Znaleziono 0 artykułów
15.10.2023
Artykuł partnerski

Gosia Baczyńska: Jestem dumna z mojego wieku

15.10.2023
Gosia Baczyńska (Fot. Gosia Turczyńska)

W myśl hasła „menopauza to nie pauza” Gosia Baczyńska po pięćdziesiątce w pełni realizuje swój potencjał. Jedna z najbardziej utytułowanych polskich projektantek, która pracuje nieprzerwanie od 25 lat, gromadzi wokół siebie swoje rówieśniczki – klientki, które wiedzą, czego chcą, celebrują swoją kobiecość, mają odwagę na eksperymenty.

Lubisz swój wiek?

Byłam dumna, obchodząc 50. urodziny. Pomyślałam sobie, że jestem świetną pięćdziesiątką – wyglądam na 40 lat, zachowuję się na 35, a czuję na 30.

Koleguję się z dwudziestoletnimi dziewczynami, które dla mnie pracują. W ogóle lubię otaczać się młodszymi ludźmi. Łapię z nimi świetny kontakt i  chętnie dzielę się moimi doświadczeniami. Dla mnie kluczem doboru ludzi jest kreatywność, a nie wiek.

Mam też większe poczucie stabilizacji niż wcześniej, choć raczej w sferze wewnętrznej niż finansowej. Prowadząc firmę, trudno na taką stabilizację liczyć. W wielu aspektach osiągnęłam spokój – bardziej siebie rozumiem, bo dużo przeszłam. To zaleta doświadczeń, także tych trudnych. Im lepiej poznaję siebie, tym bardziej się lubię, a to, czego w sobie nie lubię, nauczyłam się akceptować.

A w sferze osobistej?

Dziesięć lat temu nie pomyślałabym, że może być tak dobrze. I nie jestem jedyna, która uważa, że w sferze, która jest dla wielu tabu, jest coraz lepiej, tak mówię o seksie. Sporo kobiet w moim otoczeniu ma takie samo doświadczenie. To wynika z nowo nabytej pewności siebie i  ze spokoju – naprawdę czuję się wewnętrznie poukładana.

Jest zresztą zauważalny trend, nazwany silver sexuality,  detabuizacji seksualności społeczeństwa. Żyjemy coraz dłużej, aktywniej, więc i o tej aktywności  mówi się więcej. 

Zawsze żyłam pełnią życia. Stawiałam sobie różne cele, byłam ciągle w ruchu, sięgałam tam, gdzie wzrok nie sięga. To mnie rozwijało.

Nie musisz już niczego udowadniać?

Tak, nie mam potrzeby wyznaczania sobie tak ambitnych celów, jak kiedyś. To nie oznacza kreatywnego uśpienia – cały czas toczą się we mnie twórcze procesy. Nie mam potrzeby udowodnienia innym – nie czekam na niczyje opinie czy recenzje. Mierzę się tylko sama ze sobą.

Gdy w 2000 r. organizowałam pierwszy pokaz na rynku we Wrocławiu, aż mnie rozsadzało. Nie mogłam go nie zrobić. Nie wiedziałam, jak się do tego zabrać, ale się udało, z pomocą przyjaciół oczywiście. Potem ten pokaz – jeden z pierwszych profesjonalnych w Polsce tamtych lat – puszczano cały czas na Fashion TV.

Im dłużej pracuję, tym trudniej mi odkrywać coś nowego. Ale interpretuję, udoskonalam. Na pewno będę pracować dalej. Wierzę, że nie warto się poddawać komercji, tylko trzeba realizować własną wizję, rozwijać się.

Ubierasz największe polskie gwiazdy, które rozwijały się razem z tobą. Jak zmieniło się ich postrzeganie?

Wiele z nich przeszło ewolucję, ale zawsze były mądre, zawsze miały coś do powiedzenia, zawsze się wyróżniały. Nie straciły nic, a tylko zyskały. To piękne, utalentowane dziewczyny, które spełniają się w swojej pracy. A ja razem z nimi rosłam i się rozwijałam. Chcę zaznaczyć, że osoby medialne to pewna część moich klientek. Zauważam, że  kobiety coraz piękniej dojrzewają i umieją celebrować ten stan.

Wydaje ci się, że muszą walczyć o swoje? Przez Hollywood przetacza się teraz dyskusja na temat roli dojrzałych kobiet.

Kobiety po 50. roku życia znajdują dla siebie miejsce. Nie tylko w Hollywood zmienia się świadomość. Kobiety po pięćdziesiątce w naszym pokoleniu wyglądają i czują się zupełnie inaczej niż nasze mamy czy babcie. Mamy więcej możliwości, żeby dbać o zdrowie – i fizyczne, i psychiczne.

Zmiany związane z dojrzałością przestały być wstydliwym, krępującym tematem. O menopauzie już się nie szepcze, tylko otwarcie dyskutuje.

Gosia Baczyńska (Fot. Zuza Krajewska)

Z lat młodości pamiętam, że dojrzałość kojarzyła mi się już ze starością. Nie rozumiałam też nieracjonalnych zachowań kobiet, a one przecież były często spowodowane zmianami hormonalnymi. O tym się nie wiedziało ani nie mówiło.

Moja wychowawczyni z liceum plastycznego – wspaniała osoba – któregoś razu wpadła w szał. Teraz już wiem, że jej złość, jej zmiany nastrojów miały podłoże hormonalne.

Dziś sporo kobiet po pięćdziesiątce przeżywa drugą młodość – rozwodzi się, zmienia miejsce zamieszkania, pnie po szczeblach kariery.

Dają sobie przyzwolenie na zmianę partnera. Kiedyś to mężczyzna zostawiał żonę dla 20 lat młodszej sekretarki, dziś znam wiele rówieśniczek, które spotykają się z 30-, 40-letnimi chłopakami.

W jaki sposób budujesz relacje z dojrzałymi klientkami?

Kontakty z klientkami wymagają zupełnie innych kompetencji niż praca twórcza w zaciszu gabinetu czy atelier.

Każda klientka jest inna. Z niektórymi natychmiast łapię kontakt. Wiele z nich jest ze mną od kilkunastu lat. Z czasem zbliżamy się do siebie, zaprzyjaźniamy.

Każde zlecenie traktuję osobiście. Nauczyłam się rozszyfrowywać kobiety, które do mnie przychodzą. Staram się rozumieć ich estetykę, ich aurę, osobowość, a nie wtłaczać je we własne ramy. Zależy mi, żeby każda klientka wynosiła jak najlepsze wspomnienia z tego doświadczenia. Często muszę spełnić oczekiwania i kobiety, i jej męża, bo ona szuka aprobaty w jego oczach. Niedawno mąż zamówił u mnie w tajemnicy sukienkę dla jednej z moich ulubionych klientek.

Towarzyszę klientkom w wyjątkowych chwilach, szyjąc ubrania na wielkie wyjścia, rocznice ślubów, wesela dzieci. Muszą mi zaufać, bo to pracownia, a nie sklep. Nie widzą na wieszaku gotowego efektu mojej pracy, tworzę suknie dla nich. Ostatnio pani jeszcze na etapie przymiarek nie była przekonana do projektu, ale gdy ostatecznie go założyła, wyglądała jak gwiazda. I już zapisała się na kolejne przymiarki.

Kojarzą cię ostatnio z olśniewającą sukienką Anny Lewandowskiej, którą założyła na odnowienie ślubów?

Tak, ale nie każdy odważy się wystąpić w takiej naked dress jak Ania. Co nie znaczy, że kobiety po pięćdziesiątce nie wyglądają świetnie, bo coraz częściej prezentują się doskonale. Szyję dla kobiet w każdym wieku – od 18. do 80. roku życia. Na bal maturalny i wesele wnuczki.

Doradzasz im?

Tak, mówię, co służy ich sylwetce. Potem moim zadaniem jest zadbanie o to, żeby przez odpowiedni krój, sztuczki podkreślić ich atuty – wyszczuplić talię, zakryć troszkę brzuszek, wyeksponować pupę. Doszyć fałdę w talii, odkryć dekolt, pobawić się proporcjami. Może być odważnie, ale sprytnie.

Czy dojrzałe klientki trzeba przekonywać, żeby się odważyły, czy raczej je hamować?

Raczej je otwieram. Pierwotne założenie jest takie, że sukienka jest bardziej zakryta, a potem się okazuje, że można coś pokazać. Czasami wystarczy o pół centymetra powiększyć dekolt, żeby szyja wydawała się smuklejsza, a twarz bardziej widoczna.

Czuję, że kobiety, które do mnie trafiają, dojrzały do tego, że chcą mieć coś wyjątkowego. Dają prezent samej sobie. Mają swoją karierę, poukładane życie, są niezależne finansowo. Pospłacały kredyty, wychowały dzieci, mają czas dla siebie.

Mają też dużo okazji służbowych – firmowe imprezy, odbieranie nagród dla zasłużonych dla biznesu. Jedna z moich najwierniejszych klientek przyszła do mnie kilkanaście lat temu po raz pierwszy po sukienkę na czterdziestkę. Na takie okazje sprawia sobie wyjątkowe suknie. To ma być święto z piękną fryzurą i makijażem.

Na uszycie sukni na inną okazję – dziesięciolecie ślubu – dała mi tylko tydzień, ale nie mogłam jej zawieść. To była długa suknia, ale z wiatrem, wakacyjna.

Ubieram też oczywiście na mniejsze okazje. Po prostu na zakupy, na dobry piątek, na jakieś urodziny, na spotkanie, uroczystość z rodziną.

A jak jest z wiekiem i z kolorem – czy rezygnujemy z barw?

Niektóre klientki są bardziej szalone, inne powściągliwe. Połowa czerni, połowa koloru. Ale wiele kobiet wciąż woli to, co się szybko nie opatrzy. To rozsądny wybór. Ale ostatnio szyłam suknię z żółtych cekinów dla pani po pięćdziesiątce, więc wszystko jest możliwe. I wszyscy, z nią na czele, byli zachwyceni.

Dojrzałe kobiety chcą się bawić modą?

Tak, i otwierają się na eksperymenty. Wiele z nich inspiruje mnie swoją odwagą. Nie przejmują się już tak strasznie swoim wyglądem – czy skóra się marszczy, czy gdzieś są rozstępy. Nie chcą nosić spódnic do kolan i golfów. Jest w nich energia, dzięki której broni się nawet odważny strój.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij