Znaleziono 0 artykułów
02.10.2023

Lata 30. w modzie: Kobieco, delikatnie, blisko sztuki

02.10.2023
(Fot. Getty Images)

Nowe tkaniny, nowe sylwetki, nowe sposoby szycia. Niespotykane wcześniej zbliżenie mody do sztuk wizualnych, mnogość ozdób, takich jak falbany, kokardy, koronki, drapowania. Sportowy szyk, wyjątkowe stroje wakacyjne, inspiracje gwiazdami kina. Styl lat 30. XX wieku zaskakiwał, ale przede wszystkim odkrywał wiele możliwości.

Na początku czwartej dekady XX w. moda wraca do kobiecych form i fasonów, negując wiele rewolucji z szalonych lat 20. – ale nie jest to regres! Pojawiają się nowe tkaniny, nowe wyzwania i nowe rozwiązania, zwłaszcza techniczne. Następuje też niezwykłe zbliżenie mody ze sztukami wizualnymi, a nawet konceptualne porozumienie, wspieranie, inspirowanie się nawzajem twórców i twórczyń tych dwóch dziedzin. Przyspiesza komunikacja wraz rozwojem pism o modzie czy podejmowaniem tego tematu na łamach prasy popularnej. Słynne tytuły zyskują kolejne lokalne wydania ale też modernizują się – zwłaszcza przez wprowadzenie fotografii.

Kanciaste linie zastąpione zostają bardziej łagodnymi, obłymi. Minimalizm ustępuje falbanom i kokardom, kolory intensywne – pastelowym, delikatnym, subtelnym. Oczywiście, do pewnego momentu, zwłaszcza do pojawienia się pod koniec dekady tendencji surrealistycznych z właściwą im ekspresją i ekstrawagancją, zapowiadającą już lata 40., jak w paryskich kolekcjach Włoszki – Elsy Schiaparelli czy u Amerykanina związanego z Hollywood – Adriana – jednego z pierwszych znanych z nazwiska amerykańskich twórców mody, który projektował linie sprzedawane w domach towarowych. Najbardziej poszukiwane ubrania to jednak wciąż francuskie metki: od Marcela Rochasa – zwłaszcza kostiumy, przez Luciena Lelonga, który zostanie szefem Izby Mody haute couture, po Jeana Patou – który poza kreacjami wieczorowymi jako jeden z pierwszych oferował szykowne sportowe kreacje.

(Fot. Getty Images)

W epoce kobiecego stylu wiele domów mody nosi nazwiska kobiet -–Niny Ricci (Maria Adélaïde Niell), która od 1932 r. działa wraz z synem Robertem przy rue des Capucines, Madame Grès (Germaine Émilie Krebs) – mistrzyni drapowania, Jeanne-Marie Lanvin – wyróżniającej się ofertami dla matek i córek, Madeleine Vionnet – mistrzyni cięcia ze skosu.

Nie można oczywiście zapomnieć o dwóch rywalkach, skrajnie odmiennych – Coco Chanel i wspomnianej już Elsie Schiaparelli.

Pierwsza od lat nastych eksperymentowała z nowymi fasonami i nowym dress code’em dla wyzwalających się kobiet, druga – pod koniec lat 30. z nienaturalnymi tkaninami: sztucznym jedwabiem, winylem czy celofanem, nowymi koncepcjami estetycznymi. Obie szukały nowych rozwiązań – jedna inspirując się męską szafą, pragmatyzmem i szeroko pojmowaną prostotą, druga – sztuką swoich przyjaciół – wybitnych artystów, wówczas u początku karier.

W Wielkiej Brytanii dwór królewski i arystokracja miały już swoich wybitnych kreatorów z Normanem Hartnellem na czele. W połowie dekady Schiaparelli osiadła w Paryżu, rysownik „Harpers Bazaar” i redaktor mody „Vogue’a” Mainbocher zadebiutował jako projektant, by w 1937 r. wykonać jedną z najsłynniejszych sukien ślubnych dla Wallis Simpson i zyskać międzynarodowy rozgłos. W tym samym roku w Paryżu zamieszkał niezwykle utalentowany Hiszpan – Cristóbal Balenciaga. Migracje, pod koniec dekady coraz częściej przymusowe, zmieniały oblicze mody.

