Znaleziono 0 artykułów
05.04.2024

Ia Genberg pisze w „Szczegółach” o znaczeniu akceptacji

05.04.2024
Fot. Getty Images

Genberg pisze o relacjach, o związanych z nimi lękach, traumach, namiętnościach. I o osobach, które znikają z życia narratorki. Zauważa, jak istotne jest obserwowanie i akceptowanie indywidualnych stanów, zachowań, gestów ludzi blisko nas. „Szczegóły” znalazły się na długiej liście nominowanych do Międzynarodowej Nagrody Bookera.

„Ia Genberg z niezwykłą uważnością pisze o nieuporządkowanych relacjach między przyjaciółmi, w rodzinie czy między kochankami. Używając, jak sama mówi, »bardziej szczegółów niż informacji«, daje nam nie tylko »okruchy życia przedstawione za pomocą kombinacji liter«, ale też obraz współczesnego Sztokholmu i poruszający portret narratorki. Czasami ma melancholijne spojrzenie, ale jej inteligencja i żywotność nieustannie się przebijają” – taką opinię wydało jury Międzynarodowej Nagrody Bookera, umieszczając powieść „Szczegóły” Genberg i jej angielski przekład Kiry Josefsson na tegorocznej długiej liście wśród 13 książek kandydatek, m.in. obok „Białych nocy” Urszuli Honek.

Fot. Materiały prasowe

Zresztą widzę trochę podobieństw między „Szczegółami” i „Białymi nocami". Przede wszystkim obie autorki odmalowują postaci, które odeszły, zniknęły, w przypadku Genberg – z życia bezimiennej narratorki, u Honek – z pewnej wsi, z którą pisarka czuje się związana. Również konstrukcja jest nieco podobna: rozdziały, które można czytać jak osobne opowiadania, ale losy ich bohaterów się splatają. Honek lubi nazywać swoją książkę „opowieścią polifoniczną” i to chyba najlepiej oddaje zamysł pisarek, choć w „Białych nocach” wielogłosowość silniej wybrzmiewa, a w „Szczegółach” perspektywa zawęża się do spojrzenia narratorki, która przywołuje głosy dawnych bliskich. Te dwie książki łączy też powściągliwa objętość każdej z nich, bez zbędnego gadulstwa. I, co może najważniejsze, bez cienia oceniania zachowań bohaterek czy bohaterów. 

Można by wnioskować, że jury w tym roku szczególnie docenia umiejętność obserwacji i dostrzegania szczegółów. I oszczędność słowa. Bo tylko dwie z trzynastu książek liczą powyżej 400 stron, jedna 300, pozostałe do 250.

Genberg pisze o znaczeniu bliskości, akceptacji, rozmów

Polski przekład „Szczegółów” autorstwa Dominiki Góreckiej to 139 stron dobrej opowieści zbudowanej na fragmentach losów narratorki, przywołanych w malignie. Narratorka snuje wspomnienia w covidowej gorączce, która nie odpuszcza przez wiele dni. Zaczyna się od „Trylogii nowojorskiej” Paula Austera, po którą sięga na półkę, i od dedykacji, którą znajduje na stronie tytułowej. Powieść podarowała jej Johanna, gdy ona też leżała zmożona gorączką malaryczną, którą przywlekła z Tanzanii. I tak pierwszy rozdział jest o wielkiej młodzieńczej miłości, o Johannie, która kochała całą sobą, obsypywała prezentami, dbała, by lodówkę zawsze wypełniały przysmaki, dopingowała w pisaniu. „Zagnieździłyśmy się w sobie w sposób, w jaki robią to wyłącznie ci, którzy są pewni, że spędzą z sobą całe życie, jakby ktoś im zagwarantował, że tylko śmierć ich rozłączy. Połączyłyśmy nasze księgozbiory i przedmioty bez oznaczania czegokolwiek i wszystko, co od tej pory kupowałyśmy (blender ręczny, meble na balkon, „Martwe sztuki” Larsa Noréna), przeznaczone było do wspólnego użytku, to oczywiste, nie musiałyśmy niczego wyjaśniać. Nie było takiego planu na przyszłość, spektaklu, takiej podróży, imprezy lub przeprowadzki, które nie obejmowałyby nas obu, a w miarę upływu czasu nasze wspólne punkty odniesienia i przeżycia zwielokrotniły się, aż w końcu wypełniły nasze życie po brzegi”. Johanna była bohaterką narratorki, jej przeciwieństwem i wzorem. Johanna, gdy coś zaczynała, to zawsze kończyła, szła zawsze do przodu. Ona odwrotnie, nie potrafiła dokończyć nawet kursu, na którym się poznały. Pewnego dnia została za bardzo w tyle, bo Johanna wyprowadziła się nagle, bez wyjaśnienia. Dla niej miłość dobiegła końca, pozostawiając narratorkę w osłupieniu. Została jej powieść Austera.

