Znaleziono 0 artykułów
12.03.2020

Odzyskiwanie czasu: Ustalenie priorytetów

12.03.2020
Bożena Kowalkowska (Fot. Marcin Kempski dla "Vogue Polska")

Zawsze kiedy ktoś pyta mnie, czym zajmuję się na co dzień, muszę przez chwilę zastanowić się nad odpowiedzią. No bo jak w jednym zdaniu zamknąć to całe organizowanie, które okazało się moją wielką pasją? Kiedyś chciałam być psycholożką, potem dziennikarką śledczą, a jeszcze później doulą asystującą przy porodach. Wszystkie te rzeczy w zaskakujący sposób się ze sobą połączyły – pisze autorka naszego nowego cyklu o lepszym zarządzaniu swoim czasem.  

Objawienie nastąpiło już w pierwszej podjętej przeze mnie pracy, gdy trafiłam na staż do redakcji niszowego magazynu o modzie. Prywatne mieszkanie na Górnym Mokotowie, mały zespół i kompletny brak struktury organizacyjnej. Każdy miał wolną rękę i mógł się wykazać. Od wydawcy dostałam zeszyt z okładką Cartoon Network (mam go do dziś!) i zapisywałam tam wszystko, co dotyczyło materiałów redakcyjnych – autorów tekstów, kontakty, tytuły, liczbę znaków, terminy. A potem stawiałam plusy, jeśli tekst przeszedł korektę albo był tłumaczony. Rysowałam też własne wykresy, tworzyłam tabelki. Dosyć szybko okazało się więc, że rola organizatora pracy zespołu do mnie pasuje. Że tworzenie harmonogramu, wyznaczanie deadline’ów i egzekwowanie przychodzi mi naturalnie. Tak samo jak naturalnie przychodziła mi organizacja wyprzedaży ubrań koleżanek z zespołu czy organizacja tortu i niespodzianki na każde z redakcyjnych urodzin. Potem w każdej kolejnej pracy, czy to redaktorki, koordynatorki, czy producentki, było już zawsze tak samo. Jeśli coś trzeba było zaplanować lub przygotować, nawet jeśli nie było to związane z pracą, to wiadomo było, że zrobię to ja. Pamiętam to silne uczucie, że dobrze się w tym czuję. I chcę to kontynuować w szerszej perspektywie. Wtedy nie miałam jeszcze pomysłu ani czasu, żeby to zrobić. Pracowałam coraz więcej, coraz ciężej, w coraz bardziej złożonych okolicznościach.

Mój zawodowy zwrot nastąpił ostatecznie dwa lata temu, i jak to często bywa, miał swój początek w przeżytym wcześniej kryzysie wartości. W dzikim pędzie pracy nieraz przegapiłam możliwość świetnego spędzenia czasu ze swoim narzeczonym, a potem mężem. Mogłam być bardziej obecną i radosną mamą dla naszej córki, nie wsparłam dostatecznie mojej mamy, kiedy odchodzili jej rodzice, mogłam rozwijać się zawodowo i prywatnie na wielu innych polach i dużo więcej podróżować. Ale nie zrobiłam tego wszystkiego, bo byłam zajęta. Nie miałam czasu. W momencie, kiedy to sobie uświadomiłam, zaczął się żmudny proces odzyskiwania czasu. Zaczęłam od ustalenia priorytetów. Na początku zabrałam się do naprawiania wszystkich relacji, które były dla mnie ważne i wartościowe. Wiedziałam, że to z nich czerpię energię i radość do życia i że pozbawiona bliskości utonę. Jednocześnie postanowiłam krok po kroku zamknąć i zakończyć wszystko, co uwierało mnie w życiu codziennym. Na przykład to, że nie mam czasu na czytanie książek, o uprawianiu sportu nie wspominając, że klient podnosi na mnie głos i oszukuje albo że obarcza mnie dużą odpowiedzialnością, ale nie daje prawa do podejmowania decyzji, że nie mam kiedy odespać poważnego niedoboru snu, że pracuję dużo, a na koncie mam ciągle nieadekwatnie mało, że czuję się przytłoczona liczbą obowiązków (również domowych), w końcu, że to, czym się zajmuję w pracy, rzadko ma realny wpływ na życie moje i innych.

