Znaleziono 0 artykułów
09.01.2024

Mieszkanie w Berlinie z meblami polskich rzemieślników

09.01.2024
Fot. Giulia Maretti Studio

Wnętrza dużego apartamentu w przedwojennej berlińskiej kamienicy Kasia Kronberger zaprojektowała dla młodej niemiecko-amerykańskiej pary. Zachowano klasyczną jodełkę na podłodze, pojawiły się odważne zestawienia drobnych elementów, kontrastujące ze sobą kolory, a meble na wymiar wykonali polscy rzemieślnicy. 

Kreuzberg, niegdyś niewielka wieś, zamieszkała przez robotników fabryk i warsztatów wschodniego Berlina, potem przedmieście miasta, dziś jest wyrazistą dzielnicą, znaną z artystycznej i międzynarodowej atmosfery. – W okolicy znajduje się Tempelhof – pierwsze centralne lotnisko w Berlinie, działające od 1923 r. Pobliskie kamienice, które często zamieszkiwali oficerowie lotnictwa, były bogato zdobione, mieszkania wysokie i duże, do dziś wiele z nich ma osobne wejścia dla pomocy domowej – opowiada Kasia Kronberger ze Studio Bosko, projektantka 130-metrowego apartamentu w przedwojennej kamienicy, którą niegdyś zajmowała szkoła baletowa. Budynek stoi przy Marheinekeplatz, gdzie w weekendy odbywają się pchle targi. Projekt mieszkania powstał dla młodej niemiecko-amerykańskiej pary Stephanie i Johannesa. Przenieśli się do Berlina z San Francisco. Założenia projektowe wyniknęły z ich osobistych historii oraz miejsc, które wiele dla nich znaczą.

Fot. Giulia Maretti Studio

Na podłodze oryginalna jodełka, na blatach granit

Okna wychodzą na południe i północ. Zastany, klasyczny układ pomieszczeń dobrze się sprawdza, więc poza powiększeniem łazienki nie było potrzeby wprowadzenia zmian. Z centralnie położonego holu możemy wejść do kuchni, łazienki, sypialni, jadalni połączonej z salonem, pokoju do jogi oraz biura z wydzieloną przestrzenią do ćwiczeń. Na podłodze w bardziej reprezentacyjnych pomieszczeniach leży oryginalna, charakterystyczna dla kamienic stawianych tu do lat 40. XX w. jodełka, jedynie w sypialni i kuchni są to proste sosnowe deski. 

– Ten projekt był sporym wyzwaniem. Właściciele mieli nietypowe wymagania co do kolorystyki. Ona, z wykształcenia geolożka, bardzo lubi stonowane, naturalne barwy, kolory ziemi. On jest daltonistą, dlatego, by dostrzegał cokolwiek oprócz szarości, konieczne było użycie także ostrzejszych barw. Proces projektowy był jak gra w szukanie balansu. Ostatecznie wśród naturalnych barw jako kontrast przeplatają się dobrze widzianego przez Johannesa odcienie niebieskiego. Drugą ważną kwestią było użycie naturalnych materiałów. Pasją Stephanie i Johannesa, jest wspinaczka, oboje uwielbiają spędzać czas w górach. Na regale stojącym w salonie można zobaczyć zebrane przez nich podczas wypraw kamienie. Nawiązania do skał, do górskich wspomnień zarówno, jeśli chodzi o kolorystykę, jak i fakturę miały pojawiać się w mieszkaniu.

Fot. Giulia Maretti Studio

To dlatego na blaty zamiast marmurów trafiły granity. W kuchni jest to granit Deep Sea z chropowatą powierzchnią – haptyczne wrażenia pozwalają pełniej doświadczać materiału. Nad kamiennymi blatami ułożono matowe jasne oraz turkusowe płytki z nierównymi brzegami włoskiej marki Marazzi. Kuchenna zabudowa przy jednej ze ścian ma niebieski odcień, naprzeciwko użyto ryflowanych dębowych frontów, zaoblonych w kilku miejscach. Te, jak i inne meble robione na wymiar, wykonali polscy rzemieślnicy– Projektowanie zaczęłam właśnie od kuchni, która wcześniej była zupełnie biała, sterylna, bez charakteru. Najważniejsze było wprowadzenie ciepła, zróżnicowanych faktur i dużej ilości miejsca do przechowywania, stąd wysoka pod sam sufit szafa. By odjąć jej nieco ciężaru została ustawiona po stronie, po której znajdują się drzwi wejściowe do mieszkania. Po przekroczeniu progu nasz wzrok pada na niską zabudowę i asymetryczne półki zaprojektowane, by wyeksponować gliniane naczynia z kobaltowymi wzorami pochodzące od babci Johannesa.

