Znaleziono 0 artykułów
02.07.2020

Odzyskiwanie czasu: Porządek ułatwia życie

02.07.2020
Fot. Getty Images

Wszystkiego mamy za dużo – w szafie, kuchni, garażu, na biurku. A im mniej mamy rzeczy, tym lepiej jesteśmy zorganizowani. Żeby oszczędzić czas, zacznijmy więc żyć w porządku.

Zacznijmy od szafy. Osoby zajmujące bardzo wysokie stanowiska wypełniają swoją szafę kilkoma lub kilkunastoma tymi samymi zestawami ubrań. Steve Jobs, współzałożyciel Apple Inc. przez blisko 20 lat ubierał się w ten sam sposób – czarny golf japońskiego projektanta Issey Miyake, lewisy model 501 oraz buty New Balance. Tę samą zasadę stosował Mark Zuckerberg, twórca Facebooka, który codziennie zakładał jedną z wielu swoich szarych koszulek. Kobiety tylko pozornie mają bardziej skomplikowaną sytuację. Matilda Kahl, dyrektor kreatywna nowojorskiego oddziału Saatchi&Saatchi, miała w swojej szafie 15 tych samych outfitów, na który składały się czarne spodnie i biała koszula z czarną wstążką. Swój wizerunek uzupełniała makijażem – wyraziście pomalowanymi ustami, oczami czy paznokciami, oraz uczesaniem – rozpuszczonymi włosami, upięciem w kok lub kucyk. Do tego biżuteria i buty. Nie trzeba jednak stosować tak restrykcyjnej metody, aby zyskać więcej czasu. Popularna już na całym świecie moda kapsułowa to przemyślana i skuteczna strategia. Na każde trzy miesiące wybiera się tylko i aż 33 elementy garderoby – nie zaliczą się do tego: biżuteria, bielizna, piżama, akcesoria, rzeczy do ćwiczeń ani odzież wierzchnia. Pozostałe ubrania i dodatki wkłada się do pudła i zamyka na cały kwartał. To, co nam zostaje, czyli precyzyjnie wybrane 33 elementy garderoby, pozwala stworzyć ok. 50 niepowtarzalnych outfitów. Zasada ta pozwala na różnorodność i jednocześnie budowę spójności w indywidualnym kodzie ubrań.

Koleżanka, która stosowała modę kapsułową lub „zasadę mundurka”, twierdziła, że jej życie stało się o wiele łatwiejsze. Ta zmiana skłoniła ją też do poznania własnego stylu, co miało swoje odbicie w przemyślanych i oszczędnych zakupach. Decydującym argumentem była oszczędność czasu, bo pozbyła się dylematu, co na siebie włożyć.

Ale nie chodzi tylko o ubrania. Mój najlepszy przyjaciel powiedział kiedyś, że stan jego mieszkania jest odzwierciedleniem jego kondycji psychicznej. Kiedy czuje się dobrze, w mieszkaniu panuje harmonia. W gorszym okresie ubrania i naczynia rozrzucone są po całym mieszkaniu, a on sam potrafi godzinami wpatrywać się w więdnące rośliny i nie znajduje motywacji, żeby je podlać. Jednak wystarczy, że w takim momencie znajdzie w sobie siłę, żeby podnieść się z krzesła i zabrać się za otaczającą go przestrzeń, i od razu doznaje przypływu pozytywnej energii. Jedno wpływa na drugie, jedno wynika z drugiego. Skórę ratuje w tej sytuacji minimalizm, który nie oznacza małej liczby rzeczy, tylko ich wystarczającą liczbę.

Fot. Getty Images

Przestrzeń i otaczające przedmioty są, wbrew pozorom, bardzo angażujące. Choćby na poziomie sprzątania. Rewolucyjna książka Japonki Marie Kondo „Magia sprzątania” opowiada o systemie segregowania ubrań, książek, kosmetyków, akcesoriów czy dokumentów. To płynnie przenosi się na inne sfery życia. Chodzi o to, aby każda z rzeczy miała swoje stałe i logiczne miejsce w domu. Jeśli regularnie zdarza ci się biegać po mieszkaniu w poszukiwaniu jakiejś rzeczy, to wiesz, że wyznaczenie dla niej stałego miejsca bezpośrednio przekłada się na oszczędność czasu.

Jest jeszcze jeden, najważniejszy chyba aspekt metody Kondo, któremu sama dopisałam zakończenie. Chodzi o pozbywanie się rzeczy, które nie sprawiają radości. Nie należy mylić radości z przywiązaniem. W metodzie Kondo brakuje mi pomysłu na to, co zrobić z rzeczami, których chcemy się pozbyć. Zwłaszcza jeśli dotyczy to rzeczy drogich, efektownych albo zwyczajnie praktycznych. Tu odzywa się moja praktyczna strona – czasem rzeczy są po prostu użyteczne i tyle. Wyrzucanie ich tylko po to, żeby kupić je jeszcze raz, kojarzy mi się z marnotrawstwem i napędzaniem spirali konsumpcjonizmu. Więc jeżeli coś ma być odrzucone, muszę mieć pomysł, co się z tą rzeczą stanie później, gdzie trafi, komu będzie służyć. Gdy mowa o ubraniach, staram się znaleźć osobę, np. młodą dziewczynę, której gestem przekazania dobrego jakościowo i sparowanego pod względem gustu pakietu rzeczy mogę „zrobić” szafę, na którą w normalnych warunkach, tak od ręki, nie byłoby jej stać. Wierzcie mi, że wywołanego uczucia radości nie da się porównać z żadnymi pieniędzmi, uzyskanymi często w wyniku długiego i męczącego procesu wyprzedaży swojej szafy. Jest szybko, konkretnie i cała akcja ma pozytywny wymiar. Tak samo z książkami, które zajmują dużo miejsca i rzadko się do nich wraca, więc stoją bezużytecznie i zbierają kurz. Jest bardzo wiele organizacji, które przyjmują książki i rozwożą je do więzień – a książki są podobno jednym z najlepszych sposobów resocjalizacji.

Moją największą inspiracją w temacie pozbywania się cennych rzeczy była siostra mojego męża, która wiele lat temu, podczas naszego trzeciego spotkania, na informację, że jadę z moim nowo poznanym chłopakiem, a jej bratem, na skałki, przyniosła nowiutkie, profesjonalne i bardzo drogie buty wspinaczkowe. Twierdziła, że kupiła, ale „są trochę małe”. Dodam, że buty służą mi do dziś. A rzeczy od szwagierki mam o wiele więcej. Wśród moich znajomych słynna jest już historia kołyski dziecięcej, którą puściła w świat i dzięki temu służyła jeszcze siódemce dzieci (zdaje się, że jej historia jeszcze trwa). Zresztą nie tylko ona miała taką postawę. Wydawczyni magazynu o modzie, od którego wszystko się dla mnie zaczęło, widząc, że miotam się w moich ograniczonych wyborach dotyczących ubrań, regularnie kładła przede mną torby ubrań, zachęcając, żebym brała to, na co mam ochotę. A najbardziej spektakularne i wzruszające było ofiarowanie mi swojego prywatnego Maca w ramach podnoszenia moich kompetencji.

Bożena Kowalkowska (Fot. Edyta Leszczak)

Gdy uporządkujemy przestrzeń, odzyskamy kontrolę. Jak to zrobić? Po pierwsze, zacznij od podłogi. Im mniej zagracona, tym więcej przestrzeni. Po drugie, choćby się waliło i paliło, zwróć uwagę na blaty – biurka, stołu, w kuchni czy umywalki. Muszą być czyste i puste. Po trzecie, ustal, który przedmiot zawsze krąży po domu. W moim przypadku to nożyczki. Odkąd o tym wiem, mam w domu tyle nożyczek, ile szuflad.

 

*

Bożena Kowalkowska - absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Była sekretarzem redakcji „Magazynu A4”, „Vice”, „Kikimora” oraz ostatniego wydania „Twojego Weekendu”, który zdobył nagrody na całym świecie, m.in. Grand Prix w Cannes w kategorii projektów zmieniających świat. Przez siedem lat była współwydawcą rocznika o polskich formach drukowanych – Print Control. Jako dziennikarka przeprowadza serię wywiadów z kobietami do portalu Gazeta.pl. Na co dzień zajmuje się organizacją czasu pracy i przestrzeni, pisze teksty i prowadzi warsztaty oraz wykłady poświęcone tworzeniu kalendarza i planowaniu.

www.bozenakowalkowska.com

 

Bożena Kowalkowska
Proszę czekać..
Zamknij