Znaleziono 0 artykułów
29.05.2022

Salma Hayek: Superbohaterka nie tylko na planie

29.05.2022
Salma Hayek w 2011 roku (Fot. Getty Images)

Na jednym z pierwszych castingów usłyszała, że jako Latynoska nie ma szans na karierę w Ameryce. Próbowano sprowadzić ją do roli seksbomby, wmówić, że jej czas minie, nim dobije trzydziestki, że jeśli nie spełni żądań producenta Harveya Weinsteina, będzie nikim. W 2003 roku Salma Hayek została pierwszą meksykańską aktorką nominowaną do Oscara (na brak propozycji nie narzeka do dziś). Ruch #MeToo sprawił, że odważyła się opisać historię zastraszania i molestowania w branży: „Potrzebowałam armii silnych kobiet, by zrozumieć, że jestem wojowniczką”. A to nie pierwszy raz, kiedy kobiety nazwała superbohaterkami. I nie ostatni, kiedy została jedną z nich.

Był 2019 rok, kiedy Salma Hayek odebrała telefon od przedstawicieli Marvela. Zanim zdążyli złożyć ofertę, rozłączyła się. – Myślałam, że chcą, bym zagrała czyjąś matkę – tłumaczyła w wywiadach. Kolejne połączenie, tym razem od reżyserki Chloé Zhao, przyjęła. Zaproponowano jej rolę Ajak, przywódczyni grupy przedwiecznych superbohaterów w filmie „Eternals”. – Oszołomiona zapytałam tylko: „Dlaczego akurat ja?”. Chloé odparła: „Drzemie w tobie odwaga, którą chcę widzieć u każdego lidera”.

Pewnego razu w Meksyku

Dziennikarze często pytają, czy mam mentora. Aktorkę, którą podziwiam, osobę z bliskiego otoczenia, którą staram się naśladować. Przez lata nie potrafiłam odpowiedzieć. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że najwięcej wsparcia, siły dostawałam od mamy i babci, choć same nie mogły w pełni rozwinąć skrzydeł – mówiła Hayek w jednym z wywiadów.

Salma urodziła w Coatzacoalcos w Meksyku w 1966 roku jako córka libańskiego biznesmena (ojciec był dyrektorem koncernu naftowego) i śpiewaczki operowej o hiszpańskich korzeniach, która zamiast karierze poświęciła się rodzinie. Dopiero po odchowaniu dzieci zaczęła pracować nad głosem. – Gdyby studiowała wcześniej, może byłaby następną Marią Callas – gdybała Hayek o mamie, Dianie Jiménez Medinie. O straconych szansach wiedziała też coś babcia Salmy – utalentowana poetka, autorka piosenek, samozwańcza chemiczka i medyczka. – Miała tyle talentów, ale były lata 30. i zmuszono ją do zaaranżowanego małżeństwa. Odnoszę wrażenie, że to dlatego, gdy tylko mówiono mi, że „nie jestem dość dobra”, zaciskałam zęby. Mama i babcia, ich odwaga i błyskotliwość, sprawiały, że zawsze dążyłam do celu. Tym samym każde moje osiągnięcie stawało się również ich sukcesem – mówiła aktorka.

W 1998 roku (Fot. Getty Images)

W wieku 12 lat na własną prośbę Salma Hayek została wysłana do prestiżowej szkoły Grand Coteau w Luizjanie. Cztery semestry później z niej wyleciała. Nie za oceny, te miała znakomite, ale za niestosowne zachowanie – pewnego razu włamała się do pokoju nauczycielskiego i przestawiła wszystkie zegary o trzy godziny, sabotując lekcje. Kiedy sprawa wyszła na jaw, nastolatka z kilkoma innymi przewinieniami na koncie musiała spakować manatki i wrócić do Meksyku. Wyszło jej to na dobre. Liceum skończyła z wyróżnieniem i dostała się na jeden z najlepszych uniwersytetów, gdzie studiowała stosunki międzynarodowe. Naukę łączyła z występami w lokalnym teatrze dla dzieci, by na drugim roku ostatecznie oddać się aktorstwu.

