Znaleziono 0 artykułów
18.10.2023

„Córka księdza”: Ludzie nie lubili o tym mówić trzydzieści lat temu, nie lubią i teraz

18.10.2023
Marta Glanc (Fot. Materiały prasowe)

Bardzo potrzebowałam opisać swoją historię. Nie ukrywam, że praca nad nią była dla mnie terapeutyczna. Chciałam także dodać otuchy innym, którzy są w podobnej do mnie sytuacji – mówi Marta Glanc, autorka książki „Córka księdza”.

Sytuacja na plebanii w Dąbrowie Górniczej, orgia, która miała tam miejsce, nie zdziwiła cię?

Gdy pisałam „Córkę księdza", byłam już po lekturze książki Marcina Wójcika „Celibat: opowieści o miłości i pożądaniu", w której autor opisywał orgie w Kościele. Miałam już świadomość, że takie rzeczy są na porządku dziennym. Najbardziej bulwersujące było zachowanie księży, którzy nie chcieli udzielić pomocy pracownikowi seksualnemu. Bulwersuje mnie też podwójna moralność – media piszą o Dąbrowie Górniczej, wszyscy są zgodnie oburzeni tym, co się tam zadziało. Nie brakuje nawet wypowiedzi przedstawicieli Kościoła.

Dzieci księży nie są tak gorącym tematem?

Często spotykam się z komentarzami typu: „No i co z tego, to już dawno było wiadomo, że księża mają dzieci”. A to ciągle jeden i ten sam temat – seksualność i wypieranie seksualności. Internauci często piszą także, że wszystkiemu winna jest matka – przecież wiedziała, że związuje się z księdzem. I że napisałam sensacyjną książkę, bo chcę zarobić. 

Zarobić? Na książce?

No właśnie. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że książkę pisze się wiele miesięcy, nawet lat, a potem dostaje się niewielkie wynagrodzenie, jeśli w ogóle coś poza zaliczką. Nie napisałam jej dla pieniędzy. 

A dlaczego ją napisałaś? 

Bardzo potrzebowałam opisać swoją historię. Nie ukrywam, że praca nad nią była dla mnie terapeutyczna. Chciałam także dodać otuchy innym, którzy są w podobnej do mnie sytuacji. Co ciekawe, wielu czytelników i czytelniczek odnalazło się w tej książce. Zobacz, dzieci księży „są grzechem”, co podkreślono w rozmowach ze mną wielokrotnie. Napisało do mnie sporo osób, które także zostały w ten sposób nazwane. „Grzechy”, czyli – między innymi – inne dzieci księży, osoby LGBT+, osoby z chorobami psychicznymi. 

Muszę przyznać, że też się w niej odnalazłam. Bardzo mocno rezonowało we mnie zdanie o tym, że „codziennie przeżywasz swój mały koniec świata”. Jest to fragment smutnego, ale bardzo pięknego akapitu o zdrowiu psychicznym i dbaniu o siebie. Piszesz też, że książka była dla ciebie autoterapią. Czy końce świata przeżywasz już rzadziej?

Czuję ulgę. Piszą do mnie ludzie, którzy przeżywali podobne emocje i lęki jak ja. Gdy czytam, że moja odwaga dała komuś siłę, czuję się wzmocniona. 

Zresztą kilka lat temu, na studiach, zaczęłam terapię – to był krok milowy w moim zdrowieniu. Od tamtej pory uczę się regulować emocje, walczę z tym, żeby nie widzieć wszędzie odrzucenia. Jestem na dobrej drodze, najgorsze za mną!

Wróćmy do tej podwójnej moralności. Gdzie jeszcze ją widać? 

Tak jak powiedziałam – orgia na plebanii i moja historia dotyczą tego samego tematu – seksualności. I celibatu. Jeśli komuś każe się udawać, że nie ma seksualności, to dochodzi do różnych patologii. Zachowania księży pokazują, że żyją oni w wielkiej konspiracji, w wielkim strachu. Kościół nakazuje im wyrzec się własnej seksualności, co jest wbrew naturze. To po prostu niemożliwe. 

Zobacz, księży i media oburza, że na plebanii uprawiano grupowy seks. I to homoseksualny. A to, że ksiądz miał romans z kobietą, którego owocem jest dziecko – to już nie jest tak gorszące. Gorszy ich co prawda dziecko, zwłaszcza dziecko mówiące głośno o tym, kto jest jego ojcem. Ale jak wszystko zostaje w tajemnicy, to nie ma zgorszenia. Jeśli ojciec jest teraz w innej parafii, a dziecko ma ojczyma, to nie ma tematu. I tak też się Kościół zachowuje, milcząc i nie komentując dzieci księży.   

Książka rozbudziła emocje, skłoniła do wielu dyskusji, chociażby w komentarzach pod artykułami jej dotyczącymi. 

Cieszę się, że jesteśmy coraz bardziej otwarci na dyskusje o Kościele i wiele mediów pomaga mi nagłośnić fakt istnienia dzieci księży. Komentarzami broniącymi księży za bardzo się nie przejmuję. Ta książka zresztą nie miała na celu atakowania Kościoła. Tylko wskazanie, do czego prowadzą sztucznie ustalone reguły. 

Sztucznie? Czy Pan Jezus nie mówił o życiu w tak zwanej czystości?

Celibat nie jest prawem boskim. Wymyślili go ludzie, i to nie za czasów Chrystusa, tylko w średniowieczu, za czasów papieża Grzegorza VII. 

Zniesienie celibatu sprawiłoby, że i księżom, i ludziom świeckim żyłoby się lepiej?

Celibat sprzyja rozwojowi zaburzeń na tle seksualnym. Warto spojrzeć na to także z nieco innej perspektywy – księża, którzy mają wiele kochanek, czują się bezkarni. Nie zostawi ich żona, co najwyżej zostaną przeniesieni do innej parafii. Kobiety w tym układzie są na straconej pozycji. Jasne, zdrady, romansowanie to nie są przestępstwa. Ale coś, czemu nie powinniśmy przyklaskiwać. Oczywiście ten system działa w ten sam sposób, o czym boleśnie się przekonujemy, jeśli chodzi o wykorzystywanie przez księży dzieci. 

Jak mała Marta dowiedziała się, że jej tata jest księdzem?

Chyba zawsze wiedziałam. Nikt tego przede mną nie ukrywał. Dopiero potem dowiedziałam się, że ksiądz nie powinien mieć dzieci. Gdy byłam mała, zabierał mnie do kina, do McDonalda, kupił czasem kurtkę na zimę, zabierał w wakacje. Był takim tatą przyjezdnym; tatą, który rozstał się z mamą i raz na jakiś czas przypomina sobie o dziecku. 

Jak mówiłaś do taty?

Bardzo często wujku. Ten teatrzyk był dla mnie niezwykle przykry – wszyscy w rodzinie ojca wiedzieli lub domyślali się, że jestem jego córką, jednak przy każdym możliwym spotkaniu musiałam do niego mówić „wujku”. Zwróć uwagę na ten absurd – inni mówią do niego per „ojcze”, ja do niego „wuju"! Tatą był tylko wtedy, gdy byliśmy sami, albo w towarzystwie mojej mamy.

Masz do tej rodziny żal? Jak powinni się zachować wtedy dorośli? 

Powinni normalnie o tym rozmawiać. Przestać udawać, że nie jestem z nimi spokrewniona. Zresztą nie czułam się akceptowana w rodzinie ojca. Gdy przyjeżdżałam do nich w odwiedziny, komentowali moje ubranie, buty. Sugerując, że wszystko, co mam, zawdzięczam ojcu i pieniądzom od niego. Słyszałam, że jestem „gwiazdą” tylko dlatego, że moja mama zawsze miała swój styl i dbała o to, żebym ładnie wyglądała. Nawet jeśli to były ubrania z lumpeksów, które kiedyś nie cieszyły się taką popularnością jak teraz i ludzie wstydzili się w nie ubierać.