(Fot. Getty Images)

Emancypacja w modzie: W latach 30. nogi znowu są zakrywane

Ten powrót do „kobiecości” badacze i badaczki zinterpretują po latach jako chęć podniesienia męskiego poczucia wartości, nadwyrężonego piętnem kryzysu ekonomicznego. Regres ubraniowej emancypacji nie był jednak przywróceniem mody z drugiej dekady XX w. Czym zatem? Przede wszystkim ponownie zakryto nogi, co było dość szokujące, bo pozostawało w kontrze do szalonych lat 20. XX w., które pozwoliły skrócić ubrania aż do kolan. Teraz łydki znów były chowane. W ubraniach codziennych przez szerokie spódnicospodnie, spódnice, krojone ze skosu lub plisowane, które wydłużyły się do połowy łydki. Wieczorowe kreacje skrywały całe nogi pod długimi, miękko układającymi się materiałami. Ale mocno dopasowane fasony nierzadko pozwalały dostrzec kształt nóg. W dodatku ważnym punktem ciała, na który moda położyła nacisk, stała się pupa.

Kształtne, ale relatywnie wąskie biodra były zdecydowanie w centrum uwagi. Rewolucją krawiecką, która w tym pomogła, było upowszechnienie udoskonalonego cięcia ze skosu. Ponoć już Charles Worth, założyciel domów haute couture, eksperymentował z tym rozwiązaniem w XIX w., ale dopiero w latach 30., dzięki fenomenalnemu geniuszowi Madeleine Vionnet doprowadzone zostało do perfekcji. Vionnet realizowała je z takim kunsztem, że do dziś topowe twórczynie i twórcy mody fascynują się jej osiągnięciami z czwartej dekady – potrafiła stosować cięcia ze skosu nawet w płaszczach z tweedu.

(Fot. Getty Images)

Linię bioder akcentowało się również przez niezwykle głębokie dekolty na plecach, czasem sięgające do linii pupy, a czasem nawet niżej. U Jeanne Lanvin, miłośniczki historii, oferta dostosowana była do bardziej zachowawczych klientek – projektantka nie stosowała subtelnej linii przy ciele, za to romantyczny fason z wąską talią i obszerną spódnicą, wręcz zapowiadający powojenny New Look Christiana Diora.

Doły sukni wieczorowych znowu stały szersze, poszerzane klinami, falbanami, czasem nawet ekstrawagancko wykańczane długimi piórami. Wróciły też treny. Na ramionach pojawiły się romantyczne bufki. Kokardki – właściwie wszędzie. Do długich sukien wkładano relatywnie krótkie paltka lub żakiety, ewentualnie etole. Futro wciąż było sposobem ostentacyjnego eksponowania bogactwa. Modnym akcesorium stała się duża mufka. Funkcję okryć wierzchnich pełniły też bardzo długie peleryny z obszernymi kołnierzami przypominającymi krezy.

(Fot. Getty Images)

Moda w latach 30. XX wieku: Przenikanie się różnych dziedzin sztuki

W modzie męskiej wciąż najważniejszy był dobrze skrojony, szyty na miarę garnitur z wąskimi spodniami. Królowały dwurzędowe marynarki i garnitury w prążek z szerokimi klapami, koszule z wąskim kołnierzykiem i ciasno wiązany krawat. Pomału wkradało się więcej luzu, na wzór gwiazd kina, a raczej granych przez nich bohaterów. Na co dzień mężczyźni zaczynali nosić swetry dzianinowe i koszulki polo. Czesano się na wzór Cary’ego Granta czy Freda Astaire’a, czyli gładko do tyłu na brylantynę – choć w przestrzeni publicznej wciąż nie pokazywano się bez kapelusza czy czapki z daszkiem. Kobiece fryzury też zmieniły się pod wpływem gwiazd kina. Po dekadzie noszenia różnorodnych ciemnych włosów i bobów z gładkich włosów, często sięgających linii ucha, nastał czas dłuższych blond loków. Królował kręcony blond na wzór Marlene Dietrich czy Jean Harlow (jeszcze dekadę później właśnie na jej wzór włosy rozjaśni i skręci Marilyn Monroe). Makijaż był delikatniejszy w porównaniu z latami 20.: łuk brwi tylko delikatnie zarysowany, na powiekach niebieski cień, na linii oka ciemna kreska, na ustach pomadka, ale dająca efekt mniejszych, cieńszych ust niż dekadę wcześniej. Na głowie – ekstrawaganckie kapelusze albo berety.

