Znaleziono 0 artykułów
25.01.2024

Pokolenie Z nie chce poświęcać się dla kariery

25.01.2024
(Fot. Getty Images)

Nie chcą poświęcać budowaniu kariery tak wiele czasu i energii jak ich rodzice. Podkreślają, że na ich tożsamość w równym stopniu co zawód składają się pasje, znajomi, przyjaciele albo działalność społeczna. Zoomersi i zoomerki, debiutujący na polu zawodowym, opowiadają nam, dlaczego żaden sukces nie jest wart szesnastu godzin codziennej pracy.

Z naszych rozmów wyłania się skomplikowana mozaika różnych postaw, sposobów myślenia i celów, które stawiają przed sobą osoby urodzone po 1997 roku. Większość z nich albo dopiero wchodzi na rynek pracy, albo jest w nim od niedawna. Bywają tacy, którzy łączą pracę na pełen etat ze studiowaniem, oraz ci, którzy rzucili studia. Trudno doszukiwać się schematu łączącego wszystkie te osoby, być może dlatego, że zoomersi nie są do siebie nawzajem podobni. Ich cechą i wartością jest różnorodność.

Praca uwodzi, a potem często niewiele daje w zamian

– Żadne pokolenie nie jest monolitem. Generalizowanie albo tworzenie zbiorowego portretu ludzi urodzonych w podobnym okresie to pokusa, której niestety wszyscy ulegamy. Upraszczamy złożoność dzisiejszego świata – mówi dr hab. Paula Pustułka, socjolożka z SWPS.

Nie oznacza to jednak, że zoomersów nic ze sobą nie łączy. To, w jaki sposób podchodzą do pracy, może być inspirujące czy wręcz wyzwalające dla znacznie starszych osób. Ich podejście do życia zawodowego oznacza przyzwolenie sobie na odpoczynek. Nieprzerwana pogoń za sukcesem przestaje być ekscytująca.

– Zmiany pokoleniowe są wyraźne. U pokolenia X dominował nacisk na sukces zawodowy. W przypadku milenialsów nastąpił zwrot ku większemu godzeniu pracy z życiem prywatnym – mówi Paula Pustułka. Ale dopiero zoomersi zdecydowanie powiedzieli: „Praca nie jest najważniejsza!”.

Według niej odpowiada za to kilka czynników. Większość zoomersów dorastała, przyglądając się zapracowanym rodzicom, którzy żyli w ciągłej pogoni za awansem i nie znajdowali przestrzeni dla siebie oraz czasu na budowanie pogłębionych relacji z bliskimi. Niektórzy z nich tkwią w tym modelu od lat, inni przeżyli wypalenie zawodowe i dziś próbują nadgonić lata spędzone w biurze. Ich dzieci nie chcą być jak rodzice w tej sferze życia, nawet jeśli oznacza to nieco niższy poziom finansowy.

Praca zaczęła być postrzegana jako niebezpieczny uwodziciel, który kradnie czas i nie odwdzięcza się wystarczająco: ani wynagrodzeniem, ani poczuciem spełnienia.

Do tego dochodzą czynniki społeczne. Zoomersi pytają samych siebie: „Dlaczego mam piąć się po kolejnych szczeblach kariery, skoro toczą się wojny, a świat boryka się z głodem, kryzysem uchodźczym, efektami zmian klimatycznych?”.

– Warto pamiętać jednak, że najstarsi przedstawiciele pokolenia Z to zaledwie dwudziestosiedmiolatkowie. Przed nimi całe życie. Nie wiemy, czy ich dzisiejszy bunt będzie trwałą cechą pokoleniową. Ważne jednak, by nowe idee propagowane przez tych wchodzących na rynek młodych ludzi stały się inspiracją również dla innych pokoleń. Wszyscy na tym skorzystamy – konkluduje Paula Pustułka.

(Fot. Getty Images)

Lepiej cieszyć się życiem, niż spędzać je w pracy

Agnieszka, dwudziestotrzyletnia studentka medycyny w Zabrzu, w czasie studiów nie pracuje, jak zresztą niemal wszyscy jej koledzy z roku. Nie mają na to czasu. Swoje wyobrażenia o przyszłym zawodzie zdobywają podczas corocznych letnich praktyk. Ciągle słyszą, że w Polsce brakuje lekarzy, wręcz dramatycznie. Szczególnie anestezjologów, chirurgów, urologów dziecięcych. Z tego powodu ci, którzy kończą te specjalizacje, biorą na siebie więcej dyżurów, niż przewidują normy. Pracują bez przerwy, zyskując wdzięczność pacjentów, ale nabawiając się też chronicznego zmęczenia.

– Nie wyobrażam sobie takiego życia. Kocham moje studia i naprawdę chcę pomagać ludziom, ale to nie może oznaczać rezygnacji z siebie. Czy byłabym gotowa pracować po kilkanaście godzin dziennie? Myślę, że tak, ale tylko jeśli wiedziałabym, że czekają mnie po tym miesięczne wakacje. Nadwyrężanie swojego zdrowia dla pieniędzy albo statusu w ogóle do mnie nie przemawia – mówi Agnieszka.

Miłosz na pytanie, kim jest, odpowiada najpierw: – Myślę, że dobrym kumplem i fanem windsurfingu. Dopiero później dodaje, że pracuje w marketingu. Praca jest dla niego sposobem na wykorzystanie swoich umiejętności i wiedzy do zarabiania na utrzymanie i podróże. Niczym więcej.

