Znaleziono 0 artykułów
12.06.2023

Czy terapia to zawsze dobry pomysł?

12.06.2023
Kadr z serialu In Treatment /(Fot. materiały prasowe)

Język terapii przenika do sfery prywatnej i naszych codziennych zachowań. Coraz częściej możemy też czytać w mediach na tematy kultury terapeutycznej i zagrożeń z niej płynących. Czy zawsze powinniśmy słuchać emocji – wyjaśnia psycholożka Anna Cyklińska „Psychoedu”.

Czytając niektóre artykuły na temat kultury terapeutycznej, można odnieść wrażenie, że psychoterapia sprawia, że ludzie stają się egoistyczni, obojętni na kwestie wspólnoty i społeczeństwa, a stojący za tym terapeuci żerują na zagubionych istotach, dorabiając się przy tym fortuny. Tymczasem sam koncept kultury terapeutycznej nie odnosi się do korzystania ze współczesnej formy psychoterapii w celu leczenia m.in. depresji, zaburzeń lękowych czy odżywiania.

Zjawisko kultury terapeutycznej zostało po raz pierwszy zaobserwowane przez socjolożkę Evę Illouz. Odnosiło się do przenikania wpływów freudowskiej psychoanalizy do popkultury, na przykład poradników psychologicznych, które zaczęły pojawiać się na amerykańskim rynku, biznesu czy przekazów medialnych. Potrzeba „przepracowania swoich traum” – kiedyś zarezerwowana dla nielicznych, korzystających z psychoterapii – stawała się coraz popularniejsza, również dzięki książkom typu self-help, niezliczonych mówców motywacyjnych czy warsztatów.

Czy internetowa psychoedukacja może szkodzić?

Rozwój kultury terapeutycznej nabrał tempa wraz z dostępem do internetu i mediów społecznościowych. Treści mówiące o stawianiu swoich potrzeb zawsze na pierwszym miejscu, kierowaniu się swoimi granicami i emocjami stały się coraz bardziej dostępne i popularne. Istnieje jednak różnica pomiędzy personalizowaniem tego typu przekazu i kontekstem, w którym się je słyszy.

Inaczej wybrzmiewa on dla krytycznej wobec siebie osoby, z niskim poczuciem własnej wartości, a inaczej dla osoby, która to w innych widzi umiejscowienie swoich życiowych problemów. Czym innym będzie komunikat ze strony psychoterapeuty kierowany do konkretnego klienta, a czym innym bezosobowy przekaz na profilu internauty, który może przeczytać każdy.

Jednym z zarzutów przeciwko kulturze terapeutycznej jest właśnie zachęta do skupienia się na sobie i zamknięciu się na innych. Indywidualistyczna kultura mówi nam, że jesteś dla siebie najważniejszą osobą. Jest w tym wiele prawdy, bo przecież spędzasz ze sobą samym całe życie i zdrowa relacja ze sobą jest przyjemniejsza. Nie znaczy to jednak, że jesteś najważniejszą osobą na świecie i że poradzisz sobie w nim sama. Plaga samotności dotyczy szczególnie młodych dorosłych. To również grupa, która jest głównym odbiorcą usług terapeutycznych, szczególnie w sektorze prywatnym.

Jesteśmy gatunkiem, który potrzebuje społeczności. Zagrożenie, jakie płynie z internetowej psychoedukacji, czyli „jesteś wystarczająca”, może sugerować, że nie potrzebuję innych i poradzę sobie jako silna niezależna kobieta albo samiec alfa. Z mojego doświadczenia gabinetowego wynika, że częstym problemem wśród młodych, szczególnie mężczyzn, jest brak otwarcia się na bliskich i możliwości lub chęci do przeprowadzenia szczerej, wrażliwej rozmowy. Zamiast tego niektórzy szukają tego u terapeutów, którzy nie powinni jednak zastępować ludziom wspierających relacji przyjacielskich.

By czerpać z psychoterapii, trzeba się w nią zaangażować

Nie są to tylko moje obserwacje – w tekście dla „New York Timesa” Mychal Denzel Smith przepytał kilku terapeutów ze Stanów Zjednoczonych, którzy również zwrócili uwagę na nowy trend wśród pacjentów. To osoby, które nie są w stanie wskazać, z czym przychodzą do gabinetów. Uleganie presji społecznej i udanie się na terapię, „bo wszyscy znajomi chodzą” lub za namową osoby partnerskiej może nie być najlepszym pomysłem. Terapia jest doświadczeniem, z którego można czerpać wiele, ale dopóki daje się wystarczająco dużo od siebie. Terapeuta nie jest przecież jasnowidzem, który wyczyta coś z umysłu pacjenta.