Tkaniny najczęściej były jednobarwne, gładkie, ale błyszczące – satyny i atłasy (w wersji haute couture właściwie zawsze jedwabne!), ale też aksamit, welur, koronka. Na topie pozostawało futro, nawet jeśli tylko w wersji lisa przewieszonego przez ramiona. Na co dzień noszono relatywnie lekkie tkaniny, coraz częściej drukowane – jedwabny szyfon, dżersej, czasem rayon, czyli sztuczny jedwab. Vionnet eksperymentowała też z tworzeniem sukni z wielu kawałków tkaniny (choć nie z patchworku) – na przykład do stworzenia cienkiej koktajlowej sukienki użyła kilkudziesięciu kilkucentymetrowych rombów, by powstała niezwykła struktura; zrealizowała w ten sposób popis umiejętności krawieckich, ale też zainspirowała konkurencję do szukania właściwości dekoracyjnych w samych szwach.

(Fot. Getty Images)

Podziw budziło niezwykłe drapowanie w projektach Madame Grès czy Madeleine Vionnet, inspirowanych antycznymi rzeźbami. Ten element projektów mistrzowsko eksponowany był na zdjęciach mistrzów fotografii, takich jak George Hoyningen-Huene.

Przenikanie się różnych dziedzin sztuki bardzo popychało modę do przodu. Moda coraz częściej postrzegana była jako sztuka. Warto sięgnąć po prasę modową z tego okresu, by zobaczyć, kto odpowiadał za wizualną reprezentację mody – Man Ray, Edward Steichen, Paul Iribe, George Lepape i wielu innych wybitnych fotografów, grafików. Nie można też zapomnieć o niezwykłych realizacjach Elsy Schiaparelli – realizowanych z Salvadorem Dalim, Jeanem Cocteau, Leonor Fini – takich jak „kapelusz-but”, „sukienka-szkielet”, sukienka z homarem czy naszyjnik z robaków.

U Chanel, zafascynowanej aktualną sztuką, zwłaszcza Baletami Rosyjskimi, pojawiają się zarówno motywy ludowe w haftach, jak i niezwykłe wzory na tkaninach. W fabryce Chanel kierownictwo objął Ilja Zdaniewicz (urodzony w Tbilisi przedstawiciel awangardy i dadaizmu, wcześniej pracujący dla Sonii Delaunay). Mademoiselle Coco, która od lat 20. wprowadzała męskie elementy do damskiej garderoby, w czwartej dekadzie zaproponowała też dodanie rozwiązań bieliźniarskich do mody wieczorowej. Proponowała na przykład suknie wieczorowe, w których pas koronki przeplatał się z pasem jedwabnej satyny.

(Fot. Getty Images)

Domy towarowe zauważają trendy: Pierwsze kroki do demokratyzacji mody

Jest więc bardzo zmysłowo. Trudno mówić o totalnym przeciwieństwie wyzwolonej chłopczycy z lat 20., która nie podkreślała anatomicznych cech kobiecości, wręcz je maskując (na przykład bandażując biust). Ale jednak w latach 30. biodra ulegały uwypukleniu, akcentowano talię, która znalazła się wysoko, nad pępkiem (wyróżniano ją też często dość szerokim pasem aplikacji). Podkreślany był również biust – niewielki, posadowiony wysoko. Na łamach prasy można było przeczytać, co może pomóc w osiągnięciu takiego efektu – biustonosze, elastyczne gorsety, ale też szerokie pasy modelujące biodra.

Modny stał się sport, a wraz z nim sportowe trykoty, motywy dekoracyjne, takie jak rakiety tenisowe. Popularne w poprzedniej dekadzie narty, golf i tenis wciąż cieszyły się zainteresowaniem. Ale oferta stała się niezwykle szeroka – nawet salony piękności proponowały różnego rodzaju aktywności, takie jak rytmikę, ćwiczenia gimnastyczne na wolnym powietrzu, w połączeniu z dietami odchudzającymi czy masażami. Na najbogatsze panie czekały salony Elizabeth Arden czy jej konkurentki Heleny Rubinstein. Chętnie praktykowano też wymagające sporo odwagi aktywności, na przykład szybką jazdę autem, na którą szał nastał za sprawą Kay Petre (Kathleen Coad Defries) i innych mistrzyń kierownicy. Petre konkurowała z mężczyznami, nieraz zresztą wygrywając, ale też stając się ulubienicą fotoreporterów – była zawsze zadbana i szykowna, nosiła stroje z pastelowych jedwabi, skórzane rękawiczki, pilotkę, gogle. A nawet plaster opatrunkowy na czole, używany do mocnego make-upu, choć w jej przypadku często pełnił on jedynie funkcję dekoracyjną. Jej stylizacje zmieniały szafy kobiet. Podobne gadżety na masową skalę popularyzowała szykowna Amelia Earhart – amerykańska pilotka, dziennikarka i poetka, która w 1932 r. stała się pierwszą kobietą, która jako pilotka przeleciała samotnie nad Atlantykiem. Często nosiła ubrania wzorowane na męskich, reklamowała też papierosy, walizki czy własną linię ubrań. Active Line była dostępna w kilkudziesięciu sklepach w USA, m.in. w Macy’s od 1933 r. Earhart spopularyzowała fascynację awiatyką i pilotażem, co znalazło odbicie w sztukach wizualnych czy na łamach czasopism – co widać choćby na okładce francuskiej edycji „Vogue’a” z marca 1932 r., autorstwa Pierre’a Morgue’a.

