Znaleziono 0 artykułów
30.03.2024

Film z przeszłości: „Szkoła uwodzenia”

30.03.2024
(Fot. Columbia Pictures/Courtesy Everett Collection)

Kultowy film z Reese Witherspoon w jednej z głównych ról bez cenzury pokazuje nastoletni seks, dostępność narkotyków, szkolne hierarchie, w których nie ma miejsca na litość. Oglądany dziś, po 25 latach od premiery, pokazuje, że toksyczne zachowania oraz mechanizmy uwodzenia od wieków są takie same.

Co więcej, w przeciwieństwie do większości filmów w tym stylu nawet nie próbuje przekonać nas do głównych bohaterów. Mimo tego – choć pewnie też właśnie dlatego – film szybko zyskał status kultowego, doczekując się kontynuacji, adaptacji musicalowej, a także serialu produkcji Amazona, którego premiera przewidziana jest na 2024 rok.

W „Szkole uwodzenia” (1999) Roger Kumble przepisał słynną powieść epistolarną Choderlosa de Laclosa Niebezpieczne związki” (1782) na język teen dramy, osadzając akcję u schyłku XX wieku. Zamiast francuskich dworów sercowe podchody rozegrały się na Upper East Side; w miejsce ciasnych gorsetów i rokokowych peruk zaproponowano czarne płaszcze, okulary przeciwsłoneczne i dopasowane garnitury od Prady.

Żałosny, bogaty smarkacz – mówi o sobie w trakcie sesji psychoterapeutycznej ubrany w elegancki szary garnitur Sebastian Valmont, wpatrując się przez okno w bezkres nowojorskich wieżowców. Po chwili wyzna swojej terapeutce, że jest zachwycony jej zabójczo pięknymi nogami i że marzy o ich sfotografowaniu. Kobieta nie wie jeszcze, że podobnym komplementem podbił serce także jej córki – a następnie udostępnił jej nagie zdjęcia w internecie. Kiedy się o tym dowie, wpadnie w szał. A to zaledwie przedsmak intryg, do których zdolny jest Valmont.

(Fot. Columbia Pictures/Courtesy Everett Collection)

Ubrany w szczególnie modną wówczas Pradę i charakterystyczne (choć wciąż mocno dyskusyjne) okulary bez oprawek blondyn ze swoją autodiagnozą specjalnie się nie rozminął. Jako zblazowany, zaniedbany przez rodziców nastolatek spędza młodość na uwodzeniu młodych, niedoświadczonych dziewczyn. Razem z przyszywaną siostrą, królową hipokryzji i manipulacji – Kathryn (Sarah Michelle Gellar), która chowa kokainę w powieszonym na szyi krucyfiksie, a pod niepozorną marynarką skrywa wyuzdany gorset, wejdą w niecodzienny zakład. Jeśli uda mu się uwieść nastoletnią Cecile (Selma Blair) oraz cnotliwą córkę dyrektora szkoły Annette (Reese Witherspoon), Kathryn pójdzie z nim do łóżka (ten kazirodczy motyw niezmiennie stanowi jeden z najdziwniejszych elementów fabuły). Tym razem zadanie wydaje się naprawdę trudne, ale kim byłby Valmont, gdyby nie spróbował?

Niebezpieczne lektury oraz ich filmowe adaptacje

Polski tytuł rozmija się z oryginalnym, „Cruel Intentions”, kładącym nacisk na bezlitosne motywacje bohaterów oraz klimat pierwowzoru literackiego. Obok „Zakochanej złośnicy” (1999), „Słodkich zmartwień” (1995) i „Łatwiej dziewczyny” (2010) tytuł wpisuje się w trend na kręcenie nowoczesnych komedii romantycznych luźno inspirowanych klasycznymi dziełami literackimi. Jednym z celów podobnych ekranizacji było przybliżenie kanonicznych opowieści i przystosowanie ich do realiów młodych. Jednak nawet w tym kontekście oglądana po latach „Szkoła uwodzenia” wciąż wydaje się wyjątkowo odważną propozycją dla nastolatków, bez cenzury konfrontując się z perwersją nastoletniego seksu, dostępnością świata narkotyków i brakiem litości charakteryzującym szkolne hierarchie. Co więcej, w przeciwieństwie do większości filmów w tym stylu nawet nie próbuje przekonać nas do głównych bohaterów. Mimo tego – choć pewnie też właśnie dlatego – film szybko zyskał status kultowego, doczekując się kontynuacji, adaptacji musicalowej, a także serialu, produkcji Amazona, którego premiera przewidziana jest na 2024 rok.

(Fot. Columbia Pictures/Courtesy Everett Collection)

Jak film Rogera Kumble’a pokazuje sieć niemoralnych gier

Powieść Laclosa napisana w 1782 roku za pośrednictwem listów opowiadała o amoralności francuskiej arystokracji. Zszokowała ówczesną publikę; w jednej z recenzji stwierdzono nawet, że stanowiła „50 Shades of the late 18th century”. Brzmi jak przesada, ale tylko niewielka, bo to, co zostało dosadnie nazwane i obnażone dwa wieki później między innymi w pełnometrażowym debiucie Kumble’a (a w ostatnich latach właśnie w opowieściach takich jak „50 twarzy Greya” i „365 dni”), na paryskich salonach stanowiło rozbudzającą wyobraźnię sferę domysłów, która owiana było podniecającą tajemnicą. Książka doczekała się wielu ekranizacji – w tym głośnego „Valmonta” (1989) Miloša Formana czy świetnej, nominowanej do Oscara w siedmiu kategoriach adaptacji z 1988 roku w reżyserii Stephena Frearsa.

W „Szkole uwodzenia” punktem styku z pierwowzorem stają się pisane przez bohaterów miłosne listy, ale przede wszystkim niecne plany, które snuje przyszywane rodzeństwo, zakładające demoralizację i uwodzenie młodych dziewczyn dla własnej satysfakcji. W oryginale intryga prowadzona była przez doświadczoną markizę de Merteuil i jej byłego kochanka, wicehrabiego de Valmont; w filmie wyrachowany plan staje się centralnym elementem nastoletniej dramy. O roczniku jej uczestników (za sprawą nieobecności rodziców, przepychu i naprawdę zaawansowanych technik manipulacji) da się jednak zapomnieć. Moda, okoliczności i wiek mogą się zmieniać, ale nie nuda i zepsucie elit – zdaje się mówić tym samym Roger Kumble.

„Szkoła uwodzenia” to jednak nie tylko intrygi, miłosne podchody i (nie)czułe słówka, a przede wszystkim jedyny w swoim rodzaju vibe, na który składają się zarówno oryginalne dekadenckie wnętrza mieszkania Sebastiana i Kathryn, wzbudzające nostalgię numery Placebo, Blur czy Skunk Anansie, jak i modowe stylizacje. Mieliśmy niewielki budżet, więc musieliśmy być kreatywni w zakresie ubioru – opowiadała CNN projektantka kostiumów Denise Wingate. Kostiumy działają w tym filmie jako manifestacja hierarchii społecznej; podkreślają różnice charakterów oraz pomagają kamuflować kłamstwa. Sporo tu zamierzonych przeciwieństw: blond włosy stereotypowej dziewicy Annette kontrastują z ciemną fryzurą zdeprawowanej Kathryn, a utrzymane w stylu noir stylizacje rodzeństwa, łączące elegancję z wyuzdaniem, nijak mają się do pastelowych, zakrytych wdzianek Annette i Cecile. Ryan Phillippe, pracujący w tamtym czasie także jako model, w ubraniach od Dries van der Notena i Prady (kultowy stał się noszony przez niego szary garnitur, wpisujący się w nurt cichego luksusu), roztacza aurę intrygującej dekadencji. Kreatywne kostiumy Kathryn, nawiązujące do stylu rokoko i kreacji gwiazd filmowych (jak ta w słynnej scenie nauki całowania w Central Parku, która dzięki kapeluszowi w stylu Chapeau du Matin i czarnym okularom przypomina styl Audrey Hepburn), same w sobie stanowią ponadczasowy kod i formę zabawy konwencją, która dziś broni się najlepiej. „Cruel Intentions udowadniają, że bycie bogatym, seksownym i toksycznym nigdy nie wychodzi z mody” – pisano na łamach „InStyle”. 

(Fot. Columbia Pictures/Courtesy Everett Collection)

Podwójne standardy w „Szkole uwodzenia”

Po latach od premiery filmu mam problem z tym, że cały społeczny ostracyzm spadł na Kathryn. Rozumiem, że Sebastiana zrehabilitowała szczerość emocji, które w pewnym momencie poczuł do Annette (a o które byśmy go nie podejrzewali), ale przez większość czasu bohaterowie w równym stopniu angażowali się w tę szkodliwą, towarzyską – i, umówmy się, dość nieprzekonującą w punkcie wyjścia – grę. Oczywiście trudno współczuć Kathryn, w końcu nikt nie lubi być wykorzystywany, ale nie można jej odmówić siły, inteligencji i świadomości nierównego traktowania, z którym na co dzień musi się mierzyć jako kobieta (Czy muszę być świętą dziewicą, aby traktowano mnie jak damę? – powie nawet w pewnej chwili).

I choć trudno byłoby ją uznać za wzorzec, to w gruncie rzeczy grana przez Sarah Michelle Gellar nastolatka posiada sporo cech dziś cenionych u kobiet, takich jak pewność siebie czy świadomość własnych atutów i seksualnych potrzeb.

Z pozoru frywolna historia wyjściowa, potraktowana bez szczególnej pruderii, w ogólnej wymowie tak naprawdę okazuje się dość konserwatywna: rozwiązła i namawiająca do rozwiązłości bohaterka zostaje ukarana, Sebastian ginie jak bohater, a Annette (co akurat stanowi największe odstępstwo od oryginału) w legendarnej finałowej scenie odjeżdża w siną dal należącym do zmarłego stylowym jaguarem XK140 w rytmie „Bitter Sweet Symphony” The Verve. Robi to dokładnie tą samą drogą, którą w pierwszej scenie Sebastian wjeżdżał do miasta, w jego okularach i z jego notesem. I być może ten kontestatorski, słodko-gorzki czyn ma dawać pewną nadzieję: zamiast bierności i zależności od mężczyzn bohaterka dotychczas uważana za delikatną i niewinną, dojrzewa, wybierając siłę i samoświadomość. A to już przecież początek zupełnie innej historii.

Joanna Najbor
Proszę czekać..
Zamknij