Znaleziono 0 artykułów
17.09.2023

Kink shaming. Nie dajmy sobie wmówić, że fantazji erotycznych powinnyśmy się wstydzić

17.09.2023
Il. Malwina Hajduk

Choć coraz głośniej mówi się o świadomej zgodzie na aktywności seksualne, wciąż mamy problem ze swobodnym przeżywaniem przyjemności w seksie, zgodnie ze swoimi potrzebami. Michał Sawicki, psycholog, seksuolog i terapeuta par, wyjaśnia, dlaczego wstydzimy się swoich fantazji oraz stosujemy kink shaming.

Dawid Lew, artysta znany jako Ash Pocalypsee, przyznał niedawno w wywiadzie udzielonym Bartoszowi Żurawieckiemu dla „Repliki”, że rozmowa z partnerem o swoich fetyszach była dla niego wyjątkowo trudna. „Płakałem ze wstydu, że mam czelność mieć takie »zboczone« potrzeby. Wtedy zresztą nie chodziło jeszcze o >>psiakowe<< klimaty, a o »zwyczajniejsze« fetysze, jak buty, stopy, skarpetki” – wspominał. Na łamach magazynu artysta opowiedział m.in. o tym, jak dołączył do społeczności >>psiaków<< oraz jak czuł się, gdy w końcu po raz pierwszy założył maskę i spełnił swoje marzenie. Dziś otwarcie mówi o swoim życiu i seksualności, choć mniej popularne preferencje seksualne nadal błędnie bywają postrzegane jako parafilie. Jednak, na co zwraca uwagę psycholog i seksuolog Michał Sawicki, wielu ludziom z trudem przychodzi w ogóle rozmawianie o swoich fantazjach seksualnych– Ba! Nawet czasami nie potrafimy poznawać i nazywać swoich fantazji seksualnych. Nie mówimy o nich osobie partnerskiej, ponieważ boimy się odrzucenia, krytyki, kink shamingu – mówi ekspert.

Preferencje seksualne, powszechnie uważane za niekonwencjonalne, są naturalne z punktu widzenia seksuologicznego

Michał Sawicki pojęcie „kink shamingu” rozkłada na czynniki pierwsze. – »Kink« to określenie na wszelkie preferencje i zachowania seksualne, które wychodzą poza optymalne normy kulturowe. Znaczy to mniej więcej tyle, że kinkiem nazywamy to, co niektórym osobom nie mieści się w głowie lub przez pewien system przekonań powoduje u nich lęk, poczucie winy lub wstydu. Zupełnie niepotrzebnie – wyjaśnia. Jak mówi, zmiany, które mają miejsce w medycynie, robią w aspekcie seksuologii niemałą rewolucję. Niedawno z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych zniknął fetyszyzm i konsensualne praktyki BDSM (ang.: bondage, discipline, domination, submission, sadism, masochism). Obie te kategorie mogą być właśnie określone jako „kink”. Fetyszyzm dotyczy specyficznego obiektu lub aktywności, bez których spełnienie seksualne nie jest możliwe. Natomiast sadomasochizm to nazwa praktyk związanych z dominacją i uległością. Te na swój sposób niekonwencjonalne preferencje seksualne są jednak, jak zaznacza Michał Sawicki, naturalne z punktu widzenia seksuologicznego. Pod warunkiem oczywiście, że wszystkie strony zaangażowane w daną aktywność seksualną wyrażają na nią świadomą zgodę.

Z kolei „shaming” oznacza wstyd. W wyrażeniu „kink shaming” – dosłownie, zawstydzanie lub negatywne ocenianie z powodu posiadania kinkowych preferencji seksualnych lub mówienia o takich zachowaniach. Zjawisko to jest więc zbliżone do slut-shamingu, czyli formy przemocy będącej próbą kontroli, dyscyplinowania i zawstydzania poprzez negatywne odniesienie się do czyjejś seksualności. Na przykład przez obrażanie, dawanie „rad” czy oceniające stwierdzenia. Kink shaming, podobnie jak slut-shaming, również może przybierać formę obraźliwych komentarzy, krytyki czy oceniania. – Osoby doświadczające tego zjawiska słyszą od innych, że są zaburzone, że powinny się leczyć lub że jest z nimi coś nie tak. Są to bardzo krzywdzące słowa. Język leży u podłoża piramidy nienawiści, a – jak pokazuje historia – przemoc zaczyna się od języka. W tym przypadku także może się tak skończyć – mówi ekspert. A jako przykład kink shamingu podaje hejterskie komentarze w sieci czy podpalenie klubu dla osób uprawiających BDSM.