Zadebiutowała w serialu „Un Nuevo Amanecer”, później zgarnęła tytułową rolę w telenoweli „Teresa”. Po dwóch latach na planie i 125 odcinkach przypomniała sobie, co właściwie pchnęło ją przed kamerę – „Willy Wonka i fabryka czekolady” Mela Stuarta. – Ten film uświadomił mi, że istnieje wszechświat, w którym wszystko jest możliwe – wyjaśniała. Postanowiła go odnaleźć. Hollywood rzeczywiście okazało się spełnieniem snów, ale i koszmarem na jawie.

Na premierze "Desperado" (Fot. Getty Images) 

Od zmierzchu do świtu

I od świtu do zmierzchu. Po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych Salma pracowała non stop. – Nie mówiłam po angielsku, nie miałam zielonej karty, agenta, prawa jazdy. Miałam za to dysleksję, która nie ułatwiała sprawy – wyliczała. Przez półtora roku szlifowała język (dziś mówi płynnie w czterech: angielskim, hiszpańskim, portugalskim i arabskim). Pobierała lekcje aktorstwa w szkole Stelli Adler. Przyjmowała każdą, nawet najmniejszą rolę, maksymalnie wykorzystując czas na planie. – Uznałam, że złe filmy też mogą nauczyć mnie warsztatu. No i pozwalały zapłacić czynsz – przyznawała. Przezwyciężyła dysleksję. – Przestała mi przeszkadzać. Scenariusze czytam wolniej niż inni, ale tylko raz – dodawała.

Wszystko to robiła, by pokonać system – gdy pojawiła się na jednym z pierwszych castingów, usłyszała, że jako Latynoska nie ma szans na angaż. – Kogo chcesz grać, sprzątaczkę? – miała usłyszeć. – Nie chcieli być niemili. Tłumaczyli, w jaki sposób działa przemysł filmowy. I właśnie to dało mi kopa – wspominała Salma Hayek. Starania się opłaciły. W 1995 roku dostała rolę w „Desperado” Roberta Rodrigueza. Po latach wyznała, że konkurowała wówczas z Cameron Diaz. Jej nazwisko brzmiało ponoć wystarczająco „meksykańsko”. Aż tak Hollywood było zafiksowane na pochodzeniu. Film z budżetem 7 mln dolarów przyniósł czterokrotnie wyższe zyski, a Salmie zapewnił rozpoznawalność. – Całą kaskaderkę robiłam sama – mówiła w rozmowie z „GQ”. – Po każdym ujęciu miałam obdarte kolana. Krew, siniaki – były wszędzie. A potem mówiłam: „jeszcze raz!”. Chciałam udowodnić, że potrafię, że jestem profesjonalistką, że zasługuję – opowiadała.

Potem był film „Od zmierzchu do świtu” (1996) z pamiętną sceną tańca Hayek z wężem boa oplecionym wokół szyi. Wprawdzie na ekranie Salma pojawiła się na nie dłużej niż pięć minut, ale tyle jej wystarczyło, by rozkręcić karierę. Niedługo później zakładała już własną firmę producencką Ventanarosa. Chciała kręcić filmy, jakich w Hollywood nikt robić nie chciał. Jej pierwszymi przedsięwzięciami były „Zakochany Valentino”, zaprezentowany na festiwalu Sundance, oraz ekranizacja opowiadania Gabriela Garcíi Márqueza „Nie ma kto pisać do pułkownika” z premierą w Cannes. Zrealizowała „Brzydulę Betty”, „Czas motyli” i wreszcie, w 2002 roku, „Fridę”, nad którą pracowała osiem lat.

Kadr z filmu "Frida" (Fot. HANDPRINT ENTERTAINMENT / LIONS /East News)

Zaułek cudów

Urzeczywistnia wszystko, co pragnęłam osiągnąć, kiedy chciałam zmienić wyobrażenie na temat Meksyku. Pokazać jego kolory, muzykę, kulturę – mówiła Hayek o „Fridzie” w jednym z wywiadów. Ważna była też dla niej sama postać Kahlo. – Wiele osób chce widzieć w niej ofiarę, ja odmawiam. Była wojowniczką. To bardzo inspirująca kobieta. Czułam, że muszę zrobić ten film, że to moje przeznaczenie – wyjaśniała.