Jak odzyskać kontrolę nad swoim życiem?

Postanowiłam odzyskać kontrolę, sprawczość i uważność. Za cel nadrzędny postawiłam własną przyjemność. Ale nie tę bezwzględną, która nie bierze pod uwagę drugiego człowieka, tylko taką, która mogłaby wpływać na tych, którzy znajdą się wokół mnie. Uwierzyłam, że radość można połączyć z moją pasją do organizowania. Że to szansa, by być bliżej samej siebie, bliżej ludzi i realnie im pomagać. Bo choć bywam introwertyczką, nie umiem żyć bez innych. Zawsze interesowało mnie, co myślą ci, z którymi pracuję, jak się czują, co się u nich wydarzyło, na jakim są etapie w życiu. Poza tym, sztuka planowania to pożyteczna umiejętność, a ja lubię, jak coś jest praktyczne. Nie znoszę marnotrawstwa. I tak w naturalny sposób założenie kierowania się przyjemnością przeniosło się na grunt zawodowy. Wyszłam z założenia, że dobrze wykonana praca jest ważna. I wiem, co można zrobić, żeby ją usprawnić, ale że najważniejszy jest człowiek – jego potrzeby, przeżycia, aspiracje i plany. Zaczęłam od warsztatów i nieśmiałych wykładów, po drodze zdarzały się konsultacje jeden na jeden. W efekcie tych spotkań moja sytuacja zaczęła się klarować. Wiedziałam już, że odnalazłam właściwy kierunek swojej pracy. Nadal prowadzę projekty wydawnicze, koordynuję prace zespołowe dotyczące różnych projektów, bo ostatecznie to one mnie ukształtowały, i nadal są najlepszym polem do obserwacji, budują mój warsztat. Nie chcę zapominać, że przez blisko 15 lat prowadziłam mniejsze i większe zespoły, z punktu A do punktu B, od początku do końca. Wyciągnęłam wnioski z tego, jak pracowałam i żyłam, przeanalizowałam, co powinnam była zrobić inaczej, wiem, co zrobiłam dobrze i jak to zadziałało. I wiem, jak zrobić z tej wiedzy użytek.

Bożena Kowalkowska (Fot. Marcin Kempski dla Vogue Polska)

Planowanie pomaga

W czasach kryzysu klimatycznego widzę w swojej pracy coraz większy sens. Mam w nosie zwiększanie produktywności i efektywności, jeśli ma działać na rzecz firmy, a nie człowieka. Z rozczuleniem słucham opowieści, jak jedna, czasem drobna zmiana może odmienić czyjeś życie, jak wpływa na zmianę wartości i szacunek do samego siebie. Wierzę, że człowiek, który czuje się dobrze sam ze sobą, może dokonać wielkich rzeczy. Jednak nie jestem coachem ani szkoleniowcem, nie zajmowałam się zawodowo technikami zarządzania czasem. Z pełną świadomością nie studiowałam literatury na ten temat. Nie wygłaszam mów motywacyjnych, nie używam plannerów, post-itów, zakreślaczy, nie znam się na medytacji ani mindfulness (czasem co najwyżej ćwiczę jogę astangę). Daleko mi do perfekcjonizmu i wiecznego porządku. Działam intuicyjnie, uparcie trzymając się tego, co dała mi natura – umiejętności upraszczania rzeczy i spraw, i korzystając z tych zasobów, skupiam się na odzyskiwaniu czasu i zwalnianiu na rzecz radości.

Nie znalazłam idealnej odpowiedzi na pytanie o mój obecny zawód. „Zajmuję się organizowaniem” – w tej zwięzłej odpowiedzi próbuję zawrzeć szerokie spektrum swojego działania.

