Znaleziono 0 artykułów
23.02.2019

Obcy w kuchni: Rita Neupane

23.02.2019
Rita Neupane (Fot. Monika Walecka)

Pochodząca z zachodniej części Nepalu Rita w Warszawie mieszka od ponad dekady. Ma dwie restauracje i dwie córki. Tęskni tylko za matką. Nie widziała jej dziewięć lat.

Rita zamyka oczy i widzi swój rodzinny dom w Gumi. Cztery pokoje z kuchnią, w której krząta się mama. Na śniadanie – gorące placki, tak na szybko, bo głód wyciąga dzieci z łóżek. Potem siadają przy stole i odrabiają lekcje. Kiedy wybija dziewiąta rano, zjedzą obiad. Soczewicę, ryż i warzywa. Na zapas. I dopiero najedzone pójdą do szkoły. Jest ich piątka. Rita ma brata i trzy siostry. Rodzeństwo cieszy się w Gumi sympatią i szacunkiem. Ich ojciec jest lubianym nauczycielem. Uczą się matematyki, historii, przyrody, geografii, a w późniejszych klasach także ekonomii. Po szkole od razu pędzą z powrotem do kuchni. Tam powinna być mama. Gdy jej nie ma, dzieci ogarnia rozpacz. Bo bez niej przecież nie ma nic. Rita otwiera oczy. Są pełne łez. Jak dawno się nie widziały? Dziewięć lat. Było dużo pracy, a czasu prawie w ogóle. 

(Fot. Monika Walecka)

Mąż z Polski

Co jeszcze pamięta Rita? Ogród za domem, który się nie kończył. Gumi to właściwie jeden wielki ogród. Tu rosną ziemniaki, czosnek i cebula. Mają własne warzywa i mleko od bawolicy. A tam się można bawić, zbierać kamienie i budować z nich domy. Dalej mieszkają krewni i znajomi. Czas upływa na odwiedzinach. Czasami przyjeżdża wujek z Niemiec. Dzieci czekają na prezenty. Nowe, nieznane przedmioty z innego świata. Wujek mówi, że tam jest lepiej. 

Dzieciństwo kończy się nagle. Rita ma osiemnaście lat, kiedy rodzice mówią, że czas wyjść za mąż. Jak to, już? Przecież właśnie zaczęła studia ekonomiczne. Ale się nie buntuje, bo wola rodziców jest najważniejsza. Takie widocznie jest jej przeznaczenie. Przyszły mąż Rity mieszka na stałe w Polsce. Wrócił do Nepalu tylko po to, by znaleźć sobie żonę. Jest starszy o dziewięć lat, poznają się dopiero na ślubie. Na wszystkich zdjęciach Rita stoi z opuszczoną głową i oczami utkwionymi w ziemi. Ram przeciwnie. Patrzy na nią z zachwytem. Z wrażenia ma wypieki, a usta nie domykają mu się w szerokim uśmiechu. 

Wesele trwa dwa dni. Po ślubie od razu jadą w podróż zobaczyć Annapurnę. I wreszcie się poznać. On jest delikatny i czuły. Rita się uspokaja. Może mu zaufać, a nawet odwzajemnić uczucia. Zgadza się na wspólny wyjazd do Polski. Wujek z Niemiec potwierdza, że to dobry kierunek.

(Fot. Monika Walecka)
(Fot. Monika Walecka)

Dyplom z męstwa i koleżeństwa

Zaczynają pracę w warszawskiej restauracji Maharaja. Jest popularna, bo miejsc z kuchnią indyjską jest w 2004 roku niewiele. On jako kucharz, ona jako kelnerka. Rita nie zna słowa po polsku, bardzo się stresuje, ale goście za nią przepadają. Pomagają, tłumaczą, zostawiają napiwki. Rita ma wtedy 21 lat, pracuje od rana do drugiej w nocy. Gdy zachodzi w ciążę, nie wytrzymuje tempa. Zapach jedzenia przyprawia ją o mdłości, źle się czuje, nie ma więc sensu, żeby tkwiła w ich wynajmowanym pokoiku. Wraca do Nepalu i do porodu zostaje pod opieką siostry. Ram przylatuje rok po urodzeniu się ich córeczki. W Nepalu nie ma pracy ani pieniędzy, a Rita chce lepszej przyszłości dla swoich dzieci. Razem decydują się wrócić do Polski. Gunjan ma wtedy ponad dwa latka i zostaje pod opieką babci. 

Rita i Ram po paru latach ciężkiej pracy w różnych restauracjach otwierają wreszcie swoją własną – Katmandu – do spółki ze znajomymi. Miejsce odnosi sukces, ale oni po jakimś czasie wycofują się ze spółki i Ram zostaje jednym z trzech wspólników Chmielarni, restauracji nepalskiej połączonej z pijalnią piw rzemieślniczych. Rita pomaga w organizowaniu nowego miejsca.

