Znaleziono 0 artykułów
25.09.2023

Oszukać odrzucenie: Czy pomoże nam „terapia” z TikToka?

25.09.2023
(Fot. Getty Images)

Zaczepiają obcych na ulicy i pytają, czy ich przytulą albo czy pożyczą pieniądze, licząc na… odmowę. Fani coraz popularniejszego wyzwania na TikToku wierzą w terapeutyczną moc odrzucenia i wystawiają się na nie, by wyzbyć się lęku przed porażką. Tylko czy to, co robią, ma w ogóle sens?

Wyzwanie nie jest proste i wymaga czasu. Przez ponad trzy miesiące codziennie należy prosić o rzeczy, które na pewno spotkają się z odmową – przypadkowo napotkanego człowieka o pożyczenie pieniędzy lub wspólne wejście na drzewo, ekspedientkę w sklepie z materacami o drzemkę na jednym z nich albo o darmowy pokój obsługę dowolnego hotelu. I tak przez 100 dni. Ile razy słyszy się wtedy „nie”? Sporo, bo prośby czy pytania powinny być tak zaskakujące i absurdalne, by odmowa była bardziej prawdopodobna niż zgoda. Ile osób będzie chciało chodzić po drzewach z kimś, kogo wcześniej nie widziało na oczy? Intencja stojąca za wyzwaniem wydaje się logiczna. Im częściej słyszymy „nie”, tym mniej się go boimy. Treści na TikToku opatrzone hashtagiem #rejectiontherapy obejrzano już ponad 85 mln razy. Ci którzy wytrwali w wyzwaniu i zakończyli je z powodzeniem, odgrażają się, że teraz nic ich już nie zatrzyma, bo po 100 dniach zawracania głowy przypadkowym przechodniom wreszcie mogą żyć na sto procent. Zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe?

Terapia na skróty

Jason Comely, certyfikowany hipnotyzer z Kanady, przedsiębiorca i autor gry rozwojowej The Rejection Therapy, twierdzi, że to działa. Sam odczuwał tak głęboki lęk przed odrzuceniem, że żył samotnie, w poczuciu dojmującego wykluczenia, aż zaczął mierzyć się z lękiem i małymi krokami – właśnie wystawiając się na jedno „nie” każdego dnia – udało mu się wypracować przełom. Dziś żyje bez strachu przed interakcją. Comely’emu wtóruje Jia Jiang, wzięty mówca motywacyjny. Jiang opowiadał w wywiadach, że długo nosił w sobie wspomnienie odrzucenia z dzieciństwa – okazało się, że pozornie niewinna sytuacja z przedszkola odbiła się na poczuciu wartości mężczyzny, który jeszcze wiele lat później kompletnie nie wierzył w siebie. Jiang przeszedł opracowany przez Comely’ego program 100 dni odrzucenia, bo chciał stworzyć autorską aplikację mobilną. Apki nie ma, ale mężczyzna po 100 dniach otworzył się na zupełnie nową karierę – trenera rozwoju osobistego.

Jiang w 2016 r. wystąpił na TEDx, publiczność pokochała opowieść o cudownej transformacji z zakompleksionego samotnika w charyzmatycznego lidera, a jego speach wraca po latach odkryty przez użytkowniczki i użytkowników TikToka, którzy testują metodę na własnej skórze, a przebieg terapii skrupulatnie rejestrują i publikują w mediach społecznościowych. I właśnie tam 100 dni odrzucenia nabiera nowego kontekstu. Żyjemy w czasach definiowanych głodem zewnętrznej walidacji, gdzie jakość wszystkiego, co robimy, i wszystkiego, czym jesteśmy, mierzy się w lajkach, odsłonach i udostępnianiach. Może w tej permanentnej pogoni za aprobatą dobrze nam zrobi, gdy chwilę pobiegamy za dezaprobatą i docenimy budującą wartość słowa „nie”? Tylko, jak słusznie zauważa Ben Jureidini z serwisu Dazed, terapia wymyślona przez Comely’ego i spopularyzowana przez Jianga traci sens, gdy zostaje przeniesiona na TikToka, bo wtedy pojawia się uzasadniona wątpliwość czy osoby, które publikują swoje 100 dni odrzucenia, rzeczywiście robią to, by mierzyć się z lękiem przed porażką, czy jedynie szukają poklasku gwarantowanego modnym hashtagiem. I najważniejsze pytanie. Czy to w ogóle działa?

Comely i Jiang zarzekają się, że owszem, bo przecież wyzwanie 100 dni odrzucenia jest oparte na terapii ekspozycyjnej – uznanej formie pracy z lękiem. Inaczej jednak, gdy praca z lękiem odbywa się w bezpiecznej przestrzeni gabinetu terapeutycznego i przy wsparciu wykwalifikowanej osoby. #RejectionTherapy z TikToka to kolejny przykład terapeutyzowania się przez media społecznościowe, szerszego i szkodliwego zjawiska, w którym samozwańczy magicy od dobrostanu oferują ekspresowe rozwiązania. Sto dni odrzucenia to też droga na skróty, a osoby, które postanowiły się w ten sposób zmierzyć z własnym strachem, raczej oszukują odrzucenie, niż rzeczywiście się z nim konfrontują.
 