By zdobyć prawa do obrazów Fridy i jej męża Diego Rivery, Hayek nawiązała kontakt z Dolores Olmedo Patino, długoletnią kochanką artysty administrującą prawami do dzieł. Film kręciła w miejscach wcześniej nikomu nieudostępnianych. Sama przeprowadziła castingi. Nadzorowała również kostiumy, a razem z ówczesnym partnerem Edwardem Northonem – scenariusz. Gdy zapowiedziano, że film trafi tylko do telewizji, walczyła o projekcję w każdym pojedynczym kinie w LA. Cudem lub przeznaczeniem „Frida” znalazła się na shortliście Oscarów, a skończyła z dwiema statuetkami i czterema nominacjami, w tym dla Salmy jako najlepszej aktorki pierwszoplanowej.

W 2013 roku (Fot. Getty Images)

Jak Boss

Produkowanie to piekło. Pisanie jest frustrujące, granie – satysfakcjonujące, a reżyserowanie to niebo – stwierdziła kiedyś Salma. – Bo w grze jesteś ograniczona do jednego ciała, w reżyserii ogranicza cię jedynie wyobraźnia – dodała. Przekonała się o tym podczas prac nad „Zdarzył się cud” (2003), za którego reżyserię otrzymała nagrodę Daytime Emmy. Ten kolejny filmowy sukces odmienił jej wizerunek.

W rozmowie z Oprah Winfrey w 2003 roku zdradziła, że na początku kariery wszystkie recenzje produkcji z jej udziałem w nagłówkach zawierały słowo „sexy”. – A przecież kobiety są czymś znacznie więcej niż symbolem sensualności – mówiła. Magazyn „People” trzykrotnie umieścił ją w zestawieniu najpiękniejszych osób na świecie, „Maxim” – na liście „gorącej setki”. A badanie przeprowadzone przez E-Poll Market Research wykazało, że do opisu Hayek 65-procent respondentów używa terminu „seksowna”. Po „Fridzie” i „Zdarzył się cud” zaczęły następować zmiany. „Hollywood Reporter” uplasował Salmę na czwartym miejscu najpotężniejszych latynoskich gwiazd Hollywood. „Entertainment Weekly” na siedemnastym na liście najinteligentniejszych ludzi w telewizji.

Kolejną krzywdzącą łatkę, tym razem materialistki, przyczepiono jej, gdy zaczęła się spotykać z jednym z najzamożniejszych ludzi na świecie – François-Henrim Pinaultem, prezesem i dyrektorem generalnym grupy Kering, zrzeszającej m.in. marki Saint Laurent czy Gucci.

Salma Hayek, Francois-Henri Pinault i Valentina Paloma Pinault (Fot. Getty Images)
W 2021 roku (Fot. Getty Images)

Polubić czy poślubić

Chociaż Salma i François poznali się w 1992 roku, dopiero 14 lat później, podczas otwarcia galerii w nowo zakupionym przez rodzinę Pinaut Palazzo Grassi w Wenecji, mieli okazję porozmawiać. – Z początku myślałam, że to zupełnie nie mój typ. Przegadaliśmy całą noc. Okazało się, że oboje jesteśmy fanami piłki nożnej, że podobnie fascynuje nas świat nauki – kosmos i fizyka – wspominała Hayek. Sprawy potoczyły się szybko. Półtora roku później na świat przyszła ich córka, Valentina Paloma (Henri ze związku z Dorothée Lepère miał już syna i córkę – Mathilde i François Pinaultów, a z przelotnego romansu z Lindą Evangelistą – Augustina Jamesa Evangelistę). 14 lutego 2009 roku para wzięła cichy ślub w ratuszu w 6. dzielnicy Paryża. Z kolei w kwietniu odbyło się huczne wesele dla rodziny i przyjaciół. Oczywiście w Palazzo Grassi w Wenecji.