Il. Malwina Hajduk

Osoby stosują kink shaming zwykle z braku wiedzy

Mówiąc o seksualności i preferencjach seksualnych, zwykle stosuje się podział na to, co „waniliowe”, czyli konwencjonalne, i „kinky”, czyli nie. Wspominają o tym chociażby rozmówczynie autorek książki „Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu”. Myślenie przeciwieństwami bywa krzywdzące, zwłaszcza że, jak zauważa Michał Sawicki, większość osób kręci w seksie coś ponad typowy kontakt seksualny w pozycji misjonarskiej. – Nie bójmy się tego odkrywać u siebie i nie krytykujmy kogoś, kto już wie, co sprawia mu przyjemność – mówi seksuolog i tłumaczy, że osoby stosują kink shaming zwykle z braku wiedzy. – Nie mamy rzetelnej edukacji seksualnej. Na nasze postrzeganie seksu wpływają głównie przekonania moralne i religijne. Kink wydaje się więc niektórym osobom grzeszny i nieetyczny – mówi ekspert. 

– Bywa także, że osoby stosują kink shaming z bardziej ukrytych powodów. Ponieważ same nie akceptują u siebie tego typu preferencji seksualnych, starają się zdewaluować innych. Jest to oparte na zasadach psychologii społecznej: nie lubimy rzeczy, których nie akceptujemy w sobie – kontynuuje seksuolog. Kolejna możliwą przyczyną jest też przyzwyczajenie i społeczne przyzwolenie na tego rodzaju przemoc. – W nawyk niektórym osobom weszło już szydzenie z pewnych zachowań lub grup ludzi. Przejawia się to w dowcipach lub jest wykorzystywane do politycznych rozgrywek. Nieświadomie można takie krzywdzące stereotypy przenosić. I tu zataczamy krąg. Brak nie tylko wspomnianej już edukacji seksualnej, lecz także edukacji na temat poszanowania różnorodności – mówi Michał Sawicki.

Pierwszą linią obrony przed kink shamingiem jest wyraźny sprzeciw

R. O. Kwon, współautorka antologii „Kink: Stories” (2021), na łamach „The Guardian”pisze, że w ubiegłej dekadzie kinki i BDSM coraz częściej zaczęły pojawiać się w mainstreamie (w dużym stopniu za sprawą książek i filmów z serii „50 twarzy Greya”) i nie są już tabu. Nadal jednak zdarza się, że ich temat nie jest traktowany poważnie. Na przykład bywa obracany w żart, postaci posiadające fetysze i praktykujące BDSM często są opisywane w opowieściach jako nikczemne, a ich preferencje mają swoją przyczynę. Fantazje seksualne w popkulturze, trochę jak niegdyś queer, kojarzone są z czymś złym, dziwnym, niebezpiecznym.

Michał Sawicki stwierdza, że rozwiązaniem systemowym jest edukacja seksualna. Rzetelna uczy dbać o swoje granice oraz zdrowo się komunikować w sferze seksualnej i emocjonalnej. – Jeśli doświadczamy hejtu, o którym teraz rozmawiamy, nie musimy się na niego godzić. Wyraźny sprzeciw jest pierwszą linią obrony. Czasami może to spowodować, że osoba, która hejtuje, zreflektuje się i poprawi swoje zachowanie – mówi psycholog i seksuolog. Natomiast jeśli doświadczamy nagminnego kink shamingu czy w związku, czy ze strony innej bliskiej osoby, warto pomyśleć o tym, czy rzeczywiście jest mi dobrze w tej relacji. – Wciąż zbyt mało się mówi o szacunku do sfery seksualnej. Super, że jest już coraz głośniej o świadomej zgodzie, ale raczkujemy jeszcze w zakresie swobodnego przeżywania przyjemności seksualnej, zgodnej ze swoimi potrzebami – komentuje Michał Sawicki.


Przemoc ma wiele twarzy. Nie zawsze łatwo ją zauważyć, a jeszcze trudniej nazwać. Aby jej przeciwdziałać, fundacja SEXED.PL i „Vogue Polska” uruchomiły Antyprzemocową Linię Pomocy SEXED.PL. Pod numerem 720 720 020 pomocy mogą szukać osoby doświadczające, obserwujące i używające przemocy. Wraz ze startem infolinii fundacja ruszyła z kampanią społeczną, która ma uświadamiać, czym jest przemoc i jak się objawia. Dopełnieniem kampanii jest cykl artykułów na Vogue.pl poświęcony różnym doświadczeniom przemocy. 

Jeżeli jesteś, byłeś/byłaś sprawcą, świadkiem lub osobą uwikłaną w przemoc, przemocy i chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij krótki formularz. Zapewniamy anonimowość. 

 

 

Wszystkie artykuły z cyklu znajdziesz pod linkiem.

Partnerami Antyprzemocowej Linii Pomocy SEXED.PL są „Vogue Polska” i marka Uber.

Klementyna Szczuka
Proszę czekać..
Zamknij