(Fot. Getty Images)

Wraz z samolotami pojawia się jeszcze jedna modowa kwestia – uniformów damskiego personelu pokładowego, wzorowanych na męskich. Na zestaw ubrań składały się: żakiet zapinany na dwa rzędy guzików, z głębokimi kieszeniami, spódnicospodnie, do tego czapka z daszkiem z nazwą linii (tak ubierała się pierwsza stewardesa pokładowa zatrudniona przez SwissAir w 1933 r. – Nelly Diener, która zresztą w tym samym roku zginęła, pracując). Niedługo później projektanci zaczęli proponować wygodne ubrania przeznaczone do podróżowania samolotem czy statkami pasażerskimi.

Namiętnie też pływano i plażowano. Ponieważ dekolty na plecach były na topie, również odzież do opalania wymagała rewolucji. Projektowano ją teraz tak, by dało się maksymalnie odsłonić plecy, co sprzyjało kąpielom słonecznym. Już w 1930 r. Elsa Schiaparelli opatentowała model z wbudowanym stanikiem, by leżąc na brzuchu, dało się zdjąć ramiączka, ale też by uzyskać kształt nowej modnej kobiecej sylwetki. W połowie lat 30. amerykańska firma Jantzen – wiodący producent kostiumów kąpielowych sprzedawanych na całym świecie –zaproponowała model shouldaire, w którym dało się opuścić ramiączka bez ryzyka ukazania biustu. Jantzen jest przykładem nie tylko demokratyzacji mody, lecz także prowadzenia sprawnego marketingu – ich modele reklamowały gwiazdy, takie jak Loretta Young, Joan Blondell, Ginger Rogers, Dick Powell. Marka jako pierwsza zaczęła stosować do szycia kostiumów lastex (gumowoelastyczną przędzę), eksperymentowali też z różnego rodzaju mieszankami tkanin, by uzyskać idealną elastyczność oraz by wreszcie po zmoczeniu kostium nie rozciągał się. Mieszali też sztuczny jedwab z jedwabiem i bawełną, inwestowali w estetykę – pod koniec dekady mieli w ofercie niesamowitą liczbę kolorowych przędz.

Na plażę pisma modowe proponowały dobrze skomponowane zestawy, w których kostium, pareo, torebka i kocyk pasowały do siebie. Standardem wśród elit były też już okulary przeciwsłoneczne, w związku z upowszechnieniem coraz lżejszych plastikowych oprawek. Na nadmorskie spacery zakładało się czasem piżamę, która jednak nie miała wiele wspólnego z ubraniem do spania. Był to dość dopasowany top, a do tego dość szerokie spodnie, rozszerzające się mocno ku dołowi. W swojej ofercie takie komplety mieli właściwie wszyscy paryscy kreatorzy i kreatorki, choć te najsłynniejsze pochodziły od Chanel, Schiaparelli oraz Patou (również dzięki temu, że uwiecznili je słynni fotografowie). Szyku dopełniały sznury pereł, ułożone koki, czapki z daszkiem. Obuwie mogło być płaskie i wygodne.

Prym w kreowaniu trendów i produkcji ekskluzywnej mody wciąż wiódł Paryż z twórcami i twórczyniami haute couture. Jedną trzecią ich dzieł kupowali bogaci kupcy z USA. Ale domy towarowe szybko wyłapywały nowe tendencje, po czym ich tańsze wersje oferowały klasie średniej. W latach 30. daleko jeszcze do demokratyzacji mody przełomu lat 50. i 60. czy współczesnej fast fashion, ale zwiększa się dostępność mody, bo poza domami towarowymi dużych miast można było korzystać chociażby z katalogów wysyłkowych, z jakich w Polsce słynęli bracia Jabłkowscy.

Aleksandra Jatczak-Repeć
Proszę czekać..
Zamknij