To był dla mnie ciężki czas, bardzo tęskniłam za córką, musiałam powstrzymywać łzy w pracy. Kiedy zobaczyłyśmy się wreszcie na lotnisku po czterech latach rozłąki, czułam, że serce mi pęka z radości – mówi Rita. 

Mała Gunjan idzie do polskiej szkoły. Dzieci nie chcą się z nią bawić. Przez parę miesięcy prawie się nie odzywa. Nie skarży się ani nie narzeka. Jest bardzo grzeczna, choć skryta. Rita domyśla się, że pewnie jest samotna i tęskni za babcią, która ją wychowała. Gunjan dzielnie przykłada się do nauki. Pierwszy rok kończy z czerwonym paskiem. Chwalą ją nauczyciele i dyrektorka, na wywiadówkach stawiana jest za wzór. Dzieci zaczynają ją akceptować. Gdy jako jedyna z klasy proponuje pomoc nowej dziewczynce z Ukrainy, która jest w takiej samej sytuacji, co ona parę miesięcy wcześniej, dostaje za ten gest dyplom z koleżeństwa. Najlepsza jest z matematyki i angielskiego. Interesuje się informatyką, chce zdawać na politechnikę. Gunjan mieszka w Polsce już pięć lat, ale nie przestaje pytać rodziców, kiedy polecą do Nepalu odwiedzić babcię. Jej młodsza siostra, pięcioletnia Rijan, w Nepalu jeszcze nie była.

(Fot. Monika Walecka)

Bądź niezależna

Rita powtarza swoim córkom, że muszą być samodzielne. Nawet jako mężatki muszą pracować. Kobieta powinna mieć własne pieniądze, bo inaczej zawsze mężczyzna ją zdominuje. A poza tym co to za życie z poczuciem, że nic się w nim nie zrobiło? Ona i Ram wszystkim dzielą się na pół, zarówno obowiązkami, jak i pracą. 

Kiedy Rita kończy pomagać w Chmielarni, postanawia stworzyć coś swojego. Marzy o rodzinnej i kameralnej restauracji. Bierze kredyt na lokal i pod koniec 2016 roku otwiera Himalayan Yeti z kuchnią nepalską. Przez pierwszy rok zajmuje się wszystkim, łącznie z obsługą gości. Potem zaczyna pomagać jej kuzyn. Dziś prócz restauracji przy Polnej w Warszawie ma też mały barek Himalaya przy Mikołajczyka na Pradze-Południe. W obu miejscach można zjeść m.in. wyśmienite lepione na miejscu pierożki momo, wypiekane w piecu tandoor placki naan, robiony w restauracji serek panner w sosie tikka butter masala i prawdziwy przebój, jakim jest duszona baranina w kremowym sosie z papryki, imbiru i pomidorów. Rita angażuje się w organizowanie spotkań i świąt dla nepalskiej diaspory. Na ostatnim było około trzystu osób. 

Kiedy przyjechaliśmy do Polski, ludzie się na nas dziwnie patrzyli. Jakbyśmy coś ukradli. Obcokrajowcy budzili wtedy sensację. Dziś Polacy są bardziej otwarci na obcych, szczególnie młodzi, bo dużo podróżują i inaczej patrzą na świat. Większość Nepalczyków, którzy teraz przyjeżdżają do Polski, pracuje w przetwórniach mięsa. To jest bardzo ciężka praca, za którą trzeba niemało zapłacić pośrednikom. A potem na miejscu okazuje się, że spać nie ma kiedy, bo robi się przez siedemnaście godzin dziennie, w minusowej temperaturze, i za mniejsze wynagrodzenie niż była mowa. Dwóch pracowników udało mi się wyciągnąć z przetwórni i dać im zajęcie u siebie. Ja też kiedyś zaczynałam od zera, nie miałam nic. Wszystko osiągnęłam ciężką pracą – opowiada Rita.

(Fot. Monika Walecka)

Do zobaczenia w Australii 

Rita ma parę marzeń. Chciałaby pomagać dziewczynom z Nepalu, które są ofiarami przemocy domowej. Tam nie ma dla nich wsparcia, a przypadków jest dużo. A gdyby tak ściągać je do Polski, dać pracę i nowe życie? 

Za dziesięć lat starsza córka Rity będzie miała 23 lata, a młodsza 15 lat. Będą w odpowiednim wieku, żeby przeprowadzić się do Australii. Tam mieszka dużo Nepalczyków, a także młodsza siostra Rity. Druga jest w Finlandii, a trzecia, tak jak i brat, też w Polsce. Wszyscy pracują w gastronomii. 

Chcemy być znowu razem. Bez sensu jest żyć tak oddzielnie i tęsknić – mówi Rita. – Rodziny nie powinno się rozdzielać. Dlatego wymyśliliśmy tę Australię. 

Za dziesięć lat mama Rity skończy 66 lat. To ostatni moment na przeprowadzkę. Tymczasem Rita planuje odwiedzić ją w Nepalu. Może uda się wreszcie na wiosnę?

Basia Starecka
Proszę czekać..
Zamknij