Znaleziono 0 artykułów
12.02.2022

Ikony stylu lat 80.

12.02.2022
Joan Collins w 1987 roku (Fot. Getty Images)

Lata 80. – pierwsze pokolenie wychowane na barwnym świecie MTV, szczęśliwcy, zapatrzeni w Alexis z „Dynastii”. A do tego płynność płciowa, cekiny, zdobne kołnierze, bufki i ekstrawagancja oraz wpływy subkultur i amerykański casual. Obfitość i różnorodność przedostatniej dekady XX wieku nie mają końca. Przypominamy pięć ikon stylu, które zdefiniowały estetykę tego czasu.

Madonna: Wieczny kameleon

Madonna w 1983 roku (Fot. Getty Images)

Jako pierwsza nosiła koronkowe rękawiczki bez palców, topy odsłaniające brzuch oraz spódniczki tutu – w zestawie z wzorzystymi legginsami. Nie rozstawała się z naręczami bransoletek, zakazanym poza miejscami kultu krzyżem zawieszonym na szyi i bandaną zawiązaną na tlenionych włosach. Do czasu – bo Madonna od początku kariery ulega ciągłym metamorfozom. Nie trzyma się jednego wizerunku. Nigdy nie idzie na kompromis. Laureatka niemal 300 nagród, kobieta z największą liczbą sprzedanych albumów, z każdą nową trasą koncertową wymyśla siebie na nowo.

Madonna w 1985 roku (Fot. Getty Images)

Do popkultury wdarła się w 1983 roku z płytą zatytułowaną po prostu „Madonna” i stylem nawiązującym do późnego punku. Po premierze klipu do „Material Girl” podarte ciuchy i sterty plastikowej biżuterii zastąpiła kobiecymi sukniami i brylantami. Już rok później ścięła blond fale na potrzeby „Papa Dont Preach”, w którym zaprezentowała rocknrollowe oblicze. Wtedy była już wszechobecna. Wypełniała najwięcej czasu antenowego w programach muzycznej stacji MTV. Królowała na listach przebojów i kinowych ekranach (zagrała tytułową rolę m.in. w „Rozpaczliwie poszukując Susan”). „Świat nigdy dotąd nie widział kogoś tak odważnego, tak potężnego, tak agresywnego seksualnie, kto nie byłby mężczyzną” – pisała Stephanie Rosenbloom na łamach „New York Timesa”. Na pytania dziennikarzy, czy sama stoi za swoim wizerunkiem, odpowiadała: – Oczywiście, myślicie, że ktoś inny mógłby wpaść na coś takiego? Dziewczyny na całym świecie chciały wyglądać dokładnie tak jak ona. A jej zależało na unikatowości. – Jestem swoim własnym eksperymentem, własnym dziełem sztuki – powtarzała. Jej transformacja trwa do dziś. Obecnie określa samą siebie mianem Madame X.

Grace Jones: Nieposkromiona ekstrawagancja

W 1980 roku (Fot. Getty Images)

Aby scharakteryzować Grace Jones, wystarczy kilka słów. Ostre jak brzytwa kości policzkowe, podkreślone ognistym różem. Wysoko uniesione łuki brwiowe, usta w głębokim bordo i oczy malowane jak u Kleopatry. To twarz disco i nowej fali. Twarz, którą fotografowali Helmut Newton, Guy Bourdin czy Hans Feurer i która pojawiała się na okładkach magazynów „Vogue”, „Elle” oraz „Stern”.

Grace Jones w 1987 roku (Photo by Angelo Deligio\Mondadori via Getty Images)

W latach 60. nieznana jeszcze Jones radykalnie zgoliła włosy. – To sprawiło, że wizerunkowo nie byłam związana z żadną rasą, konkretną płcią. Byłam kobietą, ale nie do końca. Amerykanką, ale jamajską. Afrykanką, ale z filmów science fiction – mówiła. Wtedy też upomniał się o nią świat mody. Z Nowego Jorku przeprowadziła się do Paryża, gdzie jej androgyniczny wygląd spotkał się z uznaniem. Do tego miała wyjątkową sylwetkę – smukłą, ale muskularną, przy 175 cm wzrostu. Ubierać chcieli ją Yves Saint Laurent, Halston, Thierry Mugler i Karl Lagerfeld. A nakrycia głowy projektował dla niej Philip Treacy.