W drugim rozdziale wspomina Niki, przyjaciółkę z młodzieńczych lat, z którą zamieszkała. Niki była chaosem, jeśli znienawidziła kogoś, to lepiej, by nie stawał już więcej na jej drodze. A łatwo jej przychodziło nienawidzić. Kochała za to książki Birgitty Trotzig, które w różnych wydaniach walały się w każdym kącie małego mieszkanka, wspólnie zajmowanego przez nie. To było lokum Niki, więc panowały tam jej zasady, a właściwie jedna: obowiązuje bałagan, którego nie da się zlikwidować. Narratorka szybko zaadaptowała się do stylu życia przyjaciółki, szybko zarzuciła sprzątanie, nawet wokół własnego łóżka. Nauczyła się przedzierać przez sterty gazet, książek, ubrań, pudełek po pizzy, resztek jedzenia. Niki pasjonował proces rozkładu. „Kochała wszystko, co powszechnie uznaje się za obrzydliwe, a im bardziej było obrzydliwe, tym bardziej to kochała. (…) Coś jakby nieustannie ciągnęło ją w dół, do podziemi, brudu, nieczystości, bałaganu, jakby nie potrafiła poczuć obrzydzenia jak inni, a zamiast tego upajała się tym, jakby coś tam na dole zmuszało ją do obnoszenia się z tym głuchym, lepkim brudem we własnym życiu, dlatego nigdy nie zmieniała pościeli, nigdy nie odkurzała i zostawiała naczynia w stanie, który większość osób uznałaby za nie do przyjęcia”. I znowu narratorka opowiada o przyjaciółce z pełną akceptacją, chciała pojąć Niki, próbowała czytać książki Trotzig, by zrozumieć jej ogląd świata, nie udało się, ale to nie przeszkadzało w relacji. Aż pewnego dnia Niki zrobiła awanturę i zniknęła z życia narratorki. Skończyło się. 

Alejandro pojawił się równie szybko, jak zniknął. Był tancerzem, pięknym i cudownym kochankiem. Wyjechał i przepadł, ale zostawił po sobie istotny ślad. Córkę, choć nie miał nawet tego świadomości. Ich drogi nigdy się już nie przecięły. 

Książkę zamyka opowieść o Birgitte – matce, za którą zawsze podążał lęk, jak nieodłączny cień. O przyczynie lęku narratorka dowiedziała się dopiero po jej śmierci, opowiedział jej ojciec, że jako nastolatka została zgwałcona przez tatę niemowlaka, którym opiekowała się za pieniądze, by pomóc rodzinie związać koniec z końcem. „Bez przerwy unosiła się na powierzchni, podobnie jak każdy, komu towarzyszy intensywny lęk, pochłonięta utrzymywaniem świata w miejscu i wypatrywaniem potencjalnych zagrożeń. Niepokój sprawiał, że żyła na powierzchni życia, i w tym sensie można powiedzieć, że była banalna, bezbronna, wbrew własnej woli. Zagłębianie się wymaga utraty kontroli, wymaga porzucenia tego ciągłego nadzoru nad czasem i przestrzenią w zamian za gwałtowny lot w głąb siebie lub kogoś innego, lub w dół jednej z wielu życiowych szczelin”.  

Narratorka, a za nią stojąca autorka, porzuca niedokończone wątki, pozostawia tropy czytelniczkom i czytelnikom, za którymi każdy z nas może podążyć. Za to w piękny sposób wskazuje, w czym tkwi sedno człowieczeństwa. Odkrywa lęki, niepokoje, traumy, pasje, namiętności swoich bohaterek i bohaterów, mówiąc: „to jest życie”. Konstruują je relacje z osobami, a z kolei każda osoba zbudowana jest z indywidualnych stanów, zachowań, szczegółów, gestów, które można tylko obserwować i akceptować. Być obok ze swoimi stanami, zachowaniami, szczegółami i gestami. Liczy się to, co wspólne, liczy się rozmowa, choćby o książkach.

Już 9 kwietnia dowiemy się, które spośród 13 książek trafią na krótką listę pięciu wybranych. Trzymam kciuki i za „Białe noce”, i za „Szczegóły”.

Ia Genberg, „Szczegóły”, przekład ze szwedzkiego Dominika Górecka, wydawnictwo Pauza

Maria Fredro-Smoleńska
Proszę czekać..
Zamknij