Znaleziono 0 artykułów
14.06.2023

Liczy się naturalność: Niepomalowane paznokcie u stóp

14.06.2023
Fot. Getty Images

Sezon na odkrywanie stóp w pełni. I choć malowanie paznokci może wydawać się błahą sprawą, tak samo jak farbowanie siwych włosów, makijaż czy depilacja, ma związek z wizerunkami kobiet promowanymi przez lata w popkulturze. – Teraz najbardziej zależy mi na tym, by moje ciało było zdrowe, a to oznacza długoterminową pracę na wielu płaszczyznach, bez konieczności przykrywania czegokolwiek czymkolwiek – mówi Maria Boczar, twórczyni Czułych Tkanek.

Niepomalowane paznokcie u stóp przez dekady uważane były za zaniedbane. Wiele kobiet wciąż nie wyobraża sobie pokazania ich bez wcześniejszej wizyty u manikiurzystki czy choćby szybkiego maźnięcia lakierem w domu. Dziś coraz częściej rezygnujemy z malowania paznokci, nakładamy tylko odżywkę lub decydujemy się na manikiur japoński. Zależy nam przede wszystkim na zdrowych stopach, co ma związek ze wszystkimi aspektami życia w zgodzie z naturą i ze sobą.

Maria Boczar, właścicielka Czułych Tkanek

Odkąd pamiętam, zawsze malowałam paznokcie u stóp, co było dla mnie tak oczywiste, jak regularne mycie włosów. Lubiłam zresztą ten rytuał. W pewnym momencie poczułam duże zmęczenie robieniem czegoś, na co nie zawsze miałam ochotę. W tym samym czasie coraz popularniejszy stał się trend na naturalność niefarbowane włosy, ale też niepomalowane paznokcie. Zdałam sobie sprawę, że wcześniej działałam zgodnie z myśleniem, że jeśli mam pomalowane paznokcie, to znaczy, że o siebie dbam. Dziś lubię widok moich paznokci bez lakieru.

Włosów nie farbuję od 10 lat. Bardzo lubię mój naturalny kolor, który w moim odczuciu jest dla mnie najlepszy. Gdzieniegdzie przebijają się już pierwsze siwe włosy, ale uśmiecham się do nich. Chciałabym też zrezygnować z makijażu, choć ten, który stosuję, jest dosyć naturalny. Powstrzymuje mnie przed tym moja cera naczynkowa.

Nie lubię czuć, że coś mnie ogranicza, jak choćby kolejna wizyta u fryzjera czy manikiurzystki. Teraz najbardziej zależy mi na tym, by moje ciało było zdrowe, a to oznacza długoterminową pracę na wielu płaszczyznach, bez konieczności przykrywania czegokolwiek czymkolwiek.

Fot. Getty Images

Olga Werniewicz, właścicielka salonu Uroki

Po latach królowania hybrydy, kiedy klientki co miesiąc stawiały się w salonie, by ją wymienić, widzimy zmianę. Hybryda oznaczała krótszą wizytę, była też sposobem na długotrwały efekt, który w skali miesiąca kosztował mniej niż klasyk wykonywany co tydzień. Dziś wiele kobiet ma przez to problem ze stanem płytki paznokci, która jest mocno sfatygowana, wymaga regeneracji. 

Jesteśmy zmęczeni życiem w pędzie i szybkimi usługami – także paznokciowymi fast foodami, które dają szybki rezultat, ale długofalowo doprowadzają do osłabienia kondycji płytki. Dlatego też zauważamy większą świadomość naszych klientek, które zmieniają swoje postrzeganie zadbanych paznokci. Coraz częściej tworzą z nami roczny plan z uwzględnieniem okresu, w którym dają płytce odpocząć – wtedy proponujemy im klasyczny manikiur z odżywką, a kiedy ich stan jest gorszy – preparat IBX, który ma na celu odbudowę osłabionych paznokci.

W tym roku bardzo popularny stał się manikiur japoński – metoda regeneracji paznokci, która polega na wmasowaniu w płytkę odpowiedniej pasty, a następnie na wypolerowaniu powierzchni paznokcia pudrem. Zabieg nadaje paznokciom zdrowy, różowy połysk, który utrzymuje się przez około dwa tygodnie.