Zmysłowe body, bardziej odsłaniające niż zakrywające, gorsety, przeskalowane garnitury, opinające sukienki. Styl „największej ikony stylu”, jak tytułuje ją amerykański „Vogue”, doskonale wpisał się w estetykę nowojorskiej sceny klubowej – La Mouche Disco, Electric Circus i Studia 54. Ale miłość Grace Jones do muzyki wyszła daleko poza parkiet. Już w 1977 roku wydała debiutancki album „Portfolio” (a za jej najważniejszy krążek uznaje się „Nightclubbing” z 1981 roku). Mimo ciągłych zmian Grace wciąż było mało. Przebranżowiła się zatem raz jeszcze, tym razem podbijając świat kina. Jako May Day w „Zabójczym widoku” w wysokich szpilkach podnosiła postawnego mężczyznę. Bez trudu zeskakiwała z wieży Eiffla. I robiła to oczywiście w stroju od Azzedine’a Alaï – skórzanej kurtce oraz sukni z kapturem w śliwkowym fiolecie. W końcu kieruje się jedną zasadą: „Życie jest sceną, a scena – miejscem do ekstrawagancji”.

Joan Collins: Alexis Forever

Joan Collins w 1986 roku (Fot. Getty Images)

Był rok 1996, kiedy Joan Collins rozpoczęła głośną batalię sądową z wydawnictwem Random House, które – mimo sukcesu, jakie osiągnęły książki aktorki – usiłowało uniknąć zapłacenia gwieździe zapisanego w kontrakcie miliona dolarów. – Pojawiałam się na rozprawach w stonowanych kolorach, prostych krojach. Wyglądałam na bezbronną i tak się czułam. Odnosiłam wrażenie, że przegrywam sprawę – wspominała po latach Collins. – Wtedy znajomy prawnik zasugerował, żebym „znów wcieliła się w Alexis”. Sposobem bycia i stylem. Założyłam jaskrawoniebieską spódniczkę w prążki, sznur pereł i kamizelkę z jedwabiu z dekoltem w szpic. Wierzyłam, że ubrania są moją zbroją. Wygrałam.

Ale kto ośmieliłby się przeciwstawić Alexis, ikonie telewizji lat 80., najjaśniejszej gwieździe najsłynniejszej telenoweli wszech czasów?

W 1988 roku (Fot. Getty Images)

Do opisania swojego stylu Joan Collins wystarczy jedno słowo: „eklektyczny”. – Jestem kobietą na wszystkie pory roku. Mieszam i łączę. Przy czym większość kreacji, wieczorowych i koktajlowych, projektuję sama. Nie odpowiada mi to, co dziś jest w modzie.

Tony sztucznej biżuterii, sztywny od lakieru tapir. Rzecz bezwzględnie zakazana? Dżinsy. – Mam na ich widok dreszcze. – mówi Collins. Taka też była jej postać z „Dynastii” – Alexis. Manierystyczna, pretensjonalna i zabójczo stylowa. Jej podstawowe zasady? 1. Nigdy nie pojawiaj się w tym samym ubraniu dwa razy. 2. Pamiętaj o poduszkach na ramiona. 3. Jeśli czeka cię policyjna obława, załóż suknię balową. 4. Co z tego, że leżysz w szpitalu? Czas na glamour.

Nad garderobą postaci pracowała sama Joan. I mimo sugestii kostiumografa, żeby Alexis ubierać na wzór Jackie Kennedy, Collins narzuciła ostentacyjną ekstrawagancję – cekiny, falbany i tiul.

Do dziś w szafie aktorki przeważają kostiumy najsłynniejszej postaci, jakie grała. – Nigdy nie przestałam nosić naramienników, bufiastych rękawów i masywnych kolczyków. Podobnie jak Claudette Colbert i Lauren Bacall wierzę, że jeśli znajdziesz styl, który ci odpowiada, należy się go trzymać. Moda przemija, styl pozostaje – cytuje Yves’a Saint Laurenta.