Fot. Giulia Maretti Studio

Harmonijne połączenie wielu barw, faktur, wzorów

W łazience zastosowano odważne zestawienie trzech rodzajów kafli. Na posadzkę trafiła cementowa mozaika wykonana na zamówienie. Ściany pokrywają turkusowe oraz jasne płytki, nawiązujące do klasycznych marokańskich kafli zellige wykonywanych rzemieślniczo z gliny wydobywanej w pobliżu Fezu. Charakteryzuje je niewielki rozmiar i nieregularna powierzchnia. Na blat szafki wybrano wielobarwny granit Madura Gold. Nad nim wisi minimalistyczna lustrzana szafka i kinkiet polskiej marki Ummo.

Fot. Giulia Maretti Studio

Meble, które właściciele mieszkania chcieli zachować w odnowionym wnętrzu, to granatowa sofa oraz krzesła z jadalnianym stołem, będące rodzinną pamiątką. W przestrzeni salonu zostały uzupełnione o stolik kawowy brytyjskiej marki Tikamoon, fotel z podnóżkiem i stojącą lampę duńskiej marki HAY, metalowy pomocniczy stolik od Wood oraz przenośną emeraldową lampkę marki Petite Friture. – W każdym pomieszczeniu znajdziemy niewielkie kontrasty między stonowanymi barwami a akcentem kolorystycznym. W pokoju do jogi to żółty sufit. Ten kolor wprowadza w dobry nastrój. Pomyślałam o suficie, ponieważ sesja jogi zawsze kończy się savasaną, kiedy to leżymy na plecach. I tu pojawia się odcień niebieskiego – to tapicerka fotela vintage oraz polski akcent – szafka Maya marki Tamo. Mocny, terakotowy kolor mają zasłony, z którymi dobrze zgrywa się lampka „grzybek” duńskiego Hubscha.

Fot. Giulia Maretti Studio

W sypialni, jak w każdym z wnętrz, pojawiły się przedmioty na pierwszy rzut oka z różnych światów, o wielu barwach, fakturach i wzorach, a jednak wszystkie harmonijnie się z sobą łączą. Jedną ze ścian wyłożono tapetą holenderskiej marki Eijffinger. A resztę pokryto farbą w kolorze wyblakłej malwy. – Projektowanie sypialni zaczęłam z myślą o japońskich konotacjach, bo to kolejny kierunek, do którego lubią wracać właściciele mieszkania. Chciałam jednak uniknąć dość sztampowej interpretacji i podejść do tego bardziej subtelnie. W centrum stanął japoński futon wykonany na zamówienie, obok proste dębowe stoliki nocne rzemieślniczej berlińskiej marki Nine z lampkami Ginger hiszpańskiego Marseta z niemal płaskimi kloszami wykonanymi z drewna. 

Fot. Giulia Maretti Studio

Projektantka zastosowała jeszcze jeden oryginalny zabieg. Odcień ścian zmienia się – od wejścia do pomieszczenia do jogi, położonego na końcu wnętrza. Kiedy otwieramy drzwi w przechodnich pokojach, widzimy kolejne tonalne przejścia, od najjaśniejszego do najciemniejszego. – Zależało mi na uzyskaniu wrażenia głębi. W każdym projekcie ważne jest dla mnie, by wnętrze miało charakter i pasowało do osoby, która ma w nim żyć – mówi.

Fot. Giulia Maretti Studio

Dlatego w projektach Kasi pojawiają się elementy, które koją, ale też i te kontrastujące. Nieoczekiwany kolor czy forma jest niespodzianką, wywołuje uśmiech, wprowadza rytm w przestrzeni. Sama projektantka przeprowadzała się w życiu wiele razy: – Kiedy osiadłam w Berlinie i znalazłam mieszkanie dla siebie, zrozumiałam, że wcześniej zawsze to ja musiałam dostosowywać się do przestrzeni. A najbardziej satysfakcjonująca jest sytuacja, w której mamy poczucie, że to przestrzeń adaptuje się do nas. Każdy projekt zaczynam od wywiadu. Pytam nie tylko o preferencje dotyczące stylu czy o ulubione kolory, bo zazwyczaj ma to drugorzędne znaczenie. Natomiast ważne jest dla mnie zrozumienie, jak ktoś żyje, jak spędza czas, ale i jakie ma plany czy aspiracje. Bo projekt powinien pasować do stylu życia, który prowadzimy, ale też tego, który chcemy prowadzić. Dobrze zaprojektowane mieszkanie powoduje, że czujemy się w nim najlepszą wersją siebie. Jako projektanci czasem dzięki drobnym zabiegom możemy nie tylko spowodować, że ktoś może żyć w danej przestrzeni w taki sposób, w jaki chce, lecz także wzbogacić jego codzienne życie.

Fot. Giulia Maretti Studio

 

Aleksandra Koperda
Proszę czekać..
Zamknij