Tylko tyle przedostało się do mediów. Resztę Salma pozostawia dla siebie. – To trochę tak, jakbym prowadziła równoległe życie, o którym nikt nic nie wie – mawia, przekonując, że małżeństwo ją otworzyło, uleczyło, uwolniło. Zastrzega, że majątki mają oddzielne. Nigdy nie ukrywała, że metki (nawet te ze stajni Kering) specjalnie jej nie kręcą. Gdy podczas wywiadu promującego „Fridę” dziennikarz skomplementował jej kanarkową koszulę, odparła: – To pożyczone. Chyba nie myślisz, że pieniądze wydaję na ubrania? Nie ma mowy. Wolę inwestować w sztukę. Stąd do dziś koleżanki po fachu narzekają, że to niesprawiedliwe, że za modowego potentata wyszła akurat ona. Ale może właśnie tym go urzekła? Uporem, inteligencją, pracowitością. – Po narodzinach Valentiny przez chwilę miałam pomysł, by w pełni poświęcić się rodzinie. François na mnie spojrzał i powiedział: „O nie, nie, nie. Nie ma mowy. To nie kobieta, którą poślubiłem. Chcę patrzeć, jak się rozwijasz. Świat jeszcze nie widział najlepszej wersji ciebie. Czeka” – opowiadała.

Rodzina okazała się dla niej największym oparciem, gdy w 2017 roku na fali ruchu #MeToo wyznała, że praca nad jej wyśnioną „Fridą” miała też ciemne strony.

W 2021 roku (Fot. Getty Images)

Amerykanin, który mnie oszukał

Harvey Weinstein był pełnym pasji kinomanem, człowiekiem, który nie boi się podejmować ryzyka, opiekunem wielu aktorskich talentów, kochającym ojcem. I potworem. Przez lata był potworem dla mnie” – tymi słowami Hayek opisała w eseju dla „New York Timesa” współpracę z byłym producentem i seksualnym drapieżcą. „Byłam podekscytowana, że będę mogła z nim pracować. W swojej naiwności myślałam, że moje marzenia się spełniły. Dał mi szansę i powiedział »tak«. Wtedy nie wiedziałam, że nadejdzie pora, że będę musiała powiedzieć »nie«. […] »Nie« dla oglądania mnie nagiej pod prysznicem. »Nie« dla masażu, »nie« dla seksu oralnego. Nie, nie, nie, nie... A z każdą odmową przychodził jego gniew. Nie wiem, czy nienawidził czegokolwiek bardziej niż słowa »nie«” – napisała. Uprzedziła też pytania dziennikarzy, dlaczego głos zabrała po ponad 15 latach od tych zdarzeń: „Nie przypuszczałam, że ktokolwiek będzie przejmować się moim bólem. Może to efekt tego, jak wiele razy mi mówiono, że jestem nikim”.

W 2014 roku (Fot. Getty Images)

Mocne uderzenie

Wyznanie było dla niej także gestem solidarności z innymi kobietami, a to im poświęciła lata działalności charytatywnej. Na początku XXI wieku wraz z organizacją YouthAIDS odwiedzała domy publiczne Ameryki Łacińskiej, by szerzyć wiedzę na temat ochrony przed zakażeniem HIV. W Nikaragui, również dzięki tej inicjatywie, zachorowalność drastycznie spadła. Z Fundacją Kering pracuje na rzecz ofiar przemocy domowej. Walczy z nierównością płac, ageizmem i rasizmem w branży filmowej. I dlatego tak przełomowe było obsadzenie jej w „Eternals”. – W popkulturze przewinęło się wiele figur herosów. Ajak ma w sobie miłość matki, zdolność do poświęceń. To w tych cechach drzemie siła, a nie w mocy, z jaką zadaje się ciosy – mówiła Chloé Zhao. Słowa reżyserki znalazły odzwierciedlenie w wystąpieniu Salmy na gali „Elle” 2021. – Poza planem zdjęciowym moją supermocą jest siostrzeństwo. Pochodzę z pokolenia kobiet, które musiało zbudować armię prawdziwych wojowniczek, aby przebić się przez system. By przetrwać, musiałyśmy się wspierać. Dziś doceniam wszystkie te przeciwności. Pozwoliły mi dostrzec, jak jesteśmy silne, gdy jesteśmy razem.

To mógłby być koniec tej historii. Ale czy nie bardziej krzepiący jest fakt, że Salma pracuje nad filmem na podstawie scenariusza, który napisała 17 lat temu? – To bardzo osobisty projekt i to właściwy moment, by go wam pokazać – zapowiada. – Tak jak przy „Fridzie”, potrzebowałam czasu. No, może tym razem trochę więcej. Ale nie poddaję się. Zrobię to – zapewnia.

Pola Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij