Znaleziono 0 artykułów
22.02.2023

Dziewczyny w mundurach: Codzienność po roku wojny w Ukrainie

22.02.2023
Fot. arch. prywatne

Nie płakałam na pogrzebach przyjaciół, nawet gdy widziałam ich ciała zapakowane w foliowe worki. Nie bałam się wybuchów, a spartańskie warunki życia jakoś mi nie doskwierały (…), ale teraz czuję zmęczenie – mówi po roku pracy na froncie Rina, sanitariuszka. Maria, snajperka, dodaje: – Oddaliśmy już zbyt wiele, żeby zrezygnować.
– W rzeczywistości to wojna o demokrację, o niepodległość Europy – podkreśla Margarita. Z trzema młodymi kobietami, które zostały w Ukrainie, żeby walczyć za swój kraj, rozmawiamy ponownie, rok po wybuchu wojny.

Rina: Nie potrzebuję nadziei, wiem, że się uda

Fot. arch. prywatne

Do wojny przyzwyczaiłam się od pierwszego dnia. I trudno mi pojąć, jak mogłoby być inaczej.
Jestem ratowniczką, przez połowę czasu pracuję na froncie, głównie w pobliżu Bachmutu, resztę zajmują mi niezależne konsultacje dla Ministerstwa Zdrowia. Staram się pomagać, rozwiązując te same problemy na dwóch poziomach – bezpośrednio, na polu walki, ale też systemowo. Staram się też budować komunikację między wojskiem a cywilami.
Przypuszczenia, że wojna zimą ucichnie, były błędne. Walczymy cały czas równie intensywnie, tylko czasami obok rannych nosimy też żołnierzy z zapaleniem płuc. W Bachmucie nie można już organizować porannych ćwiczeń na świeżym powietrzu, nie rozstajemy się z kamizelkami kuloodpornymi, do tego działamy szybko i sprawnie. Mamy przećwiczone, jak najszybciej wsiąść do samochodu, jak najszybciej przewieźć rannego do szpitalu. Dynamika jest zmienna. Są dni, kiedy prawie nie śpimy, w ciągłej akcji utrzymuje nas wysoka adrenalina. A później zaczyna się zawieszony czas, który pozwala spać, czytać książkę czy oglądać wspólnie seriale.

Fot. arch. prywatne

Kiedy pytasz o najtrudniejszy moment, to być może niepoprawne, ale muszę powiedzieć, że jeszcze nie było mi ciężko, tak naprawdę ciężko – nie płakałam na pogrzebach przyjaciół, nawet gdy widziałam ich ciała zapakowane w foliowe worki. Nie bałam się wybuchów, a spartańskie warunki życia jakoś mi nie doskwierały. Nic mi nie jest. Byłam niespodziewanie gotowa, ale teraz czuję zmęczenie. Oczekiwałabym od siebie większej energii.

Napęd daje mi wdzięczność, jaką odczuwam w stosunku do ludzi. Czuję, że mam powinność wobec tych, który chcieli zmienić ten kraj. Mam poczucie obowiązku, które każe mi wstawać rano, nawet gdy nie mam siły. 
O przyszłości myślę w perspektywie kilku miesięcy. Żyję od zadania do zadania. Wydaje mi się, że dłuższa perspektywa byłaby lekkomyślna i może być szkodliwa. Nie potrzebuję żadnej nadziei, po prostu wiem, że się uda.

Fot. arch. prywatne

Polskim czytelniczkom i czytelnikom chciałabym przekazać wdzięczność za wszystko, co Polska zrobiła dla Ukrainy. Za każde dziecko w polskiej szkole, za każdego operowanego ukraińskiego żołnierza. Za zrozumienie i cierpliwość. Za odporność i niezłomność. Dziękuję. Dobro rozświetla mroczne czasy. Wiem, że wszyscy są zmęczeni, męczy już samo słuchanie doniesień medialnych. Ale proszę was, abyście wytrzymali jeszcze trochę, do zwycięstwa brakuje tak niewiele. Teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy waszej uwagi.

Maria: Wyzwaniem będzie powrót do normalnej rzeczywistości

Fot. arch. prywatne

Jestem teraz snajperką w obwodzie donieckim. W ostatnich 12 miesiącach wydarzyło się wiele trudnych momentów. Byłam w najgorętszych miejscach. Regiony Chersonia i Doniecka stały się moim drugim domem. 
Na początku stycznia szłam w składzie piechoty, jako zwykły strzelec z kałasznikowem, bo brakowało ludzi. Przez dobę byliśmy ostrzeliwani artylerią, minami, granatnikami przeciwpancernymi, automatycznymi i wszystkim innym, ale Grupa Wagnera nie skierowała się na nas. Następnego dnia rano, kiedy miała przyjść zmiana, znów rozpoczął się ostrzał artyleryjski, trwał przez trzy godziny, pociski były skierowane wprost na nas. Gdy ucichły, ranni zaczęliśmy się czołgać i wtedy zobaczyliśmy, że Grupa Wagnera jest tuż przed nami. Znów zaczęła się walka, daliśmy odpór. Wycofali się, swoje rany leczyłam przez miesiąc.
Do takiego wojennego trybu działania można się przyzwyczaić. To nawet nie jest trudne, jeśli chcesz żyć – po prostu musisz. Prawdziwym wyzwaniem będzie pewnie powrót do normalnej rzeczywistości. 
Są jednak sytuacje, które nigdy nie będą normalne, takie jak wybuch sto dwudziestej miny w odległości czterech metrów od miejsca, w którym się znajdujesz. Za pierwszym razem, tak samo jak za dwudziestym, będziesz odczuwać strach. Nie da się też przywyknąć do śmierci ludzi, którzy stoją tuż obok ciebie. Z czasem będziesz reagować spokojniej, ale nigdy się z tą sytuacją nie pogodzisz.

Nadzieja to dla mnie zwycięstwo i jasna przyszłość Ukrainy, oddaliśmy już zbyt wiele, żeby zrezygnować. Wyzwaniem będzie wiosna, myślę, że wiele osób rozumie, o czym mówię, przed nami rozstrzygające wydarzenia.

Polacy, Ukraińcy są szczerze wdzięczni wam i waszemu rządowi za pomoc i wsparcie, bo po tym roku dobrze zapamiętaliśmy, kim naprawdę są bracia. Żyjcie pełnią życia, doceniajcie krewnych i przyjaciół, póki możecie, a jeśli ktoś próbuje wam to odebrać, walczcie do końca i nigdy się nie poddawajcie. Bądźcie odważni jak Ukraina.

Margarita: Muszę zdążyć założyć rodzinę i żyć dalej
 

Fot. arch. prywatne

Służę w dowództwie sił lądowych jako oficerka prasowa. Ostatni rok spędziłam na pierwszej linii frontu, byłam w obwodach charkowskim i donieckim. Teraz odzyskuję siły na rehabilitacji w Kijowie i przygotowuję się na kolejny front.
Najtrudniejsze momenty z ostatniego roku to chwile, kiedy ocierałam się o śmierć – bliskie ostrzały albo mina wybuchająca między samochodami, którymi jechaliśmy, żeby zrealizować zadanie. Wyzwaniami były też sytuacje, kiedy dowiadywałam się, że moi przyjaciele odeszli.
Cel na teraz to rehabilitacja fizyczna i psychiczna, czuję się zmęczona, mocno nadszarpnęłam zdrowie. Przeraża mnie niepewność jutra, brak informacji, kiedy to się wreszcie skończy. Nie można przywyknąć do wojny, ale można nauczyć się, jak efektywnie wykonywać swoją pracę.
Kiedy myślę o przyszłości, wiem, że musze zdążyć założyć rodzinę i żyć dalej. To mnie motywuje.

Fot. arch. prywatne

Polskim czytelniczkom i czytelnikom chciałabym bardzo podziękować za pomoc, której udzieliliście w tym roku i udzielacie dalej. Bardzo proszę też, żebyście nie zapominali o nas. To nie jest jakaś wojna daleko na wschodzie sąsiedniego państwa. W rzeczywistości to wojna o demokrację, o niepodległość Europy.

 

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij