Znaleziono 0 artykułów
23.08.2022

Agata Tuszyńska: A po nas choćby potop

23.08.2022
Fot. NewsLubuski/East News

Przed katastrofą klimatyczną A. przestrzegała od lat. Jej płomienne wezwania do ocalenia planety i zaprzestania ludzkiego wobec niej barbarzyństwa, wygłaszane w Paryżu w końcu XX wieku, wydawały mi się wtedy nieco przesadzone, teatralne nawet. Ale to mnie, nie jej, brakło wyobraźni. 

To ona, lata temu, przewidziała i przepowiedziała niszczące skutki człowieczej pychy, z jaką „używa” on świata, by zaspokoić własne potrzeby. Nieważne konsekwencje. Chcemy więcej, bardziej, szerzej, głębiej. Nie interesuje nas marnotrawstwo energii, zanieczyszczanie środowiska i grabienie jego zasobów. Nie obchodzi zagłada zwierząt i roślin. Zaledwie niepraktyczne wydają się klimatyczne anomalie i zaburzona dynamika soków tego globu. Umiemy jedynie brać, korzystać. Bez względu na konsekwencje. Bez żadnej odpowiedzialności, bo to dobro wspólne, czyli niczyje. A po nas choćby potop.

Kiedy zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że nie dam rady żyć bez morza, lasu, gór? Bez wielkich przestrzeni i nieskończonych pejzaży? Bez zieleni i powietrza? Obcowanie z przyrodą nie dla wszystkich jest oczywiste, dla mnie, miastowej dziewczynki, nie było. Nie jeździłam do babci na wieś, nie znałam życia krów ani kur. Z trudem odróżniałam rodzaje zbóż i warianty porzeczek. Nie rosłam w zachwycie dla natury, lecz dla książek – aż do chwili, kiedy zaczęłam się dusić. Kiedy miejskie odchody i cywilizacyjny spam zaczęły mnie obezwładniać. Więzić, deptać, truć. Dziś jestem nimi skażona, podobnie jak inni obywatele Europy i obu Ameryk do tego stopnia, że na ratunek może być już za późno. Stwórcza energia miast, która latami była moim żywiołem, zaczyna odbierać nam siły. Zaczynamy pogrążać się w wywołanej własnymi żądzami chorobie.

***

A. rzuciła pracę we francuskiej telewizji i przeniosła się na wieś, taką prawdziwą, daleko od zabytkowych miast i wytworów kultury. Daleko od wszystkiego, co przyciąga turystów i powoduje przyrost śmieci, rzeczywistych i wyobrażonych, w plastikowych pojemnikach i w metaforze. Tu jest bliżej natury i wierzy, że ma na nią wpływ. Niewielki, ludzki, taki, na jaki ją stać. Szuka własnego miejsca w lokalnej społeczności, którą chce budować. Współtworzyć ku chwale zbolałej i wykorzystanej do cna planety. Wyszukany kostium francuskiej intelektualistki zamieniła na powszedni strój mieszkanki burgundzkiej prowincji. Więcej w niej teraz prawdy i bliskości ze sobą samą.

Siedzimy pod lipą w sierpniowym skwarze, 34 stopnie Celsjusza, wypalone łąki, spragnione drzewa, słońce przypalające nasze myśli. Próbuję ją zrozumieć, jej ryzykowny gest ucieczki od cywilizacji w imię obrony tego, co jeszcze możliwe. Powrót do sedna. Wiem, że jej bunt jest zasadny i że walka ma sens. Ja jeszcze nie umiałabym jej podjąć w tak zdecydowanym wymiarze. Zmienić życie, by mój pobyt na ziemi uczynić dla niej bardziej znośnym…

Tymczasem zwiedzam miejscowy targ z produktami bio, oglądam lokalną walutę – banknoty nazywane „grosikami stąd”, segreguję odpadki (inne wtajemniczenie niż miejskie szkło, papier, kompost), uczę się, co gdzie przynależy, i składam papierowe torebki, by ich użyć po raz kolejny. Proste zasady współżycia. Elementarny szacunek dla planety, która użyczyła mi miejsca u siebie na jakiś czas. Krótki czas, na mgnienie. Ona tu zostanie dłużej, dla innych, ale tylko wtedy, gdy nauczymy się traktować ją z należnym respektem.

***

Nie dotykałam pióra przez cały tydzień. Ręce na garncarskim kole próbowały złapać równowagę. W stanie niepiśmiennym łatwiej jest poczuć związek z gliną, czyli ziemią. To zadanie szczególne. Trudne, wymagające opanowania konkretnych umiejętności, a jednocześnie wyjątkowe doznanie zmysłowe. Inne niż dotychczas mi znane, bo dzieje się w nieoswojonej jeszcze materii. Ciało, glina, dotyk. Zmysłowa czynność. Szukanie stabilności, układ rąk, nauka jazdy, opanowanie nowego warsztatu, tak by był posłuszny moim chęciom. Bo nie rozkazom. Posiąść wiedzę tajemną. Dopiero początek tej przygody. I jeszcze nie wiem, gdzie mnie zawiedzie.

Fot. Archiwum prywatne Agaty Tuszyńskiej

Dla A. praca z gliną jest powrotem do ziemi. W kontakcie z nią szuka drogi do siebie i próbuje kształtować kawałki materii na podobieństwo własnego marzenia. Sama jeszcze nie odnalazłam do końca własnej filozofii tej pracy, tak różnej od koncentracji pisarskiej. Wiem już, że daje mi możliwość innego skupienia. Traktuję ją jako sposób na odzyskanie spokoju, jak medytację, do której bez liter zapisywanych na papierze nie jestem zdolna. Jak odpoczynek po słowach, sposób na wyrwanie się z ich hegemonii.

***

Internet w naszej wsi był, podobnie jak wszystko, przepalony słońcem, a jednak udało mu się donieść o katastrofie Odry. Oto kolejna polska rzeka zatruta ściekami. Setki, tysiące, kilogramy, tony martwych ryb. Pomór zaczyna się rozprzestrzeniać. Trudno znaleźć odpowiedzialnego za to barbarzyństwo.

Czy to początek kolejnej apokalipsy, a może tylko ciąg dalszy już trwającej? Kiedy zdołamy się opamiętać? Co gorsze: toksyczna woda czy toksyczna władza? Bezmyślność i totalny brak rozwagi. Głupota żywiona bezkarnością, buta rozdętego ego. Może łatwiej byłoby zostać na francuskiej prowincji i wierzyć, że lektura polskiej prasy to tylko koszmarny sen.


Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020) oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W maju ukazała się jej najnowsza książka „Żongler. Romain Gary”. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 r. została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków.

Agata Tuszyńska
Proszę czekać..
Zamknij