak się rzeczywiście dzieje, wszystko, co Sabina dotychczas w sobie blokowała, znajduje ujście. Tak więc najpierw to poczucie, że dziecka nie ma, a potem ten huragan emocji, gdy się pojawia – to były dla mnie dwa największe wyzwania podczas pracy na planie „#BringBackAlice”.

Marieta Żukowska i Helena Englert na planie serialu #BringBackAlice (Fot. Ola Grochowska)

Serial pokazuje współczesne młode pokolenie. To dzieciaki, które dorastały w dobie cyfryzacji. Internet jest dla nich oczywistością, media społecznościowe liczą się niekiedy bardziej niż prawdziwe życie. Twoja córka kończy w tym roku 11 lat, przed nią okres transformacji, buntu, budowania własnego ja. W jaki sposób dbasz o waszą relację?

Wiesz, staram się być po prostu obecna w jej życiu, na tyle, na ile mogę i na ile ona mi na to pozwala. Jednak ta różnica rzeczywistości, w jakiej dorastało moje pokolenie i w jakiej dorasta moja córka, jest diametralna. Serial „#BringBackAlice”też to pokazuje – rodzice, żeby nie stracić kontaktu ze swoimi dziećmi, muszą otworzyć się na ich świat i spróbować go zrozumieć. Inaczej ta przestrzeń porozumienia niebezpiecznie się zmniejsza, niezauważalnie tracimy nasze dzieci z oczu. A przecież pozornie wszystko gra. Tak wyglądała właśnie relacja mojej bohaterki z córką. Sabina myślała, że mają doskonały kontakt. Alicja nie sprawiała problemów, była lubiana, miała świetne wyniki w nauce. Zresztą życie tej rodziny w ogóle wydaje się jak z bajki. Mieszkają w luksusowej posiadłości w Trójmieście, jeżdżą teslą, mają wszystko na wyciągnięcie ręki. Tylko komunikacja między nimi kuleje. Nie potrafią ze sobą rozmawiać, nie umieją nazywać tego, co czują, przez co powoli tracą ze sobą kontakt. To trochę taka „patointeligencka” rodzina, w której dziecko, gdy ma problem, wysyła się do psychologa, zamiast zapytać, co je trapi. 

Marieta Żukowska, Helena Englert i Marcin Stec na planie serialu #BringBackAlice (Fot. Ola Grochowska)

Powrót Alicji jest szansą dla matki i córki, by odbudować relację? 

Tak, i Sabina od razu zdaje sobie z tego sprawę. Nie chce przecież stracić córki po raz drugi. Powrót Alicji daje jej możliwość odmrożenia tych wszystkich wyciszonych uczuć. Tyle tylko że nie jest to łatwy proces, bo jej córka jest zupełnie inna, niż była przed zniknięciem. Tu nie mogę wiele zdradzić. Dodam więc, że matka i córka muszą znaleźć do siebie nową drogę. Przy czym Sabina wciąż pozostaje dla Alicji matką, to znaczy tą bezpieczną przystanią, kimś, kto utuli, ukoi, obdarzy czułością. Dlatego, choć nagle są sobie zupełnie obce, wciąż łączy je głęboka, atawistyczna więź. 

Marieta Żukowska i Marcin Stec na planie serialu #BringBackAlice (Fot. Krzysztof Wiktor)

W główną bohaterkę serialu, Alicję Stec, wciela się niespełna 23-letnia Helena Englert. Ty, gdy wystąpiłaś w thrillerze „Nieruchomy poruszyciel” Łukasza Barczyka, byłaś niewiele starsza. Przypomnijmy, że wtedy za swoją odważną kreację otrzymałaś nominację do nagrody Orła. Dostrzegasz w Helenie dawną siebie?

Rzeczywiście, obie debiutowałyśmy jako bardzo młode dziewczyny. Doskonale wiem, co to znaczy, dlatego Helena jest mi bliska. Ma już kilka ról na koncie i niewątpliwie wielki talent. Na pewno jeszcze nieraz zaskoczy, bo już widać, że stawia na wyraziste bohaterki. Myślę, że świetnie wyczuła Alicję, jej zagubienie, przebodźcowanie, jakiego doświadczają dziś nastolatkowie, to „wszystko, wszędzie, naraz”. Zresztą wszyscy młodzi ludzie, z jakimi pracowałam przy tym projekcie, są absolutnie cudowni. Ta energia, świeżość, no po prostu młodość! Fascynuje mnie ich sposób patrzenia na świat, to, jak bardzo są od nas różni, oraz to, ile możemy się od nich nauczyć. Jeśli tylko zechcemy, oczywiście. I chyba właśnie o to przede wszystkim chodzi w „#BringBackAlice” – o otwarcie się na młodego człowieka.