Innym zagrożeniem wynikającym z coraz większego zainteresowania terapią to rodzące się podziały międzyludzkie. Osoba po kilkuletnim procesie terapeutycznym, która uzyskała wgląd w siebie, może mieć chęć odciąć się od rodziny czy znajomych, którzy nie są „na tym samym poziomie”. Może również mieć wymagania od swoich bliskich, aby również poszli na terapię, co jak wspomniałam, nie zawsze jest dobrym pomysłem. Aby proces terapeutyczny był skuteczny, potrzeba gotowości i zaangażowania, a nie poczucia przymusu lub presji.

Pod naciskiem kultury terapeutycznej łatwo ulec złudzeniu, że emocje czy intuicja – to, co pochodzi z naszej psychiki – to najważniejsze sygnały, którymi należy się kierować. Jednak według obecnej wiedzy na temat uczuć to my sami konstruujemy własne doświadczenia. Emocje nie są uniwersalne ani obiektywne, są budowane na podstawie schematów, pamięci, nastroju i innych zmiennych. Mogą stać się pułapką lub sygnałem alarmowym, jeśli bezkrytycznie im zawierzymy. Na przykład, jeśli odczuwamy zazdrość wobec partnera, ale jedynie na podstawie własnego wyobrażenia o tym, że mógłby nas zdradzić, to nie są to uczucia powstające na racjonalnych przesłankach.

Według Evy Illouz emocje stały się moralną podstawą naszych działań – „czuję coś, więc mam prawo stawiać takie żądania lub wycofać się z relacji”. Skupienie na własnych emocjach może prowadzić do odsunięcia na bok wspólnych zobowiązań, nie tylko w prywatnych relacjach, lecz również grupach społecznych, do których należymy.

Na czym polega psychoterapia poznawczo-behawioralna?

Współczesna psychoterapia niewiele ma wspólnego z procesem psychoanalizy, wobec której zapoczątkowała się krytyka kultury terapeutycznej. Nurt poznawczo-behawioralny powstawał w kontrze do długiego i intensywnego procesu psychoanalizy, który w połowie XX w. stał się niewystarczający do radzenia sobie z różnymi trudnościami psychicznymi. Wymagał on odpowiedniego wglądu i zasobów, zarówno materialnych, jak i czasowych – spotkania są zwykle dwa razy w tygodniu, ciągną się przez kilka lat.

 

Terapia poznawczo-behawioralna natomiast powstała z nastawieniem na krótkoterminową pracę opartą na modelach opracowanych do poszczególnych zaburzeń psychicznych. Moim zadaniem jest zatem skonceptualizowanie problemów klienta oraz zaproponowanie konkretnych narzędzi pracy, zarówno w trakcie spotkań, jak i do wykorzystania pomiędzy sesjami. Techniki te dotyczą często przyglądaniu się swoim myślom i emocjom w krytyczny sposób – dostrzeganiu, że nasze interpretacje sytuacji bazują na wyolbrzymionych, zero-jedynkowych i zniekształconych wizjach świata.

Psychoterapia ma regulować emocje przez ich nazywanie, pokazywanie swojej wrażliwej strony i kierowanie rozmową przez psychoterapeutę. Jego rola nie zawsze polega na uprawomocnieniu emocji klienta, to znaczy przyznawaniu, że są „ważne”. Regulacja polega na wyrównaniu poziomu intensywności emocji, do czego służy podważanie zniekształconych sposobów myślenia i przeformułowanie. Psychoterapia może również uczyć umiejętności wytrwania w dyskomforcie, bez znieczulania się lub unikania.

Wyzwania współczesności: Ja czy my?

We współczesnym świecie, coraz bardziej skoncentrowanym na dobrostanie jednostki, potrzebujemy krytyki kultury terapeutycznej. Powinna ona zachęcać nas do bardziej uważnego wyboru treści, którym poświęcamy czas, i nieulegania zgeneralizowanym przekazom. Nie możemy jednak mieć złudzeń, że terapia niesie za sobą negatywne skutki i uczyni nas samolubnym.

Wartościowym wnioskiem idącym za opisywanym tu zjawiskiem jest myśl, że jako ludzie potrzebujemy skupienia na społecznościach bardziej niż dotychczas. Psychoterapia również może służyć nauce bycia w relacji, stawaniu się lepszym partnerem, przyjacielem czy rodzicem. Tak długo, jeśli będziemy uczyć się dzięki niej regulować własne emocje, odpuszczać i akceptować dyskomfort.

Anna Cyklińska
Proszę czekać..
Zamknij