– Nie przepadam za ludźmi, którzy każdą rozmowę zaczynają od zreferowania tego, czym zajmują się w pracy. Myślę, że to bardzo smutne ograniczać się wyłącznie do jednej rzeczy. Nie jest tak, że nie lubię tego, czym zajmuję się zawodowo. Poświęcam temu osiem godzin dziennie. To chyba wystarczająco dużo? Po wyjściu z biura chcę mieć czas na znajomych, sport, podróże i oglądanie filmów. Od kilku miesięcy chodzę z dziewczyną na taniec towarzyski. Naprawdę bardzo rzadko myślę o pracy po 17 – opowiada.

Branże, w których nadgodziny są normą

Nie wszyscy zoomersi buntują się jednak przeciwko istniejącym regułom. Część z nich dosyć szybko i łatwo weszła w role swoich poprzedników. Jędrzej trzy lata temu skończył studia na London School of Economics, a dziś pracuje w branży konsultingowej, doradza firmom obracającym rocznie setkami milionów. Pytam, jak wygląda jego przeciętny dzień w pracy.

– Czasami przychodzę do biura o 9 rano, a wychodzę o 23 odpowiada. – Innym razem pracuję tak samo długo, tylko że z domu. Wtedy nikt nie jest w stanie zweryfikować, czy faktycznie coś robię. Muszę być jednak dyspozycyjny.

Czy praca po kilkanaście godzin dziennie nie jest wyczerpująca? Tak, ale każdy, kto wchodzi do tej branży, wie, na co się pisze. Takie są po prostu reguły, nikt nie każe przecież nikomu tu pracować. Zresztą zarobki są kilkukrotnie wyższe niż gdzie indziej. A co z czasem dla siebie? Są jeszcze weekendy i wieczory. Czasami, bo zdarza się, że i je wypełnia praca.

– Kiedy myślisz o tym, kim jesteś albo będziesz, przychodzi ci do głowy twoja przyszła profesja?pytam Aleksandrę, studentkę ostatniego roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim, od kilkunastu miesięcy praktykującą w kancelarii wyspecjalizowanej w doradztwie ubezpieczeniowym.

– Nie, chyba nie, bardzo bym tego nie chciała – odpowiada. – Jestem chyba jeszcze za młoda, by utożsamiać się z tym, co robię zawodowo. Myślę, że to przyjdzie z czasem. Teraz wydaje mi się to powierzchowne, by sprowadzać obraz siebie samej wyłącznie do bycia prawniczką. Nie sądzę jednak, żeby dało się przed tym uciec.

W jej firmie praktykanci nie siedzą po godzinach. Są zatrudnieni na umowę zlecenie, nie ma więc potrzeby, by generowali dodatkowe koszty. Przeciwnie – mają wykonać zadania jak najszybciej, a po skończeniu obowiązków iść do domu. Kancelarii nie stać, jak się dowiaduję, na płacenie za ich przesiadywanie w kuchni i picie kawy.

Teraz pracuję dużo, żeby później odcinać kupony

Są i tacy wśród młodych pracowników, w życiu których granica pomiędzy czasem wolnym i pracą praktycznie nie istnieje. Dominika, stylistka zaangażowana w produkcję reklam, teledysków i programów telewizyjnych, pierwsze doświadczenia w branży zdobywała jeszcze w liceum. Przez kilka lat zdążyła sobie wyrobić sieć kontaktów i listę klientów. Jednak, jak w każdej branży kreatywnej, również w tej bywają tygodnie, kiedy się nie pracuje, oraz takie, gdy na planie spędza się codziennie szesnaście albo nawet osiemnaście godzin.

– Dla pracy w modzie rzuciłam studia, postawiłam wszystko na jedną kartę – mówi Dominika. Trudno więc dziwić się jej determinacji w dążeniu do celu, zwłaszcza że do większości zajęć, którymi się zajmuje, nie da się po prostu aplikować przez portal z ogłoszeniami o pracę. Jedno zlecenie generuje kolejne. To, jak się z niego wywiążesz, może przesądzić o twoich szansach na zarobek w kolejnych tygodniach.

Podobnie wygląda rzeczywistość początkujących fotografów, operatorów kamery albo scenografów. Wielu z nich ma świadomość, że wybór swojej pasji na zawód wiąże się na początku z wieloma godzinami poświęconymi pracy, często słabo płatnej. W przypadku tych najlepszych wysiłek zostaje później wynagrodzony pozycją w branży, wysokimi zarobkami, sławą albo po prostu poczuciem artystycznego spełnienia.

Czy w przypadku młodych artystów i adeptów zawodów twórczych nie działa bunt zoomersów przeciwko nadgodzinom kradnącym ich czas dla siebie, znajomych i rodziny? – W każdym pokoleniu spotykamy pasjonatów, którzy wiedzą, że trzeba wiele poświęcić, aby wyrobić sobie markę w branży. Działają według zasady: teraz dużo pracuję, później będę odcinał kupony od kariery. To, czy faktycznie kiedykolwiek nastaje to „później”, zależy oczywiście od konkretnej osoby – tłumaczy Paula Pustułka.

Adam Pantak
Proszę czekać..
Zamknij