Na końcu książki podajesz do siebie adres mailowy, zachęcając, by dzieci księży odzywały się do ciebie. Dużo dostajesz takich wiadomości?

Sporo. Część osób odzywa się mailowo, część pisze bezpośrednio na Facebooku. To bolesne historie. Opowieści o odrzuceniu, życiu w lęku, traumach. Ogromną odwagą wykazały się dwie dziewczyny – córki księży, które po lekturze książki wyautowały się. Opisały w mediach społecznościowych swoje historie, przyjechały też na moje spotkanie autorskie – z innych miast! Poznanie ich było dla mnie wielkim przeżyciem. Jedna z nich była na tym spotkaniu ze swoimi rodzicami. 

Z ojcem księdzem? 

To niesamowita historia – ojciec, gdy dowiedział się, że jego córka nie umie emocjonalnie sobie poradzić z piętnem posiadania ojca katolickiego księdza, przeszedł z Kościoła katolickiego do Kościoła anglikańskiego, w którym może mieć żonę i dziecko. Ale stało się to dopiero wtedy, gdy terapeutka dziewczynki powiedziała, że jej problemy psychiczne wynikają właśnie z takiej rodzinnej sytuacji.

Z podobnymi problemami zmagałaś się ty.

Tak. I długi czas minął, zanim zaczęłam traktować je poważnie. Zanim uświadomiłam sobie ich źródło. W dzieciństwie bardzo je bagatelizowałam, umniejszałam. 

Chciałaś, żeby twój ojciec – ksiądz Jarosław – odszedł z Kościoła i związał się z twoją mamą?

Gdy byłam mała, nie myślałam o tym. Teraz wiem, że nie odnalazłby się w byciu rodzicem na pełen etat. Nigdy nie musiał pracować, zarabiać na siebie, jak przeciętny Kowalski. Gdy przyjeżdżał w odwiedziny z prezentami, oczekiwał wdzięczności, notorycznego zapewniania o tym, że jesteśmy zadowolone z podarunków. Nie nadawał się także do rodzinnego życia, bo miał problem z własną seksualnością. Miał wiele kochanek. Moja mama na pewno nie byłaby szczęśliwa z taką osobą. 

Strzelno, w którym mieszka i pracuje twój ojciec, to mała miejscowość. Jak reagują mieszkańcy po publikacji książki? 

Wiem, że ludzie gadają. Ale tylko między sobą. Nikt z nich jeszcze nie skonfrontował księdza z wiedzą, którą mają po lekturze. Jedna kobieta napisała do mnie, że nie wie, jak ma przyjmować z rąk mojego ojca komunię. Jak ma pójść do niego do spowiedzi, opowiadać mu o swoich grzechach. Trudno się dziwić. 

Parafianie nie wiedzą, co dalej z ich wspólnotą. 

Wszyscy wiedzą, nikt nie mówi. Brzmi znajomo.

Tak, ludzie nie lubili o tym rozmawiać trzydzieści lat temu, nie lubią i teraz. 

A ojciec?

Powiedział mi, podczas naszej ostatniej rozmowy, że mam więcej się z nim nie kontaktować. Jeśli ktoś zapyta go o książkę, podejrzewam, że będzie obstawał przy tym, że kłamię, naginam rzeczywistość. W ciągu tych wszystkich lat, gdy mieliśmy ze sobą kontakt bardzo rzadko, wspominał o Bogu. Częściej mówił o pieniądzach, o tym, jak ciężko musi pracować, żeby mi pomóc. Dopiero teraz zaczyna mówić o tym, że tylko Bóg będzie go sądził. 

I z czego ten Bóg go osądzi?