Odrzucenie – to trzeba przeżyć

Naomi Eisenberger, psycholożka społeczna z kalifornijskiego UCLA, sprawdziła, co dzieje się w ciele człowieka odrzuconego. W badaniu rezonansem magnetycznym wyszło, że odrzucenia doświadczamy tak jak bólu fizycznego – aktywują się te same obszary mózgu. Tak, odrzucenie – w miłości, w przyjaźni, w pracy, w grupie – boli. Dlatego go unikamy, dlatego pragniemy się na nie uodpornić. Zwłaszcza na to romantyczne i seksualne. Można przeżyć życie, nie będąc odrzuconą czy odrzuconym. Tylko co to za życie? – Bez odrzucenia trudno doświadczyć czegoś nowego, a z kolei ryzykując odrzucenie, uczymy się nowych rzeczy o sobie, ale też zdobywamy narzędzia ułatwiające nam konfrontację. Odrzucenie może być rozwijające. Osoby, które nie będą przeżywały konfrontacji, to te, które wyrabiają sobie jakiś schemat działania i absolutnie się go trzymają – mówi Patrycja Wonatowska, psycholożka i seksuolożka z Instytutu Pozytywnej Seksualności. – Warto zobaczyć, co kryje się dla nas za odrzuceniem. Nasz lęk i czy emocje wokół odrzucenia mogą być wywołane wydarzeniami z dzieciństwa albo zdarzeniami z poprzednich relacji. Jeśli mamy za sobą trudne doświadczenia, to lęk przed odrzuceniem może być większy. Zobaczmy, dlaczego boimy się odrzucenia. Bo odrzucenie niesie ból? Bo ludzie powtarzają mi, że sobie nie poradzę, jeśli nie będzie obok mnie osoby partnerskiej? – kontynuuje ekspertka. Aplikacje randkowe skutecznie amortyzują ból romantycznego odrzucenia – nie ma się czym przejmować, skoro za rogiem zawsze jest ktoś nowy. Ale raczej nie ma się z czego cieszyć. – Gdy doświadczam wielu odrzuceń, zaczynam używać mechanizmów obronnych, takich jak wycofanie, racjonalizacja, zaprzeczenie. Im bardziej mój mechanizm obronny próbuje ochronić mnie przed bólem i cierpieniem, tym mam większe znieczulenie. A im większe znieczulenie, tym mniejsza szansa na przeżywanie radości i euforii – komentuje Patrycja Wonatowska. Wnioski? Doświadczenie odrzucenia jest niezbędne, ale odrzucać i przyjmować odrzucenie też trzeba umieć.

To wszystko przez Goslinga

Tylko czy mamy skąd się tego nauczyć? Popkultura nie jest pomocna, zwłaszcza jeśli chodzi o przekaz na temat odrzucenia w miłości. Przez długie lata książki, filmy i seriale wzmacniały przekonanie, zwłaszcza w heteroseksualnych mężczyznach, że odmowa kobiety jest tylko zaproszeniem do flirtu. Nie wspominając o romantyzujących przemoc ekstremach, jak dzieje się to w przypadku prozy Blanki Lipińskiej, w której kobieta, która początkowo mówi „nie”, wreszcie mówi „tak” – wystarczy ją tylko uprowadzić i uwięzić. Przypomnijmy chociażby „Notatnik”, wielbioną klasykę romansu. Bohater grany przez Ryana Goslinga grozi swojej wybrance, że się zabije, gdy ta nie przyjmuje jego zaproszenia na randkę. Rzuca to co prawda tonem beztroskiego żartu sytuacyjnego, ale szantaż emocjonalny nie musi być wypowiedziany głosem Marlona Brando z „Ojca Chrzestnego”, żeby był szantażem. Heteronormatywne produkcje – te starsze i te nowsze, jak na przykład serial „Ty” – nagradzają mężczyzn głuchych na odmowę, a w stalkingu widzą dowód oddania. Szczęśliwie z odsieczą przybywa queerowa popkultura – dawno nie widziałam tak pięknej sceny odrzucenia, jak w drugim sezonie serialu „Heartstopper”, gdy Isaac uświadamia sobie, że nie odwzajemnia zainteresowania Jamesa. Świetna lekcja, jak odrzucać i jak z odrzuceniem się mierzyć. Sto dni zaczepiania ludzi na ulicy takiej empatii na pewno was nie nauczy.  

Angelika Kucińska
Proszę czekać..
Zamknij