Marieta Żukowska w serialu HBO Max #BringBackAlice (Fot. Materiały prasowe HBO Max)

Skoro już rozmawiamy o młodości, zdradź proszę, jaki jest twój sposób na jej zachowanie. Wyglądasz promiennie, dziewczęco, zarażasz pozytywną energią. 

Może to zaskakujące, ale zaczęłam o siebie porządnie dbać dopiero, gdy zbliżałam się do czterdziestki. Wtedy powoli wprowadziłam swoje małe rytuały, zmieniłam dietę, zatroszczyłam się o ciało i duszę. Jeszcze kilka lat temu piłam bowiem po 10 kaw dziennie. Można powiedzieć, że pozostawałam głucha na potrzeby mojego ciała, aż w końcu dało mi znać, że przesadzam. Zrozumiałam, że muszę traktować je z większą czułością. Rano przez 20 minut płuczę usta olejem lnianym, oczyszczam cerę, stosuję moją codzienną pielęgnację. Jak najczęściej staram się uprawiać jogę i medytuję dwa razy dziennie po 20 minut. Nie jem już też przypadkowych rzeczy w pośpiechu. W ogóle zwracam większą uwagę na to, czym karmię moje ciało. Jest przecież mieszkaniem mojej  duszy. 

Ta równowaga i świadomość zaowocowała moją współpracą z marką Reme. Reme – Kolagenowa Formuła Piękna to nurtikosmetyk do picia, ultranowoczesna kompozycja bioaktywnych peptydów kolagenowych VERISOL® oraz witamin i minerałów. Ma za zadanie wspierać zdrowie skóry, włosów i paznokci. To nowa formuła, więc marka Reme, a raczej jej twórcy, szukali kogoś, kto mówi tym samym językiem, co osoby, dla których ta codzienna równowaga, dbałość, uważność jest kluczowa. Mnie ta współpraca  niezwykle cieszy, bo zawsze staram się otaczać tym, w co wierzę. Jestem pewna, że jeśli zatroszczymy się o siebie od środka, ciało się nam za to odwdzięczy. Odda nam wszystko. A przecież to, w jakiej formie jesteśmy, jak się czujemy oraz jak o sobie myślimy, ma ogromny wpływ na naszą kondycję psychiczną. 

Poza „#BringBackAlice” zrealizowałaś niedawno kilka innych ekscytujących projektów. Mam wrażenie, że grasz więcej niż kiedyś. Czy to znaczy, że nareszcie są ciekawe role dla kobiet po czterdziestce?

Jest ich naprawdę wiele, co szalenie mnie cieszy. Powstaje coraz więcej scenariuszy z kobietami w roli głównej. I są to kobiety wyraziste, z krwi i kości, mające coś ważnego do powiedzenia, intrygujące. Wydaje mi się, że kobiecy głos jest dziś nie tylko słyszany, lecz również wyjątkowo potrzebny. Nareszcie, można by powiedzieć. Co więcej, dojrzałość staje się coraz bardziej doceniana przez reżyserów. Nasze kobiece doświadczenia, jak choćby macierzyństwo, i wszystkie inne, które mamy do przekazania, są cenne. Tę tendencję widać w ogólnoświatowym kinie.

Marieta Żukowska na planie serialu #BringBackAlice (Fot. Krzysztof Wiktor)

Myślę, że w przekroczeniu czterdziestki jest coś wyzwalającego i magicznego. Dla mnie, jako aktorki, na pewno otworzyły się nowe drzwi. Czuję się wolna od tej presji bycia młodą i piękną. Twórcy doceniają dziś zmarszczki, siwe włosy, nie chcą ukrywać wieku kobiet – przeciwnie, często go akcentują, bo jest on atutem. Stąd i ciekawych propozycji jest więcej. Skończyłam zdjęcia z moją główną rolą w filmie Łukasza Barczyka, którego akcja rozgrywa się na greckiej wyspie. Teraz z kolei gram we włoskiej produkcji – i to po włosku – obok aktorów znanych z filmów Nanniego Morettiego i Paola Sorrentino. Niedawno podpisałam też kontrakt na fascynującą rolę w nowym polskim serialu. I szczerze? Czuję, że dopiero teraz, po czterdziestce, się rozpędzam.

Natalia Hołownia
Proszę czekać..
Zamknij