Najmniejszym grzechem mojego ojca jest to, że był w związku z kobietą, którego owocem stało się dziecko. Wdawał się w wiele romansów, w   jednej z miejscowości, do której go przeniesiono, ponoć rozbił nawet małżeństwo. Niektórzy zarzucają mu także chciwość, wywyższanie się, opowiadają, jak im groził. Trochę mu się tego uzbierało. 

Porozmawiajmy jeszcze o milczeniu. Próbowałaś uzyskać informacje bezpośrednio od prymasa Wojciecha Polaka, metropolity gnieźnieńskiego. Gdy odmówił bezpośredniej rozmowy, pytania wysłałaś do niego mailem. Pytasz o to, czemu twój ojciec został przeniesiony do innej parafii, czy prymas wiedział o tym, że ksiądz Jarosław ma dziecko, jak wyglądają procedury kościelne w takim przypadku.

Pytań było sporo, odpowiedzi mało. Z krótkiej, pozbawionej emocji wiadomości dowiedziałam się, że Kościół ma wytyczne, jak postępować wobec księży, którzy mają dzieci. Czyli innymi słowy, jak wszystko ułożyć, żeby było „po cichu”. Żeby nie siać zgorszenia. Na inne pytania po prostu nie uzyskałam odpowiedzi. Kościół zachował się jak bezduszna korporacja. 

Domyślam się, że ty sama musiałaś wykonać ogrom pracy, by to milczenie przerwać, by zdecydować się na tak duży krok, jakim jest opowiedzenie całej Polsce o własnym doświadczeniu. 

Tak, początkowo też nie umiałam o tym mówić. Przez moje doświadczenia z dzieciństwa przez długi czas w dorosłym życiu robiłam wszystko dla wygody innych. Nie potrafiłam nazwać mojego bólu, nadać mu sensu przez opowiadanie o nim. Gdy zaczęłam myśleć o pisaniu książki, od razu zaczęłam stresować się tym, co powiedzą tata, sąsiedzi. Najbardziej bałam się tego, co powie mama. 

I co powiedziała?

Mama dała mi ogromne wsparcie. Sama bardzo się otworzyła i zaproponowała napisanie własnego rozdziału. Opowiedziała o przemocy ekonomicznej stosowanej przez ojca, o poczuciu odrzucenia, ale i o wykorzystywaniu seksualnym. To bardzo ważny dla mnie rozdział. 

Jak list dorosłej kobiety do dorosłej kobiety.

Tak, z tego listu dowiedziałam się, że mama znalazła jego notesik z listą kochanek. Współczuję mojej mamie, nie wiem, czy potrafiłabym utrzymywać z ojcem kontakt, gdybym wiedziała wcześniej, że ją krzywdził. 

Napisałaś, że religia nie wypełniła twojej pustki. Czy religia, oparta przecież w dużej mierze na obrazach lęku, cierpienia, w ogóle może wypełnić pustkę?

Nie wydaje mi się. Nikt nie odpowiada ci z góry. Modląc się, nie czułam nigdy żadnej obecności. Nie doświadczyłam bliskości Boga. Ta pustka jest trudna do wypełnienia, zwłaszcza w sytuacji, gdy jesteś opuszczony czy opuszczona przez rodzica. Myślałam, że ktoś mnie uratuje. Jednak w dorosłym życiu uświadomiłam sobie, że trzeba włożyć wiele pracy w to, żeby wyjść na prostą i nie czuć się człowiekiem samotnym. I ta praca zależy tylko i wyłącznie od nas samych. 

Marta, a ty wierzysz w Boga?

Duchowość traktuję jako miłość do samej siebie. Na tym etapie tego potrzebuję. Czy w eksplorowaniu duchowości pójdę gdzieś dalej? Myślę, że tak. Na pewno nie będę szukać duchowości w Kościele, w instytucji. To będzie moja indywidualna droga. 

(Materiały prasowe)

„Córka księdza”, Marta Glanc, Wydawnictwo Krytyki Politycznej

Aleksandra Pakieła
Proszę czekać..
Zamknij