Sade: Smooth casual

Sade w 1984 roku (Photo by Rob Verhorst/Redferns)

Gdyby lata 80. miały swoją Jane Birkin, byłaby nią Sade. Nonszalancka, ale z nutą ekstrawagancji. W przydużej męskiej koszuli, ale ultraseksowna. W dopasowanych body, z czerwoną szminką na ustach i w gładko zaczesanym kucyku. Zawsze w opozycji do obfitości dekady. Być może kluczem do rozszyfrowania jej minimalistycznej estetyki jest ścieżka zawodowa Sade?

Zanim bowiem została królową list przebojów, studiowała projektowanie na prestiżowej uczelni artystycznej Central Saint Martins. Od wpływów subkultur czy fascynacji „Dynastią” wolała klasykę. – Interesowała mnie wyłącznie męska moda. Na swój pierwszy pokaz zaprosiłam bardzo dojrzałych modeli, zaproponowałam awangardę – wspominała w jednym z wywiadów. Wówczas stworzone przez nią projekty nie spotkały się z uznaniem. Gdy nadarzyła się więc okazja dołączenia do zespołu Pride, zdecydowała się bez wahania. W 1984 roku założyła własną grupę muzyczną – Sade i wydała debiutancki album „Diamond Life” elegancko łączący elementy soulu, smooth jazzu z wpływami R&B i popu. „Smooth Operator” i „Kiss of Life” podbijały listy przebojów, ale ona nawet na największych scenach nosiła te same co za kulisami złote kolczyki-koła, winylowe trencze, luźne spodnie, lewisy i body bez pleców, powtarzając przy tym, że jej miłość do mody skończyła się na etapie uczelni.

W 1985 roku (Fot. Getty Images)

Wpływ Sade na modę późniejszych dekad tak podsumowali redaktorzy amerykańskiego „Vogue’a”: „Elegancki czarny golf, złote kolczyki, spodnie z wysokim stanem i karminowa szminka – oto dzisiejszy mundurek każdej modnej nowojorczanki. A nie, chwila, pomyłka. To strój sceniczny wokalistki śpiewającej »Smooth Operator« z wczesnych lat 80.”

Księżna Diana: Królowa trendów

Lady Di w 1988 roku (Fot. Getty Images

Przeskalowane marynarki, zdobne kołnierze, groszki i styl athleisure – na czele wielu trendów z lat 80. stała księżna Diana. A nic nie zapowiadało tego, by z panienki Spencer miała wyrosnąć ponadczasowa ikona stylu. Jak przyznała w jednym z wywiadów, zanim poślubiła księcia Karola w 1981 roku, jej garderoba składała się z wełnianych sweterków i bawełnianych spódnic w kwiatki. Oprócz tego miała „jedną dłuższą sukienkę, jedną jedwabną koszulę i parę eleganckich butów”. To zresztą dzień jej ślubu z księciem Karolem i suknię z jedwabnej tafty uosabiającą ekstrawagancję lat 80. uznaje się za początek transformacji z „Shy Di” w Lady Dianę.

W 1986 roku (Fot. Getty Images)

Wraz z oswajaniem się księżnej z królewskim dworem powoli znikały bezpieczne kostiumiki dwudziestolatki. – Obserwowaliśmy, jak nabiera pewności siebie. Coraz bardziej przejmuje kontrolę nad tym, jak jest reprezentowana, inteligentnie komunikuje się poprzez swoje ubrania – mówiła Eleri Lynn, kuratorka wystawy poświęconej Di. Wtedy też księżna zaprzyjaźniła się z projektantką Catherine Walker, która stała między innymi za kreacją à la Elvis, wyszywaną 20 tysiącami koralików, czy suknią z welonem w kolorze arktycznego błękitu, inspirowaną kreacją Grace Kelly w filmie „Złodziej w hotelu” Alfreda Hitchcocka. Diana zachwycała podczas państwowych wizyt w USA (granatowa suknia-syrenka Victora Edelsteina, którą nosiła podczas tańca z Johnem Travoltą), na ulicach Londynu (wystarczy wspomnieć dżinsy i męską marynarkę, noszone do kowbojek) i na stoku (PS Kombinezony narciarskie w stylu lat 80. powracają).

Po rozwodzie w latach 90. zaczęła pisać własne zasady mody. Torby Diora, garnitury Chanel, suknie wieczorowe Versace… Ale to już inna historia.

Pola Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij