Znaleziono 0 artykułów
27.01.2023

Książka tygodnia: Simon Sebag Montefiore, „Jerozolima. Biografia”

27.01.2023
Jerozolima / Getty Images

O niektórych książkach mówi się, że to dzieła. Określenie to bez wątpienia pasuje do „Jerozolimy. Biografii” Simona Sebaga Montefiore, brytyjskiego historyka i dziennikarza o korzeniach sięgających żydowskiego rodu bankierów i filantropów. Pisząc o mieście, odnajduje on głębszy sens w zdarzeniach pozornie błahych, a tym uznanym za istotne nadaje właściwą miarę.

Trzeba być majstrem nie lada, by napisać międzynarodowy i ciągle wznawiany bestseller, tłumaczony na wiele języków – dostaliśmy kolejny przekład na polski „Jerozolimy. Biografii”.

Jerozolima, jedno z najciekawszych miast na świecie, swoją historią i współczesnością daje materiał na dzieło wielkie, nie tylko pod względem objętości. Z powodu różnorodności, duchowości, wielości barw, nastrojów i wątków łatwo wytrąci pióro z ręki nawet niezłym pisarzom. Rzecz w tym, że Montefiore wyrasta o kilka długości ponad literacką przeciętność, a z Jerozolimą się zaprzyjaźnił, więc odsłoniła mu wiele swoich sekretów.

Trzy wielkie religie uważają Jerozolimę za miasto święte

Streścić tej książki nie sposób. Bo jak opowiedzieć w kilku akapitach o tysiącach lat arcyciekawych dziejów. Dla mnie symbolem Jerozolimy jest budynek za bramą Syjonu. Na parterze znajduje się sarkofag – w którego świętość wierzą wyznawcy judaizmu i muzułmanie – kryjący szczątki Dawida, pasterza, wojownika, króla, proroka i wielkiego poety. Co z tego, że Biblia wskazuje miejsce pochówku psalmisty gdzie indziej, na pobliskim wzgórzu Ofel. Ponad sarkofagiem mieści się Wieczernik, gdzie Jezus spożywał wraz z apostołami ostatnią wieczerzę. Schowane w rogu sali schodki wiodą na dach, a tam wybija się w niebo wieżyczka minaretu. Trzy wielkie religie, uważające Jerozolimę za stolicę i miasto święte, mieszczą się bezkonfliktowo (to raczej tu wyjątek) na tak niewielkiej przestrzeni.

A przecież Jerozolima istniała już grubo przed Dawidem. Przetrzymała rozliczne najazdy, płakała nad ruinami dwóch żydowskich świątyń, paliła chanukowe światła, gdy powstańcy z rodu Machabeuszy przegnali greckich okupantów, darła szaty przy Chrystusowym krzyżu i machała na pożegnanie żydowskim wygnańcom epoki cesarza Trajana. Pomagała muzułmańskim robotnikom dźwigać kamienie na budowę świętego meczetu Al-Aksa. Ugościła krzyżowców, choć ci akurat zachowywali się w mieście jak typowe prostaki z wczesnośredniowiecznej Europy. Zmyśliła nadzwyczajną szlachetność i ogładę Saladyna, kurdyjskiego władcy Arabów, który aż tak bardzo ułożony i szlachetny chyba nie był, choć na tle swojej epoki mógł uchodzić za wzór dżentelmena. Przynależała do mameluków i tureckiego imperium Osmanów. Przeszła pod władztwo brytyjskie, by stać się najważniejszym miastem Izraela. Choć Palestyńczycy uważają, że Jerozolima – po arabsku Al-Quds – należy się im i raczej nikomu więcej.

Jerozolima opisana przez Montefiore tętni życiem

A ile tam namiętności, ile wzruszeń, szaleństwa. Są psychiatrzy, leczący z unikalnej choroby, zwanej syndromem jerozolimskim, tych, którzy zbzikowali, podobno na skutek obcowania z pradawnymi pamiątkami czy w wyniku włóczęg uliczkami starej Jerozolimy, bezsprzecznie nasączonymi świętością. Jest Ściana Płaczu, czyli zachodni fragment muru Drugiej Świątyni, gdzie modlą się religijni Żydzi, ale zdarza się też, że nawet mało religijnym chrześcijanom lecą tam łzy z oczu. Jest bazylika Grobu Świętego, z miejscem, gdzie podobno pochowano Jezusa, choć całkiem niedaleko ludzie modlą się przy drugim grobie, dla niektórych znacznie prawdziwszym.

Poza murami starego miasta stoi hotel King David, a w księdze gości widnieją podpisy prezydentów i premierów, królów i książąt, gwiazd rocka i wielkich aktorów. Dziś nikt nie zauważy, że King David był obiektem krwawego zamachu żydowskich terrorystów podczas zmagań o państwo Izrael. A w odległości niedługiego spaceru od King David stoi mniejszy, ukryty w zieleni hotel American Colony, należący do arabskich chrześcijan. Rozgrywa się tu akcja niejednej szpiegowskiej powieści.

Wśród tego wszystkiego Montefiore rysuje portrety ludzi ważnych dla Jerozolimy, a często dla całego świata, narwańców, wizjonerów, fanatyków, polityków i poetów. Tłumaczy zawiłość intryg snutych tu od najdawniejszych czasów i objaśnia kruchość sojuszy, które podobno miały być nierozerwalne. Odnajduje głębszy sens w zdarzeniach pozornie błahych, a tym uznanym za istotne nadaje właściwą miarę. Opisana przez niego Jerozolima tętni życiem, zarówno wówczas, kiedy mieszkali tu prorocy, jak i dzisiaj, kiedy jest blisko milionowym miastem. To lektura z pewnością nie na jeden wieczór. Za to taka – co oczywiste – do której wraca się i wraca, jak do Jerozolimy. Dobrze mieć przewodnika takiego jak Montefiore.

„Jerozolima. Biografia”, Simon Sebag Montefiore, przełożyli Maciej Antosiewicz i Władysław Jeżewski, Znak Horyzont

Paweł Smoleński, „Gazeta Wyborcza”
Proszę czekać..
Zamknij