Znaleziono 0 artykułów
19.06.2022

Wiatr i wojna: Modelka Oliwia Lis z wybiegu Balenciagi na pomoc Ukraińcom

19.06.2022
Oliwia Lis / Archiwum prywatne

W czarnej sukience, z ogromnym workiem w ręku przedzierała się przez zamieć, ostrożnie stąpając po wydrążonej w śniegu ścieżce. Ale to nie inscenizowana wichura na pokazie Balenciagi miała być najmocniejszym przeżyciem 24-latki, która u szczytu kariery bez wahania zostawiła Paryż, by zostać konwojentką przywożącą pomoc Ukraińcom. – Wcześniej byłam przekonana, że jestem gotowa zobaczyć wszystko. Nie spodziewałam się jednak tego, że kiedykolwiek przyjdzie wybierać mi, kogo wziąć do samochodu – mówi Oliwia Lis, polska modelka, która opowiada, co działo się kilka miesięcy temu, gdy nagle wybuchła wojna.

O pokazie Balenciagi na jesień-zimę 2022 w trakcie pierwszych dni wojny w Ukrainie

To był najtrudniejszy z dotychczasowych pokazów. Moja głowa była całkowicie wyłączona. Praktycznie do samego końca nie wiedziałam, co tak naprawdę zaplanował Demna. Biłam się z myślami, ponieważ wielu moich znajomych z Ukrainy było zbulwersowanych faktem, że świat mody w milczeniu obserwuje całą sytuację. Słyszałam nawet komentarze, że powinnam zaprotestować zgodnie ze swoimi poglądami. Znajomi pytali mnie, czy wyjdę z transparentem albo czy przerwę pokaz. Wiedziałam jednak, że to moja praca i muszę okazać szacunek również wszystkim tym, którzy bardzo ciężko pracowali nad kolekcją. Czułam przy tym, że nie mogę bezczynnie patrzeć na to, co się dzieje, bo bezsilność była dobijająca. Byłam przez to w kiepskim stanie psychicznym. Właśnie dlatego jeszcze przed pokazem podjęłam decyzję o wyjeździe do Ukrainy z pomocą humanitarną. 

Balenciaga jesień-zima 2022 / (Fot. Imax Tree)

Wracając do show – był on nawiązaniem do ostatniego pokazu sprzed pandemii, czyli tego, w którym chodziliśmy w wodzie. To wizja Demny dotycząca przyszłości, globalnego kryzysu ekologicznego oraz tego, dokąd zmierza świat. Do dziś nie mogę uwierzyć, że zaledwie trzy dni później koronawirus pojawił się w dużej części Europy i showroom, który mieliśmy robić, zakończył się wcześniej, abyśmy jak najszybciej mogli wrócić do swoich domów. 

Wiatr oraz śnieg na pokazie jesień-zima 2022 symbolizowały postpandemiczny upadek, który w kontekście wojny nabiera nowego znaczenia, wiąże się z bólem i zimnem. Myślę, że ten obraz był niezwykle wzruszający i przejmujący. Nie ukrywam, że nigdy na backstage’u nie towarzyszyła nam aż taka cisza. Nie tylko modele i modelki, lecz także realizatorzy dźwięku, oświetleniowcy, makijażyści, asystenci nosili koszulki Balenciagi z flagą Ukrainy. Marka chciała okazać wsparcie i mam wrażenie, że słowa Demny przed pokazem jeszcze bardziej to podkreśliły. 

Balenciaga wiosna 2021 / (Fot. Imax Tree)

Pokaz odbył się na lotnisku ze względu na potrzebę wynajęcia bardzo dużej powierzchni. Scenografia była wykonana z ogromną precyzją. Dzień wcześniej mieliśmy próbę, w której moc wiatru wynosiła 50 proc. tego, co finalnie mogliśmy ujrzeć na pokazie. Od pierwszej sylwetki do ostatniej moc wiatru stopniowo rosła. Miałam jeden z ostatnich looków i szczerze mówiąc, chyba w życiu nigdy nie przeżyłam takiego wiatru. Było bardzo zimno, co jeszcze dodawało wiarygodności walki człowieka z żywiołami. Z dzieciństwa pamiętam polskie mroźne zimy, ale to przeżycie było zdecydowanie inne niż wszystkie. 

O wyjeździe do Ukrainy

Mój późniejszy wyjazd zaplanowałam siedem dni wcześniej. Wiedziałam, że muszę działać, a bezsilność, którą czułam w Paryżu, jeszcze mnie mobilizowała. Nie ukrywam, że był on dosyć chaotycznie zorganizowany, ponieważ sytuacja była bardzo dynamiczna. Transport, który miałam, został odwołany. W związku z tym dosłownie w ostatniej chwili na grupie na Facebooku znalazłam kobietę, która również wyjeżdżała do Ukrainy i potrzebowała drugiego kierowcy. Bez wahania odezwałam się do niej i następnego dnia o piątej rano byłyśmy już w drodze, w kierunku wschodniej granicy Polski. Nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać na miejscu. Pierwszy wyjazd przebiegł bez większych komplikacji. Niestety problemy pojawiły się podczas dwóch kolejnych. Będąc na miejscu, w Ukrainie, poznałam mężczyznę, który pojechał odebrać psy ze schroniska. Potrzebował kierowcy zmiennika, dlatego razem wyruszyliśmy do Warszawy. Na granicy okazało się, że nie możemy przewieźć 30 psów, 17 kotów i dwóch jeży, a powodem było ograniczenie prawne: można było wziąć maksymalnie pięć zwierząt w jednym samochodzie lub na jednego kierowcę. Musieliśmy przez to koczować na granicy przez parę godzin w oczekiwaniu na wsparcie kolejnych samochodów, które mogły odebrać zwierzaki zgodnie z procedurą. 

Oliwia Lis na backstageu pokazu Balenciagi w koszulce z flagą Ukrainy / Archiwum prywatne

O najtrudniejszym momencie związanym z prywatną akcją humanitarną

Najcięższe dla mnie okazały się następne wyjazdy, kiedy zmęczona wcześniejszymi, wyruszyłam z kolejnym kolegą poznanym dzięki organizowanym akcjom. Wyjechaliśmy do Ukrainy we dwójkę, mając dwa samochody wypełnione po dach pomocą humanitarną. Kiedy udało nam się już zawieźć towar do odpowiedniej fundacji, zdecydowaliśmy, że nie będziemy wracać pustymi autami, skoro tak wiele osób potrzebuje wsparcia. Uznaliśmy, że skierujemy się na dworzec we Lwowie, aby poszukać osób, które chcą pojechać do Polski. Wcześniej byłam przekonana, że jestem gotowa zobaczyć wszystko. Nie spodziewałam się jednak tego, że kiedykolwiek przyjdzie mi wybierać, kogo wziąć do samochodu. W zaledwie parę minut od przyjazdu na parking otoczyli nas chętni, głównie matki z dziećmi proszące o transport.

Ukrainki, słysząc historie o gwałtach czy handlu ludźmi, bały się wsiadać z obcymi mężczyznami do samochodów. Z tego powodu, gdy zobaczyły kobietę, zaufały nam dużo łatwiej. Odebrałam też wtedy telefon z informacją o 40-latku z wodogłowiem oraz jego 70-letniej matce, którzy czekają na stacji, nie mogąc się poruszać, bo wózek inwalidzki został wyrzucony z pociągu przez brak dostępnego miejsca. Wiedzieliśmy, że to osoby, które najpilniej potrzebują pomocy. Postanowiliśmy ich zabrać, a z nimi trzy mamy wraz z czwórką dzieci. Oczywiście było to więcej osób niż miejsca dostępnego w aucie, ale komfort nie miał w tej sytuacji znaczenia.

Kolejne problemy wróciły na granicy, gdy okazało się, że starsza kobieta wraz z synem z niepełnosprawnością to obywatele rosyjscy mający przedawnione paszporty ZSRR. Byliśmy w szoku, nie wiedząc, co możemy w tej sytuacji zrobić i jak im pomóc. Strażnik nie zgodził się, aby mężczyzna opuścił kraj, ponieważ nie miał dokumentów z wojska – pomimo niepełnosprawności pierwszego stopnia. To chyba była dla mnie najtrudniejsza chwila, bo czułam ogrom niesprawiedliwości. Ze względu na malutkie dzieci i środek nocy nie mogliśmy czekać na dostarczenie przez nich dokumentów. Zawieźliśmy ich do najbliższego hotelu. Wiem, że następnego dnia udało im się znaleźć rozwiązanie i pojechać do rodziny w Polsce.

Wzrok tej kobiety śnił mi się w nocy, dlatego kolejnego dnia zdecydowałam się wrócić do Paryża. Prawie trzy tygodnie zajęło mi dojście do siebie, odzyskanie równowagi psychicznej i ponowny powrót do Polski. 

O wrażliwości Polaków

Nie mam pojęcia, czy wrażliwość to cecha mojego pokolenia, ale ogromnie wzruszyło mnie to, jak bardzo Polacy potrafią się zjednoczyć i pomóc innym. Podczas tych wyjazdów widziałam ogrom empatii i miłości od obcych osób. To było naprawdę niesamowite doświadczenie. 

Oliwia Lis / Archiwum prywatne

O planach na przyszłość

Właśnie zrezygnowałam z mieszkania w Paryżu i wróciłam na chwilę do Warszawy. Czekam na dokumenty niezbędne do przeprowadzki do Stanów Zjednoczonych, ale procedura musi potrwać. Będąc już kilka razy w Nowym Jorku, stwierdzam, że życie tam bardzo różni się od tego w Warszawie. Wszystko jest większe i intensywniejsze, a ponieważ kocham emocje, czuję, że to moje miejsce na świecie. Najbliższe plany zawodowe? Pokaz haute couture w Paryżu, który odbędzie się 6 lipca – już teraz mogę zdradzić, że będzie niesamowity. 

Wysłuchała Agnieszka Zygmunt
Proszę czekać..
Zamknij