Pomagałam planować kalendarz codziennych czynności i obowiązków m.in. nauczycielce języka polskiego, rzeźbiarzowi, ginekolożce, aktorce, ilustratorce i gospodyni domowej – ta ostatnia z wdzięczności upiekła dla mnie chleb. Umiem zapanować nad przestrzenią i rzeczami, co zwykle jest początkiem procesu odzyskiwania samego siebie zwłaszcza w przypadku kobiet, więc układałam, segregowałam i pomagałam pozbywać się nadmiaru z prywatnych mieszkań, strychów, ale i nietypowych miejsc pracy. Tam, gdzie potrzeba researchera, kogoś, kto zgłębi temat stawiania strony internetowej, procesu rekrutacji przedszkolnej czy robienia wylewki samopoziomującej, niemal palę się do roboty – tak, takie zlecenia też miałam! Uwielbiam analizować wydatki i budować plan finansowy, cel jest zawsze taki sam: wakacje i dużo dni wolnych na nicnierobienie. Lubię rozmawiać, więc wywiady z ludźmi czy prowadzenie spotkań i paneli to dla mnie czysta radość. Podobnie jak wymyślanie struktury pracy i podział kompetencji w zespole. Od Sasa do Lasa? Tylko na pierwszy rzut oka, bo wszystko opiera się na tym samym – organizowaniu, a ono, jak się okazuje, nie ma ograniczeń, kiedy dotyczy ludzkich spraw.

Moje życie w pewnym sensie zatoczyło koło. Jako dziecko, a potem dorastająca dziewczyna i kobieta miałam wiele marzeń dotyczących tego, czym będę się zajmowała na co dzień. Pomysły bywały skrajne i często wykluczające się. Początkowo chciałam być psycholożką, potem dziennikarką śledczą, a jeszcze później doulą asystującą przy porodach (co zresztą raz miało miejsce!). Dziś mogę powiedzieć, że te wszystkie rzeczy w zaskakujący sposób się ze sobą połączyły. Z dziennikarstwa śledczego zostało mi zamiłowanie do szczegółu, od douli wzięłam opiekuńczość i uważność, a psychologia dostarczyła mi narzędzi, żeby pracować z ludźmi. W efekcie miałam szczęście poświęcić się temu, co naprawdę umiem i lubię – świadomemu planowaniu i organizowaniu czasu, przestrzeni i życia.

Zgodnie ze swoją naturą dla rozładowania powagi materiału powinnam na zakończenie przywołać jakąś zabawną sytuację. Prowadziłam niedawno wykład dla młodej grupy twórców. Ciężar odpowiedzialności, jaki sama sobie nałożyłam, sprawił, że dwoiłam się i troiłam, podając nieliczone możliwości i przykłady świadomego planowania. Jednym słowem: trajkotałam jak najęta. Po wszystkim jeden z uczestników podszedł do mnie, oznajmiając, że podczas wykładu zrobił sobie tylko jedną notatkę, która brzmiała: „To jest przerażające!”. Ponieważ wspólnie z Vogue.pl przygotowałam cykl artykułów dotyczących organizacji i usprawniania codzienności, sami będziecie mogli sprawdzić, jak ta wiedza nas was działa.

*

Bożena Kowalkowska: absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Była sekretarzem redakcji „Magazynu A4”, „Vice”, „Kikimora” oraz ostatniego wydania „Twojego Weekendu”, który zdobył nagrody na całym świecie, m.in. Grand Prix w Cannes w kategorii projektów zmieniających świat. Przez siedem lat była współwydawcą rocznika o polskich formach drukowanych – „Print Control”. Jako dziennikarka przeprowadza serię wywiadów z kobietami do portalu Gazeta.pl. Na co dzień zajmuje się organizacją czasu pracy i przestrzeni, pisze teksty i prowadzi warsztaty oraz wykłady poświęcone tworzeniu kalendarza i planowaniu. www.bozenakowalkowska.com

Bożena Kowalkowska
Proszę czekać..
Zamknij