Gdybym miała wskazać najważniejsze wartości, którymi kierujemy się w Urokach, na pewno zaczęłabym od autentyczności. Nie interesuje nas ekspresowy rezultat, ale zadbanie o zdrowie dłoni i stóp naszych klientek. Oznacza to również, że mogą one spotkać się z odmową wykonania usługi, która nie jest właściwa dla ich paznokci.

Dziś piękna i zadbana kobieta to taka, która jest świadoma stanu swojego ciała, konsekwentnie nad nim pracuje, a jej codzienna pielęgnacja jest odpowiednio zbalansowana. Kobiety zaczynają się akceptować, być szczere i uczciwe w stosunku do siebie, a trend na autentyczność zaczyna powoli triumfować.

Kasia, architektka wnętrz

Nigdy nie malowałam paznokci u nóg, mimo że bardzo podoba mi się to u innych kobiet. Zawsze zwracałam uwagę na mocne kolory, takie jak śliwka czy bordo, ale sama nigdy się nie odważyłam, żeby je stosować. Kiedyś na wakacje pomalowałam paznokcie bardziej trwałym lakierem, bo pływam na windsurfingu i zależało mi, żeby lakier od razu nie odpadł. Już po dwóch dniach próbowałam go zdrapać. Dziś wiem, że nie czuję się sobą z kolorem na paznokciach, sprawia mi to wręcz dyskomfort.

Od dziecka uprawiałam wyczynowo sport, więc nie miałam czasu na malowanie twarzy czy paznokci, i chyba po prostu nie weszło mi to w nawyk. Zresztą, rano wolę dłużej pospać i zjeść śniadanie niż „szykować się” do wyjścia. Kiedy byłam już starsza, wiele razy słyszałam, że wyglądam, jakbym miała 15 lat, i że mogłabym się umalować, bo wtedy wyglądam ładniej i dojrzalej. A ja po prostu nie czuję się sobą, kiedy mam makijaż. Zdarza mi się nałożyć bardzo delikatny podkład czy puder mineralny, ale dosłownie kilka razy w roku.

Nigdy nie podążałam za trendami. Pamiętam, że była kiedyś moda na bardzo delikatne i cienkie brwi, a te moje są bardzo wyraziste i krzaczaste. W pewnym momencie postrzegane były wręcz jak coś dziwnego. Po latach mocne brwi stały się modne, a teraz w modzie jest trend malowania ich permanentnie. To pokazuje, jak trendy błyskawicznie się zmieniają i ciężko przewidzieć, w jakim kierunku będą zmierzać. A naturalność zawsze będzie ponadczasowa.

Marta Harner, kostiumolożka

Od pięciu lat wyznaję zasadę: „daj skórze i paznokciom oddychać, dbaj o nie, troszcz się, nie ukrywaj, nie podkręcaj, nie odciągaj uwagi od tego, co ważne w środku”. W pewnym momencie poczułam, że po drodze mi z nurtem stawiającym na naturalność. Powolna akceptacja ciała oraz „dbanie o siebie” stały się dla mnie ważnym elementem życia. Żartobliwie nazywam ten moment „kryzysem wieku średniego”, a tak na poważnie to codziennie zaczęłam zadawać sobie pytanie: „jak chcę przeżyć drugą połowę życia?”. Zrozumiałam, że nie chcę konsumować, a doświadczać.

Moje ciało stało się dla mnie ważne – to, czy oddycha, czy jest otulone naturalnymi materiałami, czy dobrze je odżywiam od wewnątrz, czy uprawiam sport, ale też jak zarządzam emocjami i czy potrafię „odpuszczać”. Takie dbanie długofalowo przynosi mi wspaniały efekt „glow” i nie potrzebuję do tego kolorowych paznokci czy kilogramów podkładu. Przestałam też farbować włosy i praktycznie nie maluję się. Dobrze mi z tym i nie czuję, że taki wybór koliduje z moim zawodem, codziennymi rytuałami i obowiązkami. A w związku ze zmianą mojego podejścia do dbania o siebie słyszę tylko komplementy.

Kaja Werbanowska
Proszę